Miałem dzisiaj zwody leszczowe na jednym z jezior k. Olsztyna. Łowiliśmy parami z łódki. Dzisiaj łowiliśmy na głębokości 10-11m na twardym piasku.
Zanęta:
- 2kg. MVDE Super Crack Brasem Brown,
- 1kg. MVDE Record Breme Silver,
- 150g. dodatku speculoos,
- garść pieczywa fluo pomarańczowego,
- 0,5l. spażonych białych,
- 0,25l posiekanej dendrobeny,
Do tego poszło 4kg gliny (2kg. argili i 2kg. rzecznej ciężkiej). Zanęta miała w kawałku dotrzeć do dna i tam pracować ale nie windować.
Na haku były: biały, dendrobena, kastery, kukurydza, a nawet makaron.
Przez 5 godzin zawodów nie złapałem nawet jednego leszcza (nie miałem nawet jednego leszczowego brania).
Łowiłem bolonką 5m. żyłka główna 0,2, przypon nanofil 0,06, hak 10, spławik 6,7g (ciężki bo na tej głębokości chciałem jak najszybciej umieścić przynętę na dnie).
Pierwsze miejsce zdobyła para która wyłowiła w tym czasie łączną wagę 45kg. leszczy w tym kilka pow. 4kg. Łowili głównie na kukurydzę (wcześniej nie nęcili).
Tydzień wcześniej łowiłem na "treningu" podobnie tylko z jockersem i ochotką - wynik podobny czyli zero. Niepowodzenie usprawiedliwiłem tym, że wędkowałem na głębokości 6m.
Macie pomysły co zrobiłem źle? Głownie chodzi mi o zanętę, ale wszelkie uwagi mile widziane.