Zgodnie z sugestią kolegów, zakładam nowy wątek, przeklejając tu wpis z innego. Może się to komuś przyda.
Ostatnio zamówiłem sprzęt w sklepsumowy.pl. Towar dostępny, wysyłka 24 godziny. Składam zamówienie, opcja zakupu na raty, załatwiam w 5 minut formalności z bankiem, zamówienie przyjęte. Bank wysyła mail, że kasę przelał na konto sklepu. Jest środa, 3 maja. Dostaję ze sklepu potwierdzenia zamówienia, wszystko jest dostępne w magazynie, wysyłka w ciągu 24 godzin, rzecz jasna w dni robocze.
W czwartek 4 maja kontaktuję się przed południem ze sklepem, żeby dopytać o jeden drobiazg. Ustalam z właścicielem co i jak, a przy okazji pytam o termin wysyłki, bo w piątek wieczorem wyjeżdżam i muszę poprosić znajomych o odebranie paczki. - Dziś jestem na rybach, ale jutro wyślę na pewno, na poniedziałek sprzęt będzie u pana - zapewnia mnie sprzedawca.
Po południu w czwartek, nauczony pozytywnymi doświadczeniami z Drapieżnikiem, sprawdzam czy dostałem numer listu przewozowego.. Nic.
Piątek, 5 maja. Z rana piszę do sklepu raz jeszcze z prośbą numer listu. Bez odzewu. Po południu już dzwonię do gościa. Nie odbiera, ale po chwili oddzwania i twierdzi, że wysłał już towar, a numer listu powinienem dostać mailem. Kiedy mówię, że nie dostałem, obiecuje oddzwonić i faktycznie, dzwoni koło 15. - Pańska paczka nie wyszła, bo nie mam jeszcze pieniędzy na koncie.
Nożesz w mordę! Dzwonię szybko do banku, sprawdzamy wszystko, bank potwierdza, że kasa poszła jeszcze 3 maja na rachunek wskazany przez sklep. Dzwonię do sklepu. - No tak, ale ja mam dwa rachunki, przelali na ten drugi, a ja sprawdziłem tylko ten pierwszy - mówi zadowolony z siebie pan.
Stwierdziłem, że dziękuję za taką obsługę, anulowałem zamówienie i oprosiłem o jak najszybsze przelanie pieniędzy z banku na moje konto, żebym mógł je zwrócić jak najszybciej bankowi (taka jest, jak się okazuje, procedura). Gość obiecał, że zrobi to jeszcze w piątek. Nie zrobił. W poniedziałek wysłałem mu więc sms z informacją, że albo kasa na konto, albo składam zawiadomienie o wyłudzeniu. A ten mi na to, że zgodnie z regulaminem sklepu ma 14 dni na zwrot pieniędzy przy zwrocie towaru! Jaki zwrot, do jasnej ciasnej, jeśli obiecałeś wysyłkę w 24 godziny, mija już piąty dzień, a towar nadal masz w magazynie!
Okazało się, że ten ostatni sms to była taka uszczypliwość sprzedawcy, bo się poczuł dotknięty tym, że… zbyt stanowczo zażądałem zwrotu kasy. W efekcie nie mam sprzętu, a za uruchomienie kredytu muszę bankowi zapłacić kilkanaście złotych. Dla mnie facet jest skończony jako sprzedawca.