Spławik i Grunt - Forum
NAD WODĄ => Tematy mniej lub bardziej związane z wędkarstwem => Wątek zaczęty przez: Michał N. w 21.07.2020, 21:33
-
Przeglądając forum,nie natknąłem się na żaden wątek dotyczący naturalnej migracji ryb oraz ich przebywania w różnych partiach zbiorników w danym okresie. Pozwolę sobie zatem napisać dwa słowa o tej tematyce. Nadmienię,że są to tylko i wyłącznie spostrzeżenia prywatne ,wyniesione z mojego doświadczenia nad wodą,a konkretnie dwóch naturalnych jezior o powierzchni 105hektarów i około 1450hektarów.
Ryby mają to do siebie,że w każdej porze roku przebywają w różnych partiach jeziora. Wiąże się to z ilością naturalnego pożywienia oraz stopniem natlenienia wody i jej temperatury.
Przedwiośnie
Dla zdecydowanej większości wędkarzy ,najlepsza i najłatwiejsza pora do złapania ryb,również okazów. Około 2-3 tygodnie od puszczenia lodu,większość ryb udaje się w kierunku brzegów. To tam woda najszybciej się nagrzewa,następują przemiany chemiczne ,roślinność podwodna budzi się do życia,jak również mikroorganizmy (ochotka np) ,tworząc doskonałe żerowiska dla wygłodniałych ryb. W tym okresie,by połowić ,należy szukać głębokości 2-3m, 20-30m od brzegu,dobrze jest też szukać ryby blisko trzcin. Pierwszymi zdobyczami będą płocie ,krąpie,ale te małe i średnie,za to w dużej ilości. Sam jeszcze nie siadam na płytkiej wodzie. Nastawiam się na grubą ponad 30cm płoć oraz duże ponad 40cm jazie,ale na dużych głębokościach zaraz za spadami sięgającymi 7-10m . Gdy już namierzę taki blat za spadem,klipuję żyłkę 3-5m dalej,tak by kosz /podajnik opadł blisko tzw.kantu gdzie zatrzymuje się dużo naturalnego pokarmu (pamiętajmy,że kosz opada po łuku i na znacznej głębokości odległość klipowana ,skróci się o te 2-3m). Najlepsze warunki,to wiatr w twarz,gdyż fala wymywa dno ,a jego przysmaki właśnie uderzają o nasz kant. Słowa : spady i wiatr ,często będą się powtarzały,gdyż w mojej ocenie, są to czynniki silnie związane z poszukiwaniem ryb w jeziorze. Duże okazy nie tak od razu podpływają do brzegów na płytszą,cieplejszą wodę. Raczej jako ostatnie opuszczają swoje zimowiska,choć nie dotyczy to leszcza, ale to już zagadnienie na inną porę roku.
Mam nadzieję,że piszę dosyć zrozumiale i jeżeli taka forma podoba się,opiszę kolejne ,wędkarskie pory roku,a mamy ich nie 4,a 6.
(https://images91.fotosik.pl/398/c01db9ade53c503cgen.jpg) (https://www.fotosik.pl/zdjecie/c01db9ade53c503c)
Nie wiem czy wybrałem dobre miejsce do tego wątku. Najwyżej niech moderator przeniesie temat.
-
Bardzo fajnie opisane. Czekam na kolejne części ;)
-
Ciekawy temat i ciekawa forma. Taka teoria na pewno się przyda przy rozpoznawaniu nowych i tych znanych dla mnie wód. Tak trzymaj!!!
-
Leci łapka :thumbup:
-
Michał :bravo: :thumbup:
-
:bravo: :bravo: :bravo: :thumbup:
-
Ciekawy artykuł, dawaj dalej. :bravo:
-
Bardzo trudny temat do rozpoznania. :thumbup:
-
Czekam na dalsze części :bravo:
-
Wiosna
Wiosennej pory roku na jeziorze,nie ustalają konkretnie miesiące marzec ,czy kwiecień,ale warunkuje tę porę temp.wody i dla mnie jest to min.10*. Piszę o temp.powierzchniowej,bo głębiej jest nadal 5-6*. Jeziorowa wiosna jest jednym z dwóch okresów,gdzie ryba doskonale żeruje zwłaszcza w czasie okołotarłowym. W tym momencie ,ryba porzuca całkowicie moje ulubione spady i grupuje się na płytszych miejscach. Jest to jedyny czas,gdzie wszystkie roczniki żerują wspólnie,prócz leszcza. Wiosną nastawiam się na dużego leszcza i lina,bo tylko teraz ,dosyć łatwo można te ryby zlokalizować . I choć doskonale żeruje np.ładna płoć,to największe jej okazy,już tak chętnie nie biorą,ale to się zmieni na jesieni.
A zatem leszcz: duży leszcz idzie na tarło jako pierwszy,stąd już w połowie kwietnia potrafi świetnie żerować,i choć na wodzie 2-4m,to wcale nie blisko brzegu. Kiedy szukam leszcza,wybieram dno,które bardzo łagodnie opada w głąb jeziora. Tu nie chodzi o blat za spadem,a o miejsce gdzie na odległości 50-60m i więcej mamy różnice 2-3m głębokości względem brzegu. Nie wytłumaczę tego przez pryzmat geologiczny,ale już któryś rok z kolei ,zauważam spławy dużego leszcza sporo dalej od miejsca gdzie świetnie żeruje płoć. I choć do pełnego żerowania leszcza jeszcze dobre półtorej miesiąca,to właśnie największe łopaty, na dużym ,płytkim dystansie potrafią zaskoczyć braniami. Nawet nie trzeba grubo nęcić takiego miejsca,one tam po prostu są,chociaż krótko,bo nie dłużej jak 2-3tyg.
Obserwujcie swoje jeziora,zimą na lodzie znajdzcie miejsca daleko idące w jezioro o łagodnym przebiegu dna,a gwarantuje,że wiosną połapiecie tam łopaty z opryszczką tarłową.
W takich miejscach,trafiam również na karpia,ale gdy woda jest cieplejsza i ma stabilne 15* min.
I znów wiatr w twarz będzie naszym sprzymierzeńcem. W ogóle wiele rodzajów ryb pływa ławicami wraz z falą.
Lin: moja ulubiona poławiana ryba. Lin na moich jeziorach pokazuje się gdy zaczyna żerować karp,czyli od stabilnych 15* ,zaś najlepiej żeruje tuż przed tarłem ,czyli w temp.wody 18-20*,zwykle jest to koniec maja,początek czerwca.
Gdzie szukać lina ? Dużo ludzi mówi,że blisko brzegu,obok trzcin,płytko i coś w tym jest. Ja zaś szukam podwodnych łąk ,które daleko ciągną się w jezioro. Często są to osłonięte od wiatru zatoki,które wcale nie muszą być płytkie,za to mają wypłycenia w pewnej odległości od brzegu,i te wypłycenia ,pośród roślinności,to bankowa miejscówka na lina. A więc szukamy zarośniętego dna,rzucamy dalej,klipujemy i przesuwamy koszykiem po dnie,jeśli ciągle haczymy o zielsko,luzujemy żyłkę aż do klipu,odklipowujemy,dokładamy 2-3m i klipujemy. Ściągamy zestaw,rzucamy i ten sam proces. Musimy dotrzeć do tego momentu,by po zarzuceniu,przesuwać swobodnie koszyk po dnie,aż do momentu natrafienia na roślinność.Sztuka polega na tym,by łowić 1-2m za pasem zielska i tam nęcić. W moim przypadku jest to 42m od brzegu, około 1.5m głębokości.
To nie musi być blady świt,ani zmierzch. Lin przed tarłem żeruje cały dzień,podstawa ,by go namierzyć,chociaż jest to mozolne i trudne,ale nagroda jest wielka ,zapewniam.
O tej porze roku warto wspomnieć o kleniu i jaziu. Zazwyczaj kwiecień i maj ,to dobre miesiące żerowania,zwłaszcza na jeziorach przepływowych. Jaź i kleń lubią miejscówki płoci. Płytkie 2-4m.najlepiej z delikatnym prądem podwodnym,ale i też np.zarośnięte. Gdzie łowię później lina ,tam wcześniej warto szukać jazia i klenia,bo te ryby lubią zarośnięte zatoki. Gdzie patyki,tam wyniki i u mnie też to się sprawdza,chociaż okazy przypadają na przedwiośnie i jesień. Wszelkiego rodzaju okolice strumyków wpadających do jeziora,rzek,kanałów,to również świetne obszary na klenia i jazia,ale i także na inne gatunki ryb.
Dwa słowa o okoniu. Choć wiosna,to nie mój czas na gruntowego okonia,to istotnie ten drapieżnik ładnie zaczyna żerować już od kwietnia. I znów szukamy płycizn,nasłonecznionych zatok,słowem tam gdzie najwięcej jest drobnicy,najlepiej tam,gdzie latem dno jest mocno porośnięte zielskiem. Okazy zdarzają się,ale najczęściej średniaki 15-25cm. Żal mi tych ryb,gdy dziadki leśne odławiają je straszliwie,a przecież to cenny dla wody drapieżnik. Na szczęście duże osobniki,dopiero późną jesienią są mniej ostrożne i w wogóle innych partiach jeziora.
(https://images92.fotosik.pl/399/710c55e53cec92b3gen.jpg) (https://images92.fotosik.pl/399/710c55e53cec92b3.jpg)
(https://images90.fotosik.pl/398/f2a12626e52ebadcgen.jpg) (https://images90.fotosik.pl/398/f2a12626e52ebadc.jpg)
(https://images89.fotosik.pl/399/780205a1b8a51205gen.jpg) (https://images89.fotosik.pl/399/780205a1b8a51205.jpg)
-
:bravo: :thumbup:
Konkret ! oj było by o czym bajać przy piwku. :fish: :narybki:
-
Sztos 👍 Obserwacje i wyciągnięte wnioski dają sporo do myślenia 🤔
-
Serdeczne dzięki koledzy. Nie mam aż takiego daru słowa,ale staram się pokrótce przekazać swoje obserwacje. Piszę dosyć ogólnikowo,bo dużo jest składowych jak ukształtowanie dna,rodzaj roślinności,podwodny dryf,presja wędkarska,temat rzeka to również nęcenie,ale najważniejsze kwestie staram się zawierać. Poznanie zwyczajów ryb i ich przemieszczania,to podstawa udanego połowu jak dla mnie.
Jutro myślę,opiszę lato.
-
Świetna robota :thumbup: i imponujące doświadczenie. Wielkie dzięki, że podzieliłeś się swoją wiedzą z nami :bravo: To forum jest skarbnicą wędkarskiej wiedzy, a dzięki takim postom ta skarbnica zwiększa mocno swoją wartość. Z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy.
-
:bravo: :thumbup:
-
Poproszę coś o letnim łowieniu.
Bardzo przydatna lektura.
Pozdrawiam
A ja proszę o przestrzeganie zasad pisowni ;)
-
Lato cz.1
Jeziorowe lato,to dla mnie temp.wody powyżej 20* i tu zaczynają się schody. Blisko brzegu ,pozostają tylko drobne ryby,a nawet i one biorą chimerycznie.
Tam gdzie wcześniej poławialiśmy liny i karpie,w tym momencie mamy albo totalnie zarośnięte dno,bądź letnie upały do tego stopnia obniżyły poziom wody,że z pewnej miejscówki,pozostał płytki blat z gorącą wodą. Ale na głębokiej wodzie wcale nie jest lepiej,bo gdy temp.wody przekracza 22-24* ,wytwarza się zjawisko termokliny,czyli najchłodniejszej warstwy wody,na około 8-9m głębokości wody. Wówczas przy dnie,panują warunki beztlenowe,powyżej termokliny również jest nieciekawie,bo woda jest mocno nagrzana. Gdzie więc jest ryba ? Właśnie w okolicach termokliny,gdyż tam jest najwięcej tlenu,ale o tym za chwilę.
W porze letniej,bardzo trudno jest złowić przyzwoitej wielkości rybę.
Nie dość,że mamy trudne warunki pogodowe w postaci upałów,to jeszcze brzegi okupują watachy kąpiących się oraz,tzw.wędkarze sezonowi. Osobiście nie cierpię tego okresu i ciesze się,z każdego ochłodzenia,każdego załamania pogody i każdego większego deszczu,nie dla tego,że jestem zawistny,ale to właśnie po takich zmianach pogodowych,temp.wody obniża się,i nawet 2* mogą zadecydować o naszym być lub nie być .
Wróćmy jednak do termokliny,bo to w mojej opinii,najistotniejsza rzecz podczas letnich połowów.
Tak jak pisałem,najchłodniejsza warstwa wody latem ,jest na 8-9m głębokości i tam też ryba przebywa. Woda jest obfita w zooplankton i różnego rodzaju pokarm. Jednakże zauważyłem,że średnim i dużym okazom to nie wystarcza. Niejako są one zmuszone,do choćby chwilowego udania się na dno i wyszukania grubszego kąska.
Moja jedyna skuteczna taktyka,na tak trudny okres,to właśnie poszukiwanie głębokich partii jeziora,gdzie woda sięga 8-10m. Ktoś zapyta,a dla czego nie 6-5m ? W okresie letnim,woda ma stałą temp.w całej głębokości,za wyjątkiem właśnie termokliny. Na 5m jest tak samo gorąco,jak na 1m. Ryba pływa w toni,praktycznie nie żeruje,lub wcale jej nie ma ,bo skupia się właśnie w najgłębszych miejscach,tuż na obrzeżach termokliny,która jest swoistym zimowiskiem można by rzec o tej porze.
Tak więc szukam najgłębszych miejsc jeziora,a przynajmniej tych 8-9m.
Zawsze nęcę ziarnami i mikropelletem,zanęty używam tylko do zalepienia koszyka. Ale to właśnie zanęta ma u mnie specjalne zadanie.
Zazwyczaj do zatkania kosza,stosuję mielony chleb tostowy,a to dla tego,że jest on doskonale widoczny w wodzie,nawet na kilku metrach głębokości i do tego pięknie tonie ,tworząc smugę -słup zanętowy,który naprowadza przebywające w termoklinie ryby,do naszego pola nęcenia. Wyobrażam to sobie tak,że ryba podąża za smugą ,odnajduje konkret na dnie ,pobiera i wraca do natlenionej wody. Nierzadko mam brania z opadu,lub 1-2 min.po opadnięciu koszyka. W takim przypadku,stosuję przynętę ewidentie jaskrawą,idealnie widoczną,np żółty dumbells,2-3 kukurydze na włosie tzw.bałwanek,lub ostatecznie robaki białe barwione kurkumą.
Cdn.
-
Bravo Michał :bravo: :thumbup:,kapitalne i bardzo ciekawe artykuły :beer:
-
Michał trzymasz poziom. Czekam na jesień ;)
-
To jest nas dwóch Zbyszek,bo to moja ulubiona pora roku,i sam nie mogę się jej już doczekać,choć te lato jest łaskawe.
-
Lato cz.2
Opisałem gdzie ryba się skupia,podczas gdy temp.wody jest wysoka. Teraz chciałbym napisać o pogodzie i warunkach na łowisku,bo to są czynniki,które podpowiadają mi,czy w ogóle mam się wybierać nad wodę w upał.
Jak już pisałem,cieszę się,kiedy po gorących dniach,jest burza,solidny deszcz i najlepiej z silnym wiatrem. Woda wtedy miesza się,natlenia i trochę ochładza. Jest to dobry moment,by pojechać nad wodę,przy czym nadal szukamy termokliny.
Drugi czynnik pogodowy,to właśnie wiatr. Zawsze,ale to zawsze poza zimą,ustawiam się twarzą do wiatru.
Ryby takie jak leszcz,karp,płoć ,płyną z falą. Jest to naturalne zruszanie dna,wypłukiwanie pokarmu z niego,a do tego,ryba jest mniej ostrożna,bo i sama woda jest zmącona.
W lato niejednokrotnie przekonałem się,że nagłe porywy wiatru ,mogą zadecydować o wyniku. Dzięki mocniejszej fali,dystans wędkowania możemy skrócić,bo ryba idzie w brzeg,ale nadal pamietamy o zasadzie połowu w termoklinie ,bo to podstawa w letniej porze.
Ciekawostka,największe letnie leszcze ,łowiłem między 10.00-15.00 w upał,ale z dużą falą. Nie umiem tego wytłumaczyć,ale żadna nocna zasiadka,ani nawet dłuższe ochłodzenie nie powodowały żerowania największych osobników.
Latem unikamy flauty. Jeżeli mamy lustro na wodzie,możemy zapomnieć o wynikach.
Słowo o wędkowaniu nocą w upały. Sam nie jestem jego wielkim fanem,bo też i na takich zasiadkach nie miałem spektakularnych efektów,ale jak się wtedy poruszają ryby ? Internet pisze,że idą w brzegi. Na moich jeziorach niczego takiego nie zauważyłem. Nie raz nęciłem 20-40m od brzegu i efekty były takie sobie. Za to zauważyłem spławy dużych leszczy i karpi ,właśnie w tych miejscach,gdzie w dzień jest szansa je złowić. Noc polecam dla fanów drapieżnika,bo np .sandacz faktycznie podpływa blisko brzegu,tak samo sum. Najlepiej,jeżeli namierzymy spad 20-30m od linii brzegowej,nie musi być duży,wystarczy 1-2m kantu ,i zaraz za nim możemy liczyć na sandacza . Wiele osób łowi go na "trupka" i mają wyniki.
Dwa słowa o nęceniu w lato. Są różne szkoły. Obserwuję karpiarzy,robią wywózki z wielką ilością towaru i efekty mają różne z naciskiem na takie sobie,bądź skuszą większego karpia. Widzę spławikowców z łódki i to moim zdaniem najskuteczniejsza metoda,pod warunkiem,że stajemy na powiedzmy 10m,nęcimy grubo,ale nie tylko dywanowo. Klucz,to stworzenie słupa zanętowejo i połów w toni. Stąd właśnie wpadłem na pomysł używania chleba tostowego,bądź jasnej ,nie przemoczonej zanęty do koszyka.
Lato to drugi najtrudniejszy wędkarsko okres,nawet pokusiłbym się o stwierdzenie,że trudniejszy od zimowego,ale i nawet wtedy,możemy złowić np.pięknego leszcza,pod warunkiem namierzenia jego bytowania,a to warunkuje właśnie termoklina.
Rzadko bo rzadko,ale są też miejsca na jeziorach,gdzie woda gruntowa wybija,tworzy podwodny prąd ,delikatny nurt, jest to idealne letnie miejsce,ale niezwykle trudne do namierzenia. U siebie znam tylko jedną taką miejscówkę,a jest nią podwodny rów i sądzę,że to woda gruntowa jego ukształtowała. Ciągnie się na kilkadziesiąt metrów i ma jakieś 1-1.5m głębokości poniżej dna. Takie rowy występują na twardym dnie. Rzucajcie feederem uzbrojonym w oliwkę i powoli przeczesujcie dno trzymając napiętą żyłkę w dłoni,poczujecie każde wgłębienie,jeżeli traficie na twarde dno. Jak już spotkacie rów ,poczujecie to na żyłce,jak ciężarek spada i twardo znów uderza. Trudno tam będzie nęcić,ale to bankowa miejscówka dużego karpia,klenia,jazia,leszcza.
(https://images89.fotosik.pl/399/15bc946bf276eb26gen.jpg) (https://images89.fotosik.pl/399/15bc946bf276eb26.jpg)
-
Już od dawna szukam takich podwodnych źródeł.
Znalazłem kilka takich miejsc ale na rzece.
Ale mam pomysł i pytanie zarazem : jak to usprawnić..
Czy kamerą termowizyjną takie miejsca można wychwycić z płaskiej powierzchni ?
-
Świetne wpisy :bravo: :thumbup:
-
Świetne teksty brawo . Mam takie pytanie a co z tym latem gdy na zbiorniku najgłębsze miejsca jest w okolicach 4-5 metrów . Czy warto tam szukać czy nie ma to już znaczenie bo temperatura podobna jak na płytszych partiach .
-
Już od dawna szukam takich podwodnych źródeł.
Znalazłem kilka takich miejsc ale na rzece.
Ale mam pomysł i pytanie zarazem : jak to usprawnić..
Czy kamerą termowizyjną takie miejsca można wychwycić z płaskiej powierzchni ?
Może inaczej. Gdy jezioro jest skute lodem,a zbliża się wiosna,to tam gdzie woda gruntowa wybija,lód puszcza najprędzej,bądź też jest najcieńszy koloru żółtawego. Niebezpiecznie jest zbliżać się w takie miejsca zimą,ale to najpewniejsza lokalizacja podwodnego nurtu. U mnie taki rów jest oddalony 60-65 m od brzegu i jest to drugie najgłębsze miejsce w jeziorze.
Yogi333: pytasz o jezioro ? Tak szczerze ,to nie znam jeziora,gdzie by nie bylo chociaż tych 8m .
-
Świetne teksty brawo . Mam takie pytanie a co z tym latem gdy na zbiorniku najgłębsze miejsca jest w okolicach 4-5 metrów . Czy warto tam szukać czy nie ma to już znaczenie bo temperatura podobna jak na płytszych partiach .
Też mnie ciekawi to zagadnienie. Tutaj Michał raczej nam nie pomoże, bo łowi na zbiornikach... na jakich łowi.
U mnie większość to małe glinianki z głębokością maks ze 4 metry. Choć mam jedną taką naprawdę głęboką i trochę większą. Więc spróbuję tam poszukać miejsc opisywanych przez Michała.
Natomiast w tych małych, płytkich zbiornikach wszystko na pewno odbywa się inaczej. Tutaj ryba nie ma takiego "komfortu", że może sobie znaleźć miejsce, gdzie woda chłodniejsza. Temperatura wszędzie jest wyrównana, choć na płyciznach jest jeszcze większa. Wygrzewają się tam karpie i amury pod samą powierzchnią. Dobrze widać to przy flaucie.
Ja wtedy łowię jak najbliżej brzegu, często na wodzie, co ma z metr albo i pół metra. Ryby pływające pod powierzchnią wtedy "schylają się" tam po leżący na dnie kąsek. Tak to sobie wyobrażam.
Natomiast cały czas próbuję się zebrać do łowienia powierzchniowego, bo to może być strzał w dziesiątkę.
-
Dokładnie tak jak kolega Mosteque pisze,ja łowię tylko na jeziorach,rzadko na rzece . Nie za bardzo orientuję się w żerowaniu ryb np.w gliniankach.
Tam jest w ogóle inny ruch wody,ryba też niejako jest zmuszona do aktywniejszego pobierania pokarmu,bo pewnie naturalny jest uboższy.
Co do łowienia powierzchniowego,to zig-rig może być tajną bronią na mniejszej wodzie. W przypadku jezior,to jak kropla w morzu,chyba że zaobserwujemy ryby pod lustrem wody ,gdzieś płycej ,lub częste spławy. Mi zig-rig się nie sprawdził,ale to dla tego być może,że nie praktykuję go . Od tyle,co pare razy spróbowałem.
Cały czas piszę w kontekście jezior.
-
Michał, zig-rig stawiasz w toni. Ja piszę o łowieniu z powierzchni zupełnie.
Może spróbuj, jak namierzysz stojące gdzieś pod powierzchnią kabany, strzelić tam z procy pływającym pelletem. Ciekawe, czy zaczną pobierać. I jeśli, to można się pobawić sbirulino.
-
Karp u nas jeśli się spławia,to daleko,raczej poza zasięgiem rzutu z brzegu. Nocą spławy są trochę bliżej,ale nie na tyle,bym mógł komfortowo rzucać. Zasiadka karpiowa ma największy sens,choć to nie moja bajka.Karpie łowię jako przyłów podczas majowo-czerwcowych zasiadek linowych. Nie mam potworów +10kg,ale 4-5kg się zdarzają.
Karp na jeziorze ,to jesień,i o tym m.in.w kolejnym rozdziale.
-
:bravo: :thumbup:
-
Genialna robota Michał :bravo: :bravo:
Cecha prawdziwego wędkarza :beer:
Łapka co godzinę Ci się należy ;) :thumbup: :thumbup: :thumbup:
-
Nie mogę odnaleźć tematu ale pamiętam że selektor ma dużą wiedzę o termoklinie bo uprawia swobodne głębokie nurkowanie.Może ktoś znajdzie.W tytule było "wakacyjne wędkowanie"
-
Nie mogę odnaleźć tematu ale pamiętam że selektor ma dużą wiedzę o termoklinie bo uprawia swobodne głębokie nurkowanie.Może ktoś znajdzie.W tytule było "wakacyjne wędkowanie"
O to chodzi?
http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=8782.msg270351#msg270351
-
O to.
-
Michał N,może u Ciebie ryba także odsuwa się od brzegu z winy karpiarzy?
-
Akurat na jeziorach,których łowię,plaga karpiarzy już minęła. Bliżej brzegu ,można połowić wiosną,jak chodzi o płoć,okonia,jazia,mniejszego leszcza. Potem już tylko dystans,a dla czego,to już opisałem.
Osobiście nie wiem,jak mocne to by musiało być nęcenie,by skupić wielkie ławice ryb w jakiś obręb i tam je utrzymać. Piszę w kontekście karpiowania i odejścia ryby w dal.Według mnie,jest to niemal niemożliwe,ale może się mylę. U mnie takiego zjawiska nie zaobserwowałem,a był taki czas,gdzie karpiarze mocno bombardowali. Nie mieli niewiadomo jakich efektów. Podstawa nęcenia,to namierzenie miejsca przebywania osobników. Wrzucić pare wiader i czekać,to nie jest za dobra taktyka na jeziorze przynajmniej.
Inna para kaloszy,gdy te pare wiader trafia w miejsce prawdopodobne,lub na trasę żerowania.
-
Osobiście nie wiem,jak mocne to by musiało być nęcenie,by skupić wielkie ławice ryb w jakiś obręb i tam je utrzymać. Piszę w kontekście karpiowania i odejścia ryby w dal.Według mnie,jest to niemal niemożliwe,ale może się mylę.
Taka sytuacja ma miejsce na wielu zbiornikach w Polsce, szczególnie zaporówkach z dużymi karpiami. Ci co łowią na co dzień odległościówkami znają problem ;) Kiedyś pamiętam bodajże m.in. z matchlessem (którego nie ma już na forum) i kilkoma innymi osobami o tym dyskutowaliśmy w którymś z tematów. Łapkę w górę już dawałem, bo temat bardzo ciekawy :thumbup:
-
W takim razie cieszę się ,że u mnie tego zjawiska nie ma,bo to jakaś patologia jest. W ogóle ,gdyby to ode mnie zależało,wprowadziłbym dobowy limit całkowitej zanęty łącznie z ziarnami,kulkami itp.do max 10l. Bo to ,co oglądałem w swoim czasie,wołało o pomstę. Bezrozumne sypanie kilkudziesięciu kg.kukurydzy i do tego surowej,powinno być karalne.
W roku kilka razy nęcę długofalowo tzn.mam 5 dni wolnego,więc pierwszego dnia typuję miejsce,zanęcam tak jak zawsze i łowię. Jeżeli ryba wchodzi,nęcę mocniej,a na koniec sesji posyłam kilka większych koszy z grubym towarem. Na drugi dzień to samo,tyle że wygrubiam bardziej towar,np.daję więcej kukurydzy,mniej konopii,więcej pelletu 2mm,więcej 4mm,i tak za każdym dniem łowię i nęcę. Efekty mam dobre i bardzo dobre,a przez 5 dni,nawet nie zbliżę się do tego,co karpiarz wrzuci na start pierwszego dnia.
-
W takim razie cieszę się ,że u mnie tego zjawiska nie ma,bo to jakaś patologia jest. W ogóle ,gdyby to ode mnie zależało,wprowadziłbym dobowy limit całkowitej zanęty łącznie z ziarnami,kulkami itp.do max 10l. Bo to ,co oglądałem w swoim czasie,wołało o pomstę. Bezrozumne sypanie kilkudziesięciu kg.kukurydzy i do tego surowej,powinno być karalne.
Podzielam opinię.
-
Jesień
Plaże pustoszeją,wodne rowerki nie straszą ryb,rano wreszcie ludzka temperatura,tak samo wieczorem. I ta błoga cisza. Niby nie było jej chwilę,a jak bardzo za nią tęskniłem.
Wędkarska jesień to czas obfitości w połowach. Każdy coś dla siebie znajdzie ,zarówno federowiec,karpiarz,spiningista i sumiarz. Jeżeli cały sezon nie udało się nam złowić żadnego okazu,to właśnie nadarza się niepowtarzalna okazja. Ale po kolei.
Ogólnie pojęta jesień,to dla mnie nie jedna ,a dwie pory.
Wczesna jesień.
Okres ten różnie może się zacząć,bo zarówno od ostatniej dekady sierpnia,jak również od połowy września. Wszystko zależy od upałów i temperatur nocnych. Dla mnie,to moment,gdy temp.wody spada poniżej 20*. Jeśli z rana widzicie gęste mgły,to znak,że woda ze zbiorników oddaje ciepło i jest to również znak,by zaopatrzyć się w dużo ziarna,robactwa i grubej zanęty. Wcale nie przesadzam. Nigdy tak grubo nie nęcę ,jak jesienią. Gdy woda się schładza,to jest to pierwszy poważny sygnał dla ryb od czasu zakończenia tarła,by zacząć konkretnie żerować.
Woda w jeziorze zaczyna się mieszać,wierzchnia,najcieplejsza pod wpływem chłodniejszego wiatru,temp.zewnętrznej i fali ochładza się i opada,pojęcie termokliny przestaje mieć znaczenie. Na dnie znów jest tlen ,a wraz z nim ,żerująca ryba. Sytuacja jest jeszcze o tyle lepsza,że letni zooplankton zanika,i ławice ryb są zmuszone do aktywniejszego poszukiwania pokarmu.
Brzegi i płytsze wody pozostawmy dla matchowców,nasz cel to nadal głębokie partie. Leszcz i karp budzą się z letargu,podobnie jak lin i tu zaskoczenie,bo jak w czerwcu łowiłem liny na 2m,tak teraz szukam go głębiej ,wręcz na otwartej wodzie,a nie rzadko,to lin szuka mojej zanęty.
Wczesna jesień,to czas grubego nęcenia i choć na największe sztuki jeszcze trzeba poczekać,to nęcę dużo i grubo. Ryby zaczynają się gromadzić w duże ławice,które w zimę wspólnie osiądą na zimowiskach i aby przytrzymać stado np.leszcza,potrzeba dużo grubego towaru.Łowię dystansowo,szukam ostrych spadów,które są oblegane przez m.in.dorodne okonie. Miejsca gdzie łowiliśmy latem,również będą bardzo dobre. Porę tę,porównałbym z wiosenną,bo ryba doskonale pobiera pokarm w sumie każdego rodzaju.
Jest to świetny czas na długofalowe zasiadki i systematyczne nęcenie. Za miejsce w takim przypadku,obieram sobie nie zatoki,ani wyspy,ale otwartą wodę,a najlepiej wszelkiego rodzaju podwodne rynny,miejsca gdzie dno jest nie równe,ma dużo dołków,górek,bo tam właśnie zatrzymuje się naturalny pokarm.
Na moim jeziorze ,tym większym 1500h,jest doskonałe ,wczesnojesienne miejsce,spad w odległości około 70m od brzegu ,który około 20m dalej przechodzi w wypłycenie. Jest to rodzaj szerokiej rynny. Na chwilę obecną,nie mam takiego sprzętu ani techniki rzutu by tam łowić z brzegu,ale z łódki trafiałem tam na duże ławice ładnych leszczy,płoci i okoni. Idealna naturalna stołówka . Znajdzcie taki obszar,nęćcie,a gwarantuję połowy życia. Nie rzadko są to naturalne zimowiska. Jeśli chodzi o wiatr,tradycyjnie wybieram stronę nawietrzną. Duże fale,nadal są naszym sprzymierzeńcem. Pora dnia nie odgrywa wielkiej roli.
Cdn.
-
Późna jesień.
Wkraczamy w okres dla zdecydowanie wytrawnego wędkarza.
Na kartce kalendarza mamy koniec października ,początek listopada. Woda w jeziorach jest już wymieszana i ma nie więcej jak 10* ,a raczej poniżej. Wszelka ryba odeszła z brzegów i średnich głębokości. Mniejsze sztuki powoli zbierają się na zimowiska. Woda jest niemal krystaliczna,ryba podejżliwa i wycofana,niechętna do żerowania,ale jest w tym i dobra dla nas wiadomość,bo właśnie późną jesienią,mamy wielką,choć trudną szansę,by upolować coś grubego.
Zauważyłem,że listopadowe duże płocie,jazie,klenie prawdopodobnie pływają pojedynczo,za to w konkretnym rozmiarze. Nie wiem do końca jak jest z leszczem,bo nie umiem go jeszcze namierzyć w tym okresie i tej jesieni chcę to zmienić.
Podczas tych krótkich dni,wybieram porę już nie ranną,a od 10.00 w zwyż. Najlepsze brania ,lub jedyne,notuję po godzinie 14.00. Mocne nęcenie nie ma sensu,tak samo długofalowa zasiadka. W tym momencie musimy szukać ryby,co nie znaczy,że towar ma być ubogi. Niech nie będzie go dużo,ale za to treściwie. Sam stawiam na ziarna konopii,ciemną zanętę ,trochę mikropelletu . Zanętę rozrabiam z olejem rybnym. W ogóle chłodny okres to czas śmierdziuchów,rybnych zapachów,ale także korzennych i takim moim ulubionym jest kolendra,zwłaszcza na płoć. Na włos wędruje rosówka ,czerwony,lub kawałek krewetki (glazurowana,bez żadnych przypraw,surowa).
Jeżeli macie dużą populacje raka w zbiorniku,polecam popróbować krewetkę. Mi ona daje piękne okonie,jazie,czasem klenia,właśnie w chłodne pory roku. Można założyć pellet halibutowy,krylowy,ale prawda jest taka,że teraz ryba preferuje mięso. Za to warto rośówki i krewetki zalać olejem rybnym lub boosterem rybnym.
Gdzie się rozstawiam ? Spady ,im ostrzejsze,tym lepiej,i tak gruntuję,by łowić tóż za kantem. Nie 2-3m za,ale na styk kantu. Trudno jest wtedy zaciąć i holować rybę,ale tylko wtedy mam brania i tylko na takich miejscach się nie zawiodłem jeszcze.
W tym okresie porywisty wiatr nie jest wskazany,chyba,że południowy ale to rzadkość.
Nie wycieniam zestawu,nie zmniejszam wielkości haków,po prostu szukam ryby i czekam. Jeżeli jestem pewny danej miejscówki,nie przenoszę się,bo wiem,że za godzinę ,za dwie,będę miał branie. To może być kwestia żerowania 30 min.kilku szans,ale za to grubej ,ładnej ryby,a trzeba wiedzieć,że rybki w tym momencie są najsilniejsze.
W listopadzie ładnie żeruje okoń i mam swoją taktykę na niego. Na spadach,jeszcze potrafi trzymać się drobnica. Mielę chleb tostowy,lub rozrabiam samą ziemię z kretowiska z kolendrą np. ubijam koszyk i rzucam. Na haku rosówka lub kreweta. Okoń uwielbia spady i czycha tam na drobnicę,którą wabię moim chlebem ,czy ziemią.Uwierzcie,że brania na szczytówce są fenomenalne,nawet karp nie dorównuje okoniowym strzałom.
Polecam nastawić się o tej porze właśnie na dużego okonia.
(https://images90.fotosik.pl/400/eb0733ba21103c43gen.jpg) (https://images90.fotosik.pl/400/eb0733ba21103c43.jpg)
-
Michał, cudnie to opisałeś...
Zaczytałem się niczym w prozie Sapkowskiego, hehe! :-[
Dzięki za tak duży wkład w forumowy magazyn wiedzy! :thumbup: :thumbup:
-
Wiedzmina i ja lubię 😉
No właśnie jestem zdziwiony, że największe forum wędkarskie, nie ma nic o tematyce naturalnej lokalizacji ryb.
-
Kolejne opisy mnie nie zawiodły :) Dobra robota. Będzie co testować tej jesieni :)
-
Michał niszczy system :bravo: Ale już Sienkiewicz wiedział, że jak ktoś ma takie imię, to niczego innego nie można się po nim spodziewać. :P
-
Jeszcze jeden rozdział,małe podsumowanie i koniec powieści,ale dzięki dzięki 😁
W tej chwili są dobre warunki do połowu,bo noce są zimne,wieje porywisty chłodny wiatr,co przy nagrzanej wodzie jest zbawienne,także panowie do boju. Sam żałuję ,że nie mam teraz wolnego.
-
Zima
Docieramy do pory roku,w której nie ma kompromisów,która bardzo mało nam wybacza ,a wyjazdy najczęściej kończą się o blanku. Zima poza samotnością nad jeziorem,rześkim powietrzem i piękną szadzią nad ranem,nie oferuje nam nic,prawie...
Grudniowa woda w jeziorze jest lodowata,o ile już nie zamarźnięta. Wierzchnia warstwa,ma około 1*,zaś najgłębsza i najgęstsza 4* i tam szukamy ryb,bo tylko tam mają jakiekolwiek warunki do przetrwania. Krótko mówiąc szukamy zimowisk ryb. Są to najgłębsze partie jezior,często z lekko mulistym dnem,które nadal obfituje w mikroorganizmy bądź ich pozostałości. O tej porze roku nie znęcimy ryby żadną,nawet najlepszą zanętą,bo ryba zwyczajnie porusza się w bardzo małym zakresie ,jej metabolizm również jest mocno spowolniony,a więc i mniejsze zapotrzebowanie na papu. Nie pozostaje nam nic innego,jak poszukiwanie zimowiska.
W dobie echosond, dipperów i temu podobnych cudów technologicznych,wydaje się być to łatwe,ale nie każdego na to stać.
Obserwujcie ptactwo na swoich jeziorach. Jeżeli widzicie duże ich skupisko na wodzie,to znak,że jest tam ryba,i że to najcieplejsza partia wody. Wszelkiego rodzaju rynny,większe ,szerokie wgłębienia,stanowią dobra lokalizację. U siebie na mniejszym jeziorze,mam zimowisko,oddalone o około 65-70m od brzegu,z głębokością 9m. Jest to duży blat,właśnie z lekkim mułem.
Zimą wybieramy pogodę bezwietrzną,lub ustawiamy się z wiatrem. Tym razem flauta jest naszym sprzymierzeńcem. Pora największej szansy ,to dwie godziny przed zachodem słońca i około dwie godziny po zachodzie.
Najczęściej złapiemy płoć,ale nie tylko,krąpie,jazie,leszcze,nawet karpie,mogą nam się trafić,bo ryby skupiają się w wielką ławicę wielu gatunków. Jeżeli trafimy na nią,wówczas i zimą,możemy mieć eldorado.
(https://images92.fotosik.pl/401/d8c430a8dba988d7gen.jpg) (https://www.fotosik.pl/zdjecie/d8c430a8dba988d7)
-
Michał, jak łowisz na takim mulistym dnie?
-
To nie jest głęboka warstwa mułu jak na stawie ,czy gliniankach.
Najczęściej stosuję mały ,półokrągły koszyk,ale o gramaturze 40-50g z płaskim dnem. Lorpio miało takie w ofercie. Badziewne wykonanie,ale swoją rolę spełnia. Do tego 60cm przypon.
-
Dzięki.
-
Konkret wiedza, lata spędzone nad wodą i wyciąganie mądrych wniosków swoje robią :thumbup: :beer:.
-
Podsumowanie
Jak widzicie,każda pora roku rządzi się swoimi prawami . Należy poznawać zwyczaje ryb na zbiornikach,a to wymaga czasu,dużo czasu. Urodziłem się blisko krainy jezior. Do swojego ulubionego zbiornika mam 9km,do kolejnego 20km. Od dziecka wraz z tatą poznawałem najbliższe jeziora,pływając łodzią.
Zawsze na pierwszym miejscu było rozpoznanie zbiornika,gdzie jest głębiej,gdzie są spady,wypłycenia.
Gdy zacząłem łowić z brzegu,wpierw dużo rzucałem,klipowałem,rozpoznawałem dno. Zimą,z lodu odmierzałem sobie kroki ,zapisywałem dystans i szukałem dogodnych miejscówek kując przeręble ,sądując głębokości,które byłyby optymalne ,szukałem rynien ,rowów ,zagłębień,górek,i takie rozpoznanie polecam wam. Nie upatrujcie sukcesu w zanęcie,nie wędrujcie od zbiornika do zbiornika,a wybierzcie sobie jeden dwa akweny i na nich się skupcie. Kupa tematów na forum traktuje o zanętach,o własnych miksach,aptekarskiej dokładności gramatur składników. Uwierzcie,że gdy traficie na ławicę leszcza lub płoci,albo lina,one będą żerowały na zwykłych zanętach ,ale z grubymi dodatkami,bo znaleźć ławice to raz,ale utrzymać ją to dwa. Ja np.rozróżniam trzy zapachy: rybny,słodki i korzenny. Do tego trochę ziarna,pelletu,taniej zanęty i tyle. Jeśli wiem,że tam jest ryba,połowie bez mączki rybnej,bez betainy i innych tego typu dodatków.
Dla czego tak mało wyczynowców i youtuberów pokazuje swoje sesje na jeziorze ? Bo w 90% nie mają wiedzy o zbiorniku ,a takie wypady na sapera,kończą się conajwyżej drobnicą. Jeden Górek ma jaja ,by popróbować na otwartych akwenach,ale ten facet również wychował się na zbiornikach głównie rzecznych.
Dziwią trochę mnie opinie,że polskie wody to bezrybia. Jasne,że daleko nam do czeskich,holenderskich i skandynawskich rybostanów,ale nie ma co dramatyzować,bo ryby u nas są i to nie małe. Wiele razy obserwowałem tarło np. leszcza. Potężne 3-4kg łopaty w setkach ,jak nie tysiącach sztuk,to samo płociska podchodzące pod 1kg. Nie zgodzę się ,że nasze jeziora są przełowione,lub bezrybne.
Poznajcie swoje akweny i zwyczaje ryb w nich,a połowicie jak nigdy dotąd.
Tak jak na początku napisałem,to są tylko i wyłącznie moje prywatne obserwacje i doświadczenia.
Dziękuję za każde dobre słowo. Mam nadzieję,że wpisy pomogą w lokalizacji ryb.
-
Wspaniałe obserwacje, przemyślenia. Gratuluję. Artykuły bardzo pomocne, pouczające. Dużo wiedzy. :beg: :bravo:
-
Dzięki za wpisy, Michał!
Dziwią trochę mnie opinie,że polskie wody to bezrybia.
Z tym bezrybiem to różnie bywa.
Ci, którzy łowią często oraz wędkują na wodach, których znajomość pomaga im uzyskać dobre wyniki, głoszą, że ryby są, tylko trzeba umieć je złowić.
Ci, którzy spędzili całe życie nad daną wodą i mimo jej znajomości, niewiele tam mogą dziś złowić, głoszą, że ryb nie ma.
Oczywiście, są też tacy, którzy mogliby ze swoich zbiorników coś lepszego wykrzesać, ale z jakichś przyczyn nie dążą do ich lepszego poznania.
Są wreszcie tacy, którzy nie mają warunków. Też mi się kiedyś wydawało, że przecież jeziora są wszędzie i jest ich dużo. Są jednak koledzy, którzy mieszkają w takich miejscach, że choćby bardzo chcieli, to ciężko im będzie zorganizować poznawanie, badanie, obserwowanie jakiegoś bardzo oddalonego zbiornika. I wcale do leniwych nie należą.
Tak więc jest po prostu różnie. Nie dziwi więc, że relacje znad wody, odczucia, ocena rybostanu są różne w przypadku różnych wędkarzy mieszkających w różnych miejscach, miłujących różne wody, polujących na różne gatunki i mających różne możliwości realizacji wędkarskiego hobby.
Kiedy mając 7 lat, chwyciłem wędkę do ręki, tak do tej pory jej nie puściłem. Wychowałem się nad jeziorami. Wędkowałem na nich o każdej porze roku. Nurkowałem, sondowałem, z lodu robiłem stanowiska. Znałem każdy skrawek tych jezior, każdego wędkującego. Nawet tych, którzy przyjeżdżali tam raz na jakiś czas. Byłem tam codziennie, przez jezioro wracałem ze szkoły, na nockach odrabiałem lekcje. Do tego prace związkowe, kontrole SSR. Wyniki miałem, owszem. Łowiłem wszystkie gatunki. Były lata, że czułem się królem łowiska. Żaden miejscowy starszy wędkarz, łowiący tam od dziesięcioleci nie miał szans. Teraz próżno tam szukać 40-centymetrowych płoci i 50-centymetrowych linów. Nie złowi ich ani 80-letni wędkarz pamiętający czasy, kiedy ten zbiornik powstawał, ani zaopatrzony w kamery i echosondę tropiciel. Można sobie posiedzieć i podłubać małe płoteczki i skarłowaciałe leszczyki. Eutrofizacja zbiornika postąpiła bardzo mocno. Wiele stanowisk przestało istnieć. Ja zaś nie mam czasu być nad wodą każdego dnia. Czy nie upoważnia mnie to do oceny, że w porównaniu do lat 90. jest to bezrybie?
Wiedząc, że w wędkowaniu kluczowe są miejsce i czas, a nie zapach dumbellsa czy marka wędki, szukam po prostu innych akwenów, gdzie można rozwinąć skrzydła. Do tego też zachęcam wszystkich kolegów, którzy z sentymentu łowią na znanych im wodach i mimo ich dobrej znajomości nie mogą osiągnąć zadowalających efektów. To tak jak z pracą. Czasem warto się poświęcić i poszukać czegoś nowego. Podjąć ryzyko. Może okazać się, że taka zmiana odmieni nasze życie.
Jeszcze odnośnie samego artykułu Michała.
Kiedy byłem młodym wędkarzem i czytałem artykuły wędkarskie, to często specjaliści z gazet pisali, że ryby należy szukać np. na stromych spadach albo na głębokości 7-8 metrów. Zastanawiałem się wtedy, jak ktoś może pisać, że należy, skoro na moim jeziorze w najgłębszym miejscu jest 2,5 metra i nie znam żadnego stromego spadu. Wszystko jest gładkie, jakby szpachlą przejechał. Kiedy indziej miałem szukać miejsc z zielskiem. Hmmm... tylko, że na jednym z moich jezior było samo zielsko i ciężko było znaleźć miejsce bez niego :-)
Dlatego dobrze, że Michał na początku swojego tekstu zaznaczył:
Nadmienię,że są to tylko i wyłącznie spostrzeżenia prywatne ,wyniesione z mojego doświadczenia nad wodą,a konkretnie dwóch naturalnych jezior o powierzchni 105hektarów i około 1450hektarów.
Niestety, większość tego typu artykułów/poradników pisana jest w taki sposób, jakby jedynie autor miał najlepszą wiedzę, znał sposób na obfite połowy i był najlepszym specjalistą, który poucza innych. W ten sposób prezentowanych jest wiele produkcji na YT. Z przesłaniem "Patrzcie i uczcie się!". Ale może to dlatego, że głównie są to ludzie młodzi. Z czasem nabiorą pokory wobec siebie, swoich umiejętności i wędkarstwa, którego nie da się zamknąć w ramach najlepszego poradnika :-)
A propos artykułów - mamy w planach uruchomić nowy konkurs, do którego wszyscy będziemy zgłaszać wpisy swoje i/lub innych kolegów, a potem na nie głosować. Nie muszą to być poradniki. Mogą to być recenzje, opowiadania lub po prostu pomocne wpisy, mające dla nas dużą wartość. Póki co koledzy z administracji pracują nad regulaminem tego konkursu.
Ja w wolnym czasie ślęczę nad naszą nową stroną główną. Długo to wszystko trwa, ale sam się tym zajmuję. Nie chcę też poganiać realizującej zlecenie firmy, bo przeznaczone pieniądze też nie są wielkie. Robione jest konieczne minimum, bez którego, z uwagi na ograniczenia czasowe, nie dałbym rady.
Tak więc zachęcam do tworzenia! :-)
-
Dziwią trochę mnie opinie,że polskie wody to bezrybia. Jasne,że daleko nam do czeskich,holenderskich i skandynawskich rybostanów,ale nie ma co dramatyzować,bo ryby u nas są i to nie małe. Wiele razy obserwowałem tarło np. leszcza. Potężne 3-4kg łopaty w setkach ,jak nie tysiącach sztuk,to samo płociska podchodzące pod 1kg. Nie zgodzę się ,że nasze jeziora są przełowione,lub bezrybne.
Poznajcie swoje akweny i zwyczaje ryb w nich,a połowicie jak nigdy dotąd.
Dość ciekawe zdanie Michał :) Ciekawi mnie ile masz lat. Wychowałeś się w pobliżu jezior piszesz... Ale chyba pamiętasz ile ryb było dawniej lub ile łowili wędkarze 20-30 lat temu. To nie jest tak, że tylko wędkarze odpowiadają za stan polskich wód, ogólnie mamy złe prawo, dopasowane do rybaków, stąd większość zbiorników w Polsce jest zdegradowanych, w jakim stopniu to zależy od regionu. Ja na przykład pamiętam ile się łowiło na Turawie lub w okolicach gdzie mieszka moja rodzina pod Zielona Górą. Wtedy było eldorado. A teraz?
Według mnie nie należy mylić pewnych pojęć. Mając do dyspozycji coraz lepszy sprzęt, techniki wędkarskie, świetne zanęty i przynęty możemy zmaksymalizować swoje wyniki, jednak nie zmienia to faktu, ze wody są zdegradowane, w zdecydowanej większości. W UK na większości wód można łowić na białe robaki bez żadnego problemu, drobnica nie będzie przeszkodą. Bo tu jest szczupak. W Polsce za to jest masakra, takiego wysypu drobnicy jak na Mazurach nie widziałem w swoim życiu. Tam przynęta jak biały robak nie ma szansy dotrzeć do dna, będzie zjedzona zaraz po wpadnięciu do wody, tyle jest małej płoci, krąpia i leszcza. Istne ławice.
Inny fakt to stan jezior Warmii i Mazur, pod względem rybostanu. Tam po prostu nie ma po co jechać z wędkami, bo o rybę bardzo trudno. To jakby na pustyni było trudno o piasek. Sami zresztą widzimy na forum, jak rzadko ktoś raportuje złowienie czegoś w tamtym rejonie. Jasne, że też tam są ryby ładne, ale określiłbym je raczej jako niedobitki lub resztki.
Polecam obejrzeć filmy tego gościa z Irlandii. Jest tam pokazane ile oni mają ryb w swoich jeziorach. U nas powinno być podobnie. Ale nie ma o tym mowy, bo jak gdzieś będzie więcej ryby, to alb będą się zjeżdżać tłumnie wędkarze lub kłusownicy, którzy prądem i sieciami wytłuką każdą ilość ryby.
-
Miałem to przemilczeć,ale jednak dwa słowa napisze. Wiek mój w tym przypadku nie ma znaczenia,bo tak jak napisałem,od dziecka,czyli tych 7-8 lat życia,jeździłem z tatą na jeziora i tak,pamiętam te "lepsze " czasy,a lat mam 36.
Mógłbym tu książkę napisać,jak to było kiedyś,co się łowiło ,jak się łowiło,ale to bez sens,ponieważ to jest czas przeszły.
Słuchajcie,trochę nie rozumiem. Napisałem SWOJE PRYWATNE DOŚWIADCZENIA I OBSERWACJE wyniesione z wód na których łowię. Mam dwa jeziora,na które jeżdże ,bo je znam,wiem jak podejść rybę i w jakim okresie ustalić jej bytowanie. Jeździłem sporo lat na inne jeziora,a mam ich dobre 50 w promieniu 100km i też moje wyniesione obserwacje się sprawdzały. Jeżdżę tylko na dwa wymienione wcześniej zbiorniki,bo mam do nich najbliżej i najlepszy dojazd,odpowiednio 9km i 20km.
Nikomu nie narzucam swoich doświadczeń. Nigdzie nie piszę,że to jedyny słuszny sposób by coś złapać. Zdjęcia,które wstawiłem są moje i to ja na nich jestem. Artykóły mają za zadanie pomagać tylko i wyłącznie. Nie są wklejone z jakichś stron,lub czasopism. Poświęciłem swój czas by je napisać,a każde w nich przemyślenie nie było zasłyszane,tylko doświadczone nad wodą.
Dziwi mnie,że tu na forum jest wielu fachowców ,którym to do pięt nie dorastam zapewne,a nie potrafili dotąd niczego konkretnego na temat migracji ryb napisać. Dla czego ? A no dla tego,że najwyraźniej za dużego pojęcia o tym nie mają.
Każdy niech wyniesie z tego wątku to,co uważa.
Ryby w polskich wodach są i to nie małe. Jasne,że są też zbiorniki wyjałowione,ale ja na takie nie trafilem. Mało tego. Koledzy z rejonu,mają dobre wyniki z innych jezior ,mazurskich i podlaskich,pzw i dzierżaw,ale każdy z nich zna swoją wodę i absolutnie po pierwsze,wie gdzie szukać ryby,zna ich ścieżki i migracje.
Luk,zapraszam Cię na podlasie,pokażę Ci jeziora na których łowię,inne również,może spokorniejesz w swoich wywodach.
Wracając na ziemię,temat ma być merytoryczny,bez bajania ,politykowania itp .na milion stron.
-
Michał ,ja zauważyłem że większość z kolegów na forum łowi już tylko na komercjach ,wody PZW omijają szerokim łukiem,ja u siebie mam kilka fajnych jeziorek tzw.Pogorie,które są spore i na nich się skupiam ,zanim poznam dokładnie choć jedną, minie sporo czasu, ale wiem że warto ,bo jest tam piękna ryba i to mnie kręci właśnie ,żeby dojść do perfekcji i każdą sesję kończyć fajnym wynikiem :beer:,twoje doświadczenia są mi pomocne i cieszę się,że dzielisz się nimi :bravo:
-
Miałem to przemilczeć,ale jednak dwa słowa napisze. Wiek mój w tym przypadku nie ma znaczenia,bo tak jak napisałem,od dziecka,czyli tych 7-8 lat życia,jeździłem z tatą na jeziora i tak,pamiętam te "lepsze " czasy,a lat mam 36.
Mógłbym tu książkę napisać,jak to było kiedyś,co się łowiło ,jak się łowiło,ale to bez sens,ponieważ to jest czas przeszły.
Michał, nie przejmuj się, tam gdzie wchodzi polityka zdrowy rozsądek jest spychany na bok. Napisałeś kawał porządnych relacji popartych doświadczeniem i wynikami-takie sprawy się same bronią.
-
Dzięki Michał za wkład włożony w napisanie tego tematu. Jak sam zauważyłeś słusznie, nie ma jednego wzoru matematycznego dla jezior i stawów. Każdy "żyje" swoim życiem i jak zauważył słusznie Mateo wszystko ewoluuje i się zmienia.
Twoje obserwacje i wnioski to kawał wręcz naukowej pracy. Bardzo dużo cennych i ważnych wskazówek dla każdego z nas, a zwłaszcza tych którzy wyniki próbują upatrywać w zrozumieniu natury, a nie najlepszym sprzęcie na rynku. Często będę wracał do tego tematu a swoje obserwacje nad wodą będę porównywać z Twoimi wnioskami. Nie mam u siebie tak dużych wód, co nie znaczy, że nie mogę dzięki Twoim poradom zmodyfikować swoich założeń nad wodą i podnieść jakość swojego wędkowania.
Słowem dzięki za kawał pracy :beer: leci zasłużony :thumbup:
Brawo :bravo:
-
Michał ,ja zauważyłem że większość z kolegów na forum łowi już tylko na komercjach ,wody PZW omijają szerokim łukiem
Uważam, że mijasz się z prawdą.
Można odnieść takie wrażenie, bo kilku bardzo aktywnych użytkowników często wrzuca swoje wyniki z komercji. Założyłbym się jednak, że procentowo więcej osób łowi u nas na zbiornikach PZW.
-
Niestety wadą większości komercji jest monotonia.
Karpie 1-2 kg, w dużej ilości...
To powduje, że często ma się już "dość" i trzeba powalczyć na PZW. Mimo, że wyniki gorsze.
Do tego wiele komercji jest otwarte tylko na weekendy, dodatkowo jest bardzo zatłoczonych. Także dla relaxu i spokoju głównie PZW.
-
Dostałem parę wiadomości z zapytaniem o zasiadki długofalowe:co miałem na myśli i jak to planuję,jak nęcę. Myślę ,że temat jest wart szerszego opisania,tylko zastanawiam się czy tu,czy w oddzielnym wątku.
Ogólnie w roku nastawiam się na pewne okresy związane z tarłem,bądź żerowaniem jesiennym. Jest to przełom marca/kwietnia lub sam kwiecień,w zależności od temp wody,i wówczas na celowniku jest płoć i jaź. Następnie mój faworyt,czyli koniec maja,początek czerwca i to jest lin. Ostatnim okresem,jest koniec sierpnia,początek września,bądź sam wrzesień,co również warunkuje temp.wody i wtedy głównie leszcz i karp. Są to trzy moje podstawowe okresy,wedle których planuję urlop na dłuższą zasiadkę. Czy mam to rozbić na kolejny temat,czy opisać w tym ?
Edit. Zostanie to opisane w oddzielnym temacie : "Moje nęcenie długofalowe na jeziorach"
-
Fajny wątek. :bravo: dla autora.
Ja się zgadzam z autorem :thumbup: i z Mateo i z Lukiem.
Poznawanie wody - fajna rzecz.
Kiedyś znałem nieźle niektóre odcinki odcinki Sanu i Dunajca.
Poznawanie ich było pasjonujące, a dodatkowo te odcinki rzek zmieniały się z roku na rok (szczególnie San). Teraz nie mam na to czasu, za daleko.
W tym roku nie łowię na pzw. Komercje - ale też musze szukć nowych metod - żeby połowić.
Oraz leśno-polne dzikie stawki, łowiłem w 2020 na 7 z nich. W sumie 13 wypadów na nie.
W zasadzie 5 nich znam już lepiej, na 3 osiągam niezłe wyniki. "Jakbym był mięsiarzem to bym głodny nie chodził".
-
Dla mnie kolejny temat byłby lepszy.
-
W takim razie poproszę moderatora o zamknięcie tego tematu,dopóki jego wartość merytoryczna nie została rozmieniona na drobne przez niepotrzebne dyskusje.
Powstanie nowy wątek odnośnie nęcenia długofalowego w ujęciu moich wypraw na jeziora.
-
Pisałem już wcześniej ,że to bardzo ciekawy temat który może wnieść wiele i podnieść naszą wiedzę. Na pewno jest dużo bardziej wartościowy niż kolejne tematy sprzętowo/towarowo/ zestawowe. Jednak wiedza w nim zawarta nie na każdej wodzie znajdzie zastosowanie z tąd widzę nierozumiemnie u niektórych komentujących.
Im większa i bardziej zróżnicowa głębokościowo woda tym bardziej informacje zawarte tutaj się przydzą. Wiele osób łowi na niedużych zbiornikach z jednolitą głębokością i ukształtowaniem dna wtedy wiadomo ,że nie wiele da mu wspomniany temat.
Od dwana obserwuję pisanie o komercjach jako o czymś gorszym jakby z lekką pretensją do osób tam łowiących. Wiadomo ,że nie sposób porównywać wyników z dwóch różnych wód a co dopiero z małej komercji z wielkim przełowionym jeziorem. Tyle ,że chyba nie o to chodzi . Łowimy dla przyjemności , poza tym nawet na najmniejszym i najbardziej jałowym łowisku obserwacja wody i poznannie jej podniesie nasze wyniki.
Powoli będzie zacierać się różnica między komercją a wodą PZW bo przecież powstaje wiele małych wód PZW no kill które praktycznie nie różnią się od komercji. Są też różne hybrydy(Zalew Rybnicki -cieplejsza woda i dodatkowa licencja lub np Dzierzno które mimo ,że ma 600 ha i jest wodą PZW . Możemy je rozpatrywać jako komercję czy już nie ? Tam właśnie lokalizacja ryby liczy się najbardziej . Na odpowiednim miejscu i porze (na Dzierznie )nawet początkujący wędkarz połowi 30 m od brzegu kilkadziesiąt/kilkanaście leszczy w granicach 3-4 kg jednego dnia sprężyną z wielkim hakiem i najtańszą zanętą rzucając przed siebie bez klipa i wstępnego nęcenia. I rady leszczowych mistrzów będą zbędne.
Im więcej łowisk odwiedzam tym utwierdzam się w przekonaniu ,że mało wiem i ,że sposoby z nad jednej wody mogą nie sprawdzić się nad drugą. I tak naprawdę woda i jej rybostan w większości decyduje o wynikach a nie nasze umijętności, sprzęt i zanęty. Wiele osób jest sfrustrowanych widząc jak ktoś się mądrzy i pokazuje pełne siaty okazów. Przecież to jasne ,że w większości łowisk to nie osiągalne i nawet próba przełożenia tego wyniku na inny zbiornik doprowadzi jednie do zdenerwowania.
Np tak lansowane przeze mnie łowienie na dystansach 80 m + klasykiem jest odbierane jako fanaberja i większości przypadków tak właśnie będzie bo łowienie na 50-60 m da podobne bądź lepsze rezultaty ale np na Zalewie Rybnickim przy takim stylu łowienia w odpowiednich okresach roku pozwala mi wyjąć jednego dnia kilkadziesiąt płoci (35-38 cm 0,5-0,9 kg) przy użyciu tanich zanęt a utytułowani zawdonicy próbujący łowić z 50 m mogą pomarzyć o takich wynikach mimo lepszej zanęty, większej precyzji i delikatniejszych zestawów.
Jeśli w ogóle chcemy porównać nasze wyniki to polecam robić to na tej samej wodzie bo tylko wtedy ma to jaki kolwiek sens. Np poświęcam wiele żeby spełnić marzenie o złowieniu leszcza 70 cm + 4 kg + na Jeziorze Żywieckim - mimo dobrych kilkunastu lat nie udało mi się to (w tym sezonie będzie inaczej ;D ;D :P) a na takim Dzierznie mimo ,że zaczołem łowić dopiero od sezonu 2016 leszczy 4kg + złowiłem już pewnie kilka tysięcy sztuk. Sporo osób piszę do mnie odnośnie leszczy jako do experta a prawda jest taka ,że nasza rola kończy się na poznaniu łowiska wrzuceniu zestawu do wody i tyle . Na moich łowiskach po jakimś czasie połowilibyście podobnie a być może i lepiej. I wiadomo sprzęt ,zanęta taktyka podniesie nasze wyniki ale łowisko liczy się najbardziej. Jadąc nad okoliczną Odrę choćbym wyszedł z siebie nie połowię Brzan jak Luk w UK a na dzikiej wodzie nie połowię karpi jak na komercji ale przecież nie o to chodzi w wędkarstwie ;)
-
Nie chcę zamykać wątku, bo ktoś może coś dodać wartościowego od siebie. Wpisy autora są na początku i zawsze można do nich wrócić i poczytać.
Wędkarstwo to jest moja pasja i z wielkim zainteresowaniem czytam tego typu wątki, choć:
Wiele osób łowi na niedużych zbiornikach z jednolitą głębokością i ukształtowaniem dna wtedy wiadomo ,że nie wiele da mu wspomniany temat.
-
Genialne podsumowanie Zbyszka.
W takim razie gorąco apeluje,by nie wdawać się w dyskusję o rybostanach,polityce odławiania itp.tylko właśnie o migracji ryb na dużej wodzie.
Będę wdzięczny o przestrzeganie dyscypliny tematu.
-
Ja podpowiem że w dużych wodach jednym z decydująch czynników na wynik to termoklima.
I tak jak Michał opisał pory roku - to tak ryba chodzi w danym pasie w danej porze roku.
Z tąd w przekroju roku ryby bytują (stada) w innych częściach zbiornika. Poprostu podążają zgodnie z rytmem natury - i potrzebna jest łódka , echo oraz dogłębna obserwacja wody - spławy to klucz do wyniku...)
Słońce ma również kolosalne znaczenie w naświetlaniu miejscówek - od jego operowania w danym czasie decyduje sukces. Wiadomo że są gatunki ryb które lubią światło a inne nie ( i mówie o karpiowatych i biało rybie) z tąd brania o różnych porach dnia - nie wspomne o porach roku...
Do tego trzeba dodać temperature wody - to kolejny czynnik w wielkich jesiorach - podążamy za nią ( w zależności od niej ryby wybierają żerowiska)
I właśnie w takim przekroju to działa - czyli pokarm naturalny w danej wodzie - wyznacza rytm jeziora... - NIE my wędkarze !!! nie nasze nęcenia i bóg wie co...
W pierw liczy się ścieżka przepływu , czas kiedy ryby tam są - a potem można próbować....
-
Ja powiem jeszcze inaczej odnośnie migracji ryb. To jest tak skomplikowana sprawa, że nie ma tu żadnych pewników. Sporo czasu spędziłem pod wodą w miesiącach, w których wizura umożliwiała mi obserwację ryb i czy przez to stałem się jakimś super wędkarzem, który teraz wie co i gdzie łowić ? Oczywiście, że nie, bo jest tyle czynników, które wpływają na skuteczny połów, że głowa boli. Jednak wiem na pewno jedno. Szczególnie na dużych jeziorach miejscówka jest niesamowicie ważna. Można łowić latami w jednym miejscu i mówić, że nie ma ryb, gdy tymczasem 100 metrów dalej może być eldorado.
Często sami się ograniczamy już na starcie z wynikami, bowiem mamy np. do wyboru jakiś pomost nad wodą (jest nam wygodnie łowić właśnie z tego miejsca i przyzwyczailiśmy się do tego, że z niego zawsze łowimy) albo po prostu dostęp do wody jest wyłącznie z określonych miejsc z brzegu. A miejsce w które rzucamy swoje zestawy może nie być na "szlaku" odwiedzin jakichkolwiek większych ryb ? Mówimy wtedy, że nie ma ryb. Rzucając więc feederem albo spinem z pomostu, często w to samo miejsce w jeziorze, możemy totalnie pozbawić się szans na złowienie jakiejkolwiek większej ryby.
Z drugiej strony nie dziwię się głosom o braku ryb, bo wiele miejsc jest po prostu przetrzebionych przez wędkarzy i rybaków albo zeutrofizowanych albo po prostu niezarybianych, a przy braku odpowiednich miejsc na tarliska i odpowiednich warunków środowiskowych można wówczas pomarzyć o rybach i powspominać stare czasy. Gdyby nie zarybienia, to przy dzisiejszej presji wędkarsko-rybackiej, w Polsce w ogóle nie byłoby drapieżników :facepalm: A czasy PRL są kompletnie odmienne od tych obecnych. I one nigdy nie wrócą. Inna była dostępność materiału zarybieniowego, inny jego koszt, inny stopień eutrofizacji wielu zbiorników, inna dostępność miejsc na tarliska. W PRL-u była cała masa PGR-ów, Central Rybnych. Wystarczy sobie uświadomić, że w takim Zabrzu była centrala rybna do której codziennie trafiały świeże ryby...z Mazur. Taki to był przemiał. Dziś tego już nie ma. I nie będzie. Dziś też wszystko kosztuje. Dlatego też dziś polskie wody zarybia się głównie karpiem, który jest tani i ogólnodostępny.
Po tej krótkiej dygresji wracam już do tematu. Kiedyś oglądałem filmy Steva Ringera z jego "pozazawodniczych" wizyt w Hiszpanii i Irlandii. I tam fajnie opowiadał o tym, że jak nie wie gdzie łowić na naprawdę dużych zbiornikach, bo nie ma danych od "lokalsów" (najczęściej właścicieli sklepów wędkarskich), to bierze Deepera i poświęca cały dzień na sondowanie wody, bo bez tego to całe to jego wędkowanie nie ma kompletnie sensu. I jak znajdzie już jakieś dobre miejsce, to od razu je nęci, jak będzie tam łowić następnego dnia, bo to robi kolosalną różnicę.
Na migrację ryb wpływa niesamowicie wiele czynników, które są niezależne od siebie. Nie ma lepszego sposobu na ustalenie tego jak wygląda migracja ryb aniżeli telemetria. W badaniach ichtiologicznych telemetrię wykorzystuje się do lokalizacji ryb z naprawdę dużej odległości, bez ingerencji w ich codzienne zachowanie. Za pomocą nadajników można zidentyfikować każdą rybę. Można ją śledzić 24h na dobę, przez cały rok.
Kiedyś już to wrzucałem. Są to badania telemetryczne szczupaków (kolor czerwony), płoci (kolor zielony) i linów (kolor niebieski) na jednym z duńskich jezior. Minusem jest to, że ta strona raz działa, raz nie :( Obserwuję ją już od dłuższego czasu.
https://baktoft.shinyapps.io/yapslive/
Jeszcze w tym roku wydawało mi się z moich obserwacji podwodnych, że lin nie lubi opuszczać swoich miejsc bytowania, po czym zaobserwowałem zachowanie linów właśnie na tym jeziorze (zwykle wchodziłem na tą stronę wcześnie rano, potem w południe, a następnie wieczorem i w nocy :)). I liny potrafiły zmieniać w ciągu dnia miejsca pobytu. Potrafiły nawet się przenieść, aż na przeciwległy brzeg jeziora. Noc spędzić pod jednym brzegiem, a poranek na drugim. Dodatkowo wystarczy zobaczyć jak płocie krążą po tym jeziorze, czasem zostając w jednym miejscu przez dłuższą chwilę. Można zobaczyć jak się zachowują nocą, a jak w ciągu dnia. Jak zachowują się szczupaki. Czy krążą wokół stad płoci, czy nie. Poobserwujcie sobie zachowanie i miejsca pobytu ryb w ciągu dnia i w nocy na przykładzie właśnie tej strony internetowej. Możecie dojść do ciekawych wniosków ;)
-
W tamtym roku jak susza szalała poziom wody na zbiorniku na którym najczęściej łowię spadl kilka metrów. Tzn. woda cofnęła się kilkanaście metrów (zalew sulejowski). Korzystając z okazji zaraz przy brzegu koparka pogłębiła mi miejsce przy mojej działce. Dosłownie prostokąt około 6 na 12 metrów na głębokość 1, 1,5 metra. Zrobilem tak głównie by pozbyć się zielska. Wczesniej było tam płytko, woda wahała sie około metra. W tym miejscu mogłem łowić tylko na feederka, rzucając jak najdalej.Teraz na splawik mam eldorado. Ogromne płocie co o tej porze roku jest dla mnie szokiem , leszcze i bonusowe karpie. Wczesniej by cokolwiek pobawić się splawiczkiem musiałem bardzo długo nęcić. Ptactwo miało ucztę. Teraz sype tylko przenice w dzień łowienia i łowie na kukurydzę. Wracając do tematu wątku. Ryba musi to miejsce bardzo często odwiedzać. Ala na tak ogromnym zbiorniku takie małe pogłębienie......ta są leszcze patelnie i mega płocie. Rzekł bym, że głupi ma szczęście.
-
Czyli dziura na płyciźnie robi robotę...
-
Czyli dziura na płyciźnie robi robotę...
Każde zachwianie na blacie daje rybę. Czy rów , czy górka , drzewa zatopione , a uskoki na blatach to petarda.
-
Dla tego właśnie polecam gruntować z oliwką i reką napinać plecionkę.Czujemy każdy fragment i uskok jeżeli dno jest twarde. Każdy dołek zwiększa nasze szanse. Osobiście ,zaraz po dużych,gwałtownych spadach,lubię również rynny i rowy podwodne.
-
Dla tego właśnie polecam gruntować z oliwką i reką napinać plecionkę.Czujemy każdy fragment i uskok jeżeli dno jest twarde. Każdy dołek zwiększa nasze szanse. Osobiście ,zaraz po dużych,gwałtownych spadach,lubię również rynny i rowy podwodne.
A ja polecam technologie .
Łódka , echo , gps. W gpsie zapisuje co mnie interesuje i jest bomba.
-
Tak Maciek,to najlepsze rozwiązanie i najszybsze.
Sęk w tym,że to droga impreza.
-
Tak Maciek,to najlepsze rozwiązanie i najszybsze.
Sęk w tym,że to droga impreza.
To fakt mi zajely trzy sezony by moją zapore dokladnie oplynąć i w bić do gps. Do tego odpowiednie nadanie waipontom ikon i nazw .
Ale potem pyk i płyne na miejscówke.
Przewagą tefo rozwiazania jest również to ze nawet dysponujac łodka zanetową z xpilotem programujesz i płyniesz....
-
Luzik, panowie :-)
Ech, tak to jest z tymi internetowymi dyskusjami. Przy ognisku byłoby inaczej ;-) A tu wszystko tak poważnie brzmi.
Na pewno inaczej dyskutują ze sobą ci, którzy już mieli okazję się poznać. Nie biorą tak do siebie każdego odmiennego zdania. Tym bardziej żałuję że zlot w tym roku się nie odbył :-(
Każdy wpis jest wartościowy i każda dyskusja na temat technik wędkowania, obserwacji znad wody.
Jedynie ten fragment "Dziwią trochę mnie opinie,że polskie wody to bezrybia" trochę mi do całości nie pasował.
Dlatego postanowiłem się do niego odnieść. Zawsze mi się wydawało, że im więcej człowiek ma doświadczenia w jakiejś dziedzinie, tym mniej rzeczy go dziwi (i jednocześnie mniej jest czegoś pewny) ;-) :P
To samo zapewne rzuciło się w oczy Lukowi i innym użytkownikom. Nikt tu jednak nie chce być niemiły :-)
Z miłą chęcią zaś przyjąłem to Zbyszkowe stwierdzenie:
Im więcej łowisk odwiedzam tym utwierdzam się w przekonaniu ,że mało wiem
Myślę, że chyba większości komentujących (Maćka, Arka, Zbyszka, Mirka) nie dziwi fakt, że wielu dobrych wędkarzy narzeka na rybostan niektórych akwenów. Nie można w tej kwestii generalizować.
Jednak wiedza w nim zawarta nie na każdej wodzie znajdzie zastosowanie z tąd widzę nierozumiemnie u niektórych komentujących. Im większa i bardziej zróżnicowa głębokościowo woda tym bardziej informacje zawarte tutaj się przydzą. Wiele osób łowi na niedużych zbiornikach z jednolitą głębokością i ukształtowaniem dna wtedy wiadomo ,że nie wiele da mu wspomniany temat.
Dokładnie. Często dostaję prywatne wiadomości i maile od niezbyt zaawansowanych wędkarzy, którzy powołują się na jakieś wpisy na forum oraz na różne artykuły czy powtarzane wszędzie teorie, a kiedy opiszą swoje łowisko, to okazuje się, że w ogóle nie ma to wszystko zastosowania dla warunków, w których wędkują.
Poszczególni użytkownicy forum doskonale wiedzą, o co w tym wszystkim chodzi. Ja zaś jako administrator patrzę zapewne na wszystko przez nieco inny pryzmat. Zależy mi na wartości wszystkich tych wpisów, myślę o tych, którzy będą je czytać za jakiś czas. O początkujących również. Dlatego tak namiętnie poprawiamy wiele wpisów, prostujemy pewne rzeczy, męczymy Was, kiedy zdjęcia w Waszych postach wygasną :-)
Ja akurat łowię tylko na akwenach ogólnodostępnych. Wędkowałem na przeróżnych wodach. Łowiłem na dużych zbiornikach jak Przeczyce, Kozłowa Góra, Pogoria, Dziećkowice, Rybnik, Turawa, Głębinów, Goczałkowice, Rzeczyce, Poraj. Na niektórych łowiłem z łodzi, na innych wywoziłem, wynosiłem lub łowiłem z brzegu, brodziłem. Najczęściej jednak łowię na małych zaporówkach do 50 ha. Na takich wodach zmiany w rybostanie w zależności od presji oraz podejmowanych działań PZW widać najbardziej.
Dlatego nie ukrywam, że krew mnie zalewa, jak ktoś pisze, że "ryby są, tylko trzeba je umieć złowić" (nie odnoszę się tu do nikogo konkretnego). Zresztą już samo brzmienie tego typu zdania wiele mówi o tym, kto je wypowiada :-\
Znam wielu doskonałych wędkarzy, którzy nie mają akurat czasu na odbycie 100 wędkowań rocznie i widzę, jak jest im przykro, że znowu schodzą o kiju.
Duże zbiorniki rządzą się swoimi prawami. I pod pewnym względem porównałbym je do rzek. Rzekę nie tak łatwo jest uczynić bezrybną. Jeśli ktoś umie ją czytać, zna miejsca, to może całkiem ładnie połowić. Podobnie duży zbiornik. Duża powierzchnia, wiele niedostępnych dla wędkarzy miejsc, wiele stad tarłowych, duże różnice głębokości i różne strefy typu termoklina, wiele kryjówek, wędrówki ryb. A weźmy teraz jezioro 20-hektarowe o dużej dostępności, z płaskim i czystym dnem, z jakimś jednym marnym tarliskiem. Presja wędkarska (niejeden by się zdziwił odwiedzając Śląskie łowiska), kłusownicy i inne czynniki jak eutrofizacja czy wpływ zarybień mogą w krótkim czasie doprowadzić do degradacji takiego łowiska.
Tak więc dobrze, że na to wszystko zwróciliśmy tu uwagę. Dla nas to oczywiste, ale zapewniam, że nie dla wszystkich, którzy w tej chwili zaczynają czytać ten wątek. A czytają nie tylko zalogowani. Nie tylko doświadczeni wędkarze.
No dobra, już Wam nie przeszkadzam :-) Idę dłubać przy nowej stronie...
Oby wątek się rozwijał... ale nie migrował z złym kierunku ;D
:beer:
-
Jak dla mnie fajne wpisy. :beer:
Szkoda, że tego wszystkiego nie wiedziałem w przeszłości jak łowiłem częściej na dużych zaporówkach lub mazurskich i pomorskich jeziorach.
-
Michał, niepotrzebnie odbierałeś moje słowa jako krytykę artykułu :) Nie jest to też żadna polityka. Jeżeli wyrażasz tu swoje zdanie i masz mocną opinię, to możesz spotkać się i z odpowiedzią. Nie rozumiem dlaczego nie odpowiadać w tym wątku :) Do tego nie zmienia to samego jego sensu czy przekazu, w którym dzielisz się wiedzą (co jest super).
Miałem to przemilczeć,ale jednak dwa słowa napisze. Wiek mój w tym przypadku nie ma znaczenia,bo tak jak napisałem,od dziecka,czyli tych 7-8 lat życia,jeździłem z tatą na jeziora i tak,pamiętam te "lepsze " czasy,a lat mam 36.
Mógłbym tu książkę napisać,jak to było kiedyś,co się łowiło ,jak się łowiło,ale to bez sens,ponieważ to jest czas przeszły.
Ja się odnoszę do tego co piszesz, że ryby są, sugerujesz po prostu, że trzeba umieć łowić. A to nie jest tak do końca. Zwłaszcza jak na jeziorze są sieci. Tu nie chodzi o pisanie książek jak było, bardziej o sam fakt, że w Polsce ryby trzeba 'dłubać'. Skoro rybacy łowią mało, to i wędkarzom będzie ciężko.
Pamiętam jak jeden z celebrytów spinningowych a obecnie i karpiarz, łowił 40 szczupaków na sesji na swoim jeziorze (takich 40-60 cm) i uparcie twierdził, że ryba jest w polskich wodach i trzeba umieć ją złowić. Sam studiował na UWM jakiś rybacki kierunek i uważał, że rybacy są dobrą rzeczą i ich mocno bronił. Zdanie zmienił jak zrobili odłowy i nagle zamiast 40 szczupaków podczas sesji łowił jednego lub dwa, na jeziorze nad którym się wychował i znał jak własna kieszeń. Nagle złowienie szczupaka okazało się trudne 8)
A chodzi mi bardziej o to aby nie robić wrażenia, że te wody jakie dzisiaj mamy są normalne. Bo nie są. Sam leszcz to podstawowa ryba Europy, i złowienie sztuk powyżej 50 cm, zwanych 'patelniami' lub 'łopatami' potocznie, nie powinno sprawiać nikomu trudności, zaś na dużych jeziorach wręcz powinno być to bardzo proste, bo ryby tej powinno być zatrzęsienie. Normalną rzeczą powinno być łowienie powyżej 20 dużych leszczy przez forumowiczów, dysponujących odpowiednim sprzętem i wiedzą (a takich tu już jest większość), taki potencjał powinno mieć typowe polskie jezioro. I tyle tej ryby było dawniej, teraz jest fatalnie.
Dziwi mnie,że tu na forum jest wielu fachowców ,którym to do pięt nie dorastam zapewne,a nie potrafili dotąd niczego konkretnego na temat migracji ryb napisać. Dla czego ? A no dla tego,że najwyraźniej za dużego pojęcia o tym nie mają.
Każdy niech wyniesie z tego wątku to,co uważa.
Nie na miejscu też są takie oskarżenia Michale, bo nie każdy ma obowiązek dzielić się wiedzą z innymi. Jeżeli to przytyk pod moim adresem (ma nadzieję, że nie), to tu jest mój artykuł ze strony głównej, wcześniej był na forum WMH, ma z 8-7 lat jakby co :)
https://splawikigrunt.pl/artykuly-i-porady/obserwacje-i-porady/cztery-pory-roku-ze-splawikiem-i-feederem
Bardziej chodzi o to, aby nie bać się dyskutować. To co napisałeś to zwarta porcja wiedzy, nie rozumiem dlaczego uważasz czyjeś wpisy za atak, tak przynajmniej postępujesz. Napisanie takiego tekstu wiąże się z tym, że ludzie będą wyrażać o nim swoje zdanie, i nie ma czego się obawiać. Jeżeli zaznaczasz mocno, że uważasz, ze ryby są (w sensie w normalnych ilościach), to pojawić się mogą wpisy tych, co mają inne zdanie :)
A mi chodzi ogólnie o to, że żyjemy w czasach, gdzie skupiamy się co jest lepsze, jaki miks zanętowy, przynęty, technika. A normalnie takiego leszcza łowić się powinno na wszystko praktycznie, w dużej mierze zależy to od tego czym i jak nęcimy. Dawniej 'gnojaczka' uważano za najlepszą przynętę na lina, bo nie było pelletów, waftersów, kulek, Metody i innych 'nowoczesnych' technik, samej zaś ryby tego gatunku było tyle, że naprawdę ta przynęta była bardzo skuteczna. Dzisiaj tak nie jest, bo ryby musimy dłubać, stawać na rzęsach aby mieć wyniki. Chodzi mi przynajmniej o wody PZW. Na takim Trencie w okolicy Farndon, leszcza jest bardzo dużo. Sprawdzi się wiele technik i przynęt, od białych, czerwonych, poprzez kukurydzę po pellety i kulki. Aby połowić trzeba mocno nęcić, bo stada są takie, że opędzlują miejscówkę w oka mgnieniu i popłyną dalej. A jak się znęca stale to wyniki są naprawdę 'mocne'. Do takiego stopnia, że łowienie leszczy człowiekowi może zbrzydnąć. W Poslce skazani jesteśmy nie na normalne łowienie ale dłubaninę właśnie. I nie piszę tu o podejściu wyczynowym ale takim normalnym :)
Natomiast inną rzeczą jest wiedza jak łowić na danym łowisku. Są różne zależności, i mamy wody, gdzie ryba podchodzi chętnie pod brzeg, mamy takie, gdzie trzyma się z dala od niego. Dlatego bardzo cenne są takie informacje, bo wielu na przykład rozumie, że aby połowić na sporym zbiorniku, sam picker 3 metra nie wystarczy, zaś głębokość 6-7 metrów będzie dla nich wyzwaniem i Metoda ma tam mały sens na przykład.
I warto nie przenosić emocji związanych z jednym wątkiem do drugiego, mam wrażenie, że kilka osób tak robi :)
-
Jeżeli rejestrujemy się na forum wędkarskim,tzn.że chcemy pogłębić wiedzę wędkarską.
Nie pogłębimy jej,jeżeli nikt się tą wiedzą nie będzie dzielił. Uważam ,że obowiązkiem jest każdego forumowicza dzielić się wiedzą,którą nabył nad wodą,czy też kupując sprzęt.
To stanowi o odpowiedzialności wynikającej do przynależenia do danej społeczności,w tym przypadku specjalistycznego forum.
Przytyk jest do każdego,kto na forum bryluje w tematach,daje wiele teoretycznych porad,a jednak nie potrafi pisać o pewnych podstawach. Nikogo po imieniu tu palcem nie wskazuję.
Popełniłem błąd ,pisząc ogólnie,że w polskich wodach nie brak ryby i teraz to sprostuję. Na wodach,na których wędkowałem wcześniej i na których wędkuję aktualnie,a było to kilkadziesiąt jezior mazurskich i podlaskich,dziś są to dwa jeziora pzw oraz dzierżawa,rybostan jest zadowalający nawet bardzo,a wnioskuję to po wynikach jakie miałem i jakie w tej chwili mam.
I chciałbym mocno podkreślić,że w swoich artykułach,a także postach,nikogo nie miałem na celu pouczać. Nie uważam siebie za wędkarskie guru,ale za wędkarza,który wie jak łowić na swoich wodach,w tym przypadku naturalnych jeziorach.
-
Michał, nie odbieraj tego co piszę jako krytykę, jak już, to jako pozytywną krytykę :) I wstęp do jakieś dyskusji, bo każdy ma swoje doświadczenia.
Moje zdanie jest takie, że w Polsce często uczymy się jak łowić niedobitki ryb, nie stosujemy wcale normalnych taktyk. Która inna woda ma potencjał Dzierżna Dużego na przykład? Ja takiej nie znam. Na Mazurach na przykład ryby migrują z jednego miejsca do drugiego, czy nawet z jednego jeziora do innego, i jak wiemy o tym, jakie są ich trasy, o jakich porach gdzie są, gdzie się trą, gdzie zimują, to jasne, ze nasze wyniki będą lepsze, i dlatego taki wpis jak twój jest bardzo cenny, i warto aby było ich więcej. Nie zmienia to jednak faktu, że z rybą jest w Polsce kiepsko. Ktoś łowiący leszcze w Kanale Jamneńskim podczas ich migracji na tarło może mieć teorię ze ryby jest w bród, prawda jest jednak zgoła inna. Wiele się zmienia na skutek wprowadzania no kill, ale to wciąż jest obchodzenie przepisów, bo zrównoważona gospodarka rybacka istnienia czegoś takiego nie zakłada, zaś samo wypuszczanie ryb uważane jest przez twórców i gloryfikatorów tejże strategii za abberację.
Uważam, że nie należy spoczywać na laurach w walce o normalność, dlatego się odezwałem, podobnie jak i Mateo. To było powodem. Nie uważam też, że każdy powinien się dzielić wiedzą, jest to dobrowolne i fajnie jak to ktoś robi. Lepiej jednak nie wywierać ciśnienia, bardziej zachęcać :) A na forum ludzie się logują z różnych powodów, także tych 'towarzyskich', chcąc poznać innych zwariowanych na punkcie wędkarstwa.
-
@Michał N.: Super robota i bardzo fajnie opisane. Kawał dobrej wiedzy :thumbup:
-
Moim prywatnym zdaniem,jeżeli ktoś tylko chce brać,a nic dawać,to taka osoba jest zwyczajnym egoistą.
Kolego Luk, darzę Cię wielkim szacunkiem za Twoje filmy,za przekazaną wiedzę,za to że Ci się w ogóle chciało. Należy Ci się to absolutnie,ale znów chcesz mi powiedzieć,że coś jest czarne,skoro ja doskonale widzę ,że jest białe. Łowiłeś na każdej polskiej wodzie ? Znasz każdą polską wodę? Forum Sig,jest wartościowe ,dużo na nim wiedzy,ale tak jak słusznie kolega mjmaciek zauważył,wiedza na forum w 80% ,to teoria i to często wyssana z palca. Ktoś coś czyta,na forum pisze 20 postów dziennie,dowartościowuje się jako internetowy wędkarz,a w realu,jest nad wodą raz na miesiąc i to pewnie w lato,złowi jakąś drobnicę,albo i nie ,ale w internecie mieni się jako fachowiec. Dużo jest tu takich znawców,ale trzeba odsiać ziarno od plew i nazywać rzeczy po imieniu.
Na początku pisania tego tematu wstawiałem wiele zdjęć swoich,z własnoręcznie złowionymi rybami,ale potem edytowałem ,bo nie chciałem się wywyższać tymi zdjęciami. Potem czytam,że na podstawie braku zdjęć z mojego regionu,ustala się,że w takim razie tam nie ma ryb. I wiesz co ? Kupa osób w to uwierzy,bo napisał to ktoś z wielkim autorytetem.
Ludzie,apeluję,bo to zakrawa na patologię,myślcie samodzielnie. Jasne,że trzeba się dokształcać,czytać,ale gdybym np.do tej pory nie wędkował i naczytał się opinii,że po co w ogóle jeździć na jezioro w moim regionie,tam nie ma ryby,to pewnie bym w to uwierzył,bo w końcu napisał to fachowiec pierwszej klasy,który w Polsce łowi raz na rok i to pewnie wakacyjnie. To nie jest atak Luk,to jest prawda i ja umiem nazywać rzeczy po imieniu.
Powiedz Zbyszkowi Studnikowi,że w Polsce nie ma ryb,powiedz Bartkowi B.że w Polsce nie ma ryb. Oni podrapią się po głowie i powiedzą " a mówimy o tym samym kraju ?".
Nie jestem kłótliwą osobą,kto mnie zna,wie że zawsze chętnie czegoś się nauczę i pomogę też.
Z każdego jeziora które znam,mógłbym pokazać zdjęcie pięknej płoci,leszcza i lina. Nie odpowiadam za wszystkie wody w Polsce,ale jak tak obserwuje tych realnych,a nie internetowych wędkarzy,to w znakomitej większości nie mają oni podstawowej wiedzy w ogóle gdzie szukać ryby ,więc o jakich tu wynikach można w ogóle mówić?
Ale kolego Luk ,nie winię Cię za Twoją opinię o polskim rybostanie,bo po prostu jest ona w 90% wyniesiona z internetu i tak samo realna,jak wiedza większości fachowców na tym forum.
Jeżeli kogoś uraziłem tym postem,przepraszam.
-
Powiedz Zbyszkowi Studnikowi,że w Polsce nie ma ryb,powiedz Bartkowi B.że w Polsce nie ma ryb. Oni podrapią się po głowie i powiedzą " a mówimy o tym samym kraju ?".
Znam Zbyszka i Bartka. Nie sądzę, żeby zaryzykowali stwierdzenie, że mamy rybne wody.
Po prostu zaliczają sporo wypadów na ryby, znają pewne swoje akweny i miejsca. Łowią ryby i wstawiają ich zdjęcia. Ale to wcale nie jest jednoznaczne z tym, że mamy dobre wody. A znacie Michała W.? To najbardziej zapalony wędkarz, jakiego znam. Dobry mój kolega z Bytomia. On nie chwali się za wiele na forum. Łowi wszystkimi możliwymi metodami i bywa, że jest nad wodą niemal codziennie. Łowi feederem, batem, odległościówką, karpiówkami, goni za okoniem ze spinningiem, za kleniem z woblerem, poluje na sumy z pontonu, na sandacze w rzece. Gdyby wstawić na forum wszystkie jego zdobycze, to też ktoś by mógł powiedzieć, że taki to na pewno uważa, że ryb jest w bród. Nic z tych rzeczy. On sam powtarza, że ma efekty, bo jest nad wodą często i wie, gdzie akurat uderzyć. On również jest zaniepokojony rybostanem naszych akwenów i wspólnie z nami walczy o lepsze wody (pisma, petycje, wystąpienia w kołach).
Michale, rozumiem, że może irytować Cię wypowiedź Lucka na temat wód, które Ty przecież znasz lepiej. Lucek zapewne nie ma aż takiego dobrego rozeznania. Obrał sobie jednak za cel walkę o lepsze wody i w tym duchu prowadzi swoją argumentację. Sam pisałeś, że daleko nam do innych krajów.
Myślę, że polemika zaczęła się już wcześniej, w wątku o łowieniu dystansowym, gdzie Lucjan starał się argumentować swoje racje :-)
Dużo jest tu takich znawców,ale trzeba odsiać ziarno od plew i nazywać rzeczy po imieniu.
jest ona w 90% wyniesiona z internetu i tak samo realna,jak wiedza większości fachowców na tym forum.
Jeżeli kogoś uraziłem tym postem,przepraszam.
Mocne słowa. Świadczą o dużej sile i pewności siebie.
Pozwolę więc sobie przyjąć przeprosiny w imieniu własnym oraz większości fachowców naszego forum.
Coś cisza na temat zagadnień związanych z migracją.
Ale zapewne przyczyną jest to, że wtrąciliśmy się z Lukiem do tematu i przestraszyliśmy innych, chcących w spokoju porozmawiać.
Jutro będę rozmawiał z Lukiem i poradzę mu, żeby na jakiś czas odpoczął od forum. Ja zaś zajmę się stroną główną i zapanuje spokój ;-) Poproszę też moderatorów, żeby uporządkowali ten wątek i wydzieli z niego dyskusję dotyczącą rybostanu. Można ją scalić z już istniejącą, np. tą (http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=13388.0). Mamy nadzieję, że wtedy prawdziwi fachowcy rozwiną skrzydła.
-
Lucjanie i Mateo,rozejm. Nie było moją intencją nikogo obrazić,ani piętnować. Na początku wątku napisałem,że są to moje prywatne spostrzeżenia. Dla mnie wody ,na których łowię i z którymi miałem styczność są rybne,co nie znaczy ,że pod tym pojęciem rozumiem okazy na wyciągnięcie ręki. Nie. Dla mnie rybna woda,to taka na której mam wyniki wypracowane solidnym rozpoznaniem i dobrą taktyką,a nie łowieniem gdzie popadnie dorodnych okazów.
Każdy mój wpis,każdy mój artykół,to własne doświadczenia i obserwacje,ale podkreślam prywatne. Nikomu swojego zdania nie chcę narzucać,ani czyjegoś zdania zmieniać. Niech każdy z tą wiedzą zrobi to co uważa.
Co do "fachowców",celowo użyłem ironii . Nikogo po imieniu nie nazywam,ale jeżeli nie widzicie i nie rozumiecie tego problemu ,sztuczności i braku podstaw w wielu wielu tematach,a których to główni aktorzy kreują się na znawców wędkarstwa,to coś tu jest nie tak.
Odtąd nie chcę się wdawać w tego typu dyskusje. Szkoda na to energii. Założyłem nowy temat ,mam też w planach podzielić się swoimi innymi,prywatnymi obserwacjami tylko i wyłącznie czysto wędkarskimi,opartymi na własnych doświadczeniach wyniesionych z moich wód.
-
Jestem pod wrażeniem dyskusji i tego jak wiele wątków się w niej pojawiło.
Michał ostatnimi postami zmówsił mnie do refleksji oraz rewizji swoich taktyk i przekazał bardzo dużo wiedzy. Wielu zaawansowanym sprzętowo i technicznie wędkarzom (w tym mi) brakuje tego typu wiadomości więc można sporo skorzystać.
Teoria wydaje się prosta i co sezon przeglądając zapiski jestem pewny ,że w przyszłym roku będę czytał z wody jak z otwartej księgi i żaden okaz nie opsze się moim przynętom ;D ;D ;D Niestety oczekiwania znacząco przewyższają realia ;)
Stan wód w Polsce to zupełnie inny temat . Jest to bardzo subiektywna sprawa i przede wszystkim zależy ona od tego na jakich wodach łowimy oraz jaki mamy punkt odniesienia.
Zaczynając łowić w wieku 14 lat (nie miałem w rodzinie ani wśród znajomych wędkarzy więc od 10 roku życia odkładałem z kieszonkowego na sprzęt i czekałem 4 lata :facepalm: ) miałem do wyboru kilka stawów PZW oraz Jezioro Żywieckie. Przez 4 lata kiedy nie mogłem łowić obserwowałem wodę oraz miejscowych wędkarzy więc sporo nauczyłem się o migracji i zwyczajach ryb. W tak wielkiej wodzie zawsze zostały jakieś ciekawe okazy a znając ją w porównaniu ze śląskimi stawami udawało mi się bardzo fajnie połowić. Tak więc Jezioro Żywieckie było dla mnie eldoradem.
Jakieś 10 lat temu dorobiłem się własnego samochodu i zacząłem jeździć nad Zalew Rybnicki. Jest to zbiornik licencyjny , z zakazem połowu z łodzi, ponad połowa linii brzegowej jest niedostępna dla wędkarzy. Są od dawa górne wymiary na niektóre ryby oraz obniżone limity pozwalające zabierać ryby. Po za tym sporo tam karpiarzy stosujących nokill nie mówiąc już o cieplejszej niż na innych akwenach wodzie. Poza tym to również spory zbiornik możenie nie jak Jezioro Żywieckie (1200 ha) ale około 450 ha. Po jednym sezonie na Zalewie Rybnickiem stwierziłem ,że Żywiec to bezrybie a większość stawów PZW zostawiam bez komentarza.
Na Rybniku często rozmawaiałem z wieloma karpiarzami którzy widząc leszczowego maniaka wypuszczającego wszystkie ryby używającego maty itp pokazali mi zdjęcia wielkich lechów z nad Dzierzna(woda no kill około 600 ha). Około sezon zajęło mi pobierzne poznanie stanowisk i dojazdów do DD (to bardzo dzika woda ze słabo zagospodarowaną liną brzegową) już na pierwszej wyprawie złowiłem kilkanasie dużych leszczy oraz pobiłem swoją życiówkę z Żywieciego (gdzie latami nęciłem różne miejscówki i polowałem typowo na lechy ) następne wyjazdy tylko uzmysłowiły mi jak może wyglądać woda o odpowiednim rybostanie i co może zdziałać no kill.
Gdyby nie wyjazdy nad lepsze wody nie miałbym punktu odniesienia żeby stwierdzić jak zniszczone są inne wody. Tak więc rozumiem Luka który ma w UK tyle pięknych wód ,że nasze kombinacje jak znaleźć ryby tylko przypominają mu jak źle wygląda sytuacja w większości polskich wód.
Jednak mimo ,że mógłbym jeździć tylko nad Dzierzno mam wielką sastysfajkcje z łowiena na Żywcu ,Międzybrodziu i Rybniku wiem ,że na każdej z tych wód pływają ryby przekraczające oficjalne rekordy Polski i są one możliwe do złowienia. Oczywiście trzymam kciuki aby Żywiec przebił kiedyś rybostanem Dzierzno a 4 kilogramowe leszcze były nazwywane standardowymi.
Co nie zmienia faktu ,że poznanie migracji i zwyczajów ryb na danej wodzie czy to bezrybiu czy pełnej okazów podniesie znacząco nasze wyniki.
-
Moim prywatnym zdaniem,jeżeli ktoś tylko chce brać,a nic dawać,to taka osoba jest zwyczajnym egoistą.
No to okazuje się, że mamy zdecydowaną większość wędkarzy egoistów :)
chcesz mi powiedzieć,że coś jest czarne,skoro ja doskonale widzę ,że jest białe. Łowiłeś na każdej polskiej wodzie ? Znasz każdą polską wodę? Forum Sig,jest wartościowe ,dużo na nim wiedzy,ale tak jak słusznie kolega mjmaciek zauważył,wiedza na forum w 80% ,to teoria i to często wyssana z palca. Ktoś coś czyta,na forum pisze 20 postów dziennie,dowartościowuje się jako internetowy wędkarz,a w realu,jest nad wodą raz na miesiąc i to pewnie w lato,złowi jakąś drobnicę,albo i nie ,ale w internecie mieni się jako fachowiec. Dużo jest tu takich znawców,ale trzeba odsiać ziarno od plew i nazywać rzeczy po imieniu.
Na każdej wodzie oczywiście nie łowiłem, nie każdą wodę widziałem i nawet o zdecydowanej większości nie wiem. Ale mam trochę rozumu, i mogę śmiało sądzić, ze przy tym systemie prawnym, sposobie gospodarki wodami robionymi pod rybaków i z naciskiem na wydajność z hektara, z tymi wędkarzami, którzy nie rozumieją dlaczego złe jest zabieranie ryb jak leci, zwłaszcza szczupaka, tendencja jest jedna. Są wody które są wciąż dobre (Turawa na przykład) lub stają się dobre, dojrzewają. Jednak obraz ogólny jest tragedią i to przez duże T. Do tego mamy do czynienia z rzeczą normalną jaką jest zarybienie karpiem, którego się odławia dwa dni po wpuszczeniu, to obecnie standard. Nie mamy do tego wielu ichtiologów którzy by badali rodzime gatunki i mieli jakieś propozycje jak je wzmacniać (patrz zanikająca brzana, której populacja w przeciągu 30 lat skurczyła się o 70%), więc nawet nie wiemy o nich wiele. Jak dodam do tego wyniki wędkarzy i ich opinie, to wychodzi ogólnie tragiczny obraz. Tak się składa na dodatek, że mieszkam w kraju, gdzie nie ma zrównoważonej gospodarki rybackiej i chciwych wędkarzy oraz masy wszelkiej maści kłusowników (przynajmniej nie w takiej liczbie), i wiem ile ryby powinno być. Byłem tez w kilku krajach z wędkami i wiem ile oni mają ryby. Znajomość angielskiego tez tu pomaga. Do tego widzę jak kraj co karpiem stoi - Czechy, mają masę ryb w swoich wodach, i tam karp niczego złego jakoś nie robi, rzeki i wody stojące są pełne gatunków rodzimych. Oni też mają swoje instytucje naukowe zajmujące się rybami.
Wiele razy tłumaczyłem, że zachowanie lina z UK a lina z Polski nie różni się praktycznie niczym, dlatego wiele rzeczy jakie się pokazuje jak je łowić w UK, sprawdzą się równie dobrze i w Polsce. Problemem jednak jest to, że u nas ryby jest kilka razy mniej, więc trudno o szybkie efekty, do tego mamy spora presję.
Michał, twój wpis można odczytać tak. 'W Polsce ryby są tylko trzeba umieć je łowić'. I z tym zdaniem się nie zgadzam, zwłaszcza, że powtarzało je tu na forum dwóch pracowników IRŚ, bardzo namolnie :) Bo wg mnie mamy fatalną sytuację, nie rozumiemy ile ryby powinno być. Że na Mazurach dawniej (z 50 lat temu) często rybacy mieli problem z wyciąganiem sieci, tyle było w nich ryb. A co ciekawe, niemiecki ichtiolog 150 lat temu już uważał te jeziora za przełowione i martwił się o ich przyszłość. Nie miał biedny nawet pojęcia, jaką czystkę sprawi 'zrównoważona gospodarka rybacka'.
Niestety, dzisiaj mamy niewiele rybnych wód, które nie są komercjami. I nie zmieni się to szybko. Bo aby nastąpiła poprawa, trzeba zmian prawnych, a na te się nie zanosi, bo wędkarze nie rozumieją gdzie leży problem. Obrazu tragedii dopełniają akcje typu 'jedna składka na cały kraj' lub 'PZW musi upaść'. Przegrywamy całkowicie walkę z lobby rybackim, którego jednym z filarów jest sitwa która jest w PZW. I wędkarze chcą upadku związku, nie rozumiejąc, że zostaną z prawem rybackim i ludźmi chętnym do przejęcia majątku związku, którzy po swojej stronie będą mieli tych co piszą i opiniują operaty, lub nawet mają wpływ na decyzje kto przetarg wygra.
Powiedz Zbyszkowi Studnikowi,że w Polsce nie ma ryb,powiedz Bartkowi B.że w Polsce nie ma ryb. Oni podrapią się po głowie i powiedzą " a mówimy o tym samym kraju ?".
Jeśli ryby są, to powiedz im, aby pochwalili się gdzie dokładnie łowią i jak. Skoro mamy tyle ryb, to zapewne chętnie będa mówić o swoich miejscówkach. Przecież tych kleni są tony w tej rzece. Kilku pazernych wędkarzy na pewno nie zrobi tam rzezi. Zbyszek ma o tyle dobrze, że jego wody to i no kille, w drugich łowienie dystansowe to coś czego typowy wędkarz nie opanuje. Ale tu chodzi o te wody. Ale jak masz jakąś mniejszą, pochwal się, że masz wyniki. Zobaczysz co się stanie. Zbiornik będzie 'równany w dół'. Zobacz co się dzieje z wodami, które przez jakiś czas 'mają' populację sandacza i szczupaka i idzie fama o tym w kraj. Rok, dwa i wszystko wraca do 'normy', bo populacje zostają zdziesiątkowane przez wędkarzy którzy namierzyli ryby, przyjechali nawet i kilkaset kilometrów aby połowić. Ilu z Was ma do czynienia z 'dziadkami', którzy jak dostaną cynk na zmianę okupują wodę, robiąc rzeź takich np. linów zgrupowanych do tarła?
Oczywiście najlepiej powinno być na większych zbiornikach, bo tam zdolności produkcyjne zbiornika są na tyle duże, że sobie on poradzi z wędkarską presją (tu oznacza ona zabieranie ryb). Ale cudów nie ma, w okręgu olsztyńskim nie ma rybaków a jakoś i ryby nie ma wielkich ilości.
A jeżeli twierdzimy, że ryba jest, to proponuję się zorientować ile ryb mają w jeziorach Irlandczycy, Szwedzi czy Finowie, mający podobne do naszych jeziora. Warto pewne rzeczy sprawdzić, bo można wtedy zobaczyć, gdzie jesteśmy jako kraj, jakich spustoszeń dokonano. Warto też postudiować jak łowią wyczynowcy na irlandzkich jeziorach. Tam nikt nie łowi na żadnych 100 metrach, bo ogrom ryby jest na 25-30 metrach. Po prostu jej ilość sprawia, że musi za pokarmem ruszać w stronę brzegu, to nie są skromne ilości które sobie dadzą radę na 7 metrach daleko od brzegu. I nie celuje się w lina, ale w płoć, leszcza i hybrydę (tych gatunków). Można zerknąć co i jak łowią nasi sąsiedzi, tacy Czesi czy Węgrzy. Powinno to dać wiele do myślenia.
-
Po wczorajszym dogłębnym przemyśleniu i ponownym odczytaniu postów w ostatnich moich tematach, doszedłem do wniosku,że najlepiej czuję się na forum,kiedy piszę o esencji wędkarstwa i na tym też chcę pozostać. Jest wiele zagadnień takich jak nęcenie ,o którym właśnie piszę,a także pogoda,głównie wiatr i to kolejny artykuł będzie. Ty Luk lubisz tematy szerszego zasięgu,innej ,głębszej ideii i tacy ludzie są potrzebni,ktoś musi walczyć by nasze dzieci,też mogły łowić.
Przepraszam Cię,jeżeli uraziłem. Szacunek na pierwszym miejscu.
Dla mnie moje wody są rybne. Jest duży leszcz,lin,płoć,szczupak,okoń i zgrabny sandacz.
Dziękuję za dyskusję. Na mnie pora już ,czas wysiąść z tego pociągu.
Ps. Wędkarze to są egoiści. Nie zdradzą miejscówek,nie podzielą się wiedzą,zawsze na pytanie "jak tam ?" ,powiedzą że słabo ,nawet jak połapali 😉
-
Dobry wieczór, panowie! :D
Na reszcie weekend!
Co do "fachowców",celowo użyłem ironii . Nikogo po imieniu nie nazywam,ale jeżeli nie widzicie i nie rozumiecie tego problemu ,sztuczności i braku podstaw w wielu wielu tematach,a których to główni aktorzy kreują się na znawców wędkarstwa,to coś tu jest nie tak.
Jasna sprawa, że tacy tu są ;-) Na pewno niektórych oni irytują. Mogę to zrozumieć. Nie wiem jednak, czy oni stanową większość fachowców. Poza tym nie każdy wie, czy faktycznie jest tym prawdziwym fachowcem :-) Często bywa, że im ktoś bardziej doświadczony, tym mniejsze ma poczucie swojej fachowości i tym bardziej jest świadomy swojej niewiedzy. - Czy ja jestem fachowcem? - Może to właśnie o mnie wspomniał w swojej ironicznej dygresji Michał? :-)
No to rozejm! ;-)
Właśnie wczoraj do snu czytałem rozdział o cudownym Rozejmie bożonarodzeniowym (https://pl.wikipedia.org/wiki/Rozejm_bo%C5%BConarodzeniowy) podczas I wojny światowej :-)
Kurde, próbowałem jakoś wydzielić z tego wątku te nasze dygresje, ale nie jest to łatwe, bo w wielu wpisach mieszają się sprawy związane z rybnością wód i migracją ryb.
Ale trzeba przyznać, że wątek się rozwinął. Może jeszcze zmigruje na początkowy kurs :)
Trzeba coś łowić :fishonhook:, bo cholera wie, czy znowu jakiś zakaz wędkowania nie zostanie niebawem wprowadzony :o