Dzierżno Duże (Rzeczyce)
- Utworzono
Dzierżno Duże to nietypowy zbiornik poeksploatacyjny o powierzchni ponad 500 hektarów na Śląsku, niedaleko Gliwic...
Dość nietypowy opis łowiska w 'dwóch aktach', autorstwa Łukasza Rozmusa i Mateusza 'Mateo'...
Zalew Dzierżno Duże koło Gliwic, powszechnie nazywany Rzeczycami, to jeden z największych zbiorników wodnych na Śląsku. Powstał 40 lat temu po spiętrzeniu wód Kłodnicy ,które zatopiły wyrobiska pozostałe po kopalni piasku. Zbiornik ma długość około 4,5 km a szerokość dochodzi do 1,5 km. Na południu zasila go Kłodnica a na północy wypływ doprowadza wodę do kanału Gliwickiego. Powierzchnia zbiornika 615 ha a przeciętna głębokość 10-12 m. Trafiają się też głębie sięgające 20 metrów. Na dnie przeważają pokłady piasku oraz we wschodniej części gruba warstwa mułu i osadów spowodowana wpływem Kłodnicy. Kłodnica jest jedną z najbardziej zanieczyszczonych śląskich rzek co doprowadziło do skażenia Dzierżna Dużego. Do dziś w pobliżu ujścia dopływu eksploatuje się wielometrowej grubości pokłady mułu węglowego. Od kilku lat sytuacja się stopniowo poprawia, a zbiornik jest coraz bardziej czysty.
Dziś w Dzierżnie Dużym oprócz medalowych karpi, linów i karasi , można złowić także płocie, leszcze, okonie, a nawet okazałe szczupaki.
Żeby ten obraz nie wyglądał zbyt sielankowo, trzeba pamiętać, że woda i osady denne są nadal mocno skażone metalami ciężkimi, że tamtejsze ryby nie nadają się do jedzenia!!!
Najciekawszy dla wędkarzy jest południowy brzeg Dzierżna Dużego, gdzie rozciąga się miejscowość Rzeczyce. Praktycznie w każde z miejsc na tym brzegu da się dojechać samochodem, co dla nas karpiarzy jest kluczowe z racji posiadania ogromnej ilości sprzętu i przedmiotów potrzebnych do przetrwania kilkudniowej zasiadki.
Moim zdaniem jest to zbiornik trudny. Trzeba go poznawać latami, chyba że ktoś otrzyma taką wiedzę od stałego bywalca. Ja spędzam tu już 8 sezon a i tak ciągle odkrywam coś nowego. Przestrzegam wszystkich wędkarzy, że trzeba być bardzo dobrze przygotowanym do zasiadki nad tym zbiornikiem. Ogrom wody i niesprzyjająca pogoda potrafi rozpętać tam prawdziwe piekło (fale ponad metr, łamiące się drzewa jak zapałki oraz osuwające się skarpy stanowią śmiertelne niebezpieczeństwo!!!)
Kolejnym zagrożeniem czyhającym nad tym zbiornikiem są kradzieże sprzętu. W przeciągu paru ostatnich lat było już kilka takich incydentów.
Zbiornik obfituje w duże ilości karpi. Przeważnie są to sztuki w przedziale 5-10 kg. Jednak łowione są też sztuki przekraczające 20 kg.
Bardzo niepokojącym zjawiskiem, jakie obserwujemy nad tym zbiornikiem to wyławianie i wywożenie dużych karpi przez tzw. pseudo- karpiarzy. Dalsze takie postępowanie doprowadzi do eliminacji populacji karpia. Jest to zbiornik, w którym regularnie ryba odbywa tarło.
Ludzie zastanówcie się, co robicie zabierając piękne ikrzyce z tego łowiska!!!.
Zwracam się z apelem do wszystkich prawdziwych karpiarzy stosujących zasadę złów i wypuść o podjęcie działań mających na celu ochronę tego pięknego gatunku. Musimy wystąpić do PZW o ustalenie górnego wymiaru karpia. Tylko takie postępowanie i wzorowa postawa karpiarzy doprowadzi do złowienia rekordu Polski w tym właśnie zbiorniku.
Tego Wam wszystkim oraz sobie życzę.
Z poważaniem Łukasz Rozmus
---------------------------
Dzierżno Duże to bardzo ciekawy duży zbiornik zaporowy PZW o powierzchni ponad 500 ha zasilany przez najbardziej zanieczyszczoną w Polsce rzekę Kłodnicę. Swego czasu mocno skażone metalami ciężkimi, takimi jak ołów, cynk, kadm. Pewnie dlatego było tam tyle ryby, bo wędkarze w nim nie łowili. To dość dobrze obrazuje, na ile polscy wędkarze traktują wędkarstwo jako sport…
PZW wzięło tę wodę głównie po to, by w ramach obrębu rybackiego pozyskiwać rybę do zarybień. Jak widać, nie przeszkadzał im fakt, że te metale ciężkie kumulowały się również w tkankach ryb.
Rzeka Kłodnica niesie duże ilości pyłu węglowego z kopalń. Pył ten osadza się na płyciznach jeziora. Słońce podgrzewa ten węgiel i stąd tworzą się idealne warunki dla rozrodu karpia. W tym zbiorniku występował tylko jeden rodzaj karpia. Ciemne, pełnołuskie, z rdzawymi płetwami. Innych nie było, bo nikt tam nigdy nie zarabiał tej wody.
Zbiornik odkryli karpiarze, którym nie zależało na wartościach kulinarnych złowionych ryb. W 2004 roku rozpoczęło się karpiowe eldorado. Łowiono sporo sztuk 20-25 kg. Duża powierzchnia, brak zielska, sporo podwodnych górek i dołów (nawet do 20 metrów) dawały pole do popisu. Wywoziło się zestawy głównie daleko - 150-300 metrów na rozmytą starą groblę (tzw. drogę). Choć były też zaciszne miejsca, gdzie można było 60 metrów od brzegu złowić piękne ryby. Wielu z nas złowiło tam swoje życiówki. Ryby z tego zbiornika są niesamowicie waleczne. Często trzeba było wsiadać na ponton i walczyć z wody. Nigdy raczej nie przepadały za kulkami. Zawsze najlepiej brały na kukurydzę lub pellet.
Na Dzierżno przyjeżdżało sporo ekip z Czech. Łowili te duże karpie i sprzedawali do swoich zbiorników komercyjnych. Jednak mimo działalności rybaków PZW oraz czeskich "wędkarzy" ryby nie brakowało. Nieraz dziwiliśmy się jak to możliwe, żeby było tam aż tyle ryb. Zdarzało się, że karpie stały stadnie pod powierzchnią na obszarze kilkunastu hektarów! To był niesamowity widok.
Szybko też ktoś zorientował się, że na tym mule węglowym można zarobić. Jakaś firma zorganizowała takie mini platformy/barki, które przy pomocy jakichś starych silników i zwykłych pomp zaczęły pompować z dna ten muł, który potem transportowany był na brzeg i osuszany. No i z tego powstawały jakieś węglowe wyroby. Potem kolejna firma też swoją bareczkę ustawiła i raz doszło do tego, że panowie strzelali do siebie z pistoletów. Nie wiem, kto wygrał, ale teraz chyba tylko ta jedna "firma" nadal tam działa.
W Dzierżnie Dużym pływały też rekordowe liny. Nieraz byłem świadkiem, jak pewien miejscowy łowił 70-centymetrowe sztuki. Leszcze nam się też zdarzały, jako przyłów. Najczęściej takie po 70-80 cm. To właśnie z Dzierżna Dużego pochodzą 3 kolejne rekordy Polski lina. Szkoda, że wtedy byłem głównie pod wpływem wędkarstwa karpiowego i żadna ryba poza karpiem mnie nie interesowała...
W 2010 przyszła powódź. Do dziś nie wiadomo, kto dokładnie otworzył w taki, a nie inny sposób tamę na Rzeczycach (tak wtajemniczeni nazywają Dzierżno Duże). Ryby wtedy odbywały w pobliżu tamy tarło. W wodzie gotowało się od wielkich cielsk karpi, leszczy i linów. Tama została na tyle agresywnie otwarta (dodatkowe wielkie otwory), że rybę zaczęło wciągać do Kanału Gliwickiego. Wielkie kilkunastokilogramowe karpie rozwalały się, uderzając ze sporej wysokości w betonowe konstrukcje. Te, które przeżyły, do dziś łowi się w Kanale Gliwickim. Tak dobiegły końca czasy świetności Rzeczyc. Szkoda. Wielka szkoda!
Po tym wszystkim, zbiornik zaczął zarastać. Normalna sprawa, kiedy zaburzona zostaje równowaga, zaczyna brakować ryby dennej, przerabiającej dno. Należy mieć nadzieję, że zaobserwowane przez nas w tym roku stada małych 2-kilogramowych pełnołuskich karpików spowodują odrodzenie tej wody.
Niestety, wraz z pojawieniem się tej karpiowej młodzieży, zaczęły pojawiać się tłumy "wędkarzy" łowiących na sprężynę. Tak więc łowią po 8-9 sztuk dziennie. Nawet wielu moich "znajomych" mi się chwaliło, że tyle łowią. Ponoć opracowali jakieś metody oprawiania ryby, żeby karp był smaczny i zdrowy. Kiedyś bali się zanieczyszczenia, a teraz przestali(?) Ciekawe…
Napisał: Mateusz 'Mateo'
Zdjęcia: Łukasz Rozmus