Jurek, myślę, że zbyt wiele wrzucamy do wora z napisem 'komercjalizacja'. Zrównoważona gospodarka rybacka z jaką mamy do czynienia w Polsce, to jest często rabunek, jaki ma miejsce z powodu braku kontroli. Dla mnie komercjalizacja to robienie rzeczy na sprzedaż, zazwyczaj z głową, tam zaś tej 'głowy' nie ma. Obecnie wiele rzeczy się robi tak, aby było jak najbardziej w zgodzie z naturą, ze środowiskiem (odnośnie 'komercjalizacji'), Ty natomiast podajesz przykłady raczej skrajne.
Odnośnie wód Rosji czy Białorusi. Nie wiem czy wiesz, ale u nich nie trzeba zarybiać tak jak u nas. Nie ma odłowów kontrolnych i zarybień masowych karpiem, wprowadzania gatunków inwazyjnych, punktów za suma i innych ciekawostek. Wątpię, aby zarybiano tołpygami... Tam jest natura, z działalnością człowieka, ale tą jednostronną - odłów. W polskich warunkach odławia się wędką na przykłąd lina, z drugiej wprowadzając karpia. Oznacza to, że lin ma małe szanse na skuteczne tarło, a karp się i tak nie rozmnaża. KArp zmieni warunki bytowania lina, mocno na jego niekorzyść, podobnie odczuje to karaś pospolity, kilka innych gatunków. Poza tym - na pewno wód tego kraju (Białoruś) nie chroni brak 'komercjalizacji'. Bo ta nie nakazuje zabierania ryb. Przyjrzyj się co przynosi nowa moda - maty, podbieraki, haki bezzadziorowe. Pięć lat temu na forum WMH, byłem praktycznie jedyną osobą, posiadającą matę, było to często komentowane w różny sposób

Teraz? Matę ma wiele osób, ryba ma na pewno więc lepiej

Warto tez wspomnieć o czystości wody. Nie wiem kto pamięta jaki był stan polskich wód w latach 80tych, chyba tylko mała część. Teraz, w dobie 'wstrętnego kapitalizmu', mamy czyste wody. Kto mieszka nad Odrą czy Wisłą, ten wie o czym mówię. Bo ja pamiętam, jak nocki nad Odrą często nie miały sensu, bo woda była pokryta kożuchem z piany, wysokiej na 10-20 cm. Ile ryb było śniętych tez pamiętam, do dziś wyczuwam smród martwej ryby, wtedy - normalka.
W skrócie- w Polsce jak mantrę powtarza się słowo zarybienia, jako remedium na wszystko (to znaczy - że są zbyt małe) w żadnym jednak z krajów europejskich, nie są one tak potężne jak w Polsce, no może w Czechach są spore, ale i tam wielu wędkarzy narzeka na zbyt dużą ilość karpia. W większości krajów zarybienia są jedynie korektą, jaką się stosuje aby wspomóc dany gatunek lub odbudować rybostan na jakimś odcinku rzeki czy łowisku. 29 ton karpia, jakie wpuszcza okręg katowicki rocznie do wody, to ilość, jaka wywołałaby szok u kogoś z Europy. A to jeden tylko okręg!
Może to zabrzmi śmiesznie - ale właśnie bardzo mocno za brak ryb odpowiadają zarybienia! Gdyby stawiać na tarło naturalne, ochronę limitami i wymiarami, byłoby całkiem inaczej. Stosuje się jednak pokrętną politykę, namieszało się ludziom w głowach.
My w Polsce,
musimy kupować ryby od PZW. MUSIMY. To jest wałek, to jest wielki szwindel! Zamiast koła same dbać o swoje wody, każdy musi wypełniać założenia operatu rybackiego, pod groźba zerwania umowy, konsekwencji finansowych. Gdyby koła same zarządzały wodami, działając według określonych wytycznych, byłoby całkiem inaczej. Ale w Polsce ludzie chcą komunizmu, chcą łowić wszędzie i zabierać ryby. Jednak nie chcą za bardzo za to zapłacić. To trochę jakby żądać, aby zbierać plon z pól, przy obsiewaniu których i dbaniu, nie machnęło się ręką. Gdyby więc koło same miało wody i funkcjonowało ze składek, mielibyśmy 'wolny rynek', ludzie sami by wybierali gdzie chcą należeć. A dobre koła, wiedziałyby jak o wody zadbać.
Oczywiście dla niektórych to herezje, to co piszę, jednak musimy zrozumieć, że Polak żywemu nie przepuści. Nie złowi jednej ryby na obiad, ale musi zabrać, zapełnić zamrażarkę, dwie, dać ryby sąsiadom, a nawet rozdawać innym wędkarzom nad wodą, by się nie 'zmarnowały'. To jest dowód na brak wiedzy, na niską świadomość, wręcz fatalną. Co jak co, ale właśnie komercjalizacja wiele tu pomoże. I nie ma sensu podawać przykładów jakiś pojedynczych zbiorników komercyjnych, bo te są różne.
Jurek, piszesz o sobie jako o romantyku, może nie zabierasz ryb, ale wielu ludzi tęskniących za tym co było dawniej, nie wiąże faktów, marzy się im łowienie i zabieranie na potęgę. Bardzo często - wszelkie ograniczenia lub opłaty uważają za komercjalizację, nie rozumiejąc, że polski system jest najgorszy ze wszystkich, co widać po ilości ryb w wodzie. Doszło do tego, ze rybacy na Mazurach obwiniają za wszystko kormorana, podobnie jak i naukowcy z IRŚ, szkoda jednak, ze sami nie widzą, jak ścisły związek z populacją kormorana ma polityka zrównoważonej gospodarki rybackiej. Własnie 'polska wolność', kiepskie prawo i brak kontroli zrobiły wiele złego, teraz trudno to jest odwrócić, trzeba ludzi uświadamiać, wysokie kary nie są też wcale rozwiązaniem.
A moja narracja? Sorry, może rzeczywiście jest 'autorytatywna'. Po części wynika to z faktu, że pomimo kilku lat pisania, tłumaczę to samo 'w koło Macieju'

Nie żebym do Ciebie miał jakieś pretensje - bardziej włącza mi się samoczynnie taki ton. Sorry jeżeli Cię to uraziło.