Oni robią to na co im pozwalamy. Tysiące wędkarzy nie może się postawić ZG PZW ?
Problemem jest nasza "polska mentalność". Jesteśmy narodem indywidualistów. Nie jesteśmy w stanie zawsze działać kolektywnie. Tudzież można nazwać to "syndromem gotowanej żaby". Zabiera się nam po kawałku prawa i nim się obejrzymy - jesteśmy ugotowani.
Nie mamy "realnie mocnego zagrożenia" wobec którego potrafilibyśmy się zjednoczyć i walczyć o coś - jak już niejednokrotnie pokazała historia. Zawsze się ktoś wyłamie, zawsze będzie ktoś, kto będzie naiwnie wierzył "że to już ostatni raz", itp., itd.
Dlatego obawiam się, że już tak pozostanie i póki PZW samo nie upadnie (czego nie jestem zwolennikiem, gdyż alternatywa w postaci politycznego tworu, jakim są Wody Polskie jest dla mnie nie do przyjęcia) będzie to wszystko trwać. Nie ma woli oczyszczenia się z zarzutów/osób zasiadających na najwyższych stanowiskach w PZW, o agenturalnej przeszłości. Nie ma woli transparentności podejmowanych decyzji i działań na jakiej podstawie weszły w życie. Natomiast istnieje polityka: "Kto nie dmie z nami ten przeciwko nam" (cytat z kabaretu), polityka udupiania ludzi/dobrych pomysłów. Można by tak wyliczać.
Reasumując: do chwili, w której nie zmienimy naszej mentalności (z indywidualizmu na kolektywne działanie), dopóki nie uwierzymy, że głos jednostki może dać początek czemuś nowemu i że ten głos faktycznie coś znaczy - dalej będzie tak, jak jest do tej pory. A nawet i gorzej, bo wspomniane W-P już walą pięściami do drzwi z napisem "ZG PZW".