Panowie, widzicie. RZGW występować powinien jako gospodarz. Nieważne sa koneksje, udział państwa. Płacić powinien truciciel, bez tego każdemu będzie koło pewnej części ciała latało, co wylewają do kanalizacji, co się dzieje z wodą. Każdy będzie ściemniał, udawał Greka, i jak już wyjdzie prawda, to mówił, że jest mu przykro. Na wielu wysypiskach nie przyjma substancji płynnych, trujących. Po co więc płacić za utylizację? Walić lepiej jest wszystko do 'kibla lub do kratki'... Kary i tak nie będzie.
Jeżeli podobne zatrucie rzeczki w UK, gdzie padło może z 200 kilo ryb, wycenia się na ponad milion funtów kary, to jest to konkret. Agencja Środowiska dostaje pieniądze na przywrócenie stanu do tego sprzed zatrucia, ma dodatkowo fundusze na inne rzeczy (są wykorzystywane do zarybiania i odnawiania i restytucji ryb w podobnie skażonych wodach - proces sądowy może trwać i ze trzy lata).
Nie twierdzę, że Aquanet ma płacić miliony złotych, ale takie 100 000 byłoby dobrą nauczką i przestrogą dla innych. Niech wykupią ubezpieczenia.
Podobnie rzecz się ma z gaszeniem pożarów w UK. Środkiem gaśniczym jest piana często, lub woda z detergentem, ponieważ to lepiej gasi pożar. Ale jeżeli zatruty zostaje kanał i giną ryby, to płaci za to ubezpieczenie domu, w którym był pożar, lub ubezpieczenie straży pożarnej. Nie ma 'miętkiej gry'. W Polsce policja musi się zajmować tropieniem sprawców zatruć, bo inne służby są tak nieudolne. Zawsze coś...