Panowie, nie ulega wątpliwości, że wiek ryby ma wpływ na jakość tarła. Ja chcę pokazać, że na jakość gatunku danego zbiornika nie ma wpływu odławianie osobników starszych. Przynajmniej jeżeli chodzi o wędkarstwo.
Co istotne, natura jest samouzupełniającym i regulującym się 'systemem'. Jak nie było jeszcze IRŚ i odławiania większych ryb w imię prowadzenia jedynej, słusznej i właściwej gospodarki rybackiej, świetnie sobie dawano radę. Zanim spece z Olsztyna zaczęli żywić naród, Mazury były rajem jeżeli chodzi o ilość ryb. Było ich mnóstwo, w tym tych bardzo dużych. Teraz natomiast mamy paskudnie rozgrabione, zdegradowane wody, gdzie goście z tytułem magistra próbują wmówić całej Polsce, że tak ma być, że jest dobrze. A jak coś jest nie tak? Proste - kormorany, czaple, wydry, zanieczyszczenia i oczywiście wędkarze. To sprawcy wszelkiego zła.
Ciekawym jest, ze jeszcze w latach 70, gdzie przyjmuje się, ze najbardziej zanieczyszczano wody, ryb w Polsce było mnóstwo. Od lat 90 Polska zaczęła przystosowywać się do dyrektyw unijnych, i na wielką skalę zaczęto budować oczyszczalnie ścieków. Jakość wody w Polsce na pewno się polepszyła a nie spadła, każdy rozsądny chyba to widzi (nie mówię o pojedynczych przypadkach).
Kormorany? Tutaj nie tylko ochrona tego gatunku ma istotny wpływ na jego liczbę i spustoszenia jakie czyni. Kormoran wypełnia pewną lukę, jaka powstaje w wyniku braku drapieżnika w wodzie i masowego występownaia drobnicy. Właśnie na jego liczebność wpływ może mieć typ gospodarki, jaką prowadzimy w Polsce. Ciekawym bardzo jest, że liczebność kormorana jest ściśle związana ze spadkiem rybności polskich wód. Spadek jakości polskich wód pod względem liczby ryb(większych) jest związany z rosnącą ilością kormoranów. Ale ta rybność obniżała się nawet tam, gdzie kormorana nie było. Dlatego wiele osób uważa, że ptak ten znajduje idealne warunki właśnie tam, gdzie prowadzi się gospodarkę rybacką w stylu IRŚ.
Według mnie, teorie polskich naukowców, jakimi się karmi ludzi w Polsce, nie są prawdziwe tak do końca. Nie działa polski system prawny, który określa to, jak się powinno dbać o wodę. Wcale nie wędkarze tylko odpowiadają za brak ryb. Wszechobecna korupcja sprawiła, że nie zarybiano w takim stopniu w jakim się powinno. Zniszczono stada ryb, które co roku się odradzały. Przestano budować krześliska, dbać o naturalne tarło. Do tego jeszcze dorzucić trzeba ogólne przyzwolenie do łamania regulaminów, brak kontroli. Tak jak wędkarze oszukiwali, ci co zarybiali na papierze tylko, tak i rybacy lecieli w kule. Używam czasu przeszłego, ale powinienem teraźniejszego również

Jeżeli więc, ktoś będzie nam wciskał swoje olsztyńskie kity, powinniśmy jak najszybciej przestać tego słuchać. Bo w Polsce, na naszych wodach nie potrzebujemy prowadzić gospodarki, gdzie należy jak najwięcej produkować ryb konsumpcyjnych. Celem zrównoważonej gospodarki powinno być odbudowanie populacji z lat 80tych, no może z 90tych i pilnowanie aby to utrzymać, przy jednoczesnym rozwoju wędkarstwa, turystyki wędkarskiej z tym związanej. Nie potrzebujemy już wydajności z hektara, teraz powinny być ryby w wodzie. Cały czas - tak jak w Czechach właśnie. Oczywiście na wodach z których korzystają rybacy - niech IRŚ działa w najlepsze, nic nam do tego (ale won z sieciami z wód PZW).
Jeżeli cała Polska ma być objęta programem jaki narzucają nam goście z Olsztyna (kto tworzy i zatwierdza większość operatów w Polsce? Właśnie oni!), to czekają nas jeszcze gorsze czasy. Nie bez kozery IRŚ broni zarządu PZW, są częścią układu, który odpowiada za zdegradowanie polskich wód. W jakiś sposób, nasi spece od ryb nie zauważyli, że większość wód to pustynie. Oni uważają, ze ryby są... Zalew Zegrzyński to świetny tego przykład. Prezes OM Bedyński ma ekstra kasę z zasiadania w spółce rybackiej, poszły unijne granty, IRŚ dba o rybność akwenu, sporządził niejedne opracowania. A ryb coraz mniej, podobnie jak i wędkarzy

To jest 'normalność'?