Co do Kanału Żerańskiego - niestety, ale jest to pustynia zamieszkała jedynie przez ukleje i krąpie. Jest jedno miejsce, gdzie ryb jest nieco więcej, ale i tak to nic nadzwyczajnego, a ludzi pełno. Chyba bym musiał zwariować, żeby pójść na ryby na Marszałkowską.
Wybijając drapieżnika (czy to odłowami sieciowymi czy wędkami) - białoryb rozwija sie ponad miarę, pożera zooplankton, żywiący się fitoplanktonem. Fitoplankton rozwija sie więc w najlepsze i mamy zakwit wody, czyli mały kataklizm na danej wodzie. I tutaj juz cierpia nie tylko wędkarze - z wody nie moga korzystać tez inni.
Poza tym, wody sa wspólnym dobrem, nie są własnościa dzierżawcy. To tak jakby komus wydzierżawić las, a ten by go wyciął.
No i to jest rzecz najważniejsza, że w ogóle nie ma zainteresowania ekosystemem wodnym jako pewnego typu organizmem. Jest toporne zarybianie, gdzie decydenci nie liczą się w ogóle z równowagą poszczególnych gatunków i ich wymaganiami środowiskowymi. Tak jest zarówno w PZW, jak i na komercjach, czy wodach różnych stowarzyszeń. Niestety karp dominuje, bo jest najtańszy i zadowoli wędkarzy - a woda, mówiąc nieładnie, zdycha. Dominik kiedyś zapodał wątek dotyczący zarybień. Co z tego, że w różnych okręgach różnie rozkładało się zarybianie karpiem (patologią okazał się pod tym względem Okręg Katowicki - z tego, co pamiętam, ale mogę się mylić) skoro w każdym okręgu było ono dominujące. Jak dla mnie, te pieniądze powinny były zostać przeznaczone na odnowę rodzimych gatunków, choćbyśmy jako wędkarze mieli na tym ucierpieć przez zmniejszoną ilość złowionych ryb w sezonie. Denerwuje mnie argument - zarybiamy karpiem, żeby ludzie sobie połowili. Równie dobrze można by zrobić tak: zostawiamy nad wodą każdemu wędkarzowi przy stanowisku alpagę, żeby chłopaki się nie nudzili. Przy okazji może wyrażę swoją osobista opinię: dlatego właśnie uwielbiam Wisłę, ponieważ nadal jest rzeką w której można łowić to, co natura dała - i nawet jeśli jest przetrzebiona, ma moc w pewnych dobrych warunkach się odbudować. Ale wody zamknięte to już inna sprawa.
Daniel, ja myślę, że łupieni jesteśmy więcej razy niż trzy razy. Ostatnio czytałem, że i Prezydent RP włączył się w obchody 65-lecia PZW.
http://www.pzw.org.pl/home/wiadomosci/111331/60/65lecie_pzw_pod_honorowym_patronatem_prezydenta_rpTo też kosztuje. A pieniądze są brane z nas.

Jakby lin karaś leszcz nie istniał...
Ale interes jak najtaniej to karp i dla komercji i PZW
Otóż to!!! Karp jest jeszcze z tego powodu ceniony, że jest szczodrym dawcą witaminy D
3 
Żartuję. Jest doskonałą propozycją na stół. Gdyby nie był, nie byłoby zarybień karpiem. Aż korci mnie puścić plotkę, że karpie są nosicielami rzadkiego i rozwijającego się latami wirusa wywołującego zapalenie mózgu. Jakby kto zapytał o jakie zapalenie mózgu chodzi, można by powiedzieć , że o zapalenie (się) do poławiania karpia.
Oczywiście: stop odłowom sieciowym, ale też stop odłowom reklamówkowym. Chyba Mateusz pisał kiedyś o praktyce przychodzenia żon i zabierania od mężów ryb, co by ich za dużo w siatce nie było. Dwa tygodnie temu pierwszy raz się spotkałem z taką praktyką.