A dla mnie to jest dziwnie postawione pytanie. Czy ryby przestały brać na zwykły koszyczek? Nie. Czy biorą na niego gorzej niż kiedyś? Nie.
Czy zadasz takie samo pytanie, Maćku, zawodnikom od spławika? Co będzie, jak przestanie Wam się sprawdzać nęcenie punktowe kulami z ochotką?
Metoda działa i działać będzie. Czy duże ryby, wielokrotnie łowione uczą się? Myślę, że tak. Zaczynają się obawiać określonych smaków, zatopionej w wodzie żyłki... i zapewne też drobnego kopczyka zanęty (metoda). Czy są w stanie wyróżnić ten kopczyk na dywanie zrobionym spombem? Albo w miejscu, gdzie posłaliśmy już 10-20 podajników i dno pokryte jest zanętą? Wątpię.
B. Barton łowi na grube żyły i wielkie haki. Jak to mówi: "Czy to przeszkadza? Na pewno nie rybie". Tutaj się z nim zgodzę, pod warunkiem, że mówimy o rybach, które po złowieniu trafiają na patelnię.
Do meritum: uważam, że prędzej duże sztuki zaczną uciekać od górek kukurydzy usypanej przez karpiarzy, niż od metody. A jak na razie od tych górek nie uciekają...