Skip to main content

Dobbing - czyli zimowe szukanie ryb matchówką

  • Utworzono

W UK z racji pogody wędkuje się praktycznie cały rok. Dość ciepły klimat sprawia, że większość łowisk nie zamarza praktycznie zimą i jest przez to dostępna dla wędkarzy. Jedną z technik łowienia, gdy jest zimno, jest dobbing.

Trudno to przetłumaczyć dosłownie, jednak chodzi tu o szukanie ryb - głównie karpi, hybryd F1 czy kleni lub leszczy, tak aby podstawić im coś pod nos. Nie ma tu żadnego nęcenia - po prostu należy zlokalizować ryby i zachęcić je do brania, poprzez zapodanie im powoli tonącej przynęty.

Są tu głównie trzy przynęty, z jakich się korzysta, mianowicie chleb tostowy, który ma doskonałe właściwości właśnie gdy jest zimno, a także białe robaki lub kukurydza. Podstawową cechą przynęt do dobbingu jest ich kolor, są one doskonale widoczne w zimnej wodzie, która zazwyczaj robi się w miarę przejrzysta.

W UK podstawowym narzędziem do dobbingu jest tyczka, która doskonale się sprawdza zwłaszcza na komercjach w kształcie kanału, jednak waggler też jest skuteczny i daje on wcale ciekawe możliwości. Można bowiem szukać ryby na sporym nawet dystansie, powiedzmy do 20 metrów. W ten sposób łowi się bardzo skutecznie i, jak pisałem na początku, bez żadnego nęcenia.

Na czym polega ta technika? Skupię się tu właśnie na wagglerze, ale wpierw musimy zrozumieć podstawowe zasady i reguły wg jakich zachowują się ryby o tej porze roku. Otóż karp czy F1 szukają miejsc, które są dla nich najlepsze zimą; i może to być pobliże aeratora, kępa krzaków, jakieś zagłębienia. To tam ryba się umiejscawia w chłodnej porze. I należy rozumieć, że nie musi to być wcale pobliże dna, wręcz jest to 'środek wody'. Tu musimy sami znaleźć, na jakiej głębokości znajduje się ryba i na przykład w dzień, gdy świeci słońce, będzie to bliżej powierzchni, natomiast gdy wieje zimny wiatr, będzie to bliżej dna. Naszym zadaniem jest podstawić rybie przynętę pod nos lub sprawić, aby powoli ona tonęła, tak aby zainteresować ją opadającym kąskiem. Zestaw musi być lekki i nie powodować dużego plusku, co odstrasza rybę, żyłka odpowiednio cienka. Przy karpiach do 2-3 kilo najlepiej jak jest to grubość 0.14 lub 0.16 mm, przy mniejszych rybach można zejść niżej. Nie możemy jednak tutaj łowić zbyt lekko, gdyż karp ważący trzy kilo to bardzo wymagający przeciwnik, który z łatwością zrywa cienką żyłkę. Długa walka też nam nie pomoże, gdyż spłoszymy sobie ryby. Dlatego ważny jest odpowiedni stosunek mocy do ryb jakie chcemy łowić.

Kij do tego połowu to typowy kij wagglerowy, a więc tak zwana matchówka. Ciężar wyrzutowy do około 20 gramów, długość od 3,6 do 4,5 metra. Kołowrotek to typowy rozmiar 3000, z dobrym hamulcem. Spławiki - najlepsze będą obciążone wagglery, jak np. Visi wag z Drennana. Tu musimy jednak łowić nimi w odpowiedniej gramaturze, aby nie robiły zbyt dużego plusku. Tak więc nie mogą to być spławiki typu pellet waggler, idealne do łowienia karpi latem, które właśnie taki plusk powodują.

Moim zdaniem to najlepsze wagglery na rynku, Visi wag firmy Drennan, z domontowanym obciążeniem.

 

Zestaw budujemy jak w typowym wagglerze - tu się nic nie zmienia. W moim przypadku to dwa stopery, po którym mam łącznik do szybkiej wymiany spławików, i kolejne dwa stopery. 

 

Tu jest wszystko, co potrzebne do wykonania zestawu, przy czym polecam użycie nie śrucin, ale ciężarków typu Stotz (firmy Preston lub podobne).

 

Obciążenie jednak musi być tak umieszczone, aby zestaw nie tonął zbyt szybko. Dlatego dobrze jest użyć stotzów nr 8 lub mniejszych, w równych odstępach. Jeżeli chcemy opóźnić tonięcie przynęty, to wtedy najnormalniej w świecie podciągamy obciążenie pod spławik. Wielkość haka to najlepiej nr 16 ale tzw. Wide Gape. Tu polecam doskonałe haki B911 z Kamasana lub podobne z Drennana czy Guru (lub inne odpowiedniki). Rozmiar może być większy (nr 14) lub mniejszy. Zależy to od wielkości ryb.

 

Jak łowić

Tu musimy zrozumieć, że technika ta oznacza szukanie ryb. Należy robić to rozsądnie - jeśli będziemy działać zbyt pochopnie, to wtedy możemy spłoszyć stado karpi, które odpłynie w inną część łowiska. Dlatego w przypadku typowego stawu rozpoczynamy od łowienia na wprost, powiedzmy na 8-10 metrach i stopniowo przesuwamy się do przodu. Ważnym bardzo jest tu obserwacja wody. Nawet zimą karp się spławia lub daje informacje o swej obecności; może to być ruch wody, pęcherzyki powietrza. Dlatego należy mieć tu oczy 'szeroko otwarte'. To co istotne to grunt. Tu musimy rozumieć, że karp nie będzie przy dnie, ale powiedzmy, że w połowie odległości do dna. Tak więc zestaw gruntujemy mniej więcej na połowę głębokości lub troszkę mocniej. W trakcie wędkowania należy tę głębokość zmieniać, jeśli nie ma brań.

W typowych warunkach najlepiej jest zacząć od łowienia na wprost (czyli na godzinę 12). Jeśli zlokalizujemy tu rybę, to przesunie się ona w lewo lub prawo i mamy wciąż kontakt ze stadem. Jak zaczniemy od lewej lub prawej strony, to może ona oddalić się poza nasz zasięg lub w miejsce gdzie wędkuje ktoś inny. 

Po prostu zarzucamy na około 8-10 metrów (lub bliżej), i obserwujemy antenkę spławika. Jeśli nie ma brań, podciągamy raz lub dwa wędkę do góry, aby spowodować ponowne opadanie zestawu. Brak brań zazwyczaj oznacza brak ryby, i powtarzamy czynność raz lub dwa, po czy zarzucamy kilka metrów dalej. Aż będziemy mieli wskazania czy otarcia. Oczywiście za każdym razem zatapiamy żyłkę, aby nie było efektu dryfu, co zazwyczaj płoszy rybę. To osiągamy przez zanurzenie szczytówki i energiczne szarpnięcie lub zwinięcie żyłki kołowrotkiem. Jeśli łowimy blisko brzegu, wtedy musimy robić to odpowiednio cicho. Pamiętajmy, o tej porze roku ryba zazwyczaj nie szuka pokarmu i ucieka od źródła hałasu!

Jeśli chodzi o przynęty zdecydowanie najlepszy jest tu chleb tostowy. Powinniśmy posiadać zestaw wycinaków do robienia krążków różnej średnicy. Sam chleb przygotować bardzo łatwo, najlepiej kromkę włożyć do mikrofalówki na 10 sekund, po czym ją lekko sprasować, czy to wałkiem lub naciskając pudełkiem lub pokrywką. Takie przygotowane kromki najlepiej zawinąć w folię, tak aby nie traciły wilgotności. Podczas łowienia nie potrzeba wielu kromek, dwie lub trzy wystarczą. Ważne, aby po wycięciu kilku krążków, zwinąć ją z powrotem w folię, a zacząć korzystać z drugiej. Im bardziej wysuszony chleb, tym gorzej trzyma się haczyka.

 

Brzegi kromki obcinamy, resztę lekko prasujemy. Dobrze jest umieścić chleb na 10 sekund w mikrofalówce, aby był bardziej mokry.

 

Musimy też zrozumieć, że chleb nasiąka wodą, i spławik może się lekko przytapiać. Należy więc mieć wystawioną odpowiednią długość antenki, około 1.5- 2 cm. Brania zazwyczaj są dobrze widoczne i łatwo rozpoznawalne.

 

Przykładowe wycinaki firmy Guru, i krążek chleba na haku. To idealna przynęta właśnie na zimę.

 

Inną przynętą jest kukurydza. Jest ona o wiele lepsza przy zwłaszcza dalszych zarzutach, gdyż nie spada tak łatwo jak chleb. Kolejną są białe robaki, które można zakładać w ilości jednego lub dwóch, najlepiej w białym kolorze. 

To nie jest łowienie z nęceniem pamiętajmy! Bo tak łowić moglibyśmy od wiosny do jesieni - nęcić i zwabiać rybę do siebie (mowa o karpiach), jednak zimą podejdzie nam raczej tylko płoć, okoń i mniejszy leszcz. Dlatego tu trzeba ryby szukać. Nie należy się też nastawiać na spektakularne sukcesy, gdyż odnalezienie stada wcale nie musi być łatwe, podobnie jego utrzymanie w danym miejscu. Ale przy dobrej taktyce można odczarować wodę.

Technika ta może dać nam bardzo dobre wyniki  w okresie od października do marca, zwłaszcza po pierwszych mrozach, gdy temperatura wody spada poniżej 8 stopni. Dzięki niej możemy zrozumieć gdzie przebywają ryby, na jakiej głębokości. Często jest to skuteczniejsza technika od feedera, gdyż ryba rzadziej zimą schodzi w okolice dna. W UK jest to podstawowa technika z wachlarza technik zimowych, i zazwyczaj każdy wyczynowiec ma z nią do czynienia w mniejszym lub większym stopniu. Na polskich łowiskach komercyjnych może okazać się dobra również do połowu większych karpi. Pamiętać tylko należy o odpowiednim zwiększeniu średnicy żyłki i rozmiaru haka.

 

Autor: Lucjan Śliwa