Takie moje przemyślenia wędkarskie.
Myślę, że coś w tym jest. Złowić leszcza, to przecież żadna sztuka. Większość z wędkarzy wie jak się leszcze łowi. Jest to ryba, która występuje powszechnie, niemal w każdej wodzie i chętnie współpracuje z wędkarzami. Wielu z wędkarzy organizuje kilkudniowe zasiadki aby złowić tego wielkiego ” lecha”. Ja sam często tak robiłem podglądając wyprawy karpiarzy.
Często też nie mając stosownego sprzętu i wyposażenia łowiąc leszcze marzyłem o profesjonalnym połowie karpi.
Stąd też tytuł mojego wpisu.
Pozostając w marzeniach o wielkich karpiach napiszę o leszczach. A może kiedyś... Czy można napisać coś odkrywczego o łowieniu leszcza? Chyba nie ale ponieważ leszcz jest bardzo znaną rybą poświęcę mu trochę uwagi. Moim łowiskiem leszczowym jest Zalew Sulejowski a konkretnie miejscowości Karolinów lub Zarzęcin. Moją metodą połowu leszcza na tym łowisku to metoda gruntowa z tradycyjną sprężyną i bombką sygnalizującą branie lub feeder z koszyczkiem zanętowym.
Ktoś powie, że metoda "na leniwca". Zarzucić wędki i czekać. Może i tak ale mnie sprawia to przyjemność. Chcąc złowić leszcza metodą gruntową wybierzmy się właśnie nad jezioro lub zbiornik zaporowy leżący na trasie głębokiej rzeki. W tym przypadku to zbiornik zaporowy utworzony na Pilicy w latach 70- tych. Mając szczęście możemy w nim złowić rybę, naprawdę dużą rybę. Koledzy powiedzą, że duże leszcze w Zalewie Sulejowskim to już wspomnienie. A ja powiem, że jeszcze są ładne sztuki.
Marząc o karpiu a łowiąc leszcza zauważamy podobieństwo obu gatunków. Oba są z rodziny karpiowatych i oba lubią szukać pokarmu przy dnie.
Leszcz różni się jednak od karpia na tyle, że bez problemu rozróżniamy oba te gatunki ryb. Dużemu leszczowi tak jak karpiowi nie można odmówić wysokiej jak na rybę inteligencji, która pozwala mu ominąć rybackie sieci czy uniknąć zasadzki. Leszcz jest rybą stadną odbywającą gromadnie swe tarło i żerującą w stadzie. Duży leszcz jest więc godnym przeciwnikiem prawdziwego łowcy, który chce łowić sztuki o wadze większej niż 3 kg.
W tym przypadku należy opracować metodę czy zanętę, która stanie się skuteczna .
Czytając profesjonalne wydawnictwa czy obserwując otoczenie wiemy, że leszcz jest rybą ciepłolubną. Ryba ta będąc ciepłolubną swoje tarło też odbywa dopiero przy wysokiej temperaturze wody. Na Zalewie Sulejowskim z informacji od innych wędkarzy wiem, że tarło leszczy odbywa się w czerwcu. Po tarle wygłodniałe leszcze przystępują do intensywnego żerowania. I wtedy i ja zaczynam swoje polowanie na piękne leszcze. Z obserwacji podczas zasiadek zauważyłem, że leszcze mają okresy dobrego żerowania w czasie całej doby. I tak zaczynają się skoro świt i na ogół trwa od 3-4 rano do powiedzmy godziny 6.00.
Później jest to okres między godzinami 11 a 13. Okres popołudniowy to gdzieś
godzina 17 do zachodu słońca. Znawcy i ichtiologowie wysnuli teorię, że w nocy leszcze nie biorą lub jeśli biorą to sporadycznie. Moje doświadczenie mówi zupełnie coś innego. To w nocy łowiłem duże okazy.
Czym zanęcam podczas swojego wędkowania? Na ogół stosuję gotowe zanęty leszczowe z dodatkami w postaci kukurydzy konserwowej, pęczaku, makaronu. W zanęcie są też białe robaki lub pinki a także krojone gnojaki (przysmak leszczy według Edmunda Gutkiewicza). Dodaję również zapachy - wanilię, czosnek, truskawkę.
Robię również zanęty własne używając zmielony chleb, otręby pszenne, okruchy cukiernicze, słonecznik, płatki owsiane i to co wspomniałem powyżej kukurydzę, pęczak czy makaron. Na którą zanętę bierze lepiej? Nie wiem bo i na jedną jak i na drugą leszcze brały. Na początku staram się zanęcić dość obficie, dlatego swoje zestawy przerzucam co 15 minut. Tak z 10 zmian. A później co godzinę lub stosownie gdy wyholuję rybę.
I tak zanęcone, więc jest czas na łyk gorącej kawy i spojrzenie się co tam u sąsiadów dzieje.
Jestem już na takim etapie wędkowania, że często zabieram ze sobą również aparat fotograficzny a teraz w dobie telefonów z dobrym aparatem to on wystarczy. Są bowiem nad wodą sytuacje, które warto upamiętnić. Czy to piękną rybę, czy pływające łabędzie, czy piękny zachód słońca.
Marzeń o karpiu nie odkładam, bo w tym roku zaraziłem się method feeder i mi to spasowało. Często odwiedzam łowisko Batorówka w Woli Łokotowej koło Jeżowa u państwa Bator. Ciekawa woda, ładne ryby i wspaniali właściciele.
Ale i tak twierdzę, że nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest samo przebywanie nad wodą, spotkanie kolegów po kiju, pobudka gdy sygnalizator wyda swe dźwięki czy szczytówka zadrży. To jest wspaniałe i takich wrażeń wszystkim życzę.
Sławek Ryś - slawomir66