Skip to main content

Polska sumienność

  • Utworzono

Czym jest polska sumienność? Zrozumiałem to w dzień zamachów, 7 lipca 2005 roku...

W roku 2005 razem z moim wspólnikiem rozpoczęliśmy działalność budowlano-remontową i poszerzyliśmy listę rzeczy, którymi się zajmowaliśmy. Oprócz zwykłego malowania i plastrowania, doszła prosta stolarka i elektryka. W efekcie dostawaliśmy coraz większe zlecenia, w tym remont domu pomiędzy Camden Town a Kentish Town.

7 lipca 2005 jak co dzień rano, rozpoczęliśmy nasz mozolny dojazd do pracy. Z południowego Londynu, musieliśmy dostać się na północ. Ze stacji Tooting Broadway – metrem musieliśmy jechać prawie godzinę na Kentish Town, ‘czarną linią’ – przesiadając się niekiedy. Nie mieliśmy żadnego pojęcia o zamachach – i o tym, że grupa fanatycznych idiotów spod znaku półksiężyca, postanowiła ‘wybrać się do raju’, wysadzając wagony metra i autobusy, razem z ich pasażerami.

Nie wiem jak się nam to udało – ale przejechaliśmy wcześniej lub później, zaraz po detonacjach – właśnie przez Kings Cross, w pobliżu którego wysadzono kilka pociągów metra. Zamykano stacje, kończono bieg pociągów – myśmy jednak prześlizgali się na inne perony szukając innych połączeń. Musieliśmy się przesiadać kilka razy – i jak to pomysłowi Polacy – kombinując dojazd kilkoma liniami metra, jak też autobusami – dotarliśmy na stację Camden Town. Spóźnienie wynosiło około półtorej godziny – i czuliśmy się bardzo źle z tego powodu. Jakoś nie dziwiły nas helikoptery, karetki i wozy policji jadące na sygnałach, ludzie szybko idący ulicą i nerwowo się ogladający za siebie… Do pracy, do pracy! Chcieliśmy jak najszybciej dostać się do miejsca, które remontowaliśmy.

Zadzwoniliśmy do drzwi. Otworzył nam właściciel, bardzo miły i przyjacielski człowiek na co dzień. Tym razem był przerażony i patrzył się na nas jak na przybyszów z obcej planety. Wypaliłem z miejsca, że, przepraszamy za spóźnienie, że metro znowu nawala i musielismy się bardzo starać, aby w ogóle dojechać, i że ‘nadrobimy’ stracony czas, w ogóle, aby się nie martwił, bo zostaniemy dłużej.

 A on na to:
- Mówisz poważnie? Czy wy nie wiecie, co się stało?!
- Nie…
- Zamachy w Londynie! Wysadzono kilka pociągów i autobusów! Jest pełno ofiar! Jak wyście się tutaj w ogóle dostali?

I dopiero wtedy zrozumieliśmy te wszystkie dziwne zachowania ludzi, komunikaty w metrze, zamykanie stacji i alarmy, cały ten zgiełk. Z niedowierzaniem spojrzeliśmy na siebie - elementy tej 'układanki' zaczęły nagle pasować do siebie…

Rok później, kiedy robiliśmy dla niego kolejną część remontu – 'pochwalił' się nam, jak wszystkim ludziom których woził (przewozi turystów z lotnisk do hoteli) opowiada o  Polakach co remontowali mu dom, i w dzień zamachów przejechali przez najbardziej zagrożone miejsca, dotarli do pracy i … przepraszali za spóźnienie.

No on – Anglik, tego nie rozumiał… Ale to jest właśnie polska sumienność. Dla nas powód do dumy!