Co do łuku to nie ma wiele o czym pisać. Chodzi o to, aby wypuścić ekstra długość żyłki. Im bardziej ciągnie tym musi być to więcej. Wtedy na zestaw działa inna siła - to proste, część żyłki ciągnie zestaw w dół, jeżeli ktoś chce napiąć żyłkę, to wtedy stawia ona opór, i zestaw ściągany do brzegu. Ile wypuścić tej żyłki? Zależy od uciągu. ale przy koszykach 120 gramów, jest to 5-10 metrów nawet. Ściąga zestaw? Trzeba cięższego koszyka.
To co ważne to brania, gdziekolwiek ryba by nie płynęła, pociągnie żyłkę, dając mocne wskazania na szczytówce. Dzieje się tak dlatego, że żyłka jest cały czas napięta. Bardzo dobrze się ryby zapinają, tak więc samozacięcie przy nastawianiu się na większe sztuki jest bardzo częste, ja zazwyczaj blokuję koszyk stoperem. Używam dwóch wędek, więc czekam na konkret, łowiąc na jeden kij trzymany blisko fotela, pod ręką, używałbym zestawu przelotowego i zacinał zapewne wcześniej (zwłaszcza przy białych , pince lub dendrobenie).
Co ważne, to naciągnąć przypon podczas zarzutu. Warunkiem samozacięcia lub tego aby było wskazanie, jest naciągnięty przypon, nie może być on zwinięty przy koszyku. Nie zawsze nurt naciągnie nam go samoistnie, na pewno pomaga założenie torebki PVA, przy zarzucie zaś trzeba zadbać aby koszyk szedł w naszą stronę. Kolejna niezmiernie istotną rzeczą jest ściąganie zestawu. Jeżeli koszyk zostanie przesunięty, trzeba mieć świadomość co się dzieje z zestawem. Koszyk wyprzedza przypon, więc prezentacja jest bardzo zakłócona. Trudno o branie, to jak rozwalenie podajnika w Metodzie. Przy zielsku natomiast trzeba wydłużać przypon, gdyż śmieci będące na żyłce przy koszyku spłoszą rybę. Jeżeli jest on jednak długi (150 cm na przykład), to wtedy ryba płynąc pod prąd wpierw spotka przynętę, zanim wyczuje linią boczną coś przed sobą.