Półtora dniowa zasiadka z PW minęła. I to dość szybko, ale wiadomo że to co dobre szybko się kończy...
Nad wodę wybrałem się wraz z Kiciusiem, a na miejscu był już Fisha, także było wesoło, i tylko rybki miały nasz humor w nosie pokazując nam środkową płetwę
Ściśle mówiąc, jak na tą porę roku i to łowisko było bardzo słabo. Ryba się nie pławiła, ba, nawet nie oczkowała, ale podjęliśmy tą nierówną walkę i suma summarum coś tam wyłuskaliśmy. U Maćka 2 amury (3 i 9 kg) i płotka do około 17 bo musiał sie zwijać, Kiciuś 3 amury do wieczora i big fish w postaci amura 10+, a ja tylko spinki zaliczyłem i poza 2 leszczami do wieczora nic. Ale za to wieczorem się odkułem i 4 amury wypracowałem (3,5,8 i 9,5kg).
W międzyczasie, już pod wieczór, zębate żyć nie dały i zabrały sobie 2 spławiki na pamiątkę, a Kiciuś składając Pudla niedopatrzył okręconej żyłki o szczytówkę i zrobił z niego trójskłada (Cobi - podobno chciałeś PW w trójskładzie
). Życie, zdarza się i chłopina się zdeczka zestresował. Ale nic to, naprawi się jakoś i będzie git - to tylko rzecz
Nocka w namiocie najprzyjemniejsza nie była, bo piździało jak w kieleckim i pewnie te 2 zimne noce miały wpływ na niską aktywność ryb przy powierzchni. Pomimo tego już od 4 biczowałem wodę z ogólnie miernym skutkiem. Do 7 spadły mi 3 amury (bardzo delikatne brania), a kilka brań nie wciąłem, za to uwiesiła się płotka.
Około 8 Piter wreszcie wyściubił nosa z namiotu i zrobił na śniadanko pyszną jajecznicę z kawką
Po śniadanku biczowania ciąg dalszy, a i nawet Kiciusia namówiłem by wziął Pudla i kikutem połowił, czego efektem był amurek 3kg
Ja jeszcze dołowiłem F1 ( mój rekord - 50 cm i prawie 3kg
) i pięknego karasia 45+, a około 13 powiedzieliśmy pas, spakowaliśmy manatki i w drogę.
Ogólnie wypad z przygodami i ciężką orką - za to każde wypracowane branie smakowało po trzykroć
Następnym razem będzie lepiej, także tylko czekać aż czas pozwoli się odegrać
Wysłane z mojego SM-M515F przy użyciu Tapatalka