Spławik i Grunt - Forum

NAD WODĄ => Tematy mniej lub bardziej związane z wędkarstwem => Wątek zaczęty przez: Geo w 18.04.2016, 15:15

Tytuł: Największy "niefart" na rybach
Wiadomość wysłana przez: Geo w 18.04.2016, 15:15
Po obejrzeniu filmiku Luka "Złamana tyczka i zimowe okonie - 25.02.2015"
przypomniałem sobie jak i ja połamałem kija "niechcący":

Dopływając łodzią do pomostu nie zauważyłem, że szczytówka wędki wystaje poza krawędź łodzi, przy pomoście fala dopchnęła mnie do filara i pech chciał, że akurat filar trafił najpierw w szczytówkę a potem w burtę. Kij złamał się 15 cm od szczytowej przelotki, do dziś jak tylko biorę tą wędkę do ręki przypominają mi się słowa ".... >:O cenzura >:(...." jakie poleciały po okolicy, Luk chyba też wyciął ten fragment.

Ciekawy jestem co wam przydarzyło się "nie-fartownego" na rybach - wiadomo jak człowiek sobie pogada to mu lżej :P
Tytuł: Odp: Największy "niefart" na rybach
Wiadomość wysłana przez: FilipJann w 18.04.2016, 15:24
Ja też kiedyś złamałem wędkę :D

Łowiliśmy wtedy z kolegą na miejskiej fosie, na żywca -było lato, mega gorąco i duszno.
Po chwili u mnie nastąpiło u mnie potężne branie - łowiłem tuż przy zielsku, więc ryba tam uciekła.
Chwilę poczekałem, zacinam i siedzi...
Ryba próbuje uciec, zbiera co raz więcej zielska i po chwili strzał, wędka pękła :D
Uśmialiśmy się z kolegą jak nigdy - ale hol trzeba było dokończyć - holowałem za żyłkę :D
Okazało się, że był to sum ~ 3kg, który zebrał z 20kg zielska i wędka nie dała rady :D
Tytuł: Odp: Największy "niefart" na rybach
Wiadomość wysłana przez: greg13 w 18.04.2016, 15:32
No to ku uciesze towarzystwa ja opiszę swoją przygodę.

Było lato, fajna pogoda i łowienie od świtu do 7,30 rano, żeby zająć sie dziećmi... Godzina ok 7,00 wiec już nadchodzą ostatnie rzuty... Bawiłem się sliderem tak ok 6 - 7 gramów. Daleki zarzut, szalony podmuch wiatru i niespodzianka bo w wodzie nic nie wylądowało... Rozglądam się a zestaw wisi na linii wysokiego napięcia i wtedy popłynęły słowa, które wszyscy sobie dopowiedzą :). Potem musiałem obciąć żyłkę i drugim zestawem zahaczyć zwisający dowód mojej porażki.  Straty sprzętowe niewielkie  około 20 m żyłki. Oczywiście radość moich kolegów łowiących na tej miejscówce nieopisana :).
dodam jeszcze, że nie jestem jedyny - wielu Kolegów łowiących na naszym łowisku już przerzuciło wysokie napięcie (były spławiki, błystki a czasem koszyki) - zastanawiamy się kiedy w okolicy ktoś wywoła wielką awarię dla kilku wiosek...

Grzesiek
Tytuł: Odp: Największy "niefart" na rybach
Wiadomość wysłana przez: Marcin w 18.04.2016, 15:34
Ja ostatnio złamałem środkowy element sztycy od podbieraka. Wieczorem jak się już zaczynało szaro robić, niechcący zahaczyłem o nią butem kręcąc się po łowisku, ale lepsze było jak złamałem szczytówkę od mojej daiwy windcast :) uczyłem narzeczoną zarzucać, miałem wtedy założony koszyk 50 gr. Rzuciłem pierwszy raz żeby pokazać jej co i jak. Chciałem zwinąć koszyk jak najszybciej, korbką kręciłem tak, że mało mi ręka z zawiasów nie wypadła. Parę metrów przede mną koszyk wyskoczył gwałtownie z wody i wyleciał mi pod nogi. Po drodze mocno szarpnął za żyłkę, i pech chciał, że wędka była jakoś pod takim kątem, że szczytówka poszła w połowie. Narzeczona w śmiech a jak kląłem pod nosem ;D
Tytuł: Odp: Największy "niefart" na rybach
Wiadomość wysłana przez: Robert_X w 18.04.2016, 15:36
Oby się przy tym nie usmażył jakoś niefartownie , mi kiedyś udało się złapać przelatującego Bociana za nogi gdy zarzucałem zestaw feederkowy , sąsiedzi mieli niezły ubaw z tego że musiałem ratować biednego Bociana z opresji a on wcale mi przy tym nie pomagał....
Tytuł: Odp: Największy "niefart" na rybach
Wiadomość wysłana przez: Ścigacz w 18.04.2016, 16:21
Nie powiem szczytówkę w wędce złamałem, sztycę od podbieraka nadepnołem i zmiażdzyłem, za wędką pływałem ale najgorszym zonkiem dla mnie była wbita kotwica w zgięte palce. Niestety 2 części kotwicy wbiły się tak mocno, że musiały być chirurgicznie usuwane. Bolało cholernie nawet ze znieczuleniem ale najgorsze było, co żona powie, bo zawsze coś muszę odwalić. Jak nie zerwany prostownik palca, rozwalona kostka, rozwalone kolano to teraz kotwica :/
Tytuł: Odp: Największy "niefart" na rybach
Wiadomość wysłana przez: Czarosław w 18.04.2016, 18:14
Mi sie tez juz udało wędkę złamać. Szczytówke do wody wrzucić niechcący. Nawet tydzien temu na komercji złamałem niechcący szczytówke od selektora :/



Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
Tytuł: Odp: Największy "niefart" na rybach
Wiadomość wysłana przez: glizdziarz w 19.04.2016, 17:58
Złamana przy rzucie wędka to standard ale opiszę sytuację z połowy lat osiemdziesiątych.
łowisko koła PZW z Pabianic (Talar) i wędkowanie na zamkniętych dla ogółu stawach. Mój były nauczyciel Mietek miał nowiutka Snkę 3,6m. Cieszył się nią jak dziecko, dumny i blady. Jeden z sąsiadów Mietka schodząc ze stanowiska życzył mu tradycyjnie :"Połamania kija". Chwilę po tym nauczyciel przyłożył się ładnie do dalekiego rzutu żeby posłać zestaw pod pieńki gdzie siedziały karpie  i w tym momencie TRZASk! Nowiutka Sonka złamała się na pół. Ci, którzy siedzieli obok (i ja też ) mało nie udusiliśmy się ze śmiechu. Mietek zwiną wszystko i robiąc dobrą minę do złej gry wyjął starego ruskiego szklanego teleskopa i tak dokończył łowienie.
Tytuł: Odp: Największy "niefart" na rybach
Wiadomość wysłana przez: Geo w 19.04.2016, 20:22
Znajomy zainwestował w sprzęt do spiningu, i to zdrowo, zestaw był warty ponad 2500 zł. Pierwsze łowienie i ... nie wiem jak, ale przy którymś kolejnym zarzucie kij wyleciał mu z ręki i tyle go widział. Pół jeziora zaorał kotwicą i nic, kij ponoć do dziś leży gdzieś na dnie. Nawet mnie to zabloało :P
Tytuł: Odp: Największy "niefart" na rybach
Wiadomość wysłana przez: katmay w 19.04.2016, 20:32
Na początku mojej przygody wędkarskiej, pożyczyłem od taty jego ulubioną teleskopową spławikówkę. Węglowa, leciutka jak piórko.
Rozłożyłem się ze sprzętem nad wodą i w pierwszym rzucie wędka złamała się w dwóch miejsach. Mina właściciela bezcenna. Na szczęście machnął ręką i nic nie powiedział.
Tytuł: Odp: Największy "niefart" na rybach
Wiadomość wysłana przez: Druid w 19.04.2016, 21:11
Było to w czasach mojej fascynacji spinningiem. Kupiłem na wielkich włoskich targach wędkarskich piekny kijek Byrona - na owe czasy kosmos ( i cena też była kosmiczna), gdy tylko wróciłem do kraju wybralem się na ryby by przetestować nowy nabytek. Nad samą wodą spotkalem kolegę i chcialem mu pokazać ten cud - złożyłem wędkę i jeszcze  bez żyłki przełożonej przez przelotki machnąlem nią pokazowo ze świstem w stronę wody . Szczytowa część pooooleciała z 40m od brzegu i utonęła.....
Dobre dwie godziny oraliśmy rożnymi przynętami dno - niestety bez powodzenia......
Tytuł: Odp: Największy 'niefart' na rybach.
Wiadomość wysłana przez: alexart w 19.04.2016, 22:15
Ja nie miałem na szczęście strat w sprzęcie ale najbardziej drastyczna przygoda dla mnie to jak trzy lata temu
pod koniec marca nie zauważyłem brakującej w pomoście deski i wpierdzieliłem się do wody o temp.  ok 8 stopni
po szyję. Miało to miejsce na początku wędkowania więc ognisko i kilka godzin suszenia. nic się poważniejszego nie stało
nawet telefon po wysuszeniu na kaloryferze działał dalej :)
Tytuł: Odp: Największy "niefart" na rybach
Wiadomość wysłana przez: Jędrula w 19.04.2016, 22:39
Mnie nad Odrą dopadły szerszenie z pobliskiej wierzby. Nie zauważyłem, że mają tam gniazdo. Meserszmity ujawniły się gdy poszedłem odcedzić ziemniaczki. Jeszcze nigdy tak szybko nie spieprzałem, prawie chodziłem po wodzie jak Jezus. Musiałem czekać cztery godziny zanim wydały mi mój sprzęt i toboły ;) :D
Tytuł: Odp: Największy "niefart" na rybach
Wiadomość wysłana przez: zbyszek321 w 20.04.2016, 06:08
:D :D :D
Tytuł: Odp: Największy "niefart" na rybach
Wiadomość wysłana przez: Mosteque w 20.04.2016, 07:27
Mnie nad Odrą dopadły szerszenie z pobliskiej wierzby. Nie zauważyłem, że mają tam gniazdo. Meserszmity ujawniły się gdy poszedłem odcedzić ziemniaczki. Jeszcze nigdy tak szybko nie spieprzałem, prawie chodziłem po wodzie jak Jezus. Musiałem czekać cztery godziny zanim wydały mi mój sprzęt i toboły ;) :D

Uuu, znam to cudowne uczucie... Mnie pogoniły osy. Człowiek zapitala jak mały Kazio :D
Tytuł: Odp: Największy "niefart" na rybach
Wiadomość wysłana przez: Jurek z Warszawy w 20.04.2016, 08:02
Może nie niefart ale pazerność na kasę.
Było to na początku lat 90-tych może 1993r. Wtedy mieszkałem w Warszawie. Był wrzesień więc dobra pora na drapieznika. Tego wrześniowego dnia dość późno wstałem i zacząłem się szykować. Zapomnialem że z poprzedniej wyprawy ze spinningiem wyrzuciłem całą żyłkę do kosza a że sklep wędkarski miałem pod nosem postanowiłem zakupić nową żyłkę i nawinąć ją na kołowrotek nad wodą.
W sklepie.....
Długo się zastanawiałem nad wyborem w końcu kupiłem nowa żyłkę którą sprzedawca mi zaproponował. Zapewniał wręcz dawał głowę że jest idealna do spinningu nie zleżała i dostarczona tydzień wcześniej do sklepu. Dając wiarę temu kupiłem nie po jakiejś niskiej cenie tylko powiedzmy w cenie dzisiejszej dobrej plecionki.
Nad wodą...........
Żyłka nawinięta na szpuli i zacząłem pierwsze żuty. Minęło dosłownie ok. 10 minut i piękne uderzenie w żółtego twistera jak zwykle w takim momencie zacinka i siedzi. Widziałem go przez chwilę  z góry z ok. 2m bo wędkowałem z nadbrzeża betonowego był to sandacz. Z całą pewnością miał ok. 1m gdyż wywalił się blisko nabrzeża.Walka hamulec był dobrze ustawiony i nagle odjazd. Wyszedł mi na wode ok. 20-30m a po chwili żyłka pękła. W mojej ocenie nie było tam żadnego przetarcia żyłki o jakieś kamienie czy inne rzeczy w wodzie chociaż wcześniej tak myślałem. Sprawdziłem pozostałości żyłki na szpuli pękałą jak nitka metr po metrze. Zły byłem jak cholera a gościu który mi ją sprzedał to w życiu tak dużo krótszych i dłuższych   ........   chyba od nikogo nie dostał.
Po takim doświadczeniu mam inny sposób na sprawdzanie żyłki nie wiem czy dobry jak dla mnie tak. To jest właśnie taka pazerność na kasę byle by sprzedać a po tem niech się inni martwią

Tytuł: Odp: Największy "niefart" na rybach
Wiadomość wysłana przez: alexart w 20.04.2016, 22:38
Mnie nad Odrą dopadły szerszenie z pobliskiej wierzby. Nie zauważyłem, że mają tam gniazdo. Meserszmity ujawniły się gdy poszedłem odcedzić ziemniaczki. Jeszcze nigdy tak szybko nie spieprzałem, prawie chodziłem po wodzie jak Jezus. Musiałem czekać cztery godziny zanim wydały mi mój sprzęt i toboły ;) :D

Uuu, znam to cudowne uczucie... Mnie pogoniły osy. Człowiek zapitala jak mały Kazio :D
Na osy jest sposób. Mnie nawet jedna upierdzieliła jak rozbijałem namiot.
Dwa piwa przeciwbólowe, dobre szczelne ubranie i wiadro pełne wody. ;D
Gniazdo było nisko więc szybko poszło ale myśląc z perspektywy czasu miałem więcej szczęścia niż rozumu.
Tak swoją drogą w szoku byłem, że takie oski gniazdo wielkości dużej pomarańczy zrobiły w tydzień ???
Tytuł: Odp: Największy "niefart" na rybach
Wiadomość wysłana przez: Arnie w 20.04.2016, 23:07
Kilka dobrych lat temu mojemu ojcu wpadł telefon komórkowy do wody , prawie się po niego rzucił żeby go uratować :P
Tytuł: Odp: Największy "niefart" na rybach
Wiadomość wysłana przez: N3su w 21.04.2016, 02:21
Ja miałem kilka ciekawych przygód. Ale ta do dziś najbardziej mnie boli ta jedna.Pewnego pięknego czerwcowego dnia dumny ze swojego prezentu od chrzestnego tyczki Maver g41 pierwsza porządna tyczka jaką miałem. Wybrałem się z nim by przetestować to cudo na kanale dwory. Obchodziłem się z tą tyczką jak z jajkiem nie chcąc jej uszkodzić złożyłem ja bardzo delikatnie. Pierwszy wyjazd i przerażenie ostatnia sekcja i top lądują w wodzie i giną w odmętach Wisły. Ja w panice i z krzykiem odrzucam Tyczkę na bok i wskakuje do wody. Niestety było już za późno na domiar złego reszta tyczki wylądowała na ziemi i uszkodzeniu uległa 2 sekcja.