Spławik i Grunt - Forum
NAD WODĄ => Tematy mniej lub bardziej związane z wędkarstwem => Wątek zaczęty przez: mjmaciek w 24.10.2020, 20:03
-
Dziś na fejsie napotkałem bardzo ciekawy post.
Opublikowała fo ikona polskiego karpiowania.
Cyt."Niestety macie rację 🤔 niezliczona ilość 20tek z wód w których jest ich więcej jak wody i opowieści o kulkach które zrobiły robotę, bo przecież zawsze robią 😂 karpiarze którzy łowia 3 miesiące i właśnie wrócili pokonani bo mieli tylko 17 brań z weekendu a największa ryba tylko 19.8kg. Banery i teamy z nadętymi kolesiami którzy nie odpowiadają część nad wodą i targach. Już dawno zeszło ze mnie powietrze i chęć uczestniczenia w tym jarmarku. Gdzieś w tym wszystkim zagubiła się kurwa normalność i to co jest najważniejsze w tej bajce. Jedyne co pozostało to łowić po swojemu z normalnymi ludźmi w fajnych miejscach i mieć wyjebane 😜"
-
To niestety dosyć częste zachowanie co raz większej ilości "wędkarzy". Ludzie, którzy pozjadali wszystkie rozumy. Już nie wspomnę o absurdalnym robieniu tajemnicy niczym z kodu Leonarda Da Vinci, odnośnie używanej przynęty czy mixu. Dosyć niedawno byłem świadkiem jak jeden starszy Pan zapytał się dwóch "karpiarzy", czy nie pożyczą mu 2-3 kulek na które łapali (Robili wyniki tego dnia). Na co odpowiedzieli: "Kup sobie Pan". Po prostu czyste wieśniactwo. Nigdy nie zrozumiem takiego zachowania i robienia z wędkarstwa jakiejś chorej rywalizacji w pościgu o złote kalesony. Od zawsze uważam, że brać wędkarska powinna trzymać się razem, bo po prostu przyjemność złapania ryby powinien mieć każdy. Zawszę gdy łapie a inni nie to na takie pytania odpowiadam z entuzjazmem. Nad wodą rozdałem chyba już z dwa słoiki moich kulek i dobre wiadro zanęty. Ludziom brakuję dzisiaj życzliwości...
-
W innych odmianach wędkarstwa jest podobnie z tym , że w karpiowaniu zamiany zachodzą szybciej i na większą skalę.
-
To niestety dosyć częste zachowanie co raz większej ilości "wędkarzy". Ludzie, którzy pozjadali wszystkie rozumy. Już nie wspomnę o absurdalnym robieniu tajemnicy niczym z kodu Leonarda Da Vinci, odnośnie używanej przynęty czy mixu. Dosyć niedawno byłem świadkiem jak jeden starszy Pan zapytał się dwóch "karpiarzy", czy nie pożyczą mu 2-3 kulek na które łapali (Robili wyniki tego dnia). Na co odpowiedzieli: "Kup sobie Pan". Po prostu czyste wieśniactwo. Nigdy nie zrozumiem takiego zachowania i robienia z wędkarstwa jakiejś chorej rywalizacji w pościgu o złote kalesony. Od zawsze uważam, że brać wędkarska powinna trzymać się razem, bo po prostu przyjemność złapania ryby powinien mieć każdy. Zawszę gdy łapie a inni nie to na takie pytania odpowiadam z entuzjazmem. Nad wodą rozdałem chyba już z dwa słoiki moich kulek i dobre wiadro zanęty. Ludziom brakuję dzisiaj życzliwości...
Niby masz rację ale po akcji w której pewien miesiarz śmiał się , że ja wypuszczam ryby a on je łowi i zabiera na robaki i zanętę które mu dałem mój zapał do pomocy nieznanym mi wędkarza wyraźnie osłabł 😉
-
Miałem parę tygodni temu dość miłą przygodę. Siedzimy z kumplem na komercji, po lewej dziadek łowi na tyczkę ale widzę, że słabo mu to idzie. Mi natomiast metoda dawała wyniki. Po paru h podjeżdża inny pan i siada po mojej prawej- również na tyczkę. Po godzinie podchodzi do nas z browarkami i nas częstuje, zagaduję itd. Miło się zaskoczyłem bo po wzroku tego pana z lewej dało się czuć duże niezadowolenie tylko nie wiem czy z braku wyników czy poprostu tak ma a może ktoś mu nie odpowiadał . Belgowie są w moim przekonaniu dość hermetycznym środowiskiem i nawet nie próbuje się do takich jak ten z lewa ustosunkowywać.
Nie twierdzę ,że ten pan był " nadętym wędkarzem" ale miałem obraz całkiem odmienny.
Oczywiście chciałem się zrewanżować temu panu jakimś browarkiem a tak się składa że łowisko jest z restauracją , więc mu kupiłem i zaczęliśmy się powoli zbierać . Zapytałem czy nie chce mojej zanęty jakieś tam pellety itd . z chęcią to wziął ode mnie a jak już sie spakowaliśmy tuż przed wyjazdem przyniósł nam jeszcze po piwie. 😃Tym bardziej było większe moje zaskoczenie .... i to można nazwać bracią wędkarską!
-
Nie można generalizować. Problem rączkę mentalności niż danej grupy "zawodowej". Ja jestem z tych kulturalnych i zawsze się witam z innymi nad wodą, ale co do niektórych starych się odezwać. U gruntowych i spławikowych jest straszny hejt jak masz lepszy sprzęt. Karpiarze znowu strasznie cisną na wyniki, sprzęt każdy z nich ma.
-
Ja uważam, że problemem jest kasa i rywalizacja teamów o klienta i chwałę. To samo jest w wyczynie spławikowym, dobrze, że póki co feeder daje radę :)
W normalnych firmach podejście do tematu konkurencji jest zazwyczaj inne, niestety, u nas rywalizują ze sobą ludzie, którym mam wrażenie bliżej do walk MMA niż wędkarstwa. Jest sporo zawiści i dziwnych zagrań. Kto z Was pamięta jak Lucio z Małym Rekinem tłukli się po targach? Już wtedy zrozumiałem, że chyba jestem z innej bajki i nie za bardzo się odnajduję w tej śląsko-rzeszowskiej rzeczywistości, zalewanie się w trupa nad wodą to też nie mój klimat. Mateusz opowiadał mi inną rzecz znów, jak jeden przyjaciel spotyka drugiego po wieloletniej przerwie, przez lata razem łowili karpie, ale jeden się ustatkował, rodzina i te sprawy. Ten drugi już łowił otoczony banerami, karpiarz z najwyższej półki jednym słowem. I w pewnym momencie powiedział coś w tym stylu: 'odwróć się, bo będę wiązał zestaw'. Nie chciał aby tamten widział jakie to wunderwaffe szykuje karpiom :facepalm:
Panowie, mam nadzieję, że będziemy cały czas normalni i nie damy się zwariować. Bo to wcale nie jest normą ani żadnym standardem co się czasami wydarza. Wędkarstwo to pasja a nie ring.
-
Wszystko zależy od tego po co człowiek jeździ na ryby. Takie jest moje prywatne zdanie na ten temat.
-
Właśnie dlatego przestałem kiedyś łowić na zawodach i zmieniłem towarzystwo na ryby ... jak usłyszałem mając kije za 200 zł że nie jestem Karpiarzem przez duże K ... chociaż w aucie leżały Greysy ... za duże pieniądze jak dla mnie na tamte czasy ale wolałem te tańsze kije, wtedy zauważyłem że to już nie jest wędkarstwo a wyścig szczurów za tym kto ma lepsze >:( >:O ::) teraz wracam do karpiowania ale powoli z ekipą gdzie zawsze jest śmiech, nie ma wyścigu każdy się uczy od każdego i nie ma zazdrości.
-
Właśnie dlatego przestałem kiedyś łowić na zawodach i zmieniłem towarzystwo na ryby ... jak usłyszałem mając kije za 200 zł że nie jestem Karpiarzem przez duże K ... chociaż w aucie leżały Greysy ... za duże pieniądze jak dla mnie na tamte czasy ale wolałem te tańsze kije, wtedy zauważyłem że to już nie jest wędkarstwo a wyścig szczurów za tym kto ma lepsze >:( >:O ::)
Sprzęt nie musi być drogi - ma być dobrze dobrany. Pod łowisko, pod wędkarza (a zasobność portfela jest ogranicznikiem) i pod rybę. Nie widzę naprawdę żadnego sensu w myśleniu droższe znaczy lepsze. Feeder browninga za ciężkie pieniądze może nie pasować do łowiska a najtańszy kij od Mikado czy innego Jaxona może.
-
Właśnie dlatego przestałem kiedyś łowić na zawodach i zmieniłem towarzystwo na ryby ... jak usłyszałem mając kije za 200 zł że nie jestem Karpiarzem przez duże K ... chociaż w aucie leżały Greysy ... za duże pieniądze jak dla mnie na tamte czasy ale wolałem te tańsze kije, wtedy zauważyłem że to już nie jest wędkarstwo a wyścig szczurów za tym kto ma lepsze >:( >:O ::)
Sprzęt nie musi być drogi - ma być dobrze dobrany. Pod łowisko, pod wędkarza (a zasobność portfela jest ogranicznikiem) i pod rybę. Nie widzę naprawdę żadnego sensu w myśleniu droższe znaczy lepsze. Feeder browninga za ciężkie pieniądze może nie pasować do łowiska a najtańszy kij od Mikado czy innego Jaxona może.
wiem o tym ... dawno zdaję sobie z tego sprawę... nie sprzęt łowi a my ... wszystko od szczęścia i umiejętności zależy
-
Sprzęt nie musi być drogi - ma być dobrze dobrany. Pod łowisko, pod wędkarza (a zasobność portfela jest ogranicznikiem) i pod rybę. Nie widzę naprawdę żadnego sensu w myśleniu droższe znaczy lepsze. Feeder browninga za ciężkie pieniądze może nie pasować do łowiska a najtańszy kij od Mikado czy innego Jaxona może.
Musiałbyś zobaczyć karpiarzy w UK :) Wielu wydaje fortunę na sprzęt, i jak masz kiepskie kije czy alarmy, to często nawet nie zagadają do ciebie. Mnie to śmieszy, i wręcz na przekór łowię rzeczami niedrogimi, jak i używam zestawów które mi odpowiadają, a nie cudów-wianków.
Doszło do tego, że wszystko co karpiowe, jest droższe, ze znajomkami nazywamy to carp tax'em. Na serio, zanęta dobrej jakości kosztuje 6 fuli i jest z najlepszych składników, ale karpiowa zanęta do stick mixów, kosztuje już osiem. Można zobaczyć zresztą wielką różnicę w sprzęcie wyczynowym spławikowo-feederowym a karpiowym. Dla mnie to jakaś paranoja. Bardzo wkurza mnie tu Korda, która ma wysokie bardzo ceny i oni jako pierwsi zaczęli je podnosić. Jak zobaczyłem nowe Goo za 15 funtów ostatnio, to mnie ścięło z nóg. Musiałbym upaśc na głowę aby to kupić, no chyba, że 'ściąga ryby z najdalszej części łowiska' :) Drennan ma fluorocarbon za 5 funtów, za rolke 50 metrow, a Korda tej samej wytrymałości fluo ma za siedem. Ale metrów na szpuli jest 20! Rozbój w biały dzień...
-
Nie rozumiem tej zawiści, złorzeczenia jeden drugiemu i chorego wyścigu. Podczas jednego z wyjazdów na NoKill wyniki miałem żadne. Wywiązała się między mną a sąsiadami obok jakaś luźna pogawędka. Na koniec, zwijając się już do domu, od niechcenia zapytałem co mają na haku. Ot po prostu zwykłe pytanie. Co usłyszałem: A nie wiem, jakaś nowość. No tak, tajemnica pilniej strzeżona niż wejście do bunkra silosu atomowego.
Dziś z kolei przyjechał na stanowisko obok bardzo sympatyczny jegomość. Jakieś uwagi, luźna pogawędka i wymiana spostrzeżeń na co może brać, co nie działa itp. W pewnym momencie wspomniałem coś o kukurydzy w puszce. Po chwili wspomniany sąsiad i mówi że ma wszystko oprócz właśnie tego i pyta, czy otworzyłem już puszkę. Mówię, że jeszcze nie, ale za chwilę zmieniam przynętę i będę zakładać kukurydzę. Po chwili "krzyknąłem" żeby podszedł, po czym zaproponowałem mu aby sobie wziął ile potrzebuje, bo ja całej i tak nie wykorzystam. Wziął naprawdę niewiele, na co ja mówię, żeby wziął jeszcze, bo niedługo kończę wędkowanie. Wziął jeszcze ileś-tam (co ja będę komuś liczył, jeśli pasuje to i proszę bardzo, całą puszkę - mi nie ubędzie) podziękował i poszedł na swoje stanowisko.
Reasumując - przecież będąc na rybach, jadąc nad wodę liczy się klimat, cała otoczka, a nie to ile kto złowi ryb. No chyba, że ja mam jakieś krzywe spostrzeżenie na to hobby?
-
Luk i u nas w Pl tak jest coraz częściej... dlatego wolę łowić z boku i cieszyć się tym co mam, dla mnie najważniejsza jest zabawa nie zamożność portfela ;D :D. Kupiłem ostatnio plecionki przyponowe Z-fin na próbę o dziwo bardzo fajne czeskie za smieszne pieniądze, dzis wiążąc przypony z nudow wpadł znajomy popatrzył,, to nie Fox ani Prologic" to będą g... warte
-
Sprawy się mają wszędzie tak samo. Tam gdzie jeżdżę na wieś do rodziny jest to pipidówa jakich pełno, zabita dechami, choć domy z roku na rok coraz bardziej nowoczesne. Ale do czego zmierzam, otóż na tej pipidówce zawiązał się nie formalny klub rowerowy, w końcu tras ani pięknych widoków w tej okolicy nie brakuje. Jak widziałem ich pierwszy raz to myślałem że Tour de Pologne tamtendy jedzie. Sąsiad (uczestnik klubu) gadał że każdy z nich ma rower za min 3 tysiące, kostium, kask, buty.... Żadne trampki i "góral" :)
Ja osobiście nie krytykuje, cieszę się, bo jak człowiek ma pasję to dalej od nałogów i problemów z nimi związanych. A że wszystko w tych czasach kosztuje nikogo już nie dziwi. Siostra kupiła siostrzeńcowi hulajnoge do odpychania, taka na oko zwykła, jak się okazało 1500 zł chodzą.
Tym bardziej jest to piękny widok jak mozna zobaczyć nastolatków nad wodą z wiaderkiem i teleskopami. Piękniejszego początku z wędkarstwem nie można sobie wyobrazić :) nim się dupa zepsuje na cuzo, i bez taczki ani rusz, fajnie mieć w pamięci swoje początki, dzikie wody, saperka, wiaderko i kanapka w plecaku obok wędek :)
-
Często mi się zdarza że mam wyniki mimo niedrogiego i nie wyglądającego jakoś super sprzętu. Kołowrotki mam stare po 200 zł max, jeden to nawet ma 15 lat i już nie za bardzo wygląda, ale dobrze zwija i po holu 50 minutowym suma 17 kg dalej pracuje jak nowy. Wędkę jedną która bardzo lubię jest 20 letni konger vectron i jak to czasem żartuję "ta wędka ma wszystkie feeder pod sobą" tyle co na nią ryb wyciągnąłem to szok, bywało że na Grębowie po 70 kg, a i jesiotra 14 kg wytrzymała. Lepiej mi się nią rzuca niż trzy razy droższa Daiwą. Wędki mam tanie, ale na żyłkach, zanęcie, hakach i materiałach przyponowych nie oszczędzam i zawsze w tej kwestii dbam o szczegóły.
Nie raz bywało że koledzy przyjeżdżający na łowisko mercedesem 4-matic czy inna furą ze sprzętem droższym niż mój samochód nic nie połowili a ja owszem, a i bywało że o rady prosili, których dzięki filmom Luka i czytaniem tego forum udzielić kilku mogę i zawsze to robie jak ktoś grzecznie pyta. Tak że sprzęt sam nie łowi ryb. Jak ktoś uprzejmie zapyta na co to zawsze odpowiadam i nawet mi się zdążyło że moją zanętę zakładałem nieznanemu wędkarzowi na podajnik i po tym miał wyniki i nawet zapisał sobie ze ma kupić MMM bo akurat na niego wtedy łowiłem. Kolega mój to nawet instruktaż robił nad wodą obcym wędkarzom jak się hak do metody wiąże i pozakładał im na wędki łącznie ze swoją zanętą.
Podsumowując bądźmy dla siebie uprzejmi nad wodą, chociaż wiem że są tacy co w stosunku do nich się da się być uprzejmym, to oby ich było jak najmniej.
-
Ja rozumie jak ktoś posiada droższy sprzęt, zwłaszcza np wędki czy kołowrotki, w super sposób opisał to kiedyś Syborg, jako element swojej tożsamości, wartości z którymi się identyfikuje w wędkarstwie, itp itd.
Ale zawsze sprzęt jest dla mnie, i tylko o relacje ja-wędka mi chodzi używając konkretnej firmy czy modelu. A że drogi sprzęt potrafi budzić emocje wystarczy wspomnieć kolegę Ryba1987 który miał pełno drogich wędek, pisał tu dużo recenzji, aż w końcu nie wytrzymał ciągłych przytyków od innych kolegów z forum i odszedł. Temat wraca jak bumerang i zawsze budzi dużo emocji.
-
Musiałbyś zobaczyć karpiarzy w UK :) Wielu wydaje fortunę na sprzęt, i jak masz kiepskie kije czy alarmy, to często nawet nie zagadają do ciebie.
No cóż snobizm i pretensjonalność to zjawiska którego żadne hobbystyczne środowisko nie uniknie. Ja wydaję fortunę (biorąc pod uwagę mój budżet) na sprzęt żeby wydać ją raz, bo niestety biednego nie stać na tanie rzeczy. Dotyczy to szczególnie kołowrotków a te z metalowym korpusem (jak dla mnie ten mały szczegół jest silną sugestią że to co młynek ma w środku jest również solidne) tanie nie są. Czy to znaczy że mam patrzeć z góry na faceta z kołowrotkiem kupionym na bazarze?
Mnie to śmieszy, i wręcz na przekór łowię rzeczami niedrogimi, jak i używam zestawów które mi odpowiadają, a nie cudów-wianków.
:thumbup: Jeżeli niedrogi alarm powoduje focha karpiowej szlachty to co myślą o tym gościu? ;D
Doszło do tego, że wszystko co karpiowe, jest droższe, ze znajomkami nazywamy to carp tax'em. Na serio, zanęta dobrej jakości kosztuje 6 fuli i jest z najlepszych składników, ale karpiowa zanęta do stick mixów, kosztuje już osiem. Można zobaczyć zresztą wielką różnicę w sprzęcie wyczynowym spławikowo-feederowym a karpiowym. Dla mnie to jakaś paranoja. Bardzo wkurza mnie tu Korda, która ma wysokie bardzo ceny i oni jako pierwsi zaczęli je podnosić. Jak zobaczyłem nowe Goo za 15 funtów ostatnio, to mnie ścięło z nóg. Musiałbym upaśc na głowę aby to kupić, no chyba, że 'ściąga ryby z najdalszej części łowiska' :) Drennan ma fluorocarbon za 5 funtów, za rolke 50 metrow, a Korda tej samej wytrymałości fluo ma za siedem. Ale metrów na szpuli jest 20! Rozbój w biały dzień...
A czy w ogóle sprzęt "karpiowy" (lub "brzanowy") istnieje? Tak naprawdę?
"Kołowrotek karpiowy" ... eee..... znaczy że co? Na inny karpia nie da się złowić? Wędzisko barbel.... oooo... to na lina trzeba kupić co innego, tak? Ale w i tak porównaniu do "szpecjalizacji" w spinningu to jest mały pikuś... teraz nie siedzę w temacie ale wydaje mi się że trochę im przeszło...
-
Skoro luźne gadki to ja się pożalę na temat śmieci nad wodą. Nie cierpię syfu nad nią i nie rozumiem jak wędkarze mogą zostawiać opakowania po zanętach, pudełka po robakach i kuku, puszek po piwie i inne śmieci.
Raz miałem taką sytuację że siedziałem sobie na na spławiku na miejscowym "bajorze". Po drugiej stronie na mojej ulubionej miejscowce pod wierzbą łowiło dwóch kolesi. Że bajoro było niewielkie widać było jak na dłoni co robią. W pewnym momencie goście zjedli paczkę chipsów i wyrzucili opakowanie za siebie. Po jakimś czasie zaczęli się zwijać a ja obserwowalem czy wezmą te opakowanie. Niestety nie wzięli i zaczęli iść w kierunku samochodu ( stał niedaleko mojego stanowiska).
Chwilę się zastanawiałem czy jest sens, ale krzyknąłem:
-Panowie, zostawiliscie coś.
Goście się zaczęli rozglądać czy to podpórki czy jakiś sprzęt, ale nie skumali. No to krzyczę do nich.
-opakowanie po chipsach.
Wzięli je, ale po chwili pojawili się przy mnie. Jeden kucnął obok mnie ( a właściwie nade mną bo to stanowisko jest na skarpie, a a drugi stał na górze na drodze). Ten co kucnął, popatrzył dłuższą chwilę w milczeniu na mnie i rzekł:
- wiesz co, powiem ci coś.... ( po czym znowu dłuższa pauza)
Ja już się wtedy mocno obsrałem bo przypominały mi się takie sytuacje z lat 90-tych kiedy nastolatkiem byłem. Gość złamał moją strefę prywatność i komfortu wchodząc z twarzą blisko mojej i zwyczajnie byłem na to przygotowany, że zaraz się zacznie....( Jak to śpiewał Fish " takie spojrzenie testamentem zalatuje") Gość dalej milczy, u mnie nogi jak z waty bo żaden kozak że mnie, a gościu z tego co widzę karnację cygańską ma. Myślę sobie że przerąbane będzie w tym błocie i na skarpie się szarpać są, więc przerywam te ciszę mówiąc, a za razem tłumacząc się:
-Sory, że wam zwróciłem uwagę , ale nie lubię syfu nad wodą.
Na to gość nie zmieniając pozy i spojrzenia mówi wolno cedujac słowa:
Wiesz co.... rzuć sobie tam.... tutaj w roślinach łowisz... A tam grabilem dno niedawno.
I poszli. Kurczę, co ja się przez ten moment nastresowalem... Cieszyłem się, że tak się to skończyło, ale przestałem już jeździć na to bajoro bo pewien niesmak pozostał.
To było jakieś dwa lata temu. Ostatnio dużo chodzę że spiningiem po tamkach na Dunajcu. Na jednej często jeden typ siedzi więc nie wchodzę mu na nią. Z czasem przy wejściu na nią przy ścieżce zauważyłem jebnięte na ziemi opakowanie po chipsach i seledynową butelkę po jakimś napoju. Po kilku dniach w tym miejscu oprócz tego powyżej jest dodatkowo kilka butelek po harnasiach. Ale nie , że rzucone jakoś luzem, ale ładnie w reklamówce zawiązane. Nosz kur...., jeszcze bardziej mnie to zirytowało bo nie wiem co ten ktoś co je zostawił sobie myślał... że śmieciarka tu przyjedzie zabrać te śmieci. ? Po kilku dniach z dwóch śmieci robi się już dzikie wysypisko.... Dochodzą i opakowania po zanętach i paczki po fajkach. Nie byłem tam od 4 tygodni. Ciekaw jestem co będzie teraz. Mam plan by jadąc tam zabrać worek na śmieci, posprzątać tam i przy okazji zostawić jakąś kartkę z jakimś obelżywym tekstem do tych śmieciarzy.
-
Ciekaw jestem co będzie teraz.
Jak to co? Przyjdzie duża woda to zabierze... >:(
Mam plan by jadąc tam zabrać worek na śmieci, posprzątać tam i przy okazji zostawić jakąś kartkę z jakimś obelżywym tekstem do tych śmieciarzy.
Osobiście zabieram ze sobą wszelkie swoje śmieci od pudełka po robakach na pustej paczce po fajkach kończąc. A jak inni lubią łowić na wysypisku śmieci którzy sami zrobili to już ich problem. Wiem, wiem... regulamin nakazuje przed rozpoczęciem łowienia wysprzątać śmieci zastane na łowisku ale akurat tą część regulaminu lekce sobie ważę... O "widełkach" wyciętych z gałęzi nawet szkoda gadać... Przecież takie coś grosze kosztuje.
-
Skoro luźne gadki to ja się pożalę na temat śmieci nad wodą. Nie cierpię syfu nad nią i nie rozumiem jak wędkarze mogą zostawiać opakowania po zanętach, pudełka po robakach i kuku, puszek po piwie i inne śmieci.....
.... Mam plan by jadąc tam zabrać worek na śmieci, posprzątać tam i przy okazji zostawić jakąś kartkę z jakimś obelżywym tekstem do tych śmieciarzy.
NIESTETY..... problem nie zniknie samoistnie. Trzeba uczyć szacunku do ryb i wody..... ale kto ma uczyć ??? U mnie jest bardzo dużo miejsca do wędkowania, ale... niedostępnego całkowicie. A jak są organizowane zawody to wszystko pięknie wykoszone, co 50m TOITOI i śmietniki co kawałek. więc jednak można. Myśle , że już samo dbanie o stanowiska było by przykładem dla wszystkich.
-
(...):thumbup: Jeżeli niedrogi alarm powoduje focha karpiowej szlachty to co myślą o tym gościu? ;D(...)
Miałem do czynienia z taką "karpiową elytą". Styl bycia wiele może powiedzieć o członkach jednego klubu. Jakby to ująć: "Każdy z domu coś wynosi. Jeden kulturę, drugi słomę w butach".
(...)No cóż snobizm i pretensjonalność to zjawiska którego żadne hobbystyczne środowisko nie uniknie. Ja wydaję fortunę (biorąc pod uwagę mój budżet) na sprzęt żeby wydać ją raz, bo niestety biednego nie stać na tanie rzeczy. Dotyczy to szczególnie kołowrotków a te z metalowym korpusem (jak dla mnie ten mały szczegół jest silną sugestią że to co młynek ma w środku jest również solidne) tanie nie są. Czy to znaczy że mam patrzeć z góry na faceta z kołowrotkiem kupionym na bazarze?(...)
Tu się z Tobą zgodzę, z tym, że ja popełniłem błąd. Błąd, który kosztował mnie trochę kasy. Bo teraz "rehabilituję się", by mieć sprzęt, który posłuży mi ładnych parę lat. A to, czy ktoś ma sprzęt firmy X, czy Y - Jego sprawa. Ważne jest to, w jaki sposób zachowuje się na łowisku.
-
Rzadko się zdarza nawet na komercji żeby palacze swoje pety zabierali i wrzucali do kosza, a szkoda bo szpecą strasznie łowisko. Kto tam pali i rzuca na ziemię to wie i nich się zreflektuje na przyszłość. Wystarczy puszka po kukurydzy czy browarze
-
Ja nie kupuję drogiego sprzętu. Wędki feedery mam głónie z Flagmana, do 400 zł, kilka kołowrotków też flagman mascot z klipsami gumowymi. Mam również kołowrotki shimano catana po około 100 zł. Te mam już kilka, kilkanaście lat i nic im nie jest. Jeden mam chyba z 10 lat, nigdy go nie konserwowałem, czasem przetrę z kurzu, katuję go przy ciężkim spinningu i działa jak by wczoraj był kupiony.
-
Ale nie jest problemem posiadanie drogiego sprzętu. Te pojawiają się jak ktoś myśli, że jest z tego powodu lepszy i zadziera nosa. Ale są i jazdy w drugą stronę, gdzie się kogoś ze sprzętem drogim obsobacza.
-
Oczywiście każdy kupuje to co lubi i co komu odpowiada. Jeden woli drogi, drugi tani, jeszcze inny pośredni i nikogo to nie powinno interesować. Jeden lubi miód, drugi pszczelarza córki. I na tym powinno poprzestać. Ja na ten przykład, już kiedyś pisałem, nie zwracam uwagi na to, czym kto łowi. Podejdę, porozmawiam, jakby mnie spytano, na co łowi, nie wiem, nie zwracałem uwagi. Liczy się człowiek, nie to co posiada.
-
Rzadko się zdarza nawet na komercji żeby palacze swoje pety zabierali i wrzucali do kosza, a szkoda bo szpecą strasznie łowisko. Kto tam pali i rzuca na ziemię to wie i nich się zreflektuje na przyszłość. Wystarczy puszka po kukurydzy czy browarze
Art. 14 ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. 2a. Zabrania się spożywania napojów alkoholowych w miejscu publicznym, z wyjątkiem miejsc przeznaczonych do ich spożycia na miejscu, w punktach sprzedaży tych napojów.
nie przestrzegajmy tylko tych przepisów , które nam odpowiadają. :) browara na łowisku też bardzo źle wygląda, i dlatego wielu ludzi postrzega wędkarza, jako dziadka z petem w buzi i browarem w ręku.
chcąc zmieniać świat powinniśmy zacząć od siebie
-
Najlepsza jest i tak sytuacja jak Ci wszyscy "bogacze" z początku komentują i zgrywają gieroja a później pokornie burczą pod nosem, gdy to twój sygnałek z allegro za 20zł piszczy a ich Microny jak makiem zasiał przez całą noc :D Jest takie powiedzenie piłkarskie: "Złej baletnicy przeszkadza kordek u spódnicy". Sprzęt to tylko dodatek jak już ktoś wspomniał. Oczywiście nikomu nie zaglądam do kieszeni, bo każdy ma taki sprzęt jaki chce i na jaki go stać. Bawi mnie zarazem fakt oceniania innych i "puszenia" się przez pryzmat wartości sprzętu a jak wiadomo "wartość" to pojęcie względne. Nasze wędki i kołowrotki mają służyć i być przede wszystkim wygodne - kołowrotek za 1000 zł nie sprawi, że wyholujesz 10kg karpia szybciej niż kołowrotek za 200 zł. Jeśli nie masz umiejętności to nie wyholujesz go wcale a jeśli odwrotnie to wystarczy nawet budżetówka. Niestety wędkarstwo rozwinęło się tak bardzo, że wystepuje efekt snobizmu jak niegdyś w crossficie - Kto ma więcej i drożej. Przykre.
-
Co do piwka nad wodą to uważam że jedno czy dwa nikomu nie zaszkodzi. Łowiąc na komercji jesteś na prywatnym terenie właściciela łowiska, a jeśli on nie ma nic przeciwko to i prawo też nie zabrania. Byłem na łowiskach na których piwo można kupić nawet zimne, wypite z kulturą na pewno nikomu nie zaszkodzi jak nie ma małych dzieci w pobliżu, już nie przesadzajmy.
-
Ja rozumie jak ktoś posiada droższy sprzęt, zwłaszcza np wędki czy kołowrotki, w super sposób opisał to kiedyś Syborg, jako element swojej tożsamości, wartości z którymi się identyfikuje w wędkarstwie, itp itd.
Ale zawsze sprzęt jest dla mnie, i tylko o relacje ja-wędka mi chodzi używając konkretnej firmy czy modelu. A że drogi sprzęt potrafi budzić emocje wystarczy wspomnieć kolegę Ryba1987 który miał pełno drogich wędek, pisał tu dużo recenzji, aż w końcu nie wytrzymał ciągłych przytyków od innych kolegów z forum i odszedł. Temat wraca jak bumerang i zawsze budzi dużo emocji.
:bravo:
Ja np. przyszedłem na forum, głownie dla takich recenzji, sam nie raz chciałem coś napisać, ale zaraz by było że, tyle sprzętu a wyników brak :P
Ale nie jest problemem posiadanie drogiego sprzętu. Te pojawiają się jak ktoś myśli, że jest z tego powodu lepszy i zadziera nosa. Ale są i jazdy w drugą stronę, gdzie się kogoś ze sprzętem drogim obsobacza.
Z mojego punktu widzenia, jest dokładnie na odwrót, wielu "wędkarzy", mając "tańszy" sprzęt szydzi, z ludzi którzy wydali więcej na hobby.
A więc apeluje do tych "bogatych i biednych" by nie patrzyli, przez pryzmat sprzętu, ani w jedną stronę ani w druga.
-
Panowie ja nie rozumiem tego sapania o sprzęt....
Przecież sprzęt nie łowi. Z moich obserwacji ścisk oczka mają ci którzy sami mają zakręt sprzętowy... i sami by jeszcze chcieli.
I tyle jeśli chodzi o sprzęt.
Genezą problemu nie sa ryby moim zdaniem lecz nasza narodowa przypadłość... -zazdrość , zawiść.
Ktoś kto łowi jak dla mnie to człowiek który dąży do sukcesu.
A to już coś , zawsze podejde zagadam pogratuluje.
Miło jak ten ktoś nie odszczeka tylko nawiąże rozmowe.
Pęd do sukcesu niszczy pasje i zabija przyjemność.
W tym sezonie który obłaskawił mnie mnóstwem fajnych ryb jeste miło zaskoczony... mocne kombinowanie dawalo ryby.
Ale nie sam wynik cieszy.
Wiele razy widziałem błysk w oczach ludzi którym dałem cholować rybe na mój kij. Gdy oni sami nic nie mogli złowić.
Uśmiech syna którego ojciec łowiąc kołomnie nie mógł nic złowić do momentu gdy dałem mu kij ojciec wycholował.
A młody był szczęśliwy.
Lub gdy żona chłopaka przyniosła mi obiad bo mąż zaczoł łowić gdy mu dałem troche towaru.
Z takich szczegółów zbudowane jest moje szczęście wędkarskie.