Skip to main content

Grudniowa noc na Tamizie i sierpniowe wyniki

  • Utworzono

Nocna wyprawa na Tamizę w grudniu to coś, w co kilka miesięcy temu bym nie uwierzył. Co jednak ma zrobić człowiek, któremu trudno usiedzieć w domu, zwłaszcza gdy pogoda płata takie figle - jak ciepłe noce i ‘pażdziernikowe’ warunki?

Być może trudno w to uwierzyć, ale anomalie w tym roku są juz na porządku dziennym. Zamiast ujemnych temperatur, przynajmniej w nocy, początek grudnia to aż 15 stopni w dzień i 11-12 w nocy! Rośliny zaczęły głupieć, wiśnie i śliwki gdzieniegdzie zaczęły kwitnąć, tulipany wybiły z ziemi... W takich warunkach i ryby dają sie zmylić zapewne.

Wraz z Danielem podjęliśmy decyzję o wyprawie na Hampton Court, ponieważ obydwaj mieliśmy blisko, ponadto naciskałem aby spróbować tego miejsca, gdyż w raportach wędkarzy wciąż pojawiały się brzany z różnych rzek w UK. Skoro tam biorą - to na pewno i na Tamizie będą!

Niestety, w pracy wszystko mi się przeciągnęło i nad wodą pojawiłem sie po 16tej. Było już ciemnawo i czym prędzej zacząłem się rozkładać. Decyzję o łowieniu sandaczy na trupka porzuciłem, gdyż zbyt wiele byłoby z tym roboty, postanowiłem więc skupić się leszczach i brzanach...

Moje dwa zestawy gruntowe powędrowały do wody, wcześniej wygruntowałem rzekę. Tym razem łowiliśmy w innym miejscu, gdyż poprzednia 'plaża' była zajęta przez dwóch Angoli. Ja się ucieszyłem, gdyż nowa miejscówka była o wiele węższa. A to znaczy, że woda płynie szybciej - co znowu oznacza większe szanse na ryby... Na środku były 4 metry, przy przeciwległym brzegu 2-3 metry, zaś przy naszym brzegu nawet 5! Jak dla mnie oznaczało to, że najlepiej jestlokować zestawy w 2/3 odległości. Jakoś wolę łowić dalej niż bliżej na rzekach...

Jeden kij to był brzanowy quiver z Koruma, drugi zaś Avon 1.5 lb z Drennana. Obydwa uzbrojone w baitrunnery Shimano FD 4000 DL - jak dla mnie jedne z najlepszych kręciołów na rynku w tym przedziale cenowym. Żyłka 0.26 mm (8 lb), zestawy proste - stoper, krętlik z koralikiem i na nim koszyki Guru 57 gram, przypony to 60 cm z hakiem nr 10 na drugim nr 8, tym razem z mikrozadziorami. Trzecią wędką był kij Korum brzanowy 1.75 lb, z kołowrotkiem Sonik 6000 i alarmem. Łowiłem nim Metodą karpiową z ESP.

Pierwsze branie było dośc szybkie, na Metodzie. Nie zdążyłem przygotować innych wędek, a na 'alarmie' coś zapiszczało... Szybkie zacięcie i... siedzi! Jak sie okazało był to leszcz, w granicach 55-60 cm. W dobrej kondycji i ładny - jak większość ich z Tamizy. Nie są one pokaleczone jak na innych wodach, zwłaszcza stojących...

Po ustawieniu kijów feederowych pomyślałem o taktyce. Jak tu nęcić? Dużo, mało czy w ogóle? Pogoda jest 'dziwna', więc - postanowiłem nęcić normalnie. Używałem koszyków Guru 57 gram, i za każdym razem ładowałem go miksem zanętowym zrobionym z zanęty Match Method Mix Dark z Sonubaitsa, z dodatkiem pelletów 2 mm. Do każdej wędki dobrałem sobie punkt na drugim brzegu, aby łatwiej celować, i rzucałem w to samo miejsce, na zaklipowanej żyłce. Do każdego miejsca wprowadziłem 3-4 koszyki miksu z pelletami na 'otwarcie'.


Pierwszy z leszczy, czyli Metoda w akcji!

Na kiju lewym, Avonie 1.5 lb z Drennana, łowiłem z użyciem dendrobeny i białych robaków. Tym razem jednak stosowałem tylko dendrobenę montowaną na włos. Moje boje z leszczami z Tamizy wyraźnie pokazywały, że nie warto się kłopotać zakładaniem jednej dendrobeny i dwóch białych robaków, działało to kiepsko, często atakowały przynętę jakieś maluchy, w postaci jazgarzy czy okonków.

Brania pojawiały się co pewien czas, na różnych wędkach. Było to ciekawe, gdyż nie było powtarzalności, stado leszczy najwyraźniej się płoszyło, gdy wyciągałem jakąś sztukę.


Piękny leszcz z Tamizy, mierzący 60 cm i ważący około 3 kilogramów.

Ogólnie cała noc to były ładne brania, na każdym z kijów. Najlepiej działały torebki PVA, z pelletami montowane na hak. Zdecydowanie pomagały rybom w odnajdywaniu samej przynęty. Koszyk już tak nie działał, to też dość istotna obserwacja. Nawet pusty koszyk, ale za to zestaw z taką torebką dawał brania szybciej.

Co do dendrobeny to działała ona dobrze, montowanie na włosie ma ten plus, że nawet po złowieniu ryby czy tez po braniu, przynęta nadaje się do ponownego zarzucenia. W ogóle trudniej ją uszkodzić.

Około trzeciej w nocy branie miał Daniel, o wiele mocniejsze niż takie od leszcza. Okazało się, że jest to piękna brzana, ważąca około 4-4.5 kilograma, mierząca około 76 cm (o ile dobrze pamiętam). Hol był bardzo emocjonujący, wreszcie miałem okazję znów zobaczyć brzanę z Tamizy z bliska, no i w akcji.

Daniel z brzaną - najwyższą z nagród jakie może podarować Tamiza!

Zakończyłem swoje połowy o szóstej rano. Zestaw z Metodą dał mi dwie ryby, przy czterech braniach. Zestaw z koszykiem, w którym dawałem na hak pellety i stosowałem torebki PVA, dał mi dwa leszcze, zaś Avon, gdzie miałem identyczny zestaw, ale używałem dendrobeny (ale do 2 w nocy około) - dał mi trzy ryby. Oprócz tego miałem kilka brań więcej, niezaciętych lub takich, gdzie ryby nie zacinałem odpowiednio.

Tak więc nasza wyprawa w grudniu okazała się strzałem w dziesiątkę. Końcówka roku wcale nie była taka zła, jakby sie mogło wydawać, co lepsze - była znacznie ‘obfitsza’ niż miesiące letnie czy jesienne! Jednak ruszenie się Tamizy sprawiło, że ryby sie jakby ocknęły i dość dobrze żerowały.

Jedno jest pewne - to nie była ostatnia nocka w tym roku. Pogoń za brzaną wciąż trwa! :)