Spławik i Grunt - Forum

NAD WODĄ => Tematy mniej lub bardziej związane z wędkarstwem => Wątek zaczęty przez: tomek.pod w 18.03.2016, 09:21

Tytuł: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: tomek.pod w 18.03.2016, 09:21
Przeglądając fora, dokładnie działy związane z sprzętem wyrabiam sobie wizje współczesnego wędkarza.
Gość pchający wózek na którym znajduje się 100 kg wszelkiego, markowego, z górnej półki... towaru wędkarskiego.

Zastanawiam się, czy to wszystko jest tak naprawdę nam potrzebne? Czy wędkarstwo nie przeobraziło się w wyścig zbrojeń?
Czy potrzebne są nam wędziska miękkie, sztywne, o akcji szczytowej czy parabolicznej, długie, krótkie, do nęcenia, spombowania, do markera, gruntowania? Czy koniecznym jest kupienie wędki z górnej półki. Ludzie proszą o pomoc w wyborze wędki, kołowrotka za 150 zł na początku wątku. Ten sam wątek kończy się poradami za 500 zł.

Czasami chodzą mi po głowie myśli kup kolejną wędkę, ale po co? Przecież te które mam też łowią ryby. Ja staram się podążać w drugą stronę, maksymalnie odchudzić swój zestaw. Bywało, że czasami ciężko było mi donieść wszystko na miejsce łowienia, ręce wydłużyły mi się o dobre 10 cm. Teraz staram się korzystać z porad ludzi, którzy radzą jak zabrać najmniej sprzętu nad wodę.

A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Ile sprzętu zabieracie ze sobą nad wodę, którego i tak nie używacie? Ile sprzętu leży w piwnicy, garażu którego nie używacie? Czy co roku faktycznie wychodzi "seria sprzętu" która jest lepsza od poprzedniej? I przede wszystkim w jaki sposób wy odchudzacie swój majdan?
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: wasiu13 w 18.03.2016, 09:30
Na tym oparty jest dzisiejszy świat.Kupujesz rzeczy które zrobił Kowalski,by Kowalski kupił rzeczy Nowaka i by Nowak kupił Twoją pracę.Jak to kiedyś pierdo**** wrócimy do jaskiń i malowaniu na ścianach.Człowiekowi do egzystencji dużo nie potrzeba.Nie ma się na czym co rozwodzić.Trzeba robić swoje i cieszyć się życiem,najlepiej łowiąc duże ryby 8)
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: Koczownik w 18.03.2016, 09:39
Gość pchający wózek na którym znajduje się 100 kg wszelkiego, markowego, z górnej półki... towaru wędkarskiego.
Zastanawiam się, czy to wszystko jest tak naprawdę nam potrzebne? Czy wędkarstwo nie przeobraziło się w wyścig zbrojeń?

Jest to najbardziej potrzebne firmom, dystrybutorom i sklepom - czyli biznesowi. :)
Dzięki temu wiele rodzin ma zapewniony byt, więc jest to w sumie dobre - zła jest tylko przesada w konsumpcjonizmie.

Osobiście mam hopla na punkcie minimalizmu - zarówno jeśli chodzi o wagę, jak i objętość szpeju. (Co nie znaczy, że niewielkiej ceny, bo wolę mieć mniej ale dobrej jakości, w miarę możliwości) Moją drugą pasją jest jazda rowerem oraz wędrówki z plecakiem więc chyba stąd to wynika. Nic tak nie wkurza jak ciężki rower. Mam największą satysfakcję jeśli złowię rybę przy użyciu minimalnego sprzętu - na przykład bata. Zresztą jedna z definicji profesjonalizmu (w każdej dziedzinie) mówi, że zawodowiec to ten, co jak najmniej włożył, a jak najwięcej wyjął. Zaś hobbysta robi odwrotnie.

(Nie ma tu oczywiście odniesień do zasady C&R oraz C&E. To było ogólnie napisane, zaś "wyjąć" proszę rozumieć jako "wypuścić po wyjęciu")
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: tomek.pod w 18.03.2016, 09:51
No tak, nie sposób się z tym nie zgodzić. Interesuje mnie właśnie to nasze podejście do konsumpcjonizmu...
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: greg13 w 18.03.2016, 09:58
A Ja sobie myślę, że ja zawsze złoty środek jest najważniejszy. Fajnie jest mieć dobry sprzęt, ale on ma służyć temu, żeby nasze hobby dawało nam więcej frajdy i radości. Chyba istotne jest żeby się nie dać zwariować i mieć zdrowy rozsądek w szale zakupów, ale  jeśli ktoś lubi mieć nowości i sprawia mu to radość to nie ma w tym nic złego.

Dla mnie najistotniejsze jest przebywanie nad wodą w kontakcie z przyrodą, fajnymi ludźmi i oderwanie od pracy (ekran monitora) nawet skuteczny połów nie jest konieczny do odpoczynku. Dlatego jestem z tej opcji bardziej minimalistycznej także z zasady zabieram nie więcej sprzętu niż mogę wziąć na raz do reki i do torby :)
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: Luk w 18.03.2016, 10:00
Tomek (Koczownik), masz dziwny światopogląd... :D

Jeżeli żyjesz w dobrobycie, czyli masz co jeść i gdzie spać, to normalną rzeczą jest, że chcesz mieć 'to i owo', zwłaszcza faceci to gadżeciarze. Jasne, że nie potrzeba mieć tylu wędek, ale kto zabroni mi je mieć, magazynować? Czy to nie jest wolność, że robię to co chcę i na co mam ochotę, zwłaszcza, że wędkarstwo to moje hobby? Ja nie uważam, że firmy robią mnie w bambuko i wciskają mi kolejną rzecz, one robia to co ja chcę mieć. A to jest różnica. Bo możemy dojść do miejsca, gdzie zapytamy po co jeść coś innego niż chlebek i po co pić coś innego niż wodę (w przenośni). Ludzie jedzą to co lubią...

Jeżelibyśmy przestali kupowac to co niepotrzebne  świat pogrążyłby się w głębokim kryzysie. Tak naprawdę wzmożone zapotrzebowanie na towary 'komfortowe', czyli zbędne w życiu codziennym, napoędza koniunkturę. Pomyślcie ile ludzi jest zatrudnionych w branżach związanych za takimi rzeczami. Połowa? Czy istniałyby firmy wędkarskie tak jak dzisiaj, gdyby każdy z nas miał dwa kije i dwa kołowrotki?

Co do sprzętu i jego odchudzania... Nie uważam, że połowisz dobrze z gruntu mając jeden kij. Łowiąc na rzekach, w nocy, n a dużych dystansach i małych potrzeba różnych wędek, dodatkowo różnych kołowrotków. Łatwiejsza sprawa jest ze spławikiem, bo tu jeden kij i kręcioł rzeczywiście wystarcza.

Ludzie proszą o pomoc w wyborze wędki, kołowrotka za 150 zł na początku wątku. Ten sam wątek kończy się poradami za 500 zł. Ale to sa tylko porady, nie wszystkie (a raczej niewiele) tak się kończy zresztą.

Co do kijów do spodowania i tak dalej, to już to zależy od łowiącego. Jeżeli chcesz spodować 80 metrów od brzegu, to nie zrobisz tego dobrze miękką karpiówką ze zwykłym kołowrotkiem. Jeżeli chcesz zarzucać daleko, nie da się tego osiągnąc bez sztywnego kija. Jeżeli łowisz blisko brzegu będziesz się męczył z kijem 3.60 metra...  Tak więc trudno mieć sprzęt do wszystkiego.

'Odchudzanie' ma sens - zwłąszcza jeżeli trzeba sporo się poruszać, jeżeli jednak jest dojście nad wodę, ja uważam, że jak się lubi mieć 'więcej' - to czemu nie? Jeżeli wybieram się na nockę, to mogę zabrać namiot, łóżko, śpiwór, kuchenkę... Mogę też pojechać z lekkim fotelem i parasolem tylko. Wszystko zależy od naszych preferencji. Ja nie uważam, że wygoda i komfort nad wodą to coś złego.

Ale na pewno mam za dużo rzeczy... Możnaby pomyśleć o jakimś przekazaniu takich rzeczy na jakąś szkółkę wędkarską, co?  :D
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: pio19681 w 18.03.2016, 10:04
Też dążę do zminimalizowania ekwipunku na ryby tak, by zmieścić się do kombiaka ;D. A tak poważnie to wynika to u mnie z tego, że jadąc na ryby raz w tygodniu na wodę, gdzie jest duża presja, tak na prawdę nie wiem gdzie usiądę i jakie będą warunki. Zazdroszczę wędkarzom mieszkającym nad wodą. Mogą sobie pozwolić na jedną wędkę i plecak. Często jeżdżę nad wodę, gdzie są 2 razy w ciągu dnia. Przychodzą rano, nie mają wyników, są wieczorem. Często w ciągu dnia podnęcają w ramach spaceru z psem. Piękna sprawa.
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: Koczownik w 18.03.2016, 10:07
Tomek (Koczownik), masz dziwny światopogląd... :D

Jeżeli żyjesz w dobrobycie, czyli masz co jeść i gdzie spać, to normalną rzeczą jest, że chcesz mieć 'to i owo', zwłaszcza faceci to gadżeciarze. Jasne, że nie potrzeba mieć tylu wędek, ale kto zabroni mi je mieć, magazynować? Czy to nie jest wolność, że robię to co chcę i na co mam ochotę, zwłaszcza, że wędkarstwo to moje hobby? Ja nie uważam, że firmy robią mnie w bambuko i wciskają mi kolejną rzecz, one robia to co ja chcę mieć. A to jest różnica. Bo możemy dojść do miejsca, gdzie zapytamy po co jeść coś innego niż chlebek i po co pić coś innego niż wodę (w przenośni). Ludzie jedzą to co lubią...

Nie wiem czemu odniosłeś się Lucjanie do mych słów, jakbym twierdził, że mój światopogląd mają teraz wszyscy przyjąć za jedynie słuszny. Kolega zapytał o nasze światopoglądy więc niechaj każdy przedstawi swoją wizję i tyle. Tak zrobiłem. Teraz zapoznaję się z innymi.

Ale rację masz, że to w dzisiejszym świecie światopogląd dziwny - zgadzam się w 100%.
Ja mam taki pomysł na życie - mniej wydaję, mam mniej potrzeb wirtualnych, wygenerowanych przez marketing i co mi to daje?
- Ano mam coś co dziś jest cenniejsze od złota - czas i dyspozycyjność. Jadę w plener kiedy chcę, pracuję kiedy chcę - bo mam niewielkie potrzeby. Nie buduję domu, nie kupuję co chwilę auta itd. Bo do grobu tego nie zabiorę - wolę żyć na lekko. To zresztą jest obecnie super modne w tzw. outdoorze - "light and fast"

Co nie znaczy, że czasem z kumplem nie jedziemy Passatem załadowanym po dach na wielodniową zasiadkę. Ale to są przypadki sporadyczne i jestem po  takim luksusie wykończony jakbym w kopalni fedrował. :D

 :)

PS: Kto mi uwierzy, że nie mam komórki własnej? (Kiedyś miałem ale zrezygnowałem)
Jak mi trzeba przelew zrobić to korzystam z którejś z rodziny.
Wiec rzeczywiście - jestem dziwakiem :D Ale mam święty spokój. :)
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: MarioG w 18.03.2016, 10:21
Przeglądając fora, dokładnie działy związane z sprzętem wyrabiam sobie wizje współczesnego wędkarza.
Gość pchający wózek na którym znajduje się 100 kg wszelkiego, markowego, z górnej półki... towaru wędkarskiego.

Zastanawiam się, czy to wszystko jest tak naprawdę nam potrzebne? Czy wędkarstwo nie przeobraziło się w wyścig zbrojeń?
Czy potrzebne są nam wędziska miękkie, sztywne, o akcji szczytowej czy parabolicznej, długie, krótkie, do nęcenia, spombowania, do markera, gruntowania? Czy koniecznym jest kupienie wędki z górnej półki. Ludzie proszą o pomoc w wyborze wędki, kołowrotka za 150 zł na początku wątku. Ten sam wątek kończy się poradami za 500 zł.

Czasami chodzą mi po głowie myśli kup kolejną wędkę, ale po co? Przecież te które mam też łowią ryby. Ja staram się podążać w drugą stronę, maksymalnie odchudzić swój zestaw. Bywało, że czasami ciężko było mi donieść wszystko na miejsce łowienia, ręce wydłużyły mi się o dobre 10 cm. Teraz staram się korzystać z porad ludzi, którzy radzą jak zabrać najmniej sprzętu nad wodę.

A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Ile sprzętu zabieracie ze sobą nad wodę, którego i tak nie używacie? Ile sprzętu leży w piwnicy, garażu którego nie używacie? Czy co roku faktycznie wychodzi "seria sprzętu" która jest lepsza od poprzedniej? I przede wszystkim w jaki sposób wy odchudzacie swój majdan?
Kiedyś ludzie chodzili boso a jak pojawily się buty to stopy w szmaty zawijali. Nosili też drewniaki. Dawało radę?
Jeszcze nie tak dawno temu najpopularniejszym środkiem transportu był rower na ktorym jeździło się z miasta do miasta.
Jednak ludzie idą dalej bo chcą sobie życie ułatwiać.
Oczywiście, że mogę iść na ryby z wiadrem i kijem wycietym z leszczyny. Ale o to chodzi?
Jesli stać mnie by podarować sobie odrobinę luksusu to mam kilka kijków by przygotować sie na różne warunki. Mam wielki parasol. Fotel by wygodnie zasiąść. Kilka rodzajów zanęt i przynęt.
Akcesoria do fotela.
To wszystko daje mi wygodę i komfort. Lepsze warunki i szansę na lepsze efekty.
A że muszę to zabrać ze sobą? Trudno. Łowię stacjonarnie. W jednym miejscu. I z reguły kilka godzin. Warto przygotować się jak najlepiej.
Jeśli chodzi o nowosci to choć ceny nie rosną proporcjonalnie z jakością to jednak różnice są widoczne.
I warto czasem dać więcej.
A tak swoją drogą to muszę kupić większy wózek.
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: Opos w 18.03.2016, 10:21
Ja napiszę tak : KONSUMPCJONIZM !!! Handel nastawiony jest na ciągłą sprzedaż a nam wmawia się coraz bardziej, że bez rzeczy X, Y, Z, nasza egzystencja nad woda jest bezsensowną bo tylko się męczymy... więc kupujemy ile się tylko da nie patrząc na koszta i mając głęboko gdzieś prawdziwą logikę :/ Różnorodna paleta barw i wzorów sprawia że kupujemy oczami a nie głową :/ Zazwyczaj nad wodą okazuje się, że nasz zestaw prezentuje się nad wodą najlepiej ze wszystkich innych tylko że jakby ryby na tym się kompletnie nie znały i nam nie biorą :P Przez rozwój technologi jesteśmy zewsząd atakowani nowymi pomysłami które są rozwiązaniem naszych problemów nad woda a jednak ryb nie przybywa...
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: tomek.pod w 18.03.2016, 10:22
Chodzi mi tylko o to, że rzadko można już spotkać wędkarza który idzie z wędeczką nad wode,  bez  krzesełka, parasola, podpórek, sygnalizatorów i reszty sprzęcicha. Sam kupiłem sobie na ten sezon wózek, mimo że staram sie odchudzić sprzęt. Wiadomo, że świat wędkarski to dynamiczna branża, znalazła się w takim punkcie że trzeba ją nakrecać. Widać to filmach na YT. Nawet twoich Luk (nie uważam, że to złe, też czekam na ten fotel który reklamujesz, bo na dzień dzisiejszy używam zwykłego ogrodowego za 25 zł) Ale pamiętam też jak mówiłeś że na zasiadkę wystarczy kilogram zanęty, a to co zostanie można mrozić i robię tak do dnia dzisiejszego, a nie jak wcześniej grube kilogramy. I żeby nikt nie poczuł się urażony, nikomu nie zaglądam w portfel, każdy ma prawo swoje ciężko zarobione pieniądze wydać na co chce i ile chce, pytam o wasze podejście do sprawy.
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: Pyza w 18.03.2016, 10:24
Przeglądając fora, dokładnie działy związane z sprzętem wyrabiam sobie wizje współczesnego wędkarza.
Gość pchający wózek na którym znajduje się 100 kg

Witam
to właśnie ja, nie przeczę, w odróżnieniu od innych kolegów, którzy wożą swój sprzęt autem ;)

Pozdrawiam
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: Koczownik w 18.03.2016, 10:25
Jeszcze nie tak dawno temu najpopularniejszym środkiem transportu był rower na ktorym jeździło się z miasta do miasta.
Jednak ludzie idą dalej bo chcą sobie życie ułatwiać.

Obecnie nie mam swego auta - pokonanie dystansu 100 km rowerem  jest dla mnie jak przejażdżka poobiednia. 200 km robię bez problemu - oczywiście jednego dnia.
Jakie są efekty takiego braku luksusu?
Mam zdrowie jak koń, nie wiem kiedy ostatnio chorowałem na grypę czy coś podobnego, zamiast mięśnia piwnego mam kaloryfer. Mimo wielu wypadków nic nigdy nie złamałem - ruch wzmacnia też kości.
No ale to wymaga oczywiście wysiłku i determinacji. A mój rok produkcji to 1974.

Nie polecam tego jednak nikomu, kto nie realizował takiego wytrenowania od młodości.
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: Pyza w 18.03.2016, 10:31
Obecnie nie mam swego auta - pokonanie dystansu 100 km rowerem  jest dla mnie jak przejażdżka poobiednia. 200 km robię bez problemu - oczywiście jednego dnia.
Jakie są efekty takiego braku luksusu?
Mam zdrowie jak koń, nie wiem kiedy miałem ostatni raz grypę, zamiast mięśnia piwnego mam kaloryfer.
No ale to wymaga oczywiście wysiłku i determinacji. A mój rok produkcji to 1974.

Zgodzę się z Tobą, może nie mam sylwetki atlety, ale na zdrowie nie narzekam. Duże odcinki przechodzę pieszo, dużo jeżdżę na rowerze a zimową porą chodzę na baseny a w lecie dużo pływam :) Też nie choruję, ostatnio na zwolnieniu lekarskim byłem 26 lat temu. Nie piszę, że jestem okazem zdrowia, bo w każdej chwili może nas coś spotkać. Ale jak do tej pory jestem odporny na jakieś choróbska.

Ale może co do tematu, też dużo sprzętu ze sobą wożę, bo nie wiadomo nad wodą na co będę łowił i muszę się dopasować w danym dniu do sytuacji na łowisku ;) Więc, potrzebne mi dużo sprzętu, także i ochrona przeciw pogodzie - parasol itp.

Pozdrawiam
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: MarcinMarcuss w 18.03.2016, 10:40
Ja wychodzę z zalorzenia ze jak kogoś stać to ma sprzęt z najwyższej polki, pamiętajmy ze sprzęt nie lowi ale za to pomaga dużo przy tym.
Osobiście mam sprzęt ze średniej polki, owszem mam go tez za dużo :Dale przydaje się on w sytuacjach gdy ktoś  do mnie przyjerzdza  w odwiedziny i chce wspólnie wybrać się na zasiadkę.
Co do minimalizmu to tez wszystko zależy od sytuacji i  jak jadę na zasiadkę 2-3 dniowa i mam dojście do stanowiska w  20m od samochodu to logiczne ze wezmę więcej rzeczy bo lepiej by zostaly w aucie niż miałbym się wkurw... ze czegoś zapomnialem, inaczej jest jak stanowisko oddalone jest od auta 200-300m lub jak jade  na 24godziny wtedy staram się  zabrac to co niezbędne by, mimo ze mam taczkę nie targać tego wszystkiego, zgadzam się z tym co napisali LUK sam karpiuje od 3 sezonów i wiem ze potrzebny mi jest inny kij do markera inny do spoda.
Co innego jest przy spinningu czy muchowaniu mam po 5 wedek i do muchy i do spina a używane sa w zaleznosci  czy bede jigowal za sandaczem z lodki czy bede szukal okoni na paprochy albo szczupaka w jeziorze z brzegu, logiczne ze kije beda roznily  się dlugoscia  jak i cezarem wyrzutu, owszem okonie mogę lapac nawet na kiju 20-50g ale nie będzie już to taka sama frajda jak na kiju 2-10g
Nowości sprzętowe jasne jak najbardziej, wszystko się rozwija wprowadza się nowe technologie, materialy, ale nie znam nikogo kto by swoje kije i krecioly   wymienial co sezon bo wyszly lepsze, kupując sprzęt nastawiamy się ze polapiemy na niego przez najbliższe 2-3 sezony (bynajmniej ja tak mam) Sa kije   które przypadną nam do gustu i nie zamierzamy ich wymieniać, sa tez zakupy nie trafione, tak naprawdę cieczko w sklepie czy przez internet stwierdzić czy dany kij będzie idealny dopiero wyprawa nad wodę to weryfikuje jak kij leży nam w reku i albo się sprawdzi i go zostawiamy albo idzie na sprzedaż a w jego miejsce kupujemy coś innego.
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: Pyza w 18.03.2016, 10:43
Chodzi mi tylko o to, że rzadko można już spotkać wędkarza który idzie z wędeczką nad wode,  bez  krzesełka, parasola, podpórek, sygnalizatorów i reszty sprzęcicha.

Z tym z Tobą się do końca nie zgodzę, bo u mnie od początku roku byłem już 12 razy nad wodą, z jedną wędką i wiaderkiem z zanętą, żeby na nim usiąść. Jeżeli spinninguje, też byłem kilka razy w roku i też wybieram się z jedną wędką i chlebakiem na przynęty. To nie jest tak do końca, że pod każdą metodę tyle się targa ze sobą. Zaś gdy przyjdzie ciepło jadę na cały dzień nad wodę, żeby się odstresować od życia codziennego, na takim łowisku, które kocham - jest naturalne - dlatego targam tyle sprzętu, bo próbuję wielu metod, z wieloma przynętami i zanętami. Odpoczywam, łowię ryby, pływam, szykuję sobie posiłki na grillu lub w ognisku nad wodą. Dlatego jest jak jest i dlatego tyle tych rzeczy ;) I co kocham najbardziej na pobytach nad taką wodą? Robię to co chcę, kiedy chcę, nikt mi tego nie zabroni!

Pozdrawiam
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: Luk w 18.03.2016, 11:17
Konsumpcjonizm... No tak, ale ilu z nas dzięki temu ma pracę? Co by było gdyby ludzie nie remontowali mieszkań co 5-10 lat tylko co 20? A jeżeliby zajeżdżali samochody, kupując nowe po kilkunastu latach użytkowania? Czy byłoby lepiej? Na pewno?

Ja nie mogę nie miec samochodu. U mnie najbliżej na ryby mam na Tamizę, na Kingston, kilkanascie kilometrów. Reszta - od pięćdziesięciu w górę...

Ponadto obecnie aby łowić skutecznie trzeba też się dobrze zorganizować. Można siedzieć na wiaderku oczywiście, ale po co? Dla zasady? Fotele sa przecież dla ludzi... :D

Co do wędkarstwa - to nie jest tak, że ktoś nas zmusza do czegoś. To nie jest reklama coca-coli działająca na podświadomość. Ja na przykład szukam wciąż nowych rozwiązań, chę zrozumieć ryby jak najlepiej. Dlatego też dużo kupuję. Właśnie dostałem paczkkę z Drapieżnika, z polskimi zanętami, kilkanaście kilogramów. Nie mam wcale zamiaru tego wrzucać do wody na najbliższych sesjach, chcę mieć, testować kiedy będę chciał, mieszać swoje miksy jak będę miał czas i ochotę. Czy ktoś na tym cierpi? :)

Co do samego łowienia, jeżeli owimy aktywnie dwoma federami lub wagglerem i feederem, musimy dobrze usiąść, się zorganizować. Mnie nie kręci walnięcie wędek z alarmami i czekanie aż coś zabuczy, łowię tak wtedy kiedy trzeba. Więc nad wodą chcę mieć wszystko pod ręką. Łowiąc z wiaderka, nie dość, że bolałyby mnie plecy, to jeszcze strasznie bym się męczył. Dlatego uważam za normalne, że sprzęt mam i z sobą targam nad wodę. Na takie Wye jednak, gdzie trzeba przejść sporo lub się przemieszczać, oczywiście, że biorę fotel 3.5 kilo, plecak, pudło i pokrowiec z kijami tylko...

Na pewno dobrze jest się dużo ruszać, jeżdzić rowerem. ale jeżeli odchidzanie zestawu ma polegać na tym, że nie zabrałbym podbieraka lub maty, to wtedy pojawia się inny aspekt - szkodzę rybom. To też ważna rzecz mojego wyposażenia. A że kręcę filmy, dochodzi do tego stojak lub dwa, kamery, aparat i oprzyrządowanie - czyli połowa dużego plecaka.

Dla tych co nie chca kupować dużo - polecam kupowanie markowego sprzętu. Taki starczy na długie lata, jest zazwyczaj lekki i poręczny. Dobrym przykładem jest Mateo, który ma tylko kilka kijów, kołowrotków i nad wodę udaje się z małą ilością sprzętu, wszystko z sobą nosi.
Tańszy sprzęt niestety często oznacza większy ciężar, usterki (nie zawsze oczywiście), niedogodności - przez co popycha nas do nowych zakupów. Tak więc madre lokowanie pieniędzy to też jest droga :)
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: e-MarioBros w 18.03.2016, 11:22
Co prawda podobne tematy już były ale refleksja nad sobą samym zawsze się przydaje.
W ostatnich latach najczęściej łowię średnie i większe karpie więc wtedy targam dużo sprzętu.
Co do cen to mam następujące podejście:
1. Kije, kołowrotki, krzesło, parasol, mata, podbieraki itp - dolne stany średniej półki.
2. Zanęty (głównie do koszyka FM), przynęty, zestawy końcowe (haki, żyłki itp) - górna półka.
3. Mniej istotne drobiazgi (zazwyczaj), np. sygnalizatory, podpórki - dolna półka.
Generalnie raczej staram się oszczędzać, ale nauczyłem się, że ilość brań i wyholowanych ryb zależy najbardziej od punktu nr 2 . Jak chce połowić muszę w tym miejscu trochę zainwestować. 
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: Pyza w 18.03.2016, 11:33
Łowiąc z wiaderka, nie dość, że bolałyby mnie plecy, to jeszcze strasznie bym się męczył.

Witam
No to mi Luk dogadałeś :D Nie zrozumiałeś mojej wypowiedzi ;) Ja nie łowię w miejscach gdzie są ścieżki i pomosty, ładne alejki, wyeksponowane stanowisko do łowienia. Źle mnie zrozumiałeś :) Łowię na rzece w odcinkach niekiedy 8 km, gdzie przemieszczam się z miejsca na miejsce, są krzaki, gdzie ciężko jest przejść z rozłożonym kijem, muszę go wtedy składać, żeby dostać się z miejsca na miejsce. Tam nie ma ścieżek. Ale to mój wybór w wędkowaniu, a każdy łowi tam gdzie lubi i woli :) To wybacz, też mam krzesła wędkarskie i fotele, ale tak jak opisałem wyżej, nie zabiorę się w takie miejsce z fotelem, bo byłoby to udręką dla mnie, dlatego napisałem, że jedna wędka i wiaderko. W wiaderku przynęta i zanęta, kilka złowionych ryb z dołków, czasami można usiąść na wiaderku, ale nie siedzi się cały dzień w jednym miejscu.. Potem zmiana dołka i tak w kółko na odcinku w którym wędkuję. To chciałem napisać, a nie to, że wiaderko jest lepszym rozwiązaniem niż krzesełko.

Pozdrawiam
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: Koczownik w 18.03.2016, 11:45
Ja nie łowię w miejscach gdzie są ścieżki i pomosty, ładne alejki, wyeksponowane stanowisko do łowienia. Źle mnie zrozumiałeś :) Łowię na rzece w odcinkach niekiedy 8 km, gdzie przemieszczam się z miejsca na miejsce, są krzaki, gdzie ciężko jest przejść z rozłożonym kijem, muszę go wtedy składać, żeby dostać się z miejsca na miejsce. Tam nie ma ścieżek. Ale to mój wybór w wędkowaniu, a każdy łowi tam gdzie lubi i woli :) To wybacz, też mam krzesła wędkarskie i fotele, ale tak jak opisałem wyżej, nie zabiorę się w takie miejsce z fotelem, bo byłoby to udręką dla mnie

Ja mam podobne ciągoty - łowić tam gdzie nawet nie ma śladów wędkarzy, czyli ścieżek, wydeptanej trawy przy miejscówce... bo i miejscówek nie ma heh :)
Są za to krzaczory takie, że bez maczety nie da się ich pokonać. Wówczas minimalizm to nie jakiś wybryk ale zwykła konieczność.

W pewnych miejscach to nie ma innej rady tylko wejść do wody i łowić brodząc - wówczas łatwo wszędzie dojść.

Na zachodzie Polski albo w Europie pewnie takiego czegoś się nie widuje za często.

Co do siedzenia - to należy siedzieć jak najmniej - mój kumpel, w wieku 40 lat miał już operację na kręgosłup z siedzenia. Tyle, że w pracy. Dzisiejszy człowiek w domu siedzi, w pracy siedzi, w aucie siedzi, na rybach siedzi, na wakacjach siedzi... a kręgosłup wówczas jest katowany. To prosta droga do kalectwa na starość.  Najlepsze jest chodzenie, bo przy ruchach skrętnych kręgosłup jest odżywiany, więc najzdrowszy jest spinning i mucha. No i to chyba najbardziej "sportowe" metody. Klasyka wędkarstwa.
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: Opos w 18.03.2016, 11:48
Lucjanie ja nie neguje konsumpcjonizmu, bo na nim dziś jest zbudowana gospodarka, ale w połączeniu z drapieżnym marketingiem osiąga jak dla mnie negatywny wydźwięk. Jeśli pamiętacie swoje początki to na ryby zazwyczaj wystarczyła nam wędka :) Robaki były w ziemi, zanęta to jakaś bułka która była częścią naszego posiłku i też był pięknie :D Dziś nie możemy się obejść bez fotela sygnalizatorów elektr. markowych zanęt i sprzętu etc. Powrót do przeszłości i minimalizmu nie musi oznaczać niewygody :) Łowiąc na robaki w podajniku odpada nam zanęta i kilka kilo do dźwigania plus wiaderko a nasza zanęta mieści się w kieszeni spodni :) puszeczka kukurydzy to tez nie wielki gabaryt :) Mój przerobiony fotel co prawda czeka na testy nad wodą, ale robiony jest pod kątem posiadania "niezbędnika"  do łowienia :) Czasem chcemy mieć jak najwięcej możliwości nad woda a okazuje się i tak że jesteśmy skazani na jedna słuszna w tym dniu :) Mnie się podoba takie łowienie że jadę z minimum i albo wracam z tarcza albo na niej :) Podkreślę jeszcze że nie posiadając własnego transportu i prosząc się innych o podwózkę jestem często skazany na minimum :P Matiz dużo nie pomieści choć zaskoczyć potrafi :D
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: Luk w 18.03.2016, 11:58
Panowie, ja nikomu nie dogaduję :)

Kiedyś siedziałem na wiaderku, więc wiem o czym mowa. Ja idę na ryby zazwyczaj na cały dzien i podstawą łowienia jest wygoda, bo inaczej bym nie dał rady tyle wysiedzieć. Ot prosta sprawa - zwykły fotel, ma rurkę idącą w poprzek, uciskającą dół uda, i juz po pewnym czasie drętwieją nogi, nie ma dobrego krążenia. Dlatego dobrze siedzieć to podstawa. To jest jedna z fundamentalnych rzeczy aby dobrze łowić! Wiaderko to tylko był przykład, bez skojarzeń :)

A co do alejek i takich tam - w UK wiele stanowisk jest robionych pod wędkarzy, tak aby mogli wygodnie się rozstawić. Większość łowisk klubowych ma specjalnie zrobione stanowiska, tak aby nie trzeba było kombinować, aby było wygodnie i można było dojść gdzie trzeba. W zeszłym roku jako PAA pomagaliśmy w RDAA w wycinaniu krzaków, gałęzi i jeżyn, tak aby na całym Sonningu można było korzystać ze stanowisk i ścieżek, bo szybko strasznie zarastają. W Polsce też tak będzie, jest to kwestia czasu.

Opos - wiem o czym piszesz. Faktycznie, teraz często się nas bombarduje reklamami, wmawia, że coś trzeba. Karpiarze kupują dzieisątki kilo 'futru', my zresztą też... :) Takie czasy. Najlepiej być 'odpornym' na takie rzeczy, i ćwiczyć silną wolę. Po czym znowu kupił 20 kilo zanęt... :D
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: NuNo83 w 18.03.2016, 12:08
Jest takie fajne powiedzenie "Kupa sprzetu brak talentu", widzialem kiedys w Polsce na wakacjach jak wedkarze przyjechali nad wode, rozlozyli sie z niewiadomo jaka iloscia sprzetu, same "rarytasy" dla wedkarza, hmm.... nic nie zlapali. Przyjezdza gosc z miejscowej wioski (1 godzine po nich) z jedna wedka splawikowa (napewno nie najwyzszej jakosci), wlasnej roboty zaneta i lapie ryby jedna po drugiej. O czym to swiadczy: ze w wedkarstwie nie jest najwazniejszy tak naprawde to jaki sprzet mamy tylko znajomosc wody, wiedza, umiejetnosc "czytania" zbiornika, a przede wszystkim doswiadczenie, a dopiero potem sprzet moze robic jakas roznice. Oczywiscie nie mowie ze sprzet nie jest wazny, fajnie i dobrze jest miec go wysokiej jakosci, ale napewno jakosc nie jest wyzancznikiem czy i w ogole bedziemy jakiekolwiek ryby lowic. Pozdro...
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: pio19681 w 18.03.2016, 12:08
Każda forma wędkarstwa ma swój urok. Najważniejsze, aby się w niej dobrze czuć i realizować. Kiedyś chodziłem w nocy pieszo na oddalony zbiornik Mójcza. Szedłem w nocy 9 kilometrów. Jedna wędka, gotowane ziemniaczki, plecak z piciem, konserwą turystyczną o bułkami ;D W kieszeni tylko haczyki. Nawet ciężarków nie miałem. Łowiłem na samą żyłkę. Otwierałem kabłąk kołowrotka, żyłkę przysypałem piaskiem i patrzyłem co się dzieje. Dzisiaj strach iść przez miasto o 1 w nocy. Wtedy strach było iść przez wieś bo kilka razy trafiłem na spuszczone na noc psy. :D
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: tomek.pod w 18.03.2016, 12:15
Fajnie że na dzień dzisiejszy wywiązała się ta dyskusja. Jak widać Panowie, każdy ma wyrobione swoje zdanie na ten temat :) jedni wolą wycinać busz, inni pchać wózek :) Ja postanowiłem sobie,  że raz w sezonie wybiorę się na ryby z wędką i przynętą w kieszeni  :).

Mi się wydaje, że ci wędkarze którzy bardziej wolą obcować z natura biorą mniej sprzętu, ci którzy traktują wędkarstwo bardziej jak sport potrzebują go więcej. I trzecia grupa o której pisze NuNo83 :)

Lucjan ja niestety mam krzesełko z rurką w poprzek i zgadzam się z Tobą w 100%.
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: Pyza w 18.03.2016, 12:17
Jest takie fajne powiedzenie "Kupa sprzetu brak talentu", widzialem kiedys w Polsce na wakacjach jak wedkarze przyjechali nad wode, rozlozyli sie z niewiadomo jaka iloscia sprzetu, same "rarytasy" dla wedkarza, hmm.... nic nie zlapali. Przyjezdza gosc z miejscowej wioski (1 godzine po nich) z jedna wedka splawikowa (napewno nie najwyzszej jakosci), wlasnej roboty zaneta i lapie ryby jedna po drugiej. O czym to swiadczy: ze w wedkarstwie nie jest najwazniejszy tak naprawde to jaki sprzet mamy tylko znajomosc wody, wiedza, umiejetnosc "czytania" zbiornika, a przede wszystkim doswiadczenie, a dopiero potem sprzet moze robic jakas roznice. Oczywiscie nie mowie ze sprzet nie jest wazny, fajnie i dobrze jest miec go wysokiej jakosci, ale napewno jakosc nie jest wyzancznikiem czy i w ogole bedziemy jakiekolwiek ryby lowic. Pozdro...

Zgadzam się kolego z Tobą, przede wszystkim liczą się umiejętności i poznannie wody, dopasowanie się w danym dniu do łowiska. Tak jak ja, w swoich wyjazdach z ryb pokazuję tu na forum zamieszczam w wątku Pyza na swojskich wodach to co chcę pokazać i ryby, które tylko chcę pokazać, na co łowię, a nie do końca tak nie kiedy jest. Mogę być wyśmiewany z moich wyników ale mi na tym nie zależy. Bo jest inaczej niż inni myślą. Czasami do swoich miksów dodaje płatki owsiane z dodatkiem (?) i tego nie pokazuję na forum, żeby nie być wprost wyśmianym, ale Panowie to daje efekt. I na ryby na wodach PZW nie narzekam, bez ryby nie wracam jak to się mówi. Ale rybak wraca z rybami a wędkarz z wędkami :D

Pozdrawiam
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: Skand w 18.03.2016, 13:52

Co do siedzenia - to należy siedzieć jak najmniej - mój kumpel, w wieku 40 lat miał już operację na kręgosłup z siedzenia. Tyle, że w pracy. Dzisiejszy człowiek w domu siedzi, w pracy siedzi, w aucie siedzi, na rybach siedzi, na wakacjach siedzi... a kręgosłup wówczas jest katowany. To prosta droga do kalectwa na starość.  Najlepsze jest chodzenie, bo przy ruchach skrętnych kręgosłup jest odżywiany, więc najzdrowszy jest spinning i mucha. No i to chyba najbardziej "sportowe" metody. Klasyka wędkarstwa.

Dlatego, na stare lata :P, zapisałem się na siłownię, też dużo w pracy siedzę za biurkiem i za kierownicą. Zacząłem odczuwać bóle kręgosłupa nawet ja leżałem, po 2 mc ćwiczeń wszystko minęło, polecam!
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: Luk w 18.03.2016, 16:22
Spinning i mucha to nudy, Koczownik, nie namawiaj do złego tutaj!  :D :D :D
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: Koczownik w 18.03.2016, 16:47
Heh :P
A mnie mucha jakoś tak nęci, takie łowienie jak w dawnych czasach, taka luksusowa wędęczka, jakiś skórzany chlebaczek, mały podbierak i znaleźć się gdzieś w Sanie, w Bieszczadach, na przykład...  :sun:
Nigdy nie łowiłem na muchę i może dlatego takie mam ciągoty. :)

A słyszeliście, że w Holandii bodaj bardzo popularne jest łowienie na muchę szczupaków w zarośniętych wodach. Podobno to najlepszy w takich warunkach sposób. Oczywiście ta mucha i sprzęt jest stosownie masywniejszy ;-)
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: Luk w 18.03.2016, 16:51
Mam kilku znajomych co tak łowią. Jeden z nich nawet zaczął łowić karpie na muchę :) Nęci pelletami mało i często i kosi.

Mucha jednak jest bardzo trudną techniką, trzeba poświęcić sporo czasu aby opanować podstawowe ruchy.
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: kALesiak w 18.03.2016, 17:26
Koczownik - wielki  :thumbup: :bravo:  za temat i Twoje podejście. Nie napiszę nic, bo tylko kopiowałbym Ciebie, poza tym kaloryferem  :D Ale się nadrobi!
Wspomniałeś o zachodniej Polsce - byłem w wielu miejscach w kraju, przejechałem trochę rowerem, przełaziłem trochę lasów i gór na szagę... Moim zdaniem zachodnia Polska jest na szczęście nieodkryta. Jest tego kilka powodów, włącznie z historycznymi już, ale to nie miejsce na elaboraty...

Pytanko: jaki rower ujeżdżasz? Ile cali na kołach? Pytam, bo nie muszę, ale chcę zmienić swoją kozę ;D Na starym koniu nawet młody kowboj wnet osiwieje, choć mi to nie grozi :-X
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: Koczownik w 18.03.2016, 17:41
Nie ma sprawy, specjalnie się tym nie chwalę, no ale w Europie Zachodniej rowerownie jest już dawno trendy więc jest jak najbardziej postępowe.
Jeśli praca nam nie dostarcza ruchu to niestety musimy się sami do niego zmusić.
Akurat w moim przypadku to genetycznie zawsze ruch był dla mnie przyjemnością więc nie zmuszam się.

Obecnie jeżdżę bardziej turystycznie, kiedyś trochę szalałem ale uznałem że w pewnym wieku trzeba sobie odpuścić, wiadomo - na "starość" człek jest mniej "elastic" :P
Zmontowałem sobie taki zestaw turystyczny - zwyczajny model KTM, o ramie 17 calowej, do tego sakwy Ortelieb, dodatkowe takie małe torebki na ramę, aby drobniejsze rzeczy poupychać. Koła 26 cali - ale nie uważam, że są lepsze - po prostu do takich się przyzwyczaiłem, jest wielki wybór opon, a małe koła są mocniejsze. Czasem coś targam ciężkiego. Co ważne - aby jeździć na długich dystansach i nie paść - trzeba założyć opony typu "slick". Czyli łyse. Opór toczenia jest w stosunku do takich mocno urzeźbionych o niebo mniejszy. Obecnie mam założone Vittoria rubina 26. Masa kół jest najważniejsza więc opony są priorytetem - na nich nie wolno oszczędzać. Jednak takie łyse wymagają ostrożnego wchodzenia w zakręt. W tamtym roku się makabrycznie na nich wywaliłem, kciuk dalej mam unieruchomiony w stawie. Tak więc trzeba mieć respekt do prędkości, którą się osiąga wówczas zbyt łatwo.

Prawdę rzeczesz - Polska jest nieodkryta, a wręcz wtórnie zdziczała. Czasem mam wrażenie, że tu są już takie klimaty jak w jakiejś Norwegii czy Finlandii. To wynik emigracji do miast i za granicę oraz upadek przemysłu. Czasem jak siedzę nad wodą, a tu obok na gałęzi siądzie zimorodek, obok przepłynie zaskroniec, potem bór, za jakiś czas przeleci jakieś ptaszysko, albo łasica mi pod nogami się plącze - to jakbym siedział w filmie przyrodniczym. :D

Jest jeszcze kwestia spalania kalorii. Rower spala je jak smok - mogę jeść ile chce a nie przytyję. Kiedyś podliczyłem ilość kalorii na dobę - wyszło 9000 (słownie 9 tysięcy kcl) Tyle zeżarłem przy jeździe. To szok. A tłuszczu na mnie nie znajdziecie.
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: kALesiak w 18.03.2016, 19:02
Nie ma sprawy, specjalnie się tym nie chwalę, no ale w Europie Zachodniej rowerownie jest już dawno trendy więc jest jak najbardziej postępowe.
Jeśli praca nam nie dostarcza ruchu to niestety musimy się sami do niego zmusić.
Akurat w moim przypadku to genetycznie zawsze ruch był dla mnie przyjemnością więc nie zmuszam się.

Obecnie jeżdżę bardziej turystycznie, kiedyś trochę szalałem ale uznałem że w pewnym wieku trzeba sobie odpuścić, wiadomo - na "starość" człek jest mniej "elastic" :P
Zmontowałem sobie taki zestaw turystyczny - zwyczajny model KTM, o ramie 17 calowej, do tego sakwy Ortelieb, dodatkowe takie małe torebki na ramę, aby drobniejsze rzeczy poupychać. Koła 26 cali - ale nie uważam, że są lepsze - po prostu do takich się przyzwyczaiłem, jest wielki wybór opon, a małe koła są mocniejsze. Czasem coś targam ciężkiego. Co ważne - aby jeździć na długich dystansach i nie paść - trzeba założyć opony typu "slick". Czyli łyse. Opór toczenia jest w stosunku do takich mocno urzeźbionych o niebo mniejszy. Obecnie mam założone Vittoria rubina 26. Masa kół jest najważniejsza więc opony są priorytetem - na nich nie wolno oszczędzać. Jednak takie łyse wymagają ostrożnego wchodzenia w zakręt. W tamtym roku się makabrycznie na nich wywaliłem, kciuk dalej mam unieruchomiony w stawie. Tak więc trzeba mieć respekt do prędkości, którą się osiąga wówczas zbyt łatwo.

Prawdę rzeczesz - Polska jest nieodkryta, a wręcz wtórnie zdziczała. Czasem mam wrażenie, że tu są już takie klimaty jak w jakiejś Norwegii czy Finlandii. To wynik emigracji do miast i za granicę oraz upadek przemysłu. Czasem jak siedzę nad wodą, a tu obok na gałęzi siądzie zimorodek, obok przepłynie zaskroniec, potem bór, za jakiś czas przeleci jakieś ptaszysko, albo łasica mi pod nogami się plącze - to jakbym siedział w filmie przyrodniczym. :D

Jest jeszcze kwestia spalania kalorii. Rower spala je jak smok - mogę jeść ile chce a nie przytyję. Kiedyś podliczyłem ilość kalorii na dobę - wyszło 9000 (słownie 9 tysięcy kcl) Tyle zeżarłem przy jeździe. To szok. A tłuszczu na mnie nie znajdziecie.

Dzięki wielkie :bravo: Jaki osprzęt? Spokojnie, nie jestem gadżeciarzem, tylko pragmatykiem - jak najmniej wydać na swoje potrzeby, ale ma hulać, a ja nic już nie muszę wymieniać  :)
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: MarcinMarcuss w 18.03.2016, 19:08
Jutro rozpoczynają sie największe targi wędkarskie w UK The Big One to bedzie dla mnie test odporności na kuszenie sprzedawców ;-)
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: kALesiak w 18.03.2016, 19:09
Przepraszam kolegów za OT, ale ostatni mały wtręt. Na slickach grzałem już 15 lat temu. Dopóki się nie starły, hulało, aż... Ale to było i już nie ma w ofercie. Poleciłbyś coś?
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: Koczownik w 19.03.2016, 08:28
No to może założę oddzielny temat i tam sobie wędkarze rowerzyści będą rozmawiać, bo coś mi się zdaje, że niezainteresowani mogą usnąć z nudów, jak zaczniemy o sprzęcie ględzić ;-)
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: Syborg w 19.03.2016, 08:39
Kocham dwa koła, ale pod jednym warunkiem: między nimi musi być silnik spalinowy :)
To mój jedyny, ale zasadniczy warunek.
Tytuł: Odp: Idzie sobie wędkarz :)
Wiadomość wysłana przez: Koczownik w 19.03.2016, 10:05
Z grubsza opisałem ten temat - http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=3949.msg114040#msg114040