Moje spostrzeżenia są takie-im mniej zanęta (pellet) śmierdzi chemią, tym mam więcej brań. Zanęt staram się używać dobrych (markowych) zazwyczaj w klasycznych nutach zapachowych, czyli sweet fishmeal, fishmeal, pellety klasyczne allery, coppensy,skrettingi, co tam akurat mam pod ręką. Oczywiście jak każdy wędkarz lubię jakieś nowinki, smaczki czy ulegam reklamie, stąd w bagu pełno różnych dopałek, natomiast o ich skuteczności mogę powiedzieć...zupełne nic. Jak ryby żerują, to brania mam na dopalone i nie, a jak nie żerują to kombinacje z dopalaniem kończą się fiaskiem lub przypadkową rybą, która nie wpływa na wnioski.
Natomiast zupełnie inne wnioski mi się nasuwają w drugą stronę, że czasami przez nasze kombinowanie możemy sobie zepsuć posiadówkę, tak jak ja to uczyniłem wczoraj. A mianowicie zazwyczaj na moją klasykę (jak wyżej) na metodę o tej porze roku z tego łowiska schodzę z kilkoma-kilkunastoma rybami, wczoraj ryba żerowała (skąd wiem o tym poniżej), więc miałem pootwierane tuttifrutti, które pomieszałem z pelletem allera i skrettinga, do tego jeszcze orange chocolate poleciał-no i niestety spieprzyłem to żarcie, było zbyt cuchnące owocami i musiało odstraszać bardziej niż wabić, bo siadło tylko 2 rybki, dobrze że na drugiej miejscówie na zwykłą kuku na haku i podawaną z procy połowiłem ładnych rybek, bo bym był mocno niezadowolony, bo jakoś wiosna minęła a ja byłem raptem z 6-7 razy na rybkach i to wszystko szybkie wypady do 4h.