Autor Wątek: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?  (Przeczytany 9442 razy)

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 482
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
« Odpowiedź #30 dnia: 18.06.2017, 11:42 »
Ale zobacz, skoro okręgi same gospodarzą, to czy tak wiele trzeba, aby koła mogły to robić? Skoro jeden człowiek może wydzierżawić wodę, to dlaczego nie ma tego zrobić koło wędkarskie, o przychodzie ponad 20 tysięcy rocznie? Czy trzeba zmieniać wiele? Wg mnie nie. Co lepsze, władze koła naprawdę byłyby odpowiedzialne za coś, teraz tak do końca nie jest...

A więc jeżeli koło mogłoby dzierżawić wody samopas, to czy jest problem aby dogadać się z gminą? Wg mnie nie ma żadnego problemu, Obecnie gminy bardzo często zarybiają jakieś wody - dokładają się do zarybień. Tutaj trzeba by tylko ustanowić jakąś wspólna politykę, której nie pogrzebie jakiś baron PZW z Warszawy.

A co do prawa. Ja bym dodał zapis o wpłacaniu kaucji za dzierżawę wód. Wtedy pięknie można wymóc od kogoś, aby wypełnił operat. Sprawiłoby to też, że w przetargach nie startowałby byle kto. Samo RZGW natomiast powinno kontrolować mocno użytkownika, i wlepiać kary za łamanie operatu. Czyli na przykład - dzierżawca nie spełnia jakiś obowiązków (łowienie podczas  okresu ochronnego itp) - kara. Wtedy samo koło musiałoby pilnować swoich członków, obawiając się kontroli RZGW.
Lucjan

Offline selektor

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 532
  • Reputacja: 1460
  • Lokalizacja: Catch & w Łeb & Realese on Patelnia
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
« Odpowiedź #31 dnia: 18.06.2017, 13:12 »
Ja to widzę tak. W pierwszej kolejności należałoby zmienić statut ;D  Prawo o stowarzyszeniach daje możliwość przyznania kołom osobowości prawnej, ale pojawiłby się wtedy jeden spory problem. Co z okręgami?  Osobowość prawna kół wiąże się z tym, że koło posiadać będzie:
1)   pełną zdolność do czynności prawnych (może nabywać, zbywać majątek,dziedziczyć itp. wszystko będzie należeć do koła jeżeli chodzi o stosunki wewnętrzne w stowarzyszeniu),
2)   zdolność sądową (czyli zdolność do występowania we wszystkich swoich sprawach przed sądem)
3)    własny majątek.

Nabycie osobowości prawnej przez koło nie oznacza jeszcze nabycia przez nie pełnej samodzielności, bo koło wiązać będą np. uchwały organów stowarzyszenia. Nie wiem czy odróżniacie kwestię samodzielności wewnętrznej w stowarzyszeniu (podporządkowanie tzw. centrali itp.) od samodzielności zewnętrznej (kupujemy, zbywamy, występujemy wyłącznie w imieniu kół). Po wpisaniu do KRS takie koło jako osoba prawna ma więc zdolność do samodzielnego działania i de facto pełną niezależność jeżeli chodzi o nabywanie, czy zbywanie praw majątkowych, czyli to co ma teraz okręg, a co obecnie w praktyce nie funkcjonuje w sposób prawidłowy. Wniosek nasuwa się prosty.

Należałoby zlikwidować okręgi (to z jednej strony jest proste, bo wystarczy... jeden prosty wpis w statucie 8) Z drugiej strony należałoby wtedy przeprowadzić całe postępowanie likwidacyjne, czyli ustalić jaki był majątek okręgu i  do kogo ma on teraz należeć. W skrócie rozliczyć się z majątku.) Przy braku okręgów i osobowości prawnej kół, koła będą mogły wtedy divide et impera na swoim terenie ;)

LUK co do zmiany prawa to Ty to wiesz i ja to wiem, że ze strony PZW nie ma żadnego lobbingu (może o czymś nie wiemy i lobbing jest, ale jest on totalnie nieskuteczny). Aby móc mówić o zmianach w prawie należy przekonać do tego rządzących. W Polsce prawie każda grupa społeczna podejmuje działania lobbingowe… i każda czyni to na swój własny sposób. W Stanach lobbing jest prawnie uregulowany i np. zasady  rozmów lobbystów z senatorami na korytarzach Senatu są ściśle regulowane, jak i ściśle przestrzegane. Tam nie potrzeba się z tym ukrywać. U nas jest pełna patologia vide np. rozmowy w sławnej restauracji Sowa.  I tak górnicy zjadą się do Warszawy i w sposób siłowy wymuszą zmiany. Pielęgniarki też potrafią tłumnie się tam stawić, często wsparte jeszcze przez…górników i inne grupy społeczne. Zobaczcie ile można uzyskać mając „odpowiedni” lobbing. Takie grupy społeczne jak myśliwi, leśnicy, radcowie prawni, czy też sędziowie (np. ci ostatni  mają możliwość wzięcia bodajże aż rocznego  płatnego urlopu…na poratowanie zdrowia) mają olbrzymie uprawnienia i wywalczyli je de facto dzięki działaniom lobbingowym.
Póki w ZG będą działacze ze średnią wieku lat 70 i podejrzeniami o współpracę z organami bezpieczeństwa PRL to o jakich my skutecznych działaniach lobbingowych możemy mówić. Nasunął się więc kolejny prosty wniosek ;) Naprawdę to wszystko nie jest jakoś mocno skomplikowane jeżeli chodzi o zmiany w aspekcie prawnym, jedynie trzeba chcieć, ale tu właśnie chęci brakuje.


Kadłubek

  • Gość
Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
« Odpowiedź #32 dnia: 18.06.2017, 13:20 »
Arku dokładnie o tym samym pisałem wcześniej.
Majątek Okręgów podzielić na koła wg właściwości miejscowej. Brak składki na "górę" większy pieniądz na zarybienia, przetargi. Ot jak w prywatnej firmie. Nie inwestujesz to trochę "pozipiesz" i w końcu padniesz.

Przecież skoro koło utrzymują się za 100 zł (koło) to utrzymają się za 250 z zarybieniami tylko trzeba to zrobić z głową. Konkurencja wymusi bycie lepszym lub równym komercji i innym kołom. Doliczmy pieniądze z Ue, samorządów itd.

PS. U mnie w ciągu paru lat liczba opłacających składki zmalała o przeszło 1 000 ludzi (z jednego miasta nie jednego koła). Komercje jakoś pustkami nie świecą więc nie przestali łowić a tam trzeba płacić za ryby więc... Wnioski zostawiam dla każdego.

Offline selektor

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 532
  • Reputacja: 1460
  • Lokalizacja: Catch & w Łeb & Realese on Patelnia
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
« Odpowiedź #33 dnia: 18.06.2017, 19:08 »
Zgadzam się z Tobą. Zmiany statutowe w PZW to naprawdę żadna tajemna wiedza. Tylko trzeba chęci.Ktoś zrobił niezły burdel ze statutem PZW (celowo lub nie), jak i kwestią bycia związkiem sportowym, i za to nie poniósł żadnej odpowiedzialności. Dlatego bez zmian na górze nie ma realnych możliwości zmian na dole. Możemy sobie tu jeszcze pisać przez szereg lat na ten temat, ale bez podjęcia konkretnych działań nic się zmieni.

 Na marginesie takie regulacje jak "ustawa dla rybaków" już dawno powinny odejść do lamusa, jako nie tylko nieodpowiadające rzeczywistości, ale wręcz kuriozalne. Bez poznania regulacji, swoich praw, a tym samym możliwości jakie daje nam szeroko rozumiane prawo nie jesteśmy w stanie zaplanować konkretnych działań w zakresie właśnie zmian, które chcemy wprowadzić w otaczającą nas rzeczywistość. Pierwszy lepszy przykład. PZW jako związek sportowy przez wiele lat nie był uprawniony do pobierania składek, a pobierał, czy ktoś przez wiele lat się temu sprzeciwił? Nie. Tylko słychać było jęki, że brak jest ryb i nie wiadomo na co idzie kasa.  Przez kilka lat straż rybacka nie była uprawniona do wystawiania mandatów, choć je wystawiała. Czy ktoś się głośnio temu sprzeciwiał. Nie słyszałem o takiej sytuacji. Raczej grzecznie płacono. A teraz aktualna sytuacja. Znajdźcie mi obecnie np. podstawę prawną w zakresie wysokości mandatu (z tzw. taryfikatora) wystawionego przez strażnika. A no nie ma. Nie wiedzieć czemu strażnicy nadal stosują przepisy co do wysokości mandatów, które już dawno nie obowiązują, co często w praktyce będzie świadczyć o niskiej społecznej szkodliwości czynu, choć szkodliwość ta jest wysoka. Gdyby przykładowo pisane były "lepsze" (dobrze uzasadnione, z konkretnymi dowodami w rozumieniu kodeksu postępowania karnego) wnioski o ukaranie, odpowiadające formie oraz treści aktowi oskarżenia - tak jak to powinno być w praktyce - to tacy np. kłusole dostawaliby grzywny sięgające górnej granicy ustawowego zagrożenia wraz z innymi konsekwencjami, a nie np. takie 500 zł.  Bo sędzia też człowiek i naprawdę nie wychylałby się poza treść wniosku, bo prostu często by mu się nie chciało z uwagi na ilość spraw, które ma w swoim referacie. Zobaczcie jak takie wnioski piszę skarbówka, czy inne służby. Wszyscy je...ią sędziów za to, że wymierzają takie kary a nie inne i w rzeczywistości czasem takie osoby mają rację, ale z drugiej strony skoro we wniosku jest o ukaranie kwotą 300 zł to co będzie jeszcze taki sędzia wydłużać sobie postępowanie, skoro kłusol się przyznaje i sprawa się kończy. Dla takiego sędziego jest to jedna z 10-20 spraw, które ma na co dzień w swoim referacie. Więc wszyscy są zadowoleni. Taki sędzia bo mu przewodniczący wydziału, czyli jego bezpośredni szef, nie będzie truł głowy, że ma jeszcze jakieś proste niezałatwione sprawy, PSR bo w statystyce ma odbębniony sukces - jest gościu złapany i "ukarany" (można publikować) i kłusoł też będzie szczęśliwy, a przynajmniej byłby gdyby się dowiedział o wysokości grzywny i innych konsekwencjach prawnych jakie mógłby "dostać" zgodnie z istniejącymi regulacjami. Ale do tego potrzeba wiedzy, szkoleń, chęci. Dlatego też nie wiem na co idzie w PZW przecież ta olbrzymia kasa, która jest chociażby ze składek, czy też innych dotacji.

Jeżeli więc chodzi o aspekt gospodarowania wodami to ja osobiście uważam, że słowo klucz to "lokalność", to co tak dobrze sprawdza się np. w Szwajcarii, biorąc pod uwagę funkcjonowanie tak naprawdę całego kraju. Nikt tak nie zadba o majątek, który należy do państwa, gmin jak lokalne grupy złożone z miejscowych, którym tak naprawdę zależy na tym w co ładują swoje własne ciężko zarobione pieniążki. Z drugiej strony obowiązujące w Polsce przepisy powinny uniemożliwiać zawłaszczanie wód i w praktyce tak jest, aczkolwiek ludzie nie znają swoich praw więc myślą, że skoro gość jest dzierżawcą wody to może wszystko. A no nie. Z tymże, że wprowadzenie tej "lokalności" jest jak cios w potylicę szarego obywatela, który ma w pamięci jeszcze poprzedni system, że wszystko może być za darmo, albo za "grosze". Więc albo w tą albo w tamtą. Albo rybka albo.... ;) Nie ma nic po środku. Te zmiany są tak trudne bo tu jest Polska. Polak lubi mieć dużo i tanio i skoro mu kiedyś coś przyznali to łapy precz od tego, czyli cytując klasyka postawi się "do samego końca... mojego lub jej" ;)   To jest coś jak z przyczyną różnic w proszkach do prania z Niemiec i Polski. W Niemczech nasypie do pralki tyle ile jest na opakowaniu zgodnie z miareczką, w Polsce na oko, czyli "troszeczkę" więcej aby lepiej się doprało. Albo więc płacimy za to że dane nam będzie móc holować rybki, albo mamy tak jak mamy. Inaczej się nie da. Za dużo się rozpisuję i zaczynam odlatywać, ale jak napiszę jedno zdanie to w głowie pojawiają mi się kolejne :facepalm:

 

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 482
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Wędkarski biznes czy wędkarski problem?
« Odpowiedź #34 dnia: 18.06.2017, 21:47 »
Arek, jak dla mnie to pięknie odleciałeś! :thumbup: :thumbup: :thumbup:

To co napisałeś to rewelacja, właśnie ukazałeś mi brakujące ogniwo lub dwa, w tej całej układance. Teraz jest już plan :D
Lucjan