A tak na poważnie do tematu. Cwaniaków jest ci u nas dostatek. Warszawa jest tego najlepszym przykładem. I niestety, środowisko prawnicze (zarówno adwokatura - dziekan Izby Adwokackie i kilku innych sprawiedliwych adwokatów, sędziów, notariuszy... w Warszawie) ma wiele za uszami. Czy to jest specyfika Warszawy? Okazuje się, że i w Krakowie odkrywa się teraz przekręty, sądzę więc, że sprawa jest mocno rozwojowa. A wszystko przy akceptacji polityków. W jakim cywilizowanym kraju ktoś taki jak Hanna Gronkowiec-Walec pozostałaby na stanowisku prezydenta miasta? I jeszcze była popierana przez swoją partię? Tylko w takim, gdzie zarządzanie opiera się na działaniu klik polityczno-biznesowych i tumanieniu ludzi. Wszędzie jest związek biznesu z polityką, ale ma to charakter o wiele bardziej cywilizowany. Przypuszczam więc, że właściciel posesji, o której piszecie, też ma wszystko w czterech literach, bo u nas, jak ktoś ma trochę kasy (nie uogólniam) uważa się za króla. (Dwa dni temu jechałem ulicą -trzy pasy - samochody poruszały się z prędkością około 60 km/h. No więc pan i władca szos w wypasionym BMW, w garniturku, aligancik nie wyglądający na żadnego mafiozę, z gęby podobny zupełnie do nikogo i niby inteligentnie mu ze ślepi patrzyło, trąbił na wszystkich po kolei, żeby mu zjeżdżali na bok - o szybszej jeździe nie mogło być mowy ze względu na natłok pojazdów).
Mamy przepisy, które może nie są doskonałe, ale te, które są, powinny być bezwzględnie egzekwowane. Jeżeli facet nad Narwią nie zostawił miejsca, aby każdy miał dostęp do wody, powinien być solidnie ukarany, a ogrodzenie usunięte na jego koszt.
Natomiast, nie może być mowy, żeby każdy chodził sobie po prywatnej posesji. Dostęp jednak musi być. Ja zrozumiałem tekst Jurka - nie było dostępu linią brzegową do wody, PSR-owcy, chcieli przejść przez posesję (może źle zrozumiałem). Zostało im to uniemożliwione.