Dziś zakopałem mojego Kimcia obok jego poprzednika Kokosa. Jeszcze wczoraj brykał po domu jakby się szaleju najadł. Wypuściłem go na dwór. Po pół godzinie słyszę, że się drze pod drzwiami. Otwieram, a on wczołguje się do domu sparaliżowany Od razu weterynarz - zator. Brak czucia w tylnych kończynach. Został na noc, dostawał leki rozpuszczające. Nic to nie dało.Masakra. Był kot, pyk, nie ma kota
Moja sunia odeszła po 10 latach pierwsza reakcja, nie chce następnego psa. Po tygodniu była już rezerwacja i mam teraz takiego gamonia. Miał być mały kundelek ale znowu jest on.
Współczuję Michał Wysłane z mojego SM-M515F przy użyciu Tapatalka