Ten post dotyczy artykułu który ukazał się w magazynie Spławik i Grunt (nr luty-marzec 2017) autorstwa Michała Radeckiego
https://splawikigrunt.pl/artykuly-i-porady/wedkarska-publicystyka/lowiska-no-kill-koniecznosc-dla-pzwJest to jak dla mnie jedna z najważniejszych rzeczy, jaką powinniśmy promować i naciskać z wszelkich sił na jej wprowadzanie. Przede wszystkim łowiska no kill są korzystne dla wszystkich członków PZW, i określona ich ilość w każdym okręgu może sprawić, że wędkarze powrócą do związku, nie odejdą. Tam można organizować normalne zawody wędkarskie różnego typu, szkolić młodzież, może też to być pomysł na współpracę z gminami i rozwijanie turystyki wędkarskiej.
Nie zauważam minusów tego 'projektu', co istotne, wręcz uważam, że możemy poprawić sytuację w Polsce bez wielkich nakładów finansowych i walki. Można sprawić, że wody staną się znów rybne, przynajmniej ich część. Na przykład jeżeli na rzekach wyznaczy się odcinki gdzie należy wypuszczać ryby, wtedy populacje różnych gatunków będą mogły się tam odbudowywać, z czasem i tak migrując na odcinki gdzie ryby się zabiera według ustalonych limitów w RAPR. Ochrona dużych osobników tam może sprawić, że skuteczniejsze będzie tarło naturalne, ryba będzie miała gdzie przezimować spokojnie...
Teraz pytanie do Was - co zrobić aby spopularyzować ten pogląd? Jak sprawić, aby te pomysły dotarły do jak największej ilości wędkarzy? Tu nie trzeba walczyć z Zarządem Głównym, 'iść na wojnę' z okręgiem... Wystarczy ukazać ludziom jak wielkie korzyści mogą uzyskać, jeżeli 10% wód zdobędzie taki status. Ja nie widzę problemu związanego z RZGW, gdyż łowisko no kill to przecież nic innego jak łowisko naturalne, takie z jakim mieliśmy do czynienia na przykład kilkaset lat temu.
Zobaczcie - okręg opolski, jeden z najlepszych w Polsce, ma kilkanaście wód no kill. Tam się nie narzeka na brak ryb, słyszałem wręcz, jak prezesi kół nie chcą zarybiać tak jak im nakazuje 'góra', tak dobre mają wody. Przecież podobnie może być wszędzie!
Jak więc działać, aby odnieść tu sukces? Co myślicie o jakieś ogólnopolskiej akcji, pisaniu podań do okręgów, petycji, przygotowaniu ludziom 'gotowca', który by przeczytać mogli na zebraniu w swoim kole? Oczywiście, instynkt tych co biorą wszystko, ich natura, nie dopuści takiej myśli do siebie w pierwszym momencie, ale przecież jak się zastanowią - mogą zrozumieć, że środki na zarybianie wód no kill trafią do innych zbiorników, czyli - będzie więcej do złowienia i zabrania!
Jak dla mnie hasło 'łowiska no kill w każdym okręgu' powinien być naszym hasłem przewodnim, tworzenie zaś takich wód celem podstawowym. To powinni mieć ludzie na pikiecie w Warszawie, inni chcący zmian uświadamiać się z tą myślą. Czy też może jestem w błędzie?
Mówcie co chcecie - ale ja uważam, że wędkarze często po prostu nie myślą. Mają wysokie wymagania, a otrzymują wielkie nic lub niewiele. Tutaj można skromnym nakładem sporo zmienić, trzeba to tylko sobie uświadomić!