Jeżeli spojrzeć na temat zarybiania karasiem srebrzystym i karpiem to trzeba wziąć pod uwagę, że są to gatunki inwazyjne w naszych wodach. Ryby te w znaczny sposób powodują ograniczenie populacji ryb rodzimych, poprzez konkurencje pokarmową oraz niszczą naturalne tarliska ryb rodzimych jak np. amur. Trzeba sobie odpowiedzieć czy dbamy o przyrodę i chronimy gatunki coraz rzadsze ( karaś pospolity) czy chcemy w naszych wodach ton łatwo odławianych ton ryb. To właśnie taka polityka pzw, które chciało stworzyć z wód otwartych pgry, doprowadziła do wyniszczenia wielu naturalnych jezior.
Może oprócz kłusownictwa i mięsiarstwa te właśnie dziłania zakłóciły naturalny proces odbudowy gatunków ryb i teraz stawiane są postulaty naprawy sytuacji, tym środkiem który ją wywołał, to tak jakby kaca leczyć wódką, wiadomo czym się skończy.
Prawdą jest że karp jest piękną i waleczną rybą ale jego duża ilość szkodzi naturalnym zbiornikom, a żeby łowić ciągle dużo karpi to musi ich tam dużo być. Sytuacja karasia pospolitego też jest nie do pozazdroszczenia, zanika ze zbiorników zarybionych japońcem a jest od niego piękniejszy i waleczniejszy, dzikie leśne jeziora potrafią nim obdarzyć na innych wodach jest ciężko.
Za nim zaczniemy stawiać postulaty więcej karpia to popatrzmy na sytuacje Australii, jak karpie zniszczyły ich wody i jak trudno jest ich się pozbyć, klimat się zmienia i kto wiem może nasze dzieci będą narzekać na nas jak my na dziadków z pzw, że w naszych wodach wyciera się karp i nic po za tym.