[...] Sugerujesz, że mamy słuchać dziadków którzy łowią nad Wisłą 40/50 lat, a negujesz naukowców???
Nigdzie nie napisałem, że należy oprzeć się na wiedzy dziadków, a naukę zanegować. Jednak, jak uczeni za nic mają powszechną opinię osób, które posiadają ogromne doświadczenie i mogą spojrzeć na wodę z perspektywy wielu dziesiątków lat, we mnie rodzi się sprzeciw. Jakoś jestem również niedowiarkiem, kiedy chodzi o badania ichtiologiczne dotyczące ilości ryb, warunków bytowania, które mają na celu ich ochronę. Dlaczego? Ponieważ tego uczy wieloletnie doświadczenie. Z tego, co wiem, ichtiolodzy powinni wydawać opinię na temat ilości wpuszczanych ryb i gatunku, którym się zarybia. I co? Pożądaną rzeczą jest katowanie wszystkich wód PZW karpiem (karp to tylko jeden z przykładów)
To jest racjonalna gospodarka wspierana przez naukę? Inna sprawa, że wędkarze cisną o tego karpia, ale to nie są dziadki, lecz wędkarze głodni coraz większej ryby i coraz obfitszych połowów z najnowocześniejszym sprzętem. Mam wrażenie, że ludziom, którzy decydują o zarybieniach nie chodzi o to, żeby woda żyła, ale żeby w niej pływały ryby do złowienia. Wspierane jest to przez naukę, bo patrzy się tylko na 10 lat do przodu, czyli krótkoterminowo. Ale tzw. strategicznego myślenia w tym obszarze nie ma!!! Dotyczy to również małych stowarzyszeń (niestety!).
Ichtiolog powie pewnie, że nic się nie dzieje po wpuszczeniu karpia, bo ma taką właśnie krótką perspektywę na uwadze. Ciekawe, dlaczego na naszym forum znakomita większość zdjęć ze złowionymi rybami, to zdjęcia z karpiami? Jakoś wydaje mi się to dziwne w kraju, w którym ta ryba nie występuje w naturze. Jest tak dlatego, bo nie ma innych ryb. Ludzie łowią je na wodach PZW, na komercjach, które odwiedzają, żeby coś w ogóle złowić.
Logarytm chyba sam gdzieś opisywał, że stosuję duże haki na leszcza plus coś tam jeszcze ( przepraszam nie pamiętam jeśli się mylę tym bardziej przepraszam)
Ja takimi metodami łowiłem 20 lat temu węgorze i sumy właśnie, a dziś leszcze łowie na haki bezzadziorowe 14/16 po 2kg i o takiej wielkości haka wyciągam też karpie około 7kg zacięte za pysk.
Ja może nie jestem typowym przykłademm wędkarza, bo nie mam ciśnienia na wyniki (i nigdy nie miałem, choć wędkuję do A.D. 87). Oczywiście fajnie, kiedy połowię, narzekam, kiedy nic ni złowię, ale dla mnie wędkarstwo to raczej oderwanie się od codzienności, samotność i obcowanie z przyrodą. A łowię "po staremu", czyli na większe haczyki, bo nie chcę kaleczyć drobnicy, uważam bowiem, że duża jej część po znalezieniu się w wodzie zdechnie. Wielokrotnie to obserwowałem na małych zbiornikach, stosując również haczyki bezzadziorowe.
Czynienie mi zarzutu, że nie łowię, bo łowię po staremu nie do końca jest trafne. Problem nie w tym, jak się łowi, lecz w tym, że kiedyś łowiło się po staremu i się łowiło, a teraz się nie łowi nic, bo ryb nie ma. I nie dlatego nie łowię ryb, bo łowię na duży haczyk (np. nr 4), ale dlatego, że zmniejszyła się ich liczebność. Kiedyś jednak udawało się złowić co nieco na nr 4 i większe. Z pomocą przychodzą teraz nowe techniki wędkarskie, których stosowanie oczywiście przynosi rezultaty, ale to droga do drenażu wody i odprowadzenia z niej jeszcze większej ilości ryb, co dotychczas nie było możliwe. Powiem przewrotnie - a może zamiast propozycji wprowadzenia C&R zakazać stosowania nowoczesnych technik wędkarskich?
Wracając do głównego tematu. Moją intencją było zwrócenie uwagi, że przy bardzo dużej liczebności małego suma w rzece, wpuszczanie jeszcze większej jego ilości to krok nieco nierozważny. Doskonale oddaje to wpis Luka:
Wyobraźy sobie, że masz łąkę i stado baranów. Jest ich mało, trawy jest sporo... Jeżeli postanowisz zwiększyć ich ilość, może być tak, że trawa przestanie odrastać, i zwierzaki wszystko zjedzą. Wtedy będzie problem, bo trawa w ogóle może przestać rosnąć. Dlatego lepiej byłoby dołożyć kilka baranów i sprawdzić co się dzieje, jak jest OK to znowu... Aż osiągnie się stan pewnej 'równowagi'.
A i owszem ciekawa. Dlatego też postanowiłem jako kontynuować.
Grendziu,nie wiem czy zauważyłeś,ale żaden z nas nie napisał,żeby w ogóle nie zarybiać sumem. Są tylko wątpliwości co do słuszności tego zarybienia. Ja mam największe do tych rzekomych badań i do gatunku suma,bo skoro niczym się nie różni od tradycyjnego poza kolorem to tylko wyrzucamy pieniądze w błoto. Nie bardzo wiem czy jest to motywowane,chyba tylko atrakcyjnością dla wędkarzy i kucharzy,bo jak inaczej taki sum będzie wyglądał na talerzu.
I właśnie dlatego napisałem, że to to moim zdaniem pomysł ekstrawagancki, który ma jedynie zwrócić uwagę, że Wiśle żyją albinosy (jak w Ebro. I nie jesteśmy gorsi!!!)
Można korzystać z tej wiedzy, ale nie można na jej podstawie wydawać wyroków: ryb nie ma, kiedyś to było itd
Można, bo to wiedza empiryczna - kiedyś dziadek szedł nad Wisłę i łowił średnio 3 łopaty dziennie, a teraz idzie i łowi trzy łopaty miesięcznie.
Można sobie oczywiście stworzyć teorię, że barany, o których pisał Luk, zdechły bo wskaźniki fizyko-chemiczne gleby były takie, że uniemożliwiały szybką odbudowę traw, a i sama trawa była nie taka jak trzeba, bo nie zawierała takich a takich składników odżywczych, że pogoda w tym miejscu nie pozwalała na szybki jej wzrost, itd. itd. Ale prawda jest taka, że baranów było zbyt dużo i nie można powiedzieć, że nie wiemy dlaczego zdechły, bo nie mamy wszystkich danych, wskaźników etc., bo nigdy nie będziemy ich wszystkich mieli i zawsze danych będzie zbyt mało.