Nie znam powodów tego ograniczenia, ale taka też będzie smutna przyszłość, szczególnie na zbiornikach zaporowych. Wędkowanie na nich jest przywilejem danym przez państwo. Jednak ich podstawowe cele są inne. Stopień eutrofizacji wielu zbiorników w Polsce postępuje bardzo szybko. Pomagają w tym również wędkarze zabierający z wody prawie każdego drapieżnika i uważając np. suma na zbiorniku zaporowym za szkodnika
Ramowa Dyrektywa Wodna określająca działania w dziedzinie polityki wodnej w UE zobowiązuje wszystkie państwa członkowskie do podjęcia działań na rzecz ochrony śródlądowych wód powierzchniowych. Jej celem jest osiągnięcie do max 2027 r. dobrego stanu wód i ekosystemów od nich zależnych. Walenie zanęt przez wędkarzy nie pomoże w realizacji tych zobowiązań, więc liczcie się niedługo z kolejnymi zakazami w całej Polsce. Tym bardziej, że macie w opozycji naukowców rybackich współpracujących z wierchuszką PZW.
Dlatego zabierajcie jeszcze więcej drapieżników ze zbiorników. A jak nie pomogą zakazy, to niedługo z miłą chęcią naukowcy rybaccy stwierdzą konieczność przeprowadzenia odłowów selekcyjnych i wrócą rybacy na wody PZW w wielu miejscach Polski. Ci co wędkują na Niewiadomej w tym roku już poznali co to znaczy
Arek, ja myślę, że to nie jest smutna przyszłość
Ograniczenie ilośc zanęt na zbiornikach pewnego typu, jak zaporówki, to wg mnie podstawa. Nie trzeba walić do wody kilogramów aby połowić. Jeżeli będzie to robione z głową, to będzie dopuszczać się robactwo i ziemię, tak więc wędkarz będzie miał spore możliwości. Wielu naśladuje wyczynowców, i do wody wali kule zanęty w ilości kilkunastu. Zazwyczaj łowią mało
Jeden z forumowiczów na byłym już forum WMH, opisywał jak wyglądały miejsca wędkarskie na jeziorze Orzysz pod wodą. Jest wojskowym nurkiem-saperem, i tam mają ćwiczenia często. On pływał i oglądał ilości zanęt w wodzie. Pisał, że walono do wody wielkie ilości 'towaru', ryb tam nie było przy tym, czasem ani jednej, wręcz unikały takich miejsc. Ale wędkarze z uporem maniaka walili tyle samo do wody
Co się tyczy zaś drapieżnika, to PZW, lobby rybackie, nie wprowadza żadnej jego ochrony. To bardzo dziwne, ze IRŚ też nie podsuwa tu jakichś rozwiązań
No bo doszłoby do pewnego konfliktu. Z jednej strony uważa nasza ostoja rybactwa i nadzieja nauki sieciowanej, że wypuszczanie ryb za sadyzm, i sugerują, ze trzeba brać wszystko, z drugiej oskarżają wędkarzy o nadużycia związane z odłowem szczupaka. Sorry, ale albo się ma jabłko, albo się je zje i go nie ma. Nie można go zjeść i mieć jednocześnie
Arek, kto wie, czy cytowane przez Ciebie prace polskich rybakoznawców, Wołosa o ile pamiętam, mówiące o tym, że w Polsce 70% wędkarzy już wypuszcza ryby (nie wszystkie - ale część połowu), nie jest przygotowaniem gruntu pod zmianę poglądów
Bo sami widzą co się dzieje... Z drugiej strony, wał na Zalewie Zegrzyńskim sugerować powinien, że w innych miejscach też wprowadzi się ratowanie zbiorników sieciami. Kto wie, czy nie jest to jakaś planowana akcja. Rozmnażanie jesiotra to też miała być restytucja, tak usłyszeli wszyscy, a tu się okazuje, że jest kawior halal.
W przypadku każdej zaporówki powinno się przede wszystkim zadbać o drapieżnika, i chronić go przepisami. Należy stosować dolny i górny wymiar ochronny (50-70 cm), zmniejszyć limit, wydłużyć okres ochronny, np. o jeden miesiąc (szczupak łowiony od 1 czerwca, sandacz od 1 lipca). Za to białą rybę powinno się pozwalać zabierać w odpowiedniej, dla możliwości zbiornika, ilości. Brak właśnie drapieżnika można nadrobić odłowami wędkarskimi. Jeżeli jest to woda strategiczna wędkarsko dla regionu, można zrobić dużo więcej. Zwłaszcza przeznaczyć kasę na SSR, związać ją z PSR, aby wspólnie patrolowano wody. Można karać recydywistów z PZW mocniej (wywalać na zbitą titkę ze związku za łamanie przepisów), i przede wszystkim - uświadamiać, uświadamiać, uświadamiać. Jak się dołożyłoby do tego ichtiologa, który byłby odpowiedzialny tylko za tę wodę, poprawa nastąpiłaby bardzo szybko. Pytanie jednak brzmi,
czy PZW i wąsata sitwa nim rządząca chce poprawy?
Pamiętam sprawę w mojej firmie w Polsce, w której pracowałem x lat temu. Mając słabego kierownika, mieliśmy słabe wyniki. Nasze wysiłki nie poszły może na marne, ale swoją krótkowzrocznością wiele on blokował. Miał masę wymówek zawsze. Podobnie jest w PZW. Tam siedzą ludzie często nie nadający się na te stanowisko, typowe kury, co to mają być orłami. Nie będą, nigdy