Spławik i Grunt - Forum
MEDIA i MULTIMEDIA => Prasa wędkarska => Wątek zaczęty przez: mjmaciek w 06.08.2015, 19:30
-
Znaleziony link
http://karpiarstwo.pl/lowiectwo-podwodne-zabijanie-ryb/
krew sie gotuje
-
Ciekawe jak on by się czuł, jakby go do niego strzelali z kuszy.
-
Czy taki duży karp jest smaczny? :-\ To tak jakby jadł zapewne wołowinę z 40 letniej krowy. ::) Ciekawe czy na małe płotki też tą kuszą poluje, raczej nie, ??? bo to jest zbyt mały cel, aby mógł trafić. >:( :thumbdown:
-
Ciekawe jak on by się czuł, jakby go do niego strzelali z kuszy.
Ciekawe, jak by się czuł, gdyby go ciągali na haczyku ;)
Takie same argumenty stosują niewędkarze wobec wędkarstwa sportowego. Natomiast wyjście na ryby po mięso jest już dla nich spoko. Więc nie tędy droga ;)
Problem w tym, że tak kusznicy jaki i wędkarze, polują na okazy. Najbardziej cieszy nie płotka czy karpik 1 kg, ale amur 30 kg, szczupak ponad metr... Z tym że edukacja i zdrowy rozsądek pozwala/pozwoli dojść do tego, że większość wędkarzy będzie okazy wypuszczać, a kusznicy? Trupa się wypuścić nie da.
Zastanawiam się, czy moglibyśmy zgłosić jakiś projekt ustawy czy czegoś takiego, żeby okazy zyskały miano żywych pomników przyrody i zostały objęte odpowiednią ochroną. Obecnie za wycięcie drzewa lub krzaków można dostać bajońskie wręcz kary (po kilkaset tysięcy nawet, co swoją drogą jest niezłym absurdem), a jak pan Mietek bez zęba na przedzie zamorduje 2-metrowego suma, to robią z niego bohatera w Teleekspresie...
-
Ciekawy pomysł. Z jednej strony objęto drzewa bardzo mocną ochroną, a z drugiej w nosie się ma zwierzęta - taka ochrona osobników pewnych gatunków ma sens!
-
To chyba dobry grunt na rozpoczęcie współpracy z fundacją Ratujmy Ryby.
-
"Zastanawiam się, czy moglibyśmy zgłosić jakiś projekt ustawy czy czegoś takiego, żeby okazy zyskały miano żywych pomników przyrody i zostały objęte odpowiednią ochroną. Obecnie za wycięcie drzewa lub krzaków można dostać bajońskie wręcz kary (po kilkaset tysięcy nawet, co swoją drogą jest niezłym absurdem), a jak pan Mietek bez zęba na przedzie zamorduje 2-metrowego suma, to robią z niego bohatera w Teleekspresie..."
Byłoby pięknie.
Obawiam się tylko że zaraz znajdzie się grupa "fachowców" lamentująca że duży ryby są szkodliwe dla zbiornika...Że powinny ustąpić miejsca mniejszym...a duże drapieżniki to przecież ile innej ryby wyżerają...Więc w odwecie to je trzeba zeżreć. Najlepiej z kartoflami i ogórkiem.
Pewnie są łowiska gdzie należałoby odłowić część dużej ryby. Ale nie walić w łeb, tylko przesiedlić do innego zbiornika.
Chociaż czy obecnie są jeszcze takie wody?? :D
-
Kolejny raz powtórzę: A nie mówiłem? >:O
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=938908756171407&id=633327723396180
Dla nie posiadających konta na facebook'u wklejam foto.
-
Rany boskie... To powinien być kryminał.
-
Znaleźć, zabrać kuszę i zrobić z łowcy ofiarę. U mnie tego nie ma bo bym sam zaraz z wiatrówką za nimi latał ale to jest coraz gorsze co się dzieje z tymi kuszami :(
-
Ja nie mam konta na FB.
A to w Polsce takie połowy są na zdjęciach?
-
Bardzo proszę.
Regulamin PZW dla kuszników z mojego podwórka.
http://www.pzw.org.pl/pliki/prezentacje/57/cms/szablony/8459/pliki/gotowy_regulamin_na_lowiectwo_podwodne.pdf
-
Totalne pójście na łatwiznę,czerpanie przyjemności z zabijania takich osobników przy pomocy kuszy uważam za chore ,może lepiej wrzucić do wody granat >:O wędkarze łowią ryby przy pomocy wędki,nie wchodzą z wędką do wody i nie strzelają z niej do ryb w ich środowisku ,moim zdaniem chora metoda.
Ale z łuku też można
https://video-fra3-1.xx.fbcdn.net/hvideo-xaf1/v/t43.1792-2/11777242_982618421804764_358542504_n.mp4?efg=eyJybHIiOjE1MDAsInJsYSI6MTAyNH0%3D&rl=1500&vabr=695&oh=c340b6a88cfbec154e9c7784e0547067&oe=55D3981A
-
Oczywiście gdyby tylko było można, to i łowcy "na granat" by się znaleźli...
-
Rozmawiałem kiedyś ze znajomy myśliwym .Opowiadałem mu o polowaniach z łukiem i kuszą co o tym czytałem i o polowaniach jakie oglądałem w necie. Były to polowania na jelenie ,łosie. Stwierdził lekko mówią ,że to niedorzeczność takie barbarzyństwo. Jak można na takie zwierzęta polować z łukiem czy kuszą dla niego liczy się tylko broń palna i tyle to zna i tego używa. Ale powiedział kiedyś fajną myśl ,że był na polowaniu zbiorowym nic nie ustrzelił a dla niego był super polowanie spacer po białym lesie sama przyjemność. I chyba to jest dla tych i tych najważniejsze.
Dla mnie podobnie jest z polowaniami podwodnymi nie pojawiły się wczoraj w Polsce tacy łowcy kilkanaście lat funkcjonują i jeżeli jest to uregulowane prawnie przestrzegają prawa to dlaczego im zabraniać jeżeli mają taką pasje.
-
To jest chore? Jednak nie. Wielu ludzi oburza się że myśliwi zabijają zwierzęta, że robią to dla przyjemności, organizują protesty pastwią się nad ludźmi. Tak samo ktoś kto nigdy nie miał w ręce wędki uważa, że wędkarze męczą ryby, szczególnie tacy którzy łowią ryby i wypuszczają. Popatrzcie na analogie tych sytuacji.
A teraz do sedna.
Myśliwi w 95% przypadków nie zabijają dla przyjemności, odławiają zwierzynę która w łowisku jest nie potrzebna, a zostawiają zwierzęta z najczystszą pula genową. Gdyby nie myśliwi to ludzie nie mieli by co jeść bo zwierzyna leśna wychodziła by na pola i zjadała uprawy i wyrządzała ogromne straty, lecz nieograniczona w jakikolwiek zwierzyna wyrządza też inne szkody, np przebiegając przez jezdnie powoduje wypadki w których giną ludzie. Natura nie jest w stanie sama walczyć ze zbyt dużą populacją zwierzyny płowej, dlaczego? A dlatego, że to my ludzie w trosce o własne zwierzęta hodowlane wytłukliśmy prawie wszystkie drapieżniki. Ale widzę, że zabijanie wilków czy niedźwiedzi już nie jest takie straszne jak zabijanie biednego jelonka czy sarenki. Tak samo widzę, że strasznym nie jest zabijanie płotek, ale karpia już tak. Tak jak zwykli myśliwi, tak i myśliwi podwodni nie mają lekkiego życia, choć mało kto wie, że w Polsce nie na każdej wodzie łowiectwo podwodne jest możliwe, są to tylko wybrane zbiorniki które są udostępnione do polowania podwodnego, i tych zbiorników jest bardzo mało. Podwodnych myśliwych też obowiązują limity i wymiary, oczywiście cały czas mówimy o ludziach którzy robią to z pasji, a nie o zwykłych kłusownikach, bo niestety w tym środowisku jest ich najwięcej. Myśliwi podwodni najczęściej są wynajmowani przez samych właścicieli akwenów wodnych, żeby pozbyć się np niechcianych ryb które są szkodnikami, jak tołpyga czy w wielu przypadkach przerośnięty sum, których zwykły wędkarz nie jest w stanie odłowić, a rybacy żeby złowić jedna wybraną rybę muszą odłowić też kilka ton innych.
Dlatego nie oceniajmy ludzi po pozorach, pamiętajmy o tym, że każda sytuacja ma drugie dno, o którym nie zawsze wiemy.
I ogromna prośba z mojej strony, nie oceniajmy ludzi po pozorach, nie linczujmy ich za coś czego nie rozumiemy, gdyż sami możemy zostać zlinczowani nad wodą za wypuszczanie ryb bo ktoś nie zrozumie tego i pomyśli, że tylko torturujemy ryby dla własnej sadystycznej przyjemności.
Pozdrawiam
Szatan
-
To jest chore? Jednak nie. Wielu ludzi oburza się że myśliwi zabijają zwierzęta, że robią to dla przyjemności, organizują protesty pastwią się nad ludźmi. Tak samo ktoś kto nigdy nie miał w ręce wędki uważa, że wędkarze męczą ryby, szczególnie tacy którzy łowią ryby i wypuszczają. Popatrzcie na analogie tych sytuacji.
A teraz do sedna.
Myśliwi w 95% przypadków nie zabijają dla przyjemności, odławiają zwierzynę która w łowisku jest nie potrzebna, a zostawiają zwierzęta z najczystszą pula genową. Gdyby nie myśliwi to ludzie nie mieli by co jeść bo zwierzyna leśna wychodziła by na pola i zjadała uprawy i wyrządzała ogromne straty, lecz nieograniczona w jakikolwiek zwierzyna wyrządza też inne szkody, np przebiegając przez jezdnie powoduje wypadki w których giną ludzie. Natura nie jest w stanie sama walczyć ze zbyt dużą populacją zwierzyny płowej, dlaczego? A dlatego, że to my ludzie w trosce o własne zwierzęta hodowlane wytłukliśmy prawie wszystkie drapieżniki. Ale widzę, że zabijanie wilków czy niedźwiedzi już nie jest takie straszne jak zabijanie biednego jelonka czy sarenki. Tak samo widzę, że strasznym nie jest zabijanie płotek, ale karpia już tak. Tak jak zwykli myśliwi, tak i myśliwi podwodni nie mają lekkiego życia, choć mało kto wie, że w Polsce nie na każdej wodzie łowiectwo podwodne jest możliwe, są to tylko wybrane zbiorniki które są udostępnione do polowania podwodnego, i tych zbiorników jest bardzo mało. Podwodnych myśliwych też obowiązują limity i wymiary, oczywiście cały czas mówimy o ludziach którzy robią to z pasji, a nie o zwykłych kłusownikach, bo niestety w tym środowisku jest ich najwięcej. Myśliwi podwodni najczęściej są wynajmowani przez samych właścicieli akwenów wodnych, żeby pozbyć się np niechcianych ryb które są szkodnikami, jak tołpyga czy w wielu przypadkach przerośnięty sum, których zwykły wędkarz nie jest w stanie odłowić, a rybacy żeby złowić jedna wybraną rybę muszą odłowić też kilka ton innych.
Dlatego nie oceniajmy ludzi po pozorach, pamiętajmy o tym, że każda sytuacja ma drugie dno, o którym nie zawsze wiemy.
I ogromna prośba z mojej strony, nie oceniajmy ludzi po pozorach, nie linczujmy ich za coś czego nie rozumiemy, gdyż sami możemy zostać zlinczowani nad wodą za wypuszczanie ryb bo ktoś nie zrozumie tego i pomyśli, że tylko torturujemy ryby dla własnej sadystycznej przyjemności.
Pozdrawiam
Szatan
-
Grzesiu, myśliwi to trochę inna bajka. To generalnie gospodarka łowiecka, przede wszystkim dbanie o nasze płody rolne. To jest ich priorytet. Owszem teoretycznie mogą strzelać do wielu zwierząt, oczywiście zgodnie z regulaminem, jednak w praktyce, nie jest to takie różowe.
Znam trochę temat łowiectwa. Mój tata jest od około 20 lat myśliwym.
Mimo wszystko unikałbym porównań łowiectwa, do kusznictwa, czy wędkarstwa. Powierzchownie są pokrewne, jednak faktycznie są duże różnice.
Pierwsza sprawa myśliwy który dopuści się odstrzelenia zwierzyny niezgodnie z regulaminem, może być pociągnięty do poważnej odpowiedzialności. Owszem zdażają się wybryki, ale generalnie to już nie zabawa. Wiele młodych osób zainteresowanych łowiectwem, ma wyobrażenie, że regulamin regulaminem a faktycznie jest swoboda. Otóż nie jest. Bardzo często młodzi myśliwi po krótkim okresie czasu rezygnują z łowiectwa. Bo odstrzały mają z góry narzucony, mają mnóstwo prac na rzecz koła...są rozczarowani. Bywa że przez pierwszych kilka lat dostają jedynie odstrzały na dzika. Ba, za nie wykonanie tzw. planu dzika, nawet można ponieść konsekwencje. Oczywiście dlatego że dzik to największy szkodnik sięjący spustoszenie w uprawach. A rolnikom odszkodowania wypłacają tylko myśliwi.
Na byka-jelenia trzeba sobie zasłużyć. To cenne zwierzę za którego odstrzelenie i poroże grube pieniądze płacą myśliwi z zagranicy. A kasa ta potrzebna jest na odszkodowania dla rolników...
Kusze, to inna bajka. Jeżeli nawet (co bardzo trudne) kusznikowi udowodni się odstrzelenie ryby niezgodnie z regulaminem, to sam rozumiesz...konsekwencje będą takie jak w przypadku wędkarzy, Czyli raczej żadne.
Poza tym kusza może być niezwykle skutecznym narzędziem. Zwłaszcza w czystej wodzie. Można nią siać istny pogrom. Wytłuczenie tym narzędziem okazowych ryb jest proste. Nieporównywanie łatwiejsze niż złowienie ich wędką.
Kolejna zasadnicza różnica, to już bardziej biologia zwierząt. Dziki, jelenie , sarny, po prostu zdecydowanie szybciej rosną od ryb. Dajmy na to okazały 100kg dzik, ma góra trzy lata. A np trzyletni karp?, albo leszcz, Generalnie ryby aby osiągnąć przyzwoite rozmiary potrzebują raczej kilkunastu lat. Nie mówiąc o sumie, który potrzebuje już kilkudziesięciu lat.
Po prostu inne tempo wzrostu. Zniszczony rybostan należy odbudowywać nawet 10-15 i więcej lat.
W przypadku naszych rodzimych ssaków łownych czas ten jest zdecydowanie krótszy, więc ewentualne błędy (w przypadku łowiectwa bardzo rzadkie) można szybko naprawić. 2-4 lata.
-
Grzesiu,zdjęcia załączone w temacie czy też te z FB najprawdopodobniej z Rosji. Więc Polski ten problem nie dotyczy. Regulamin połów kuszą jest znacznie bardziej rygorystyczny od wędkarskiego,w porównaniu do liczby wędkarzy,kuszników jest zaledwie promil 1/1000
Mają bardzo nieliczne wody udostępnione do łapania. Takie strony powstają specjalnie. Nie mają nic wspólnego z prawdą,a to,że są jacyś idioci...
Wśród wędkarzy są znacznie gorsi i jest ich po stokroć więcej.
Ilu jest idiotów co nakręcają swoje wygłupy za kierownicą i je później udostępniają w sieci,ale to nie świadczy o tym,że wszyscy tacy są.
Myślistwo ma wiele wspólnego z wędkarstwem,a właściwie odwrotnie,bo wędkarstwo wywodzi się z myślistwa. I powinno mieć jeszcze więcej,bo myśliwi jak sam zresztą wspomniałeś więcej dają niż biorą w przeciwieństwie do wędkarzy. W lesie równowaga jest zachowana czego nie można powiedzieć o wodzie. No,ale jak nie wędkarze,rybacy to...kormorany, a te są pod ochroną.
Przecież nic nie stoi na przeszkodzie,żeby podobne restrykcje i kary wprowadzić dla wędkarzy czy kuszników.
-
"W lesie równowaga jest zachowana"
Danielu, bardzo Cie proszę :) No pliss. Gdyby była równowaga to nie byłoby plagi dzika.
Aby była równowaga, musielibyśmy zlikwidować przede wszystkim wszystkie uprawy rolne. A tereny te zalesić. Przywrócić naturalny stan środowiska. Wprowadzić do tego zmienionego środowiska na powrót dużą liczbę drapieżników...Wilki, niedzwiedzie....Dopiero wówczas w takim środowisku po kilku latach zaczęłaby tworzyć się równowaga. To oczywiście utopia.
Zwierzęta łowne żyją razem z nami. W środowisku które jest przez nas bardzo, ale to bardzo już zmienione.
Spoko, nie generalizuję faktu że część kuszników to ludzie odpowiedzialni. Ok.
Problem jest tylko gdy sport ten się spopularyzuje. Jak wiele kusz trafi w nieodpowiedzialne ręce.
Kupienie "na lewo" kuszy będzie i najpewniej już jest relatywnie proste, tak jak kupienie profesjonalnego łuku.
Oby ta "moda" się nie rozwijała. Życzę tego nam Wszystkim.
-
Dokładnie,problem będzie wtedy gdy to się stanie sportem powszechnym,bo dopóki to tylko pasja kilku osób to ja też nie widzę problemu.
Nie wiem czy w tej chwili są jakieś szczególne ograniczenia w zakupie kuszy czy łuku. Widziałem na półkach w sklepach ogólnodostępnych.
Również nie popieram strzelania do okazów,ale oni mają w przeciwieństwie do wędkarzy górne wymiary. To czy są przestrzegane to już inna bajka. Jeżeli są tak honorowi i mają swój kodeks etyczny jak karpiarze,sumiarze czy zadeklarowani wyznawcy zasady C&R to dlaczego nie dac im szansy i nie nawiązać współpracy.
-
[...] problem będzie wtedy gdy to się stanie sportem powszechnym,bo dopóki to tylko pasja kilku osób to ja też nie widzę problemu.
Myślę, że nie stanie się sportem powszechnym, a to dlatego, że wymaga pewnych umiejętności, jest z uprawianiem tego sporo zachodu, no i są wydatki, a zwykłemu zjadaczowi chleba nie chce się niczego uczyć, czymś męczyć - on chciałby mieć podane na tacy. Ludzie lubią pływać, ale w basenach, strzelać na strzelnicy itd., a więc uprawiać sporty w centrum cywilizacji, a dzicz ich odstrasza.
Nie wiem czy w tej chwili są jakieś szczególne ograniczenia w zakupie kuszy czy łuku. Widziałem na półkach w sklepach ogólnodostępnych.
Daniel, kuszy nie mogłeś raczej widzieć, bo na kuszę trzeba mieć pozwolenie, podobnie jak na broń palną. I nie można kusz sprzedawać gdziekolwiek bądź, podobnie, jak nie można sprzedawać broni palnej. Ogólnodostępne są łuki, przede wszystkim sportowe, ale ich zasięg jest dużo mniejszy i trudniejsze są w "obsłudze" od kuszy.
-
Nie chcę być nudny. ale kusze to delikatna sprawa. Raczej nie bez powodu bodaj w całe Europie zachodniej nie wolno używać kusz w wodach śródlądowych. Nawet we Francji, Hiszpanii i Włoszech ,- tam gdzie występują gatunki inwazyjne; głównie sum. Zamiast je wybijać, wolą na nich zarabiać pieniądze. Duże pieniądze.
Rosja, jak najbardziej. Tam wszystko wolno. Tylko że ogólnie bardzo na tym tracą.
To jest tak, że w Rosji, Łotwie, Estonii, Ukrainie, można by bardzo ładnie zarabiać na turystyce wędkarskiej. Ale nie robią tego bo maja bałagan w wodach.
Osobiście znam zawodowego sumiarza, który bardzo chciałby otworzyć tam biznes. Sam mu troszkę pomagałem w zorientowaniu się w sytuacji nad Dniestrem w Ukrainie. Owszem sumy nadal tam są; ogromne. Jednak nad tymi wodami jest totalna dzicz, kłusownictwo, złodziejstwo...A w takich warunkach nie można prowadzić turystyki wędkarskiej.
Rozgadałem się trochę, przyznaję.
A kusze zapobiegawczo ograniczyłbym wyłącznie do wód prywatnych. Niech pomagają rybakom.
Daniel, raz jeszcze Wszystkiego najlepszego!! :)
-
Kusznictwo to faktycznie margines w Polsce. Kuszników jest bodajże 300, z czego wielu zabija rzadko, czasami na zlecenie (tołpygi, rzadziej karpie lub amury). Na dodatek pływają w miesiącach maj-wrzesień. Faktycznie, nie wygląda to fajnie - jak ktoś zabija ryby, ale mam świadomość co zabierają wędkarze...
Ważną rzeczą jest również to, że kusznicy starają się ściągać sieci i inne pułapki, informując o tym PSR. Czyli można powiedzieć, że jeżeli potrafią usuwać niepożądane gatunki (tołpyga itp), ściągają sieci, sami mało zabijając, to nie szkodzą polskim wodom.
Ale jeżeli ktoś zapytałby mnie, czy chciałbym aby na wodach na których łowię od czasu do czasu pojawiali się kusznicy, odpowiedź jest jedna : NIE!
-
Kusznictwo to faktycznie margines w Polsce. Kuszników jest bodajże 300, z czego wielu zabija rzadko, czasami na zlecenie (tołpygi, rzadziej karpie lub amury). Na dodatek pływają w miesiącach maj-wrzesień. Faktycznie, nie wygląda to fajnie - jak ktoś zabija ryby, ale mam świadomość co zabierają wędkarze...
Ważną rzeczą jest również to, że kusznicy starają się ściągać sieci i inne pułapki, informując o tym PSR. Czyli można powiedzieć, że jeżeli potrafią usuwać niepożądane gatunki (tołpyga itp), ściągają sieci, sami mało zabijając, to nie szkodzą polskim wodom.
Ale jeżeli ktoś zapytałby mnie, czy chciałbym aby na wodach na których łowię od czasu do czasu pojawiali się kusznicy, odpowiedź jest jedna : NIE!
Luk może się to komuś podoba lub nie ale myślistwo podwodne jest potrzebne czy sie to nam podoba czy nie.
Myśliwi podwodni nie moga sobie od tak wejść do wody i zacząć strzelać i nie jest to takie proste jak się komuś może wydawać. Przede wszystkim podwodny myśliwy nie może używać sprzętu do nurkowania czyli butli. Jedyne co może mieć to pianka, maska i rurka do oddychania, czyli nie zejdzie na xx metrów i nie będzie godzine szukać ryb, tylko musi zejść pod wode na 2-4 minut w tym czasie wymierzyć do ryby oddać strzał i ją wyciągnąć. Przetestuj czy uda Ci się tak łatwo wycelować w rybę gdy kończy Ci się tlen i robi się ciemno przed oczami, a dodaj do tego to, że w wodzie nic nie jest w tym miejscu gdzie się nam wydaje i nie jest takich rozmiarów i na takiej odległości jak myślimy, więc nawet bardzo doświadczony podwodny myśliwy zabija rybe w średnio 1 na 5 strzałów. I nie jest tak, że zabije każdą, on ocenia jej wielkość i dopiero jak ma 100% pewności, że może oddać strzał to to robi.
Do tego dochodzą inne sytuacje, sam wiem o takiej, że w jednym ze zbiorników myśliwi podwodni odkryli ponad 3 tony śniętego leszcza o którym nikt nie wiedział, oznaczyli miejsce i zawiadomili odpowiednie służby które się zajęły odłowem (i w tym też myśliwi pomagali) badaniami wody i śniętych ryb.
Jeżeli chodzi o to czy chciałbym by tacy myśliwi pojawili się na moich wodach?
Odpowiedź brzmi TAK!
Tylko nadal mówię o prawdziwych myśliwych podwodnych a nie o kłusownikach których jest ogrom czy to w wędkarstwie, myślistwie czy myślistwie podwodnym.
-
Sorry, Szatan, ale ja wolę, żeby w mojej wodzie te okazy, które mogły by paść od kuszy, nadal sobie pływały. Jak trafią na mnie, wrócą do wody. I tyle w temacie. Ja za kuszników w moich wodach stanowczo dziękuję.
-
"Luk może się to komuś podoba lub nie ale myślistwo podwodne jest potrzebne czy sie to nam podoba czy nie."
Tego trochę nie rozumiem...A dlaczego?
Owszem przeczytałem również dalsza część Twojego postu, w którym wspominasz o leszczach..
Jednak w bodaj w całej Europie, nazwijmy ją niesłowiańską, brak jest kusz w wodach słodkich. A wody te wyglądają zdecydowanie lepiej od naszych.
To My jeździmy na ryby głównie do Francji, Hiszpanii, czy Włoch. Bo mają rybne wody.
To nasi polscy wędkarze zostawiają tam pieniądze. Nie na odwrót. Do nas nikt nie przyjeżdża.
Podobnie jak nikt na ryby nie jeździ do Rosji. To Rosjanie już jeżdżą do Hiszpanii i Włoch. Noo, już mało jeżdżą bo mają ich tam dość...
-
Wybacz Grzesiek ale nie zgodze się z Twoim tokiem myślenia. To nie prawda, że w europie zachodniej typu Francja, Hiszpania czy Włochy nie ma myślistwa podwodnego. Jest, było i będzie, ta odnoga myślistwa właśnie z tych państw przywędrowała do Polski, tylko jest też dość spora różnica, między tymi krajami a Polską, a mianowicie dostęp do rybnych oceanów czy też morza śródziemnego a my mamy dostęp tylko do syfu w Bałtyku. Dlatego Ci ludzie nie polują na stawach, jeziorach czy rzekach ale właśnie jeżdżą nad oceany gdzie jest mnogość gatunków ryb i ich wielkość. Tam taka turystyka kwitnie. To my jesteśmy zaściankiem europy, u nas robi się wszystko by nie zarobić na turystyce wędkarskiej, myśliwi jako jedyni w tym kraju potrafią zarobić na turystach, organizując polowania dewizowe. Ale my mamy bardzo łowne lasy, idealne warunki do tego co przyznają moi znajomi z Niemiec, Czech, Finlandii i innych państw europy. A co możemy zaoferować wędkarzom np z Francji? Tone śmieci na kg ryby? Czy może atrakcje w postaci ściagnięcia sieci kłusowniczych przy ściąganiu zestawów? A może jeszcze lepiej, poprzebijane opony i obite mordy właśnie przez kłusowników? Wybacz, my niestety wędkarsko nadal jesteśmy dzikim krajem z dzikimi ludźmi, i do chwili jak to się nie zmieni to nic na tym nie zarobimy, ba nawet będziemy tracić
-
Szatan, ja po prostu miałbym problem gdybym zobaczył kusznika z pięcioma linami zapiętymi na lince z pływakiem, serce by mi pękło :'(
Jeżeli robiliby tylko zdjęcia to spoko.
-
No to nie kusznik, tylko fotograf okazów :) Takich panów zapraszam do siebie. Chętnie obejrzę potem owoce ich pracy!
-
"Wybacz, my niestety wędkarsko nadal jesteśmy dzikim krajem z dzikimi ludźmi, i do chwili jak to się nie zmieni to nic na tym nie zarobimy, ba nawet będziemy tracić"
:bravo: :bravo: :beer: :beer: :beer:
Tutaj masz całkowitą rację
A we Francji, i Hiszpanii, Włoszech itd. Nie poluje się z kuszami w wodach słodkich, bo ryby są zbyt cenne. Zarabiają na nich dużo pieniędzy. I wędkarze mają frajdę.
Popularyzując kusznictwo zrobimy krok w tył, krok w stronę Rosji, a nie zachodu. Chcemy tego? Które łowiska bardziej nam odpowiadają? Te na wschód od Odry, czy te na zachód od Odry?
-
Kompletnie poza watkiem a do czego prowadza trendy z zachodniej europy do teczy na placu zbawiciela, najdrozszych drog stadionow etc wszystko mamy najdrozsze nawet metro. Jednak wole byc "dziki" i tego nie miec. Potem zawsze mozna z Polski robic zielone pluca europy.
Wysłane z mojego U2 przy użyciu Tapatalka
-
Panowie, myślistwo podwodne, to naprawdę nie jest problem i zagrożenie dla naszych wód. Jeżeli kusznicy są i zabiją kilka ryb, nie jest to powód do kruszenia kopii. Zabicie ryby nie jest niczym złym i nie traktujmy tego, jak zbrodni na człowieku. Mi myślistwo podwodne nawet się podoba. W sprzyjających warunkach, jeśli miałbym taką możliwość, chętnie bym spróbował.
-
Sorki, ale nie jest niczym złym, jeśli nie jest to okaz, który rośnie kilkanaście lat. Taka ryba powinna być chroniona prawem. Jeśli Ty, jako wędkarz, tego nie rozumiesz... to na naszych wodach może być tylko coraz gorzej :(
-
dokładnie... :(
-
Odpowiedz mi zatem, dlaczego jest czymś złym zabicie ryby?
-
Darku, a dlaczego ostatnio był tak duży szum w mediach po zabiciu tego lwa w Afryce?
Dlaczego My europejczycy nie zbijamy i nie jemy psów i kotów, albo co jeszcze lepiej obrazuje,- świnek wietnamskich, lub świnek morskich?
Dlaczego w jednych miejscach funkcjonują farmy krokodyli i aligatorów, natomiast w innych zwierzęta te żyją w rezerwatach?
Wiesz co mam na myśli...
Teoretycznie można przyjąć że w zabiciu zwierzęcia/ ryby nie ma nic złego.
Chodzi tutaj o aspekt kulturowy, wartość przyrodniczą, a także zwykłą kasę. Na tym lwie w Afryce zarobiono by wielokrotnie więcej kasy gdyby nadal żył i był atrakcją fotograficzną.
-
Jak to dlaczego czymś złym? A po co chodzisz na ryby? Bo ja po to, żeby taką rybę spotkać. Jak ją zabijesz, to jej nie spotkam.
-
Mosteque,myślę,że miałbyś szansę na spotkanie. Darek z pewnością by Cię zaprosił na smażoną
i zimny
-
Kompletnie poza watkiem a do czego prowadza trendy z zachodniej europy do teczy na placu zbawiciela, najdrozszych drog stadionow etc wszystko mamy najdrozsze nawet metro. Jednak wole byc "dziki" i tego nie miec. Potem zawsze mozna z Polski robic zielone pluca europy.
Wysłane z mojego U2 przy użyciu Tapatalka
Pisząc o dzikim kraju i dzikich ludziach nie mam broń boże na myśli nowych trendów z zachodu, mi chodzi o to w jakim stanie są nasze wody, o tym że minimum 80% wędkarzy idzie nad wode po ryby a nie na ryby bo karta musi się zwrócić. Chodzi mi o tony śmieci na kilogram ryby, i to tony śmieci w wodzie jak i na brzegu, o kłusowników którzy potrafią poprzebijać opony w aucie, potrafią też kolokwialnie rzecz ujmując obić mordy za to, że im się przeszkadza. Czyli za wyciąganie nielegalnych sieci, pułapek a nawet zasiadanie na ich miejscach. Dla mnie jest to dzikość tych ludzi, z którą sam osobiście już się mierzyłem.
Luk tak jak i Ty jestem zdania, że zabicie lina powinno być karane, jest to zbyt piękna ryba, nie mogę nawet w sklepach patrzeć na martwe liny. Lecz chyba każdy podwodny myśliwy którego znam, a znam ich kilkunastu nigdy nie zabił lina i nie ma tego w zamiarze. Zabijają w 60% tołpygi które są gigantami, nie mają naturalnych wrogów, a wędkarze łowią je tylko przypadkowo. Kolejne 30% stanowią sumy i sumiki karłowate z czego pewnie znaczną część stanowią sumiki. Ostatnie 10% po równo są strzelane karpie i amury.
Rozumiem, że kogoś może razić to, że wchodzą do wody po to by zabić, lecz najczęściej robią to w słusznej sprawie. Zabijają szkodniki naszych wód.
Dlatego prosze ponownie o zrozumienie i poszanowanie siebie wzajemnie, wędkarzy jest kilkaset tysięcy, podwodnych myśliwych jest kilkuset, dla każdego z nas starczy miejsca nad i pod wodą. Dla nas wędkarzy każda woda jest dostępna, dla nich tylko nieliczne. I wierzcie bądź nie, oni mają większą wiedzę jak i szacunek dla ryb niż 80% wędkarzy.
Pozdrawiam
Szatan
-
Tołpyga, zgoda. Ciężki z nią temat. Zwłaszcza jeżeli jakiś mądrala do 5 ha jeziorka wpuścił 500kg jej narybku. To może być problem.
Jednak w przypadku karpi, amurów i sumów, miałbym inną propozycję. Jeżeli gospodarz wody jest przekonany że ryb tych jest zdecydowanie za dużo, to może warto zorganizować zawody wędkarskie? Celem odłowienia tych karpi, amurów czy sumów. Taki maraton. Nawet dwutygodniowy.
Oczywiście nie uśmiercać ich (zresztą chyba żaden łowca się na to nie zgodzi), tylko przesiedlić do innego większego jeziora , rzeki. W akwenach do powierzchni powiedzmy 20ha, odłowienie większości ryb dla fachowców nie powinno stanowić większego problemu.
Aby usprawnić akcję, można (to jedynie sugestia) zwiększyć limit kijów do powiedzmy 4 szt.
Wieczorem ryby załadować do auta i przewieźć do innego zbiornika.
Na marginesie, to myślę że nawet sami łowcy byliby skłonni zorganizować transport tych ryb do nowego zbiornika.
Ogłoszenia o takiej akcji najlepiej zamieścić na stronie PZW, z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem.
-
Pewnie. Bardzo dobry pomysł.
Ale jakoś tak dziwnie zawsze łatwiej zabić. Bo taka ryba złowiona, ale nie zabita... to jakoś tak do końca nie złowiona, c'nie? Nie ma czego pokazać sąsiadom... Okoliczne pijaczki pod blokiem nie winszują prosiaka wyjętego z bagażnika. Tak złowić i wypuścić... Bez sensu.
Jak to mawia moją sąsiadka, która w życiu na rybach nie była i nie ma krewnych wędkarzy - po co ty na te ryby jeździsz, jak wszystko wypuszczasz?
I tak to się męczę w tym kraju, gdzie chłop żywemu nie przepuści. W każdej dziedzinie. W gospodarce, biznesie, polityce...
-
Ma wrażenie ,że największe obawy są o okazy które pływają w naszych wodach. Przecież teraz w żaden sposób nie są chronione przed wędkarzami którzy holując je już myślą jak go przyrządzić.
-
Ma wrażenie ,że największe obawy są o okazy które pływają w naszych wodach. Przecież teraz w żaden sposób nie są chronione przed wędkarzami którzy holując je już myślą jak go przyrządzić.
Nie do końca tak jest.
Myślę że obecnie większość dużych ryb łowią już tylko fachowcy często zrzeszeni w specjalistycznych klubach. A tam w większości jest obowiązek C&R. Owszem wyjątki się zdarzają ale już coraz mniej.
Sam coś o tym wiem. Obecnie jeżeli chcesz zaistnieć w sumowym świecie, to zapomnij o zabieraniu ryb. Wstawisz takie foto na FB czy któryś portal, to zjadą Cię tak że z butów wypadniesz. Na kilka lat już jesteś przegrany.
No chyba że będziesz łowił wyłącznie "dla siebie". Ale czy takie łowienie okazów ma jakikolwiek sens? Raczej nie moim zdaniem. Łowisz duże ryby to chcesz się nimi pochwalić..
Wieszanie łba na ścianie to obecnie żadna atrakcja. Raczej każdy chce się publicznie pochwalić fotkami...
-
Zgoda są grupy, które dbają o okazy gatunków jakie łowią ale poza ich nie pisanymi zasadami niema żadnych regulacji chroniącymi.
Pomijając wody C&R oraz te z dolnym i górnym wymiarem ochronnym. Bo dla takiego łowcy podwodnego równie dobrze wielką zdobyczą może być karp 2 kg upolowany w trudnych warunkach.
-
Pewnie. Bardzo dobry pomysł.
Ale jakoś tak dziwnie zawsze łatwiej zabić. Bo taka ryba złowiona, ale nie zabita... to jakoś tak do końca nie złowiona, c'nie? Nie ma czego pokazać sąsiadom... Okoliczne pijaczki pod blokiem nie winszują prosiaka wyjętego z bagażnika. Tak złowić i wypuścić... Bez sensu.
Jak to mawia moją sąsiadka, która w życiu na rybach nie była i nie ma krewnych wędkarzy - po co ty na te ryby jeździsz, jak wszystko wypuszczasz?
I tak to się męczę w tym kraju, gdzie chłop żywemu nie przepuści. W każdej dziedzinie. W gospodarce, biznesie, polityce...
No bo to jest tak :
- łowisz i wypuszczasz - mówią żeś idiota albo sadysta gdyż niepotrzebnie męczysz ryby
- nic nie łowisz - mówią żeś tuman i nie umiesz łowić
- łowisz sporo i zabierasz - mówią żeś mięsiarz
Nie dogodzisz .....
-
Pewnie. Bardzo dobry pomysł.
Ale jakoś tak dziwnie zawsze łatwiej zabić. Bo taka ryba złowiona, ale nie zabita... to jakoś tak do końca nie złowiona, c'nie? Nie ma czego pokazać sąsiadom... Okoliczne pijaczki pod blokiem nie winszują prosiaka wyjętego z bagażnika. Tak złowić i wypuścić... Bez sensu.
Jak to mawia moją sąsiadka, która w życiu na rybach nie była i nie ma krewnych wędkarzy - po co ty na te ryby jeździsz, jak wszystko wypuszczasz?
I tak to się męczę w tym kraju, gdzie chłop żywemu nie przepuści. W każdej dziedzinie. W gospodarce, biznesie, polityce...
No bo to jest tak :
- łowisz i wypuszczasz - mówią żeś idiota albo sadysta gdyż niepotrzebnie męczysz ryby
- nic nie łowisz - mówią żeś tuman i nie umiesz łowić
- łowisz sporo i zabierasz - mówią żeś mięsiarz
Nie dogodzisz .....
:beer: :thumbup:
-
Zgoda są grupy, które dbają o okazy gatunków jakie łowią ale poza ich nie pisanymi zasadami niema żadnych regulacji chroniącymi.
Pomijając wody C&R oraz te z dolnym i górnym wymiarem ochronnym. Bo dla takiego łowcy podwodnego równie dobrze wielką zdobyczą może być karp 2 kg upolowany w trudnych warunkach.
Niema , to prawda...
Odpowiem Ci inaczej,- Jeszcze 10 lat temu w zasadzie nad żadną sumową woda w Europie (mam na myśli Włochy, Hiszpanie i częściowo Francję) w zasadzie nie obowiązywały żadne przepisy. Co najwyżej kosztująca grosze licencja. Nie było i nadal nie ma okresów ochronnych, wymiarów, limitów połowu. raczej też limitów wędzisk,- bo jest to zwyczajnie zbędne. Tam nikt ryb nie zabierał. To było nie do pomyślenia.
Od pewnego czasu wprowadzono trochę przepisów i ograniczeń, głównie zakazy łowienia na żywca i w nocy. Oczywiście nie wszędzie. Powód tego był jeden,- coraz większa liczba wędkarzy ze wschodniej Europy,- Rosjan, Węgrów, Rumunów. A Ci już czasem robili bałagan nad wodą, oczywiście łącznie z zabijaniem ryb.
Gdyby nie oni, tam nadal w zasadzie nie obowiązywałyby faktycznie żadne przepisy (pomijam te na papierze, których nikt nie egzekwował), bo nie byłyby potrzebne. Innymi słowy po co wymyślać przepisy jeżeli wędkarze sami dbają o ryby. Wypuszczają je i odpuszczają łowienie w czasie tarła.
Miałem okazję przez dwa tygodnie wędkować we Włoszech w 2009r. Pojechałem tam z kolegą. Byliśmy wręcz zszokowani swobodą nad wodą. Wszystko wolno i nikt się o nic nie czepia. A kultura niesamowita. Trudno to opisać. Międzynarodowa "mieszanka",- niemcy, austriacy, belgowie, holendrzy, a dosłownie jak jedna wielka rodzina. Niezwykle sympatyczna i koleżeńska atmosfera. A woda aż kipi od ryb. Ehh, po prostu raj.
Popsuło się jakiś czas temu, ale to dzięki słowianom którzy zaczęli robić tam burdel.
Jeżeli wędkarze wypuszczają ryby, i sami odpuszczają łowienie w czasie tarła, to żadne przepisy nie są potrzebne Grzesiu :)
Edit: "wszystko wolno" to oczywiście w granicach rozsądku i szerzej pojętej kultury. Mam na myśli np. choćby taka liczbę wędzisk, aby nie utrudniać łowienia innym.
-
Darku, a dlaczego ostatnio był tak duży szum w mediach po zabiciu tego lwa w Afryce?
Człowiek żyje w środowisku przyrodniczym, które jest mu potrzebne do rozwoju biologicznego. Jednak stworzył kulturę (ogół wytworów pracy ludzkiej), która również stanowi jego naturalne środowisko, pozwalające mu na rozwój, zabezpieczając przed niebezpieczeństwami natury (chorobami, pożarciem przez lwa), czyniąc go jednocześnie kimś wyjątkowym w świecie. Rozwój kultury, przede wszystkim materialnej, zawsze w pewnym stopniu degraduje środowisko. Potrzebujemy surowców, przetwarzamy je w różnego rodzaju zakładach przemysłowych, zmuszeni jesteśmy więc do ekspansji terytorialnej, zanieczyszczamy środowisko i przyczyniamy się do zmniejszania populacji większości zwierząt. Ale chcemy jednocześnie zachować pewien stan równowagi biologicznej w świecie, bo wiemy, że jej zachwianie może zagrażać nam, ponieważ również stanowimy część świata natury. Dlatego chcemy zachować pewne gatunki. Lew natomiast jest gatunkiem narażonym w niedługim czasie na wyginięcie. Jego populacja się zmniejsza i z tego powodu podniosło się takie larum. (Tak na marginesie, zdjęcia, które oglądałem ze Stanów, były wstrząsające, bo ludzie życzyli dentyście, co zabił lwa, wieloletniego więzienia, odebrania prawa do wykonywania zawodu, a nawet śmierci. Absurd. Jakieś mam takie dziwne wrażenie, że ci, co tak skrajnie troszczą się o zwierzęta, nie mają litości dla ludzi.)
Szum się podniósł, bo zabicie lwa, mniej lub bardziej, godzi w równowagę w środowisku naturalnym, a to godzi w człowieka. Jeżeli postępujemy tak, że szkodzimy sobie, postępujemy źle. Nie widzę tu jednak przełożenia na karpia, amura, suma, czy nawet szczupaka zabitego z kuszy. Póki co nie są to gatunki zagrożone wyginięciem. Karp i amur dla mnie to obce paskudy ;), a brak szczupaka, czy suma w Polsce ma swoje chyba bardziej złożone przyczyny, niż tylko zabieranie ryb przez wędkarzy (nie twierdzę przy tym, że się do tego nie przyczyniają).
Dlaczego My europejczycy nie zbijamy i nie jemy psów i kotów, albo co jeszcze lepiej obrazuje,- świnek wietnamskich, lub świnek morskich?
Bo my jemy karpie. To jest kwestia kulturowa. I nie znaczy to, że zjedzenie psa jest czymś złym. Jak byśmy nie mieli niczego innego do jedzenia, to byśmy psy nosami wciągali. :'( Zresztą, wcale nie potępiamy Chińczyków z tego powodu, że jedzą psy, podobnie, jak Amerykanie nie potępiają nas z powodu jedzenia karpi.
Teoretycznie można przyjąć że w zabiciu zwierzęcia/ ryby nie ma nic złego.
Chodzi tutaj o aspekt kulturowy, wartość przyrodniczą, a także zwykłą kasę. Na tym lwie w Afryce zarobiono by wielokrotnie więcej kasy gdyby nadal żył i był atrakcją fotograficzną.
Otóż to!
Jak to dlaczego czymś złym? A po co chodzisz na ryby? Bo ja po to, żeby taką rybę spotkać. Jak ją zabijesz, to jej nie spotkam.
Michał, to, że ja, czy Ty czegoś chcemy, nie czyni działań przeciwnych naszym potrzebom złymi. To po pierwsze.
Po drugie, nie antropomorfizujmy kontaktów z rybą. Spotykamy na swojej drodze ludzi, ale nie ryby. Te łowimy i brutalnie wyciągamy z ich naturalnego środowiska. Spotykamy przede wszystkim kogoś. Słowa tego używamy na oznaczenie pewnej sytuacji, w jakiej znalazły się dwie osoby. Możemy, co prawda napotkać sarnę w lesie i czasem powiedzieć, że ją spotkaliśmy, rozumiejąc to w ten sposób, że przypadkowo natknęliśmy się na nią. W odniesieniu do ryb nie można mówić o przypadkowości (no chyba, że pod wodą pływając, na ten przykład, z kuszą ;) ;) ;) ) Nie można spotkać (w sensie „napotkać”) ryby przypadkowo na swojej drodze.
Mówimy czasem, że można spotkać się z czymś. Chodzi tu jednak przede wszystkim o cechy ludzkie. Spotykamy się z podłością, niepewnością, złością, dobrocią, miłością itd. Nie można się jednak spotkać z kamieniem lub drzewem, choć czasem je gdzieś napotykamy. Spotkanie to zawsze pewna interakcja, relacja międzyludzka.
Odpowiedź moja jest taka: nie chodzę na ryby po to, żeby je spotykać, ale żeby brutalnie wyciągać je z wody, kalecząc przy okazji (co wcale mnie nie cieszy), by nacieszyć się holem ryby i kontaktem z przedstawicielem dzikiego świata, który należy do obcego gatunku (ten przedstawiciel, rzecz jasna, nie świat). Mógłbym powiedzieć nawet, że przede wszystkim robię to z ciekawości, a także dla pewnego dreszczyku związanego z niewiadomą podczas łowienia (zacinam, czuję dużą rybę i myślę: "lin", holuję i już mam wątpliwości, bo na lina to nie wygląda, ale mam nadal nadzieję... Ciągnę dalej, a tu szczupak wziął na kukurydzę). Czasem po to, żeby ją zabić i zjeść.
Najlepiej sprawę chyba oddaje John Wilson:
"Z całą pewnością żadne inne hobby nie jest w równej mierze mieszaniną sprzeczności, plotek, łutu szczęścia, satysfakcji, niezdecydowania i kontemplacji. Jedno wiem na pewno - nie istnieje nic innego, co pozwoliłoby dojrzałemu mężczyźnie doświadczać chłopięcego entuzjazmu, dekada po dekadzie. I tak mijają kolejne lata, a on wstaje o porze, kiedy ryby najprawdopodobniej ruszają na żer. Niechaj będzie to na przykład lutowy poranek, gdy ziemię pokrywa gruba warstwa szronu, a pożądanym łupem jest kleń".
Mosteque,myślę,że miałbyś szansę na spotkanie. Darek z pewnością by Cię zaprosił na smażoną
i zimny
:D :D ;D ;D
-
No bo to jest tak :
- łowisz i wypuszczasz - mówią żeś idiota albo sadysta gdyż niepotrzebnie męczysz ryby
- nic nie łowisz - mówią żeś tuman i nie umiesz łowić
- łowisz sporo i zabierasz - mówią żeś mięsiarz
Nie dogodzisz .....
No więc ja okresowo jestem idiotą i sadystą w jednym, tumanem, a nawet mięsiarzem (choć sporo, to może w moim przypadku przesada) ;D ;D
-
Słuchajcie. Dyskutować możemy w ten sposób długo. Oczywiście. Riposta za ripostę.
Tylko że od tego to na pewno nam ryb w wodzie nie przybędzie. Sensownych ryb.
Za kilka lat jeżeli będziemy chcieli takie połowić, to będziemy jeździć za granicę i tam zostawiać pieniądze. Już tak się dzieje.
Tylko że tam się już przeważnie płaci, ale już nie ma dyskusji, czy się rybę wypuszcza. Wolno zabrać jedynie fotografię.
A Ci którzy nie będą sobie mogli pozwolić na zagraniczne wyjazdy, pozostaną prawdopodobnie nad niemal pustymi wodami PZW. Lub pojadą na marne i drogie komercje.
Nadal będziemy zielenieć z zazdrości, że we Włoszech, Francji, a nawet Czechach to takie rybska w wodach mają. I nadal duże ryby w internecie oglądać będziemy..bo raczej rzadko we własnych podbierakach.
Moja rada,- w miarę możliwości pojedźcie do Francji, do Włoch, ewentualnie do Hiszpanii. Zobaczycie jak tam można połowić. Nie tylko sumy...Zdecydowanie nie tylko sumy...
-
No dobra - tylko że ten wątek jest o łowieniu ryb kuszą, może przenieśmy tą dyskusję do właściwego o tytule - Kiedy będzie więcej ryb
-
Wczoraj miałem okazję rozmawiać z prezesem koła wędkarskiego, pod którego opieką jest kilkanaście pięknych jezior.
Między innymi rozmawialiśmy też o kuszach. W jego wodach jest to pewien problem. Średnio dwa, trzy razy do roku otrzymuje informacje o osobach polujących nielegalnie kuszą. Nie jest to jakiś nagminny problem, ale jednak takie przypadki się zdarzają.
Na jego terenie wszyscy polują bez licencji.
-
No właśnie,czyli to nie są kusznicy tylko przestępcy albo inaczej kłusownicy. I to jest właściwy problem,a nie ci co łowią legalnie i zgodnie z regulaminem.
-
No właśnie,czyli to nie są kusznicy tylko przestępcy albo inaczej kłusownicy. I to jest właściwy problem,a nie ci co łowią legalnie i zgodnie z regulaminem.
Tak. Można tak powiedzieć.
Problem jest taki że to Polska. Wiadome, że im więcej będzie legalnych kuszników, tym więcej kuszy trafi w ręce kłusowników. Nawet nie ma co się łudzić że będzie inaczej.
Poza tym, rozmawialiśmy już, że w całej Europie zachodniej nikt nie poluje w wodach śródlądowych. Nawet na gatunki inwazyjne. A ryb mają zdecydowanie więcej.
My mamy bardzo słabe wody, i choćby dlatego popularyzowanie kusznictwa, to moim zdaniem jakieś nieporozumienie.
Zabieranie ryb złowionych na wędkę, mogę jeszcze zrozumieć tłumacząc to "tradycją". Ok.
Ale kusznictwo zdecydowanie naszą tradycją nie jest. To relatywnie nowa moda. I bardzo niebezpieczna. Zwłaszcza w przypadku dużych ryb. Wystarczy obejrzeć filmiki robione przez nurków, aby uświadomić sobie jak łatwą do podejścia rybą jest choćby duży szczupak.
Krócej: Mamy słabe wody i problem z wędkarzami zabierającymi zbyt dużo ryb. Uważam że dodatkowo popularyzowanie kusznictwa, to przysłowiowe dolewanie oliwy do ognia.
-
Pozwolę się z Tobą nie zgodzić. Zwiększenie ilości legalnych zezwoleń nie ma wpływu na ilość występków(bynajmniej nie w znaczącym stopniu). Podobnie jak w myślistwie. Zwiększenie liczby myśliwych,czy też wydanie pozwoleń na broń, nie ma wpływu na ilość zabójstw. Do łamania prawa bardzo rzadko dochodzi przy użyciu legalnej broni.
To było po pierwsze,a po drugie i być może najważniejsze nikt,ale to nikt nie próbuje promować ta formę połowów. Tym bardziej jeżeli chodzi o połowy rekordowych sztuk.
Znacznie większym problemem są miliony wędkarzy niż kilkudziesięciu kuszników.
-
Każdy ma własne spojrzenie...
Na marginesie, to przed chwila otrzymałem informację że w Czechach łowiectwo podwodne na pewno jest zakazane.
-
Pozwolę się z Tobą nie zgodzić. Zwiększenie ilości legalnych zezwoleń nie ma wpływu na ilość występków(bynajmniej nie w znaczącym stopniu). Podobnie jak w myślistwie. Zwiększenie liczby myśliwych,czy też wydanie pozwoleń na broń, nie ma wpływu na ilość zabójstw. Do łamania prawa bardzo rzadko dochodzi przy użyciu legalnej broni.
To było po pierwsze,a po drugie i być może najważniejsze nikt,ale to nikt nie próbuje promować ta formę połowów. Tym bardziej jeżeli chodzi o połowy rekordowych sztuk.
Znacznie większym problemem są miliony wędkarzy niż kilkudziesięciu kuszników.
Wszystko to pięknie wygląda na papierze. A potem przyjdzie taki na mój zalew i akurat nie będzie przestrzegał przepisów i w ciągu paru godzin wybije kilka największych sztuk, które od kilkunastu lat omijają dzielnie hordy czyhających na nich mięsiarzy.
-
W takim razie powinniśmy zakazać także wędkarstwa,bo ładnie to wszystko wygląda,a w rzeczywistości ryb nie ma,a to jest głównie wina wędkarzy.
-
W takim razie powinniśmy zakazać także wędkarstwa,bo ładnie to wszystko wygląda,a w rzeczywistości ryb nie ma,a to jest głównie wina wędkarzy.
Też tak uważam, że powinni(śmy). Skoro wprowadzamy odpowiedzialność zbiorową, to dlaczego też nie wśród wędkarzy?
-
Tak na marginesie, w USA rozwija się ostatnio łowiectwo polegające na polowaniu na ryby za pomocą łuku. Stosuje się głównie łuki bloczkowe ze specjalnymi strzałami. Widzę, że na Allegro można czasem taki łuk trafić http://archiwum.allegro.pl/oferta/luk-na-ryby-bowfishing-carbon-blue-40-lbs-i3321714288.html . Widywałem również jeden model w kilku sklepach.
-
Jestem za wprowadzeniem całkowitego zakazu zabierania ryb znad wody. To wcale nie likwiduje wędkarstwa - zostaje to sportowe, w którym ryby się wypuszcza. Natomiast tej zasady nie ma jak zastosować do kuszy. Kusza służy do zabijania i tylko po to jest.
Polowanie na ryby za pomocą łuku polega w Stanach na podejściu do brzegu i strzeleniu do karpia, od których gotuje się tam woda.
Przykład:
Sprawa jest bardzo prosta: tam jest więcej rzek i jezior niż ludzi i nie ma problemów z zabijaniem ryb czy zwierzyny łownej. Dlatego nie porównujmy, proszę, Polski do Kanady, Stanów czy Alaski.
-
Dokładnie tak.
Stany Zjednoczone czy Australia to zdecydowanie inny temat. Karpie, tołpygi, czy nawet amury mnożą się tam na potęgę. A na wędkę praktycznie nikt ich nie łowi.
Inna sprawa, że to strzelanie z łuku do ryb to wyłącznie rozrywka. Niezbyt wyszukana nawiasem mówiąc. W ograniczeniu ich liczebności raczej to nie pomaga...A na pewno nie więcej niż sikanie na pożar stodoły.
Nawet więcej z tego szkody niż pożytku, bo niejako "przy okazji" pewna część tych łuczników tłucze m.in. rodzime niszczuki krokodyle, które w niektórych rejonach stają się już gatunkiem zagrożonym..
Faktycznie ograniczyć liczebność ryb karpiowatych w USA mogą jedynie odłowy sieciowe. Tylko że jest problem z ich zbytem.
U nich są zupełnie inne realia. Karpiowate to zresztą nie jedyny gatunek inwazyjny z którym mają duży problem.
U nas sytuacja jest diametralnie inna.
-
Michał wspomniał o Alasce.
Wprawdzie nie będzie to dotyczyć strzelania z kuszy czy łuku, ale temat jest ciekawy.
Zdaje się że do chwili obecnej rdzenni mieszkańcy Alaski, czyli Indianie mogą beż ograniczeń korzystać z zasobów rzek. Nie obowiązują ich limity, okresy.
A mimo tego Indianie nie zniszczyli swoich rzek. Po prostu odławiają ryby bardzo rozsądnie. Ba, nawet wiele z tych rzek obecnie zarybiają.
Jednak część rybostanu tych cieków do końca XXv. skutecznie rujnował zachłanny biały człowiek...Podobnie jak kiedyś niemal doszczętnie wybił bizony.
-
Nie pamiętam dokładnie rzędu wielkości, ale biały bandyta w ciągu dekady zredukował liczebność bizonów z wielu milionów do chyba 30 tysięcy sztuk.
-
To dla tych którzy twierdzą że nabycie kuszy w naszym kraju jest trudne itd...
http://olx.pl/oferta/harpun-podwodny-CID767-IDaVXFl.html#0f7d0443bb
http://olx.pl/oferta/kusza-harpun-lowiectwo-podwodne-CID767-IDbV9ld.html#6221bb1fa6
-
Przemilczmy już temat kusz, proszę. Bo qrwica człowieka tylko strzela i nic z tego nie wynika...
-
|-)Jeśli chodzi o kuszę, to mnie się to nie podoba. Mimo to, nie jestem zwolennikiem prowadzenia wojny z takimi ludźmi. Dla częsci z nas, mogą się wydawać barbarzyńcami. Dla innych to my nimi jesteśmy ponieważ czerpiemy przyjemność z ciągnięcia rybek na haczyk z przebitym pyszczkiem i robimy to w większości - dla naszej przyjemności. Tutaj punkt widzenia jest inny w zależności od tego kto patrzy i gdzie stoi. Także jest ich bardzo wiele i są bardzo odmnienne. Przypuszczam również, że w ich środowisku jest albo może być podobnie jak u nas. Część z nich będzie pływała i młociła wszystko co przepłynie obok, szczególnie piękne okazy. Część może czerpać radość z obserwacji, z kontaktu a ustrzeli sobie jedną, dwie rybki bo tyle mu wystarczy. Myślę, że zarówno w wędkarstwie, łowieniu kuszą, myśliwstwie itp to co jest potrzebne by żyć w zgodzie z naturą, z poszanowaniem dla innych kolegów i przede wszystkim ryb (w naszym przypadku) to umiar. Umiar jest złotym środkiem na wszystko. Umiar to jest ta cecha, której polacy zaczynają się uczyć powoli i mam nadzieję, że za niedługo będzie wizytówką każdego z nas. Nie trzeba tutaj skrajności, na razie wystarczy jedynie umiar w zabieraniu, zabijaniu ryb, zwierząt etc. Musimy nauczyć się szacunku i myśleć przyszłościowo. Wtedy dla każdego będzie miejsce nad wodą, w lesie.
-
Matchless na prezydenta! :thumbup:
Podpisuję się pod tym co napisałeś w 100%.
Co do samych kuszników w Polsce, mam przeczucie, źe oni raczej znają umiar, nie ma raczej wielu z nich z ekstra zamrażarą na upolowane ryby :) To sport niszowy, mają dobrych ambasadorów...
-
|-)Jeśli chodzi o kuszę, to mnie się to nie podoba. Mimo to, nie jestem zwolennikiem prowadzenia wojny z takimi ludźmi. Dla częsci z nas, mogą się wydawać barbarzyńcami. Dla innych to my nimi jesteśmy ponieważ czerpiemy przyjemność z ciągnięcia rybek na haczyk z przebitym pyszczkiem i robimy to w większości - dla naszej przyjemności. Tutaj punkt widzenia jest inny w zależności od tego kto patrzy i gdzie stoi. Także jest ich bardzo wiele i są bardzo odmnienne. Przypuszczam również, że w ich środowisku jest albo może być podobnie jak u nas. Część z nich będzie pływała i młociła wszystko co przepłynie obok, szczególnie piękne okazy. Część może czerpać radość z obserwacji, z kontaktu a ustrzeli sobie jedną, dwie rybki bo tyle mu wystarczy. Myślę, że zarówno w wędkarstwie, łowieniu kuszą, myśliwstwie itp to co jest potrzebne by żyć w zgodzie z naturą, z poszanowaniem dla innych kolegów i przede wszystkim ryb (w naszym przypadku) to umiar. Umiar jest złotym środkiem na wszystko. Umiar to jest ta cecha, której polacy zaczynają się uczyć powoli i mam nadzieję, że za niedługo będzie wizytówką każdego z nas. Nie trzeba tutaj skrajności, na razie wystarczy jedynie umiar w zabieraniu, zabijaniu ryb, zwierząt etc. Musimy nauczyć się szacunku i myśleć przyszłościowo. Wtedy dla każdego będzie miejsce nad wodą, w lesie.