Spławik i Grunt - Forum
NAD WODĄ => Tematy mniej lub bardziej związane z wędkarstwem => Wątek zaczęty przez: glizdziarz w 06.07.2016, 10:01
-
Może się komuś narażę - zwłaszcza zwolennikom wszelkiego typu peletów, dumbelsów, busterów itp. Dla mnie są to rzeczy do łowienia w kałużach typu stawy komercyjne, jakieś małe zbiorniczki zaporowe w pobliżu miast i bogatszych ośrodków. Niestety na terenach wiejskich nie sprawdzają się praktycznie wcale. Żeby nie być gołosłownym to przytoczę fakty z dwóch ostatnich wypraw nad jezioro Skulska Wieś. Jezioro położone na terenach rolniczych, generalnie raczej niezamożne tereny, sporo wędkarzy lokalnych.
Byłem tam w długi weekend w Boże Ciało. Kilku kolegów postanowiło nęcić peletem, jak postanowili tak zrobili. łowiąc również na pelet uzyskali efekty zerowe. Ponadto przyjechało też dwóch panów i zaczęło nęcić też peletem i kulkami tylko w płytszej części jeziora. Uzbrojeni w przynęty i zanęty oraz łódź zanętową nie złowili nic.
Nęcąc kukurydzą, pszenicą i na to łowiąc miałem zdecydowanie lepsze efekty niż inni. Rozmawiałem też z wieloma wędkarzami, którzy wybrali się nad dzikie jeziora z nowoczesnymi zanętami i przynętami i generalnie wracali o kiju.
Przyczyny tego typu sytuacji należy upatrywać w poziomie ekonomicznym lokalnych wędkarzy. Jeśli jest on niski to stosują najtańsze rozwiązania typu: pszenica, pęczka, robaki, kukurydza, ziemniaki itp. Ryba nie zna innej przynęty i zanęty więc potraktowana nowościami nie reaguje. Mości piewcy peanów na cześć nowości typu lawy, dumbelsy, pelety itp. weźcie te swoje wynalazki, pojedźcie ne dzikie jezioro na Podlasiu lub w okolicach Gorzowa i zobaczymy czy po weekendzie będziecie mieli czym się pochwalić. Nie twierdzę, że są to nic niewarte wynalazki ale też nie można ich gloryfikować i uznawać za panaceum wędkarskie.
-
Jeden wypad to za mało aby stawiać takie tezy.
-
Po jednej wyprawie na stawik tak twierdzisz czy na podstawie dłuższych testów i obserwacji?
Widzę, że w trakcie pisania pojawił się podobny głos do mojego...
Zgadzam się zatem z przedmówcą - raz to za mało...
-
Takie jałowe gadanie słyszałem wiele razy, zwłaszcza od ludzi, którzy nigdy nie łowili na te szumnie pelety, dumbellsy czy inne wynalazki.
-
Stwierdzam to po ponad 30 latach łowienia na różnych akwenach oraz po rozmowach z innymi wędkarzami. Pewnie gdybym nęcił przez 20 wypraw z rzędy w krótkich odstępach czasowych tego typu przynętami to jakieś efekty by były. Pytanie tylko czy warto jeśli sprawdzają się inne i nie wymagają takich nakładów finansowych i czasowych?
Jędrula łowię na te "wynalazki" od lat na różnych wodach i doświadczenie mam takie a nie inne.
-
Jak dojadę nad jakieś jezioro to dam znać jak poszło. Mam do wypróbowania z 10 rodzajów dumbelsów i pelletu plus zanęta Lorpio, Harison i SB.
Sam jestem ciekaw bo dołek dość głęboki. Może być i tak że ryb tam nie będzie bo to PGR.
edit
Zabieram też termos na makaron i pęczak 8)
-
Przychylam się na "dzikiej wodzie " po kilku wyprawach wróciłem do naturalnych przynęt i zanęt efekty zdecydowanie lepsze.
-
Też mam efekty na dzikich wodach fatalne jak stosuję tzw. (wynalazki). Zdecydowanie lepsze wyniki osiągam na tradycyjnych przynętach.
Wniosek nasuwa się jeden- ryby na dzikich wodach nie znają tych przynęt bo mało tego wpada do wody. Na komercjach ryba jest bombardowana nowymi przynętami i je zna.
-
Jak dla mnie to przynęty działają wg określonych zasad. Wabią kolorem, zapachem oraz ruchem. Kolor to coś, co działa na wodach czystszych, zapach na mętniejszych, ruch wiadomo, wszędzie.
Idealnym przykładem nowoczesnej przynęty jest dumbells ananasowy z Drennana. Przede wszystkim w opakowaniu mamy wielkość 8 i 10 mm, możemy zakładać w poprzek i wzdłuż. Jest miękki. Kolor - taki jak kukurydza - ale jest to o wiele bardziej mocniejsza przynęta. Dodatkowo jest zapaszek. Jeżeli więc ktoś chciałby wylansować tezę, że ten o to dumbells nie działa, to musiałby również twierdzić, że ryba odróżnia go dobrze od kukurydzy. W to ja zaś nie uwierzę... On musi się sprawdzać, po prostu musi - oczywiście w odpowiednich warunkach. Na zanęcie, w podajniku - odróżnia się od reszty,przy nęceniu kukurydzą - wygląda tak jak jej ziarna.
Mając inne kolory - mamy czym zwabić rybę,m poszukać tego co bardziej jej odpowiada (lin - lepsze są kolory czerwone i pochodne).
Co do pelletów. Połowa tych w Polsce to granulat. Połowa nie ma mączek rybnych w składzie. Cholera wie, czym nęcono. Do tego dochodzi inna rzecz. Na jakie się ryby nastawiamy... Bo pellety są raczej przeznaczone dla ryb większych. Czy łowiono na pszenicę ryby większe? Poza tym, pellety mają w składzie ziarna zbóż właśnie!
Nie uważam, że pellety są najlepsze i działają wszędzie. Bo tak nie jest. Ale podobnie jest z ziarnami - wcale nie zadziałają wszędzie.
Pomyśłmy teraz o Bogdanie Bartonie i jego łowieniu leszczy na makaron. Makaron okazuje się, że tez się sprawdzi. Ale czy wszędzie? Oczywiście, że nie. Pellety jednak są lepszą formą jeżeli chodzi o nęcenie ryb. Po pierwsze - skład to rybia karma (mówimy o dobrych pelletach a nie granulatach) mniej więcej. Często jest to rybia karma, dopracowana idealnie do karpi i karpiowatych. Ten wędkarski pellet świetnie zalega na dnie, powoli się rozpuszcza... Od tego jakich użyjemy, taki będziemy mieli dywan zanętowy. To musi działać, w mniejszym lub większym stopniu.
Ktoś mógłby zapytać, czy nęcenie lina konopiami i kukurydzą będzie lepsze od nęcenia pelletami. Zależy od wody, warunków. Od samych umiejętności łowiącego. Jak dla mnie i jedno i drugie będzie działać.
Tak więc nie ważne jakie jest jezioro, według mnie nowoczesne rzeczy działają tak samo jak naturalne, a nawet lepiej, przy pewnych gatunkach. Bo są bardziej dopasowane do rybich potrzeb. Może inaczej jest z kulkami, bo te służą do łowienia karpi głównie. A karp się przemieszcza w każdym zbiorniku gdzie jego populacja nie jest szalona. Jak jest po stronie lewej, to najlepsze rzeczy na świecie nie ściągną go na prawą, i będzie brał na najzwyklejsze rzeczy tam gdzie stoi. Kukurydzę, białe, pinkę...
-
Może się komuś narażę - zwłaszcza zwolennikom wszelkiego typu peletów, dumbelsów, busterów itp. Dla mnie są to rzeczy do łowienia w kałużach typu stawy komercyjne, jakieś małe zbiorniczki zaporowe w pobliżu miast i bogatszych ośrodków. Niestety na terenach wiejskich nie sprawdzają się praktycznie wcale. Żeby nie być gołosłownym to przytoczę fakty z dwóch ostatnich wypraw nad jezioro Skulska Wieś. Jezioro położone na terenach rolniczych, generalnie raczej niezamożne tereny, sporo wędkarzy lokalnych.
Byłem tam w długi weekend w Boże Ciało. Kilku kolegów postanowiło nęcić peletem, jak postanowili tak zrobili. łowiąc również na pelet uzyskali efekty zerowe. Ponadto przyjechało też dwóch panów i zaczęło nęcić też peletem i kulkami tylko w płytszej części jeziora. Uzbrojeni w przynęty i zanęty oraz łódź zanętową nie złowili nic.
Nęcąc kukurydzą, pszenicą i na to łowiąc miałem zdecydowanie lepsze efekty niż inni. Rozmawiałem też z wieloma wędkarzami, którzy wybrali się nad dzikie jeziora z nowoczesnymi zanętami i przynętami i generalnie wracali o kiju.
Przyczyny tego typu sytuacji należy upatrywać w poziomie ekonomicznym lokalnych wędkarzy. Jeśli jest on niski to stosują najtańsze rozwiązania typu: pszenica, pęczka, robaki, kukurydza, ziemniaki itp. Ryba nie zna innej przynęty i zanęty więc potraktowana nowościami nie reaguje. Mości piewcy peanów na cześć nowości typu lawy, dumbelsy, pelety itp weźcie te swoje wynalazki, pojedźcie ne dzikie jezioro na Podlasiu lub w okolicach Gorzowa i zobaczymy czy po weekendzie będziecie mieli czym się pochwalić. Nie twierdzę, że są to nic niewarte wynalazki ale też nie można ich gloryfikować i uznawać za panaceum wędkarskie.
W 100% się z Tobą zgadzam Grześ.... Sam zakupiłem troszkę specyfików i efekty mizerne... Kukurydza i robaki o wiele lepiej się sprawdzały... Pewnie na komercji to robi robotę, ale na moich wodach PZW to klapa totalna, i to nie jest tylko moje zdania...Pozdrawiam...
-
Woda wodzie nie równa. Ja na wodach stojących PZW mam zawsze lepsze efekty łowiąc z pelletami, kulkami, zanętami na mączkach niż inni wędkarze łowiący w tym samym czasie na zanęty z "wyrobów piekarniczych" z wszelkiej maści robaczkami lub ziarnami na haczyku. Kwestia tego, gdzie się co sprawdza.
Jeżdżę często z ojcem na ryby, on łowił "tradycyjnie" i prawie zawsze miałem lepsze wyniki od niego, mimo, że ma 3x więcej lat doświadczenia w wędkarstwie. Ostatnio przeszedł na "nowoczesne przynęty i zanęty" i teraz łowimy mniej więcej równo.
Chyba, że ktoś bardziej ceni sobie wiadro drobnicy niż 3 karpie po 2 kg lub więcej. Nie oceniam, jak ktoś lubi łowić krąpie, płotki bądź uklejki i sprawia mu to przyjemność, to mi nic do tego.
Najlepiej po prostu nie traktować swoich doświadczeń jako uniwersalną prawdę.
-
Może i ja przytoczę pewną historię z 10 czerwca tego roku. Siedziałem na rybach jak zwykle w miejscu które często odwiedzam Obok mnie usiadł starszy mężczyzna mógł by być moim ojcem.Przed rozłożeniem wędek rzucił do wody ok. 0,5 kg róznośći- pęczak,przenica groch kukurydza i jeszcze tam coś czego nie wiem. Mijały godziny on ani ja nie mialem brania. Po jakimś czasie w ciągu jednej godziny w podbieraku znalazł się karpik ok. 45 cm. Za ok. 30 minut następny też gdzieś tyle miał. Gościu zdziwiony podszedł i zapytał co ja mam tekiego że mi tak biorą. Odpowiedziałem że wędkuję na metodę na włosa daję kulki i dumbelsy dernnana i susnu a do koszyczka pelel. W czasie rozmowy on powiedziel że to nie jest jakiś tam pelet tylko kasza jaglana na co stanowczo zaprzeczyłem. Pokazalem mu nawet opakowanie jednak on stał uparcie przy swoim jak by lepiej wiedział co mam w podajniku. Po krótkiej wymianie zdań stwierdził że w takie wynalazki nie wierzy i wrócił do oddalonej o ok. 15 m swojej miejscówki. Za kilma minut mialem nastepne branie j już zameldowal się większy karpik. Mijały kolejne minuty i powoli kończył sie dzień a ja miałem branie i tutaj niespodzianka. Był to karpik jednak najeiększy w tym dniu jakie złapalem. Hol trwał troche dłużej a ryba weszła na stanowisko tego wędkarza. Nie miał nic przeciwko temu bo każdemu sie może zdarzyć. Jak wyciągnełem rybe koles ten zaczoł się zwijać. Kiedy zwijal wędki sam do siebie powiedział " jak ktoś nie umie łapać to niech siedzi w domu" Ja na to widzi pan a tak pan w te przynęty nie wierzył on dopowiedzial " nie to że nie wierzę ale nie mam przekonania. Na tym sie rozmowa zakończyła. W tym miejscu chce dodać że koleś swoją miejscówkę często nęcił z tego co wiem każdego dnia jedst nad woda w godzinach popołudniowych po 16 bo ma bardzo blisko. I jeszcze jedno swoje zestawy posyłałem na ok. 35-40m od brzegu gdzie z reki chyba nikt by nie nęcił na tej wodzie która jest PZW. I co koledzy powiecie na to ?
-
Największym błędem wędkarzy jest twierdzenie, że jak ryba nie zna przynęty /zanęty to nie będzie w nią wchodzić. Nie rozumiem skąd takie rzeczy ludziom przychodzą do głowy?
-
Przepraszam, a co dla ryby jest naturalne? Kukurydza? Pszenica? Groch? Zanęta marcepanowa? A może coś opartego na mączce rybnej?
-
Największym błędem wędkarzy jest twierdzenie, że jak ryba nie zna przynęty /zanęty to nie będzie w nią wchodzić. Nie rozumiem skąd takie rzeczy ludziom przychodzą do głowy?
oraz to jak w moim przypadku było że na oczy peletu chyba nie widział a stanowczo twierdził że to kasza jaglana
-
Największym błędem wędkarzy jest twierdzenie, że jak ryba nie zna przynęty /zanęty to nie będzie w nią wchodzić. Nie rozumiem skąd takie rzeczy ludziom przychodzą do głowy?
:bravo: :bravo: :thumbup:
Nic dodać, nic ująć ;)
-
Największym błędem wędkarzy jest twierdzenie, że jak ryba nie zna przynęty /zanęty to nie będzie w nią wchodzić. Nie rozumiem skąd takie rzeczy ludziom przychodzą do głowy?
Poniekąd się to często sprawdza (że nowe działa słabiej). Aczkolwiek sprawdza się też coś nowego właśnie, coś czego ryba nie zna...
Trudno nam o jakieś dobre testy w Polsce, bo ryb brakuje w praktycznie każdej wodzie PZW. Cholera wie czy łowimy bo akurat trafiliśmy w łowisko, porę dnia, miesiąc, czy też nasza taktyka jest taka dobra. Gdzie na wodach PZW można zrobić rzetelne testy? :D
-
Lucjan nie obraź się ale twoja wypowiedź brzmi praktycznie jak reklama.
Panowie łowię na metodę na wodach PZW i na komercji i nie zawsze się na nich sprawdza. Fakt, że miałem wiosną na nią lepsze efekty na wodzie PZW nie może być wyznacznikiem, że to guru metod wędkarskich. Od maja na tej wodzie można zapomnieć o łowieniu na metodę.
Panowie, którzy mieli sukcesy na nowoczesne przynęty i zanęty niech przeanalizują ile razy je stosowali na konkretnej miejscówce i czy wybierając się od razu na nową wodę i miejscówkę mieli efekty.
-
Przepraszam, a co dla ryby jest naturalne? Kukurydza? Pszenica? Groch? Zanęta marcepanowa? A może coś opartego na mączce rybnej?
Nooooo :thumbup: w sumie od tego należałoby zacząć.
-
Może i ja przytoczę pewną historię z 10 czerwca tego roku. Siedziałem na rybach jak zwykle w miejscu które często odwiedzam Obok mnie usiadł starszy mężczyzna mógł by być moim ojcem.Przed rozłożeniem wędek rzucił do wody ok. 0,5 kg róznośći- pęczak,przenica groch kukurydza i jeszcze tam coś czego nie wiem. Mijały godziny on ani ja nie mialem brania. Po jakimś czasie w ciągu jednej godziny w podbieraku znalazł się karpik ok. 45 cm. Za ok. 30 minut następny też gdzieś tyle miał. Gościu zdziwiony podszedł i zapytał co ja mam tekiego że mi tak biorą. Odpowiedziałem że wędkuję na metodę na włosa daję kulki i dumbelsy dernnana i susnu a do koszyczka pelel. W czasie rozmowy on powiedziel że to nie jest jakiś tam pelet tylko kasza jaglana na co stanowczo zaprzeczyłem. Pokazalem mu nawet opakowanie jednak on stał uparcie przy swoim jak by lepiej wiedział co mam w podajniku. Po krótkiej wymianie zdań stwierdził że w takie wynalazki nie wierzy i wrócił do oddalonej o ok. 15 m swojej miejscówki. Za kilma minut mialem nastepne branie j już zameldowal się większy karpik. Mijały kolejne minuty i powoli kończył sie dzień a ja miałem branie i tutaj niespodzianka. Był to karpik jednak najeiększy w tym dniu jakie złapalem. Hol trwał troche dłużej a ryba weszła na stanowisko tego wędkarza. Nie miał nic przeciwko temu bo każdemu sie może zdarzyć. Jak wyciągnełem rybe koles ten zaczoł się zwijać. Kiedy zwijal wędki sam do siebie powiedział " jak ktoś nie umie łapać to niech siedzi w domu" Ja na to widzi pan a tak pan w te przynęty nie wierzył on dopowiedzial " nie to że nie wierzę ale nie mam przekonania. Na tym sie rozmowa zakończyła. W tym miejscu chce dodać że koleś swoją miejscówkę często nęcił z tego co wiem każdego dnia jedst nad woda w godzinach popołudniowych po 16 bo ma bardzo blisko. I jeszcze jedno swoje zestawy posyłałem na ok. 35-40m od brzegu gdzie z reki chyba nikt by nie nęcił na tej wodzie która jest PZW. I co koledzy powiecie na to ?
Brawo Ty :D
Nie wiem czy to woda inna wodzie. Może tak jak Luk napisał, że to raczej potrzeba dopracowania metody łowienia, techniki a nie przynęt.
Jednak ja tak napisałem bo ja tak mam. Owszem stosuje pellety i mixy Lukowe ale przynęty wolę tradycyjne (robaczki, kukurydzę, ciociorkę.....). Na dumbellsy czy kulki to z mojej PZW wracam o kiju a jak stosuje coś innego to zawsze coś tam się złapie.
-
Żeby się zrozumieć to uściślę. Pisząc o naturalnych zanętach i przynętach miałem na myśli nieprzetworzone i niewytworzone z udziałem chemii i przemysłu.
-
Lucjan nie obraź się ale twoja wypowiedź brzmi praktycznie jak reklama.
Panowie łowię na metodę na wodach PZW i na komercji i nie zawsze się na nich sprawdza. Fakt, że miałem wiosną na nią lepsze efekty na wodzie PZW nie może być wyznacznikiem, że to guru metod wędkarskich. Od maja na tej wodzie można zapomnieć o łowieniu na metodę.
Panowie, którzy mieli sukcesy na nowoczesne przynęty i zanęty niech przeanalizują ile razy je stosowali na konkretnej miejscówce i czy wybierając się od razu na nową wodę i miejscówkę mieli efekty.
Ja wcale nie piszę o Metodzie. Bardziej wskazuję, że pellety nie zostały wymyślone przez wędkarzy. Zaadoptowano pokarm dla ryb, dokłądnie pellet karpiowy. To nic innego jak dobrana idealnie mieszanka dopasowana do karpia, jak również i innych karpiowatych. W niektórych ośrodkach zarybieniowych PZW, dokarmia się karpie zbożami - ele od pewnego wieku. Małe ryby muszą dostawać pokarm zbliżony do wędkarskich pelletów.
Jeżeli mówimy o łowieniu z gruntu i przynęty - to dumbells ananasowy będzie lepszy niż kukurydza - to chciałem pokazać, nie chodzi mi o reklamę. Trzyma się świetnie, działa wszechstronniej, imituje kukurydzę dodatkowo. Jego kolor działa bardzo dobrze - zwłaszcza na leszcza. Nie połowisz wcale lepiej na kukurydzę - nie uwierzę w to. Łatwiej go miec niz kukurydzę, którą za każdym razem trzeba kupować (mowa o konserwowej).
Jeżeli chodzi zaś o zapach, to pellety sa idealne. Na mętnej wodzie będą działać, jak ryba podejdzie do podajnika, to jakiś smak jej na pewno przypasuje.
Jakby co - to mówimy o większych rybach, nie o płoci, wzdrędze, jaziach.
-
A myślisz ze kukurydza która zakładasz na haczyk jest naturalna wszystko w koło to jedna wielka tablica Mendelejewa...
-
Kukurydza uparzona przeze mnie jest chyba bardziej naturalna od peletów. Pytanie po co przyzwyczajać ryby do jakichś wynalazków jesli od lat doskonale sprawdzają się pewne rzeczy? Akurat nie jestem miłośnikiem karpi ale inne duże rybki mnie interesują. Leszcze po 50-60cm doskonale poławia się na naturalne roślinne przynęty.
Panowie zapraszam na Sulejów lub Skulsk i porównamy wtedy kosmiczne przynęty i zanęty z tradycyjnymi. marzy mi się taki zlocik zwolenników nowoczesnych przynęt i zanęt z tradycjonalistami na jakiejś dzikiej wodzie.
-
Ciekawa obserwacja, na samym dole, wpis od kamilsr :)
http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=931.msg149464#new
-
Kukurydza uparzona przeze mnie jest chyba bardziej naturalna od peletów. Pytanie po co przyzwyczajać ryby do jakichś wynalazków jesli od lat doskonale sprawdzają się pewne rzeczy? Akurat nie jestem miłośnikiem karpi ale inne duże rybki mnie interesują. Leszcze po 50-60cm doskonale poławia się na naturalne roślinne przynęty.
Panowie zapraszam na Sulejów lub Skulsk i porównamy wtedy kosmiczne przynęty i zanęty z tradycyjnymi. marzy mi się taki zlocik zwolenników nowoczesnych przynęt i zanęt z tradycjonalistami na jakiejś dzikiej wodzie.
Grzegorz - ja się zgodzę, że nęcenie kukurydzą tez da wyniki, często lepsze niż pelletami. Ale wyobraź sobie, że nęcisz i kukurydzą i pelletami :)
Na pytanie 'po co łowić pelletami jak mamy przynęty naturalne' odpowiedź jest prosta. Są łatwe w transporcie i użyciu, nie trzeba ich gotować. Ponadto mają to, czego nie mają ziarna. Przynęty? To samo - można miec kilka opakowań, starczających na długi czas, bez potrzeby kombinowania.Masz kilka kolorów z dumbellsów i kulek, kilka zapachów z pelletów. I możesz się dopasowywać do ryb, do ich gustu, do warunków (czysta woda - kolor, mętna - zapach).
Na zlocie Mateo łowił na kukurydzę - i weszło mu opróćz oczywistych japońców i leszcz (około 50 cm) i karp, taki z 1.5 kilograma. Na spławik, nęcenie miało miejsce samą kukurydzą. Tak więc na pewno się da. Ale czy połowisz większe ryby w ten sposób? Raczej nie... Pellety więc są właśnie do łowienia większych ryb.
Co do wyższości zanęt na mączkach nad tymi spożywczymi rozmawiać tez chyba nie trzeba. Dlaczego ryby je wolą? Dlaczego skoro lubią mączki nie miałyby lubić pelletów, które łączą ze sobą i mączki rybne i zboża?
Można jeszcze pisać o takim łowieniu na rosówkę, i porównać to do łowienia na pellety. Ale czy łatwo o rosówki i o ich przechowywanie? Oczywiście że nie. Dlatego kulki, pellety czy dumbellsy będą tutaj lepsze i wygodniejsze, nie piszę nawet, że tańsze. Nawet przeterminowane i podeschnięte, można zmielić i dodać do zanęt.
-
Od 3 sezonów łowię na methodę, stosuję rozmaite przynęty i zanęty. Na wodach PZW, które znam od paru lat mam lepsze wyniki stosując właśnie pellety, zanęty na mączkach rybnych a jako przynęty mini kulki, pellety itp. Początkowo myślałem, że to może zbieg okoliczności, że właśnie na te "wynalazki" połowiłem, ale z biegiem czasu zauważyłem, że są skuteczne.
Będąc na majówce na starorzeczach Bugu i łowiąc na methode spotkałem się ze zdaniem, że tu nikt na takie cuda nie łowi i ryby tego nie znają. Mylili się bo połowiłem naprawdę dobrze, co nie oznacza, że sposoby miejscowych nie były skuteczne.
Z powodzeniem łowiłem na kulki i dumbellsy na stawach prywatnych (nie komercjach) gdzie ryba była karmiona jedynie ziarnami.
-
Glizdziarz, testy, o których wspominasz, trwają cały czas. Wystarczy obserwować wątek o wynikach. Ja go sobie filtruję w głowie i w ogóle nie patrzę na ryby łowione na komercjach.
Poczytaj też wątek Amuraka o połowie linów. On też łowi na wodach dzikich. I na co łowi?
Co nie znaczy, że nie wiem, o czym piszesz. Bo wiem. Kilka razy miałem taką sytuację na dzikich starorzeczach, że miejscowi na robaczki łowili, a ja nie miałem nawet brania. Ale to nie jest reguła. A już na pewno nie można na podstawie takiego zdarzenia formułować wniosków.
-
Panowie ja łowię na wodach opuszczonych przez Boga, czyli na wodach po byłych PGRyb. Prawdopodobnie nikt tam nie łowi na pellety. Od dwóch lat łowię sporo ryb na Dumbellsy Drennana (ananas i tutti frutti). Łowiąc na dwie wędki, często kombinuje. Zawsze mam lepsze wyniki leszcza i lina na Dambellsy, niż na kukurydzę. Nawet teraz na biwaku ja złowiłem liny, a uczniowie nie. Chyba mnie nie posądzicie, że robię reklamę p. Drennan :)
-
Myślę, że Grzegorz (glizdziarz) może mieć wiele obserwacji słusznych, ale nie do końca wcale potwierdzą one, że pellety są gorsze od ziaren. Jestem pewien, że wiele zależeć będzie od samego łowiącego.
Jak myślicie, dlaczego w UK tak rzadko używa się ziaren? To proste, bo ich jest mało w sklepach wędkarskich. Gdyby była taka dostępność jak w Polsce, walono by ich tony do wody, z dobrym wynikiem. Te ziarna z Trapera chociażby są genialne. Gdyby nie brak miejsca w samochodzie, to pewnie bym przywiózł ich z Polski z 20 paczek.
Ja bym raczej skłaniał się ku opinii, że jedno i drugie jest dobre, każda z rzeczy ma swoje zalety. Ja na przykład spoduję mieszanką ziaren i pelletów właśnie. Bo jedno i drugie razem stanowi idealną mieszankę :)
-
W tym roku łowię od maja na jeziorze 300 ha, gdzie na jednej wędce kuku na drugiej kulki lub pellet. W sumie 5 wypadów.
Bilans: na kulkę (pellet) 0, na kuku 15 ryb ponad 2 kg, największa 14 kg. Co ciekawe 2 leszcze wzięły też na sztuczną pływającą kukurydzę.
łowisko nęcone głównie kukurydzą i pelletem z kulkami w stosunku 1:10.
-
To się chwalimy :D W tym roku już mocno połowione, dużo karpi ( jeden prawie 16kg), medalowych karasi i kilka leszczy. Najlepsze przynęty zaczynając od pierwszego placu:
- dumbellsy ananasowe i tutti frutti od Drennana
- kukurydza czosnkowa i bananowa od Cukka.
- pellet halibutowy
Żwirownia PZW, licencja co prawda i jest więcej w niej ryb. Woda cholernie chimeryczna i nieprzewidywalna. Bardzo częsty widok, to my łowimy a innym nawet nie skubnie. Powoli planujemy wyjazdy nad Odrę, tam się okaże, co warte są te wynalazki :D
-
To nie jest moim zdaniem tak, ze pelety to tylko komercje .
Wszystko zależy w bardzo dużej mierze od łowiska .
Dla przykładu
Porównanie dwóch moich łowisk
Pierwszy podany bardzo dużej presji gdzie większość używa zwykłych zanęt ,ziaren,robali.
Pellet w nęceniu dywanowym robi zarąbistą robotę, a te wszystkie wynalazki kusza ryby kiedy inni nie maja brania.
Sądzę właśnie, ze to wabi ryby bo nie znają dobrze tych specyfików .
Drugi zbiornik praktycznie bez presji z ładnymi rybami tutaj lepsze efekty mam na ziarna,wszelkie robactwo i proste zanęty.
-
Po części każdy ma rację. Przede wszystkim woda wodzie nie równa. Jak by była jedna przynęta, na którą by zawsze brały ryby, to ten sport by nie istniał.
Ja naprawdę odwiedzam różniste wody i po prostu trzeba się dopasować. Są wody, na których metoda po prostu nie działa, nie wiem czemu ale tak jest, ale w 90% jest moim zdaniem najskuteczniejszą metodą gruntową jaką znam. Moim zdaniem karpie żerując w zanęcie po prostu zasysają malutki haczyk z krótkim przyponem prawie zawsze się zacinając. Dobre sztuczne przynęty typu dumbellsy ananasowe działają mi wszędzie, ale czasami zwykła kukurydza z puszki jest kilerem w danym dniu.
Dobry wędkarz, kombinuje i próbuje zwabić rybę. Zgadzam się również z tym że niektóre bardzo drogie przynęty nie dały mi nawet jednego brania.
Dlatego podchodząc do nowego zbiornika zaczynam łowić jedną wędką na koszyk drugą na metodę czekam na rozwój sytuacji. To samo z przynętami. Aha jeśli chodzi o ilości brań to logiczne że np na białe robaki to ciągle drga szczytówka, ale co tam skubie to wiadomo :)
Jednego jestem pewny: od kiedy czytam forum, stosuję się do rad kolegów wprowadzając jakieś swoje zmiany,ulepszenia, bazując na dobrych zanętach i przynętach, wyróżniam się na łowiskach ilościami złowionych ryb i nigdy nie łowiłem tak dużo. Ale wiadomo że jest tak, że wraca się bez brania.
Ale na pewno nie zgadzam się z tym, że sztuczne przynęty działają tylko na komercjach.
-
Po części każdy ma rację. Przede wszystkim woda wodzie nie równa. Jak by była jedna przynęta, na którą by zawsze brały ryby, to ten sport by nie istniał.
Ja naprawdę odwiedzam różniste wody i po prostu trzeba się dopasować. Są wody, na których metoda po prostu nie działa, nie wiem czemu ale tak jest, ale w 90% jest moim zdaniem najskuteczniejszą metodą gruntową jaką znam. Moim zdaniem karpie żerując w zanęcie po prostu zasysają malutki haczyk z krótkim przyponem prawie zawsze się zacinając. Dobre sztuczne przynęty typu dumbellsy ananasowe działają mi wszędzie, ale czasami zwykła kukurydza z puszki jest kilerem w danym dniu.
Dobry wędkarz, kombinuje i próbuje zwabić rybę. Zgadzam się również z tym że niektóre bardzo drogie przynęty nie dały mi nawet jednego brania.
Dlatego podchodząc do nowego zbiornika zaczynam łowić jedną wędką na koszyk drugą na metodę czekam na rozwój sytuacji. To samo z przynętami. Aha jeśli chodzi o ilości brań to logiczne że np na białe robaki to ciągle drga szczytówka, ale co tam skubie to wiadomo :)
Jednego jestem pewny: od kiedy czytam forum, stosuję się do rad kolegów wprowadzając jakieś swoje zmiany,ulepszenia, bazując na dobrych zanętach i przynętach, wyróżniam się na łowiskach ilościami złowionych ryb i nigdy nie łowiłem tak dużo. Ale wiadomo że jest tak, że wraca się bez brania.
Ale na pewno nie zgadzam się z tym, że sztuczne przynęty działają tylko na komercjach.
Doskonały wpis.
Podsumowując - każda woda jest inna i na każdej działa co innego.
-
Może się komuś narażę - zwłaszcza zwolennikom wszelkiego typu peletów, dumbelsów, busterów itp. Dla mnie są to rzeczy do łowienia w kałużach typu stawy komercyjne, jakieś małe zbiorniczki zaporowe w pobliżu miast i bogatszych ośrodków. Niestety na terenach wiejskich nie sprawdzają się praktycznie wcale. Żeby nie być gołosłownym to przytoczę fakty z dwóch ostatnich wypraw nad jezioro Skulska Wieś. Jezioro położone na terenach rolniczych, generalnie raczej niezamożne tereny, sporo wędkarzy lokalnych.
Byłem tam w długi weekend w Boże Ciało. Kilku kolegów postanowiło nęcić peletem, jak postanowili tak zrobili. łowiąc również na pelet uzyskali efekty zerowe. Ponadto przyjechało też dwóch panów i zaczęło nęcić też peletem i kulkami tylko w płytszej części jeziora. Uzbrojeni w przynęty i zanęty oraz łódź zanętową nie złowili nic.
Nęcąc kukurydzą, pszenicą i na to łowiąc miałem zdecydowanie lepsze efekty niż inni. Rozmawiałem też z wieloma wędkarzami, którzy wybrali się nad dzikie jeziora z nowoczesnymi zanętami i przynętami i generalnie wracali o kiju.
Przyczyny tego typu sytuacji należy upatrywać w poziomie ekonomicznym lokalnych wędkarzy. Jeśli jest on niski to stosują najtańsze rozwiązania typu: pszenica, pęczka, robaki, kukurydza, ziemniaki itp. Ryba nie zna innej przynęty i zanęty więc potraktowana nowościami nie reaguje. Mości piewcy peanów na cześć nowości typu lawy, dumbelsy, pelety itp weźcie te swoje wynalazki, pojedźcie ne dzikie jezioro na Podlasiu lub w okolicach Gorzowa i zobaczymy czy po weekendzie będziecie mieli czym się pochwalić. Nie twierdzę, że są to nic niewarte wynalazki ale też nie można ich gloryfikować i uznawać za panaceum wędkarskie.
W 100% się z Tobą zgadzam Grześ.... Sam zakupiłem troszkę specyfików i efekty mizerne... Kukurydza i robaki o wiele lepiej się sprawdzały... Pewnie na komercji to robi robotę, ale na moich wodach PZW to klapa totalna, i to nie jest tylko moje zdania...Pozdrawiam...
Moje doświadczenia są dalece rozbieżne z Waszymi.
Łowie tylko na wodach PZW (oprócz zlotu na Batorówce).
Przed odkryciem method feeder łowiłem klasycznie na koszyk i spławik. Stosowałem tylko przynęty naturalne (robaki białe, czerwone i kukurydzę) czyli na to co wszyscy w wodach gdzie bywałem. Efekty miałem mizerne. Idąc Waszym tokiem myślenia przynęty naturalne powinny być killerami bo przecież ryby je znają i wszyscy je stosują od dawna. Tak jednak nie było.
Po odkryciu methody woda się otworzyła. Nie tylko na jednym łowisku i nie tylko u mnie. Wcześniej łowiłem z teściem i kiedy on (wędkarz z dużym doświadczeniem) zobaczył moje efekty, które były kilkukrotnie lepsze od jego to przesiadł się na methodę.
Method feeder "sprzedałem" jeszcze dwóm kolegom i ich wyniki również poszły mocno w górę.
Są to wyniki moich dwuletnich obserwacji na wodach PZW, które podobno nie miały ryb. Z sesji po 0 ryb (przynęty naturalne) nastąpiły takie po 30 ryb (method feeder z całym sztucznym dobrodziejstwem).
-
Z wypowiedzi widać, że nowości nie zawsze się sprawdzają jak i nie zawsze sprawdzają się tradycyjne przynęty. Dyskusja ciekawa lecz lekko zbacza. Interesuje mnie doświadczenie kolegów po wypadzie na dziką wodę, gdzie praktycznie nikt nie łowił na nowości a w użyciu są tradycyjne przynęty i zanęty. Woda PZW nie jest miarodajnym wyznacznikiem, gdyż w moich okolicach takie dominują a presja wędkarska jest duża i lud dość zamożny. Siłą rzeczy w wodzie lądują wszelakie nowości. Niemniej rozmawiając i obserwując na wyjazdach wędkarzy stosujących nowości na dzikiej wodzie mogę stwierdzić, że te wynalazki na starcie przegrywają z tradycją. Niemniej należy zaznaczyć, że przy stałym i długotrwałym nęceniu też będą efekty. Wygoda z gotowcami niezaprzeczalna to fakt.
Myśl druga, która mnie często nachodzi patrząc na relacje o złowionych rybach itp to: ryba, ryba, ryba. A gdzie przyjemność w obcowaniu z naturą?
-
Nie wiem jak zdefiniować "dziką wodę".
Ja w ogóle nie wędkuję na zbiornikach komercyjnych.
Nie łowię też "w kałużach typu stawy komercyjne, jakieś małe zbiorniczki zaporowe w pobliżu miast i bogatszych ośrodków".
Nie jestem też "mości piewcą peanów na cześć nowości typu lawy, dumbelsy, pelety". Jestem wędkarzem, wędkującym różnymi metodami i zastosowaniem różnych przynęt od 30 lat. Łowienie na groch, ziemniaki, bobik, łubin, kluskę z kaszy manny, pęczak, pszenicę nie jest mi obce.
Czy jezioro położone na wsi, której nie ma na mapie, w środku lasu, niezarybiane można nazwać dzikim? To właśnie tam koszyk zanętowy z rosówkami, czerwonymi robakami, białymi robakami, kukurydzą przegrywa z kretesem z metodą, dumbellsami i pelletami.
Czy jezioro PZW położone na Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej, pośród lasów i skał, na wsi, w której mieszka 500 mieszkańców można nazwać dziką wodą? To tam właśnie łowiący obok mnie wędkarze, zakładający na haczyk kukurydzę, białe robaki, pszenicę, podchodzą do mnie, prosząc o dumbellsy, a ostatnio nawet wybierali z wody te, które spadły przy brzegu, kiedy podbierałem rybę.
Jeśli jednak wymienione przeze mnie wody nie spełniają kryteriów "dzikiej wody", to znaczy, że ja na dzikich wodach nie łowię i być może jest tak, jak napisał Grzegorz, że na prawdziwych dzikich wodach te metody, zanęty i przynęty w ogóle nie działają.
weźcie te swoje wynalazki, pojedźcie ne dzikie jezioro na Podlasiu lub w okolicach Gorzowa i zobaczymy czy po weekendzie będziecie mieli czym się pochwalić.
Czy to apel do wszystkich forumowiczów? :)
A czy wędkarstwie chodzi o to, żeby się przechwalać? Czy to ma być współzawodniczenie o to, kto jest lepszym łowcą (myśliwym)? Syndrom samca alfa? :D
Czy uradowana twarz wypoczywającego po tygodniu ciężkiej pracy i wędkującego na zbiorniku komercyjnym kolegi nie jest czymś wspaniałym?
Dla mnie wędkowanie to rekreacja, odpoczynek. Ja preferuję łowienie w pięknych okolicznościach przyrody. Ktoś inny będzie czerpał przyjemność z wędkowania w pobliżu miasta, jeszcze inny na prywatnym łowisku. Czy to oznacza, że ci wędkarze mają się czuć gorszymi, bo nie wiedzą co znaczy wędkowanie na prawdziwej "dzikiej wodzie"? Czy należy rozliczać wędkarzy ze stopnia zadowolenia w czerpaniu przyjemności z obcowania z naturą? :D Czy każdy powinien tak samo postrzegać piękno wędkarstwa?
Różnych mamy na forum wędkarzy. Jest np. Sylwek, który ponad wszystko ceni sobie "dzikość" swoich wypraw. Na wyprawy nie wybiera się autem. Przemierza wiele kilometrów, taszcząc swój sprzęt, przeprawia się przez niedostępne tereny i szuka miejsc, w których nikt nie łowi. Z drugiej strony testuje różne nowości, może nawet bardziej niż niejeden wędkarz, łowiący na łowiskach komercyjnych.
Jest Gienek (doświadczony wędkarz z ponad 45-letnim stażem), łowiący na niezarybianej wodzie, na której oprócz niego praktycznie nikt nie wędkuje. Przez długi czas używał łubinu, grochu, kukurydzy, samemu wytwarzając naturalne atraktory. W tym roku połowił piękne leszcze na metodę i pellety, stosując takie nowoczesne dodatki, których do tej pory nie widziałem.
Na forum dyskutujemy na temat różnych przynęt, zanęt, różnych wód. Są wątki i artykuły w magazynie poświęcone nęceniu ziarnami, łowieniu na groch, pszenicę, kukurydzę, czerwone robaki, białe robaki.
Kulki proteinowe, pellety, dumbellsy, łowienie na metodę to stosunkowo nowe rzeczy, więc pewnie każdy chce spróbować i stąd sporo wpisów poświęconych tym nowym przynętom i metodom połowu.
Zapewniam Cię Grzesiu, że jeśli chciałbyś podzielić się z "niedoświadczonymi" wędkarzami swoją wiedzą i doświadczeniem w łowieniu na dzikich wodach, to jestem przekonany, że byłoby to przyjęte z wielkim entuzjazmem przez wszystkich kolegów. Byłby to na pewno wartościowy materiał. Luk na takich wodach w ogóle nie wędkuje. Ja chyba też nie do końca na tych dzikich. Byłoby to więc coś! Wędkowanie w najdzikszych zakątkach Podlasia i Gorzowa. Dla mnie bomba, bo podejrzewam, że zdjęcia byłby też rewelacyjne! Lucjan jeszcze nie ukończył składania nowego numeru Magazynu. Można by coś napisać o metodach i przynętach, które sprawdzają się na Twoich wodach. Mamy tez blog, na którym by można to zamieścić.
-
Mateo te wody opisane przez ciebie w sumie można uznać za dzikie. Niemniej trafiają się wody gdzie presja wędkarska jest zerowa. Stare wyrobiska potorfowe, zapomniane starorzecza czy małe jeziorka ukryte pośród lasów. Mam kilka takich ale za ch... się nie podzielę wiedzą o nich. Niestety nauczony złym doświadczeniem przestałem się chwalić swoimi miejscówkami.
Nie twierdzę, że nowoczesne metody i zanęty oraz przynęty nie sprawdzają się. Twierdzę, że nie można robić z nich guru tak jak nie można tego zrobić z wiedzą otrzymywaną z internetu. Może zbytnio uogólniam ale patrząc na SiG widać to jak na dłoni. Nie twierdzę, że wyroby Drennana czy Prestona są złe ale mam jakieś takie nieodparte wrażenie, że twórcy witryny prowadzą jakąś cichą reklamę tych firm. Jeśli się mylę to przepraszam.
Jeśli czas pozwoli to coś odświeżę z dawnych tekstów o naturalnych przynętach, zanętach i atraktorach.
-
Co do reklamy to się mylisz Grzegorz.
Co promować polskiego? Rurki antysplątaniowe? Koszyki? Chińszczyznę markowaną polską marką ( bo nie nazwą- Mikado czy Jaxon trudno za takowe uznać).
Tak naprawdę to chodzi o to, aby coś ruszyć z miejsca, pokazać, że można. Reklamujemy w jakiś sposób Elektrostatyka, większość forumowiczów Drapieżców. My chyba tak naprawdę, to chcemy normalności. Żeby nikt nie wciskał nam kitów i patentów z mininej epoki. Chcemy łowić, skutecznie... Co ja poradzę na to, że taki Drennan, Sonubaits, Daiwa czy Preston są dobrzy? Szczerze piszę 'co widzę'. Jasne, że ktoś może widzieć w tym reklamę. Ale ta ma miejsce - jak się bierze kasę, a tego tutaj nie ma.
Pisałem już, że parę lat temu napisałem do kilku polskich firm o propozycjach współpracy, chciałem jakoś pomóc, wskazać coś. Zlano mnie ciepłym moczem :D Nie mam sobie nic do zarzucenia bynajmniej. A stracił taki Wirek, który praktycznie nie wniósł ostatnio nic nowego. A mogli. Teraz będą gonić konkurencję, zamiast mieć ich z tyłu , oglądają ich plecy (o ile je widzą). Wiele firm polskich teraz właśnie będzie mysiała się wysilić. Bo powoli aby sprzedawać trzeba czegoś więcej, ludzie w Polsce powoli zaczynają kombinować i liczyć, co im się opłaca.
-
Panie kolego Glizdziarz nikt nie zmusza Cię do kupowania Drennana, Sonu czy innych. Wolna wola kup "polskiego" Mikado, Jaxona. Sam łowie na koszyki Mikado bo są tańsze o połowę i dostępne a większość zakupów robię "na mieście" jak jadę coś załatwić i jestem obok to wstąpię, kupie. Mało jest sklepów które sprowadzają 'zagramaniczne' towary bo kto kupi koszyk w cenie x2? Popyt i podaż. To że większość łowi zanętami z Trapera, Jaxona mi nie przeszkadza. Najczęściej i tak robię swoje lub kombinuje często jak koń pod górę. Nie jest to dużo tańsze od np. Sonu jak policzysz czas, materiały, próby.
Mam miejscówkę nęcona co 3 dni lub częściej. Nęcona kukurydzą w ilości około 5 kg na wg Ciebie dzikiej wodzie gdzie nie dojedziesz samochodem osobowym a nawet auto terenowe musisz zostawić i przejść kawałek trasy z całym majdanem gdzie wózek ze sprzętem też nie wjedzie. Mam ciszę, spokój i nikogo obok chyba, że moich kolegów. Testowaliśmy różne przynęty, zanęty i sprawdzają się: kulki własnej produkcji, białe robaki i dżdżownica. Ostatnio 30 kg karpia w 6 godzin najwiekszy 10 kg ale wiekszość do 5 kg.
Zanęta? Każda była w miarę ale jak nie brało to wracało się do sprawdzonych najczęściej swoich mieszanek. Jak mam sprawdzić czy dzisiaj nie bierze na trapera a weźmie na sonu przed wyjazdem z domu? Dlatego biorę to co się sprawdza. Czas to pieniądz a obu zawsze mało. :P
Dzisiaj na wodzie PZW zbankowałem pomimo, że miałem różne przynęty i zanęty + 2 brania nie zacięte bo siedziałem w aucie bo strasznie wiało. Popatrzyłem na bociany, posprzątałem brzeg dużo dalej niż 50 metrów odemnie. Łowiłem na 'polskie' przynęty i zanęty. Sąsiedzi to samo. Zmieniłem na swoją mieszankę zaczęło się coś dziać tylko ale wiatr...
Czy łowię na drennana, mikado czy cukka zależy odemnie ale ja łowię na to co się sprawdza niezależnie czy ma pochodzenie chińskie czy angielskie.
Masz łowiska wg Ciebie dzikie? Fajnie łów, wypuszczaj i bądź zadowolony z ryb, przyrody.
Każdy kto włoży trochę pracy, pieniędzy chce efektów. Pooglądać przyrodę mogę bez płacenia składki i łowienia. Ja osobiście uwielbiam poranki lipcowe ze śpiewem ptaków siedząc nad wodą. Nawet jak ryby nie biorą. Odpoczywam obcując z naturą.
Co do firm 'polskich'
Mam to samo doświadczenie co Luk. Oni nie chcą zaryzykować, sprawdzić i wygrać. Oni chcą się trzymać tego co jest ewentualnie biorą pomysły innych i sprzedają. Takie polskie "lepsze jest wrogiem dobrego" tylko, że nie jest dobrze ale zmieniać tego też nie chcą.
-
Dyskusja bezcelowa jest jeśli ktoś z góry wie, że zdania nie zmieni.
Jak komuś nie po drodze z wydaniem 200zł na 4kg zanęty na bazie mączek i 10 paczek dumbelsow i kulek, to niech sobie kupi 100kg kukurydzy, saperke i sam kopię robaki.
Czytając większość wypowiedzi na temat mizernej skuteczności zanęt i przynęt typu kulki i dumbelsy, ciśnie się na usta tylko jedno pytanie. A próbowałeś?
Jeśli miałbym wyrokować o skuteczności pelletu po pierwszych 2 wypadach nad wodę, to nigdy bym już tego nie użył.
Owszem siedział bym zadowolony, że mi coś skubie na robaczki i jakaś ryba się uwiesiła, ale z marszu (nie mam czasu na dłuższe nęcenie) nie połapał bym wcale.
A tak siedząc obok innych wędkarzy czasami mam banana na ustach, że ja tak a oni nie. Zresztą pielgrzymki po oświecenie na moje stanowisko już znam.
-
Niech kopie, sadzi kukurydzę i łowi. Mi to nie przeszkadza ale jechanie po innych bo ktoś robi inaczej?
Cieszmy się szczęściem innych nie przeszkadzając im.
PS. Kukurydza, pszenica nie występują naturalnie w jeziorze więc też są 'sztuczne'
-
W zasadzie to prawie 100% tego co wrzucamy rybkom do wody jest sztuczne z punktu widzenia rybek bo przecież Kukurydza nie rośnie pod wodą , zanęty też nie leżą sobie kupkami ładnie namoczone i wiele innych przykładów . Ja natomiast zauważyłem najważniejszą rzecz a mianowicie gdy zacząłem zabawę z "metodą" to znacznie wzrosła ilość poławianych rybek , łowię zawsze jedna wędka "metoda"+ na haku kulki/pellety/dumbelsy druga albo helikopter albo również metoda i przynęty typu kukurydza , robaczki itd. Odnotowałem znacznie więcej brań znacznie ciekawszych rybek na obydwa zestawy wiec całość na duży+ ale zdałem sobie sprawę że odkąd wyruszyłem pierwszy raz nad wodę z "metodą" to znacznie poprawiłem technikę łowienia czyli rzucanie możliwie w to samo miejsce , rozpoznawanie dna, głębokości jak i dokładniejsze typowanie obiecujących miejscówek .Według mnie poprawa techniki ma bardzo duże znaczenie i kto wie czy nie większe niż to co będzie na haku/w koszyku .
-
Katmay rozwaliłeś mnie "Jak komuś nie po drodze z wydaniem 200zł na 4kg zanęty na bazie mączek i 10 paczek dumbelsow i kulek, to niech sobie kupi 100kg kukurydzy, saperke i sam kopię robaki"
-
W zasadzie to prawie 100% tego co wrzucamy rybkom do wody jest sztuczne z punktu widzenia rybek bo przecież Kukurydza nie rośnie pod wodą , zanęty też nie leżą sobie kupkami ładnie namoczone i wiele innych przykładów . Ja natomiast zauważyłem najważniejszą rzecz a mianowicie gdy zacząłem zabawę z "metodą" to znacznie wzrosła ilość poławianych rybek , łowię zawsze jedna wędka "metoda"+ na haku kulki/pellety/dumbelsy druga albo helikopter albo również metoda i przynęty typu kukurydza , robaczki itd. Odnotowałem znacznie więcej brań znacznie ciekawszych rybek na obydwa zestawy wiec całość na duży+ ale zdałem sobie sprawę że odkąd wyruszyłem pierwszy raz nad wodę z "metodą" to znacznie poprawiłem technikę łowienia czyli rzucanie możliwie w to samo miejsce , rozpoznawanie dna, głębokości jak i dokładniejsze typowanie obiecujących miejscówek .Według mnie poprawa techniki ma bardzo duże znaczenie i kto wie czy nie większe niż to co będzie na haku/w koszyku .
Masz rację wielu ludzi nie sprawdza miejscówek , zarzuca zestawy byle gdzie i marudzi , ze nie ma brań.
Proste , ze najlepsze wynalazki nie dadzą ryby jak będziemy łowić tam gdzie ich nie ma.
A po co nam saperka? wystarczy kompostownik i mamy zapas czerwonych robaków na cały rok.
Świetna przynęta na liny,karasie ,leszcze .
A siekane są znakomitym dodatkiem do zanęt lub same mogą tworzyć zanętę
-
Sama przynęta,zanęta,wędka,kołowrotek,hak,żyłka przypon nie łowią ryb, tylko umiejętności wędkarza i zgranie tego wszystkiego ze sobą. Jak ktoś ci da łyżworolki za 2000zł a ty stwierdzisz że na nich się nie da skakać i robić różnych cudów a inni to potrafią to kto jest winny łyżworolki ? 8) :) :) A jeśli chodzi o ceny gadżetów to tak jak z wszystkim coś musi być dla tych normalnych a coś dla tych zamożnych.
-
Panowie po co hejtować i komuś ubliżać czy się naśmiewać i łapać od razu "fochen machen". Robić z siebie nie wiadomo kogo....
Jest to forum na pewnym poziomie i ma na celu by się wspierać, radzić i wymieniać doświadczeniami w naszym szaleństwie :D
Na swoim przykładzie napisałem, że tzw. wynalazki gorzej mi się sprawdzają niż tzw. naturalne przynęty na dzikich wodach. Oczywiście można dyskutować co to jest woda dzika itp. itd. Może i jestem ułomny i debilny w łowieniu ryb ale tylko się podzieliłem swoimi doświadczeniami. Pisanie, że jak kogoś nie stać wydać 400 zł na zanęty to niech sobie pokopie..........jest mało smaczne...... ale może prawdziwe. Wędkarstwo dla mnie jest odskocznią od życia codziennego, przyjemnością i możliwością wypoczynku, odetchnienia. Nie spinam się by za wszelką cenę coś złapać i niestety nie mam czasu by nad wodą ciągle przebywać i mieć możliwość testowania tego czy tamtego. Dzięki forum pogłębiam swoją wiedzę, podziwiam kolegów i po troszku zazdroszczę ale w pozytywny sposób, ciesząc się, że ktoś może :D
-
Ameryki nie odkryję jeśli powiem, że jakość ma znaczenie a nie ilość.
Czytając wpisy o rzekomej nieskuteczności kulek, pelletów itd na dzikich wodach mam takie małe pytanie - czy ktoś uczył moją kotkę jeść wątróbkę? Oczywiście, że nie uczył. Więc dlaczego jak poczuje, że kroję dla niej wątróbkę chyba jest nawet gotowa aportować jak pies byleby dostać wątróbkę ;D
To samo z nowoczesnymi przynętami - dobrej jakości obronią się same i nie trzeba ryb uczyć je jeść. Ja preferuję zasiadki bez wcześniejszego nęcenia a skupiam się na miejscu i jakości przynęt.
Wiadomo, że przynęty bywają mniej lub bardziej skuteczne. W moim przypadku np SK-30 nie dały ładnego karpia. Owszem - takie do 4-5 kilo owszem tak.
Innym ważnym aspektem jest sondowanie dna - na nic super kulki jak miejsce jest źle wytypowane. I naprawdę nie pomogą w takim miejscu cuda świata. Innym ważny czynnikiem jest dobranie składu kulek lub gotowych kulek do pory roku. Czy dobrym rozwiązaniem jest użycie mocno tłustych kulek wczesną wiosną i do tego pelletów zalanych na grubo oleistymi bosterami ? Dobrej jakości boostery i inne aminocośtam nie są tłuste. Dobre płynne dopalacze nie śmierdzą - owszem mają wyraźny zapach ale nie śmierdzą.
Inna sprawa - pora roku a głębokość łowienia.
Następna sprawa - preferencje ryb. Na jedej ze żwirowni leszcze mają tak wielkie pyski, że cztery kuku plus kulka dziesiątka nie chroni przed tym, że potrafi to zassać leszcz ważący 1,4 kilograma >:O
Można tak długo pisać ale jedno jest pewne. Trzeba cierpliwie stosować te nowoczesne przynęty i w końcu znajdzie się złoty środek :D
JK
-
Majestic nie pisałem że kogoś nie stać, tylko, że mu z takim wydatkiem nie po drodze, a nie z kwotą tego wydatku. Poza tym (200zł) 4kilo zanęty i 10 paczek dumbelsa to jest dla mnie pół roku łowienia, a dumbelsa zostanie na drugi sezon.
Robaki zbieram sam, a zanętę robię po kosztach, aby je właśnie Ograniczyć. Bo mnie nie stać
Wysłane z mojego C6903 przy użyciu Tapatalka
-
K...urde kolejny raz żałuję swojej wypowiedzi tutaj. Zamiast dyskusji rzeczowej to generalny najazd. Tak jak bym widział i słyszał kilku "Józków" z mojej okolicy.
Dziękuję za wszelkie uwagi pod swoim adresem. Do widzenia może kiedyś nad wodą.
-
K...urde kolejny raz żałuję swojej wypowiedzi tutaj. Zamiast dyskusji rzeczowej to generalny najazd. Tak jak bym widział i słyszał kilku "Józków" z mojej okolicy.
Dziękuję za wszelkie uwagi pod swoim adresem. Do widzenia może kiedyś nad wodą.
Zbędny foch moim skromnym zdaniem.
-
Grzegorz- zacząłeś dyskusję z przytupem, więc i niektórzy odpowiedzieli z przytupem :) Wg mnie dyskusja była dość rzeczowa, podparta argumentami i własnymi doświadczeniami forumowiczów.
Oczywiście, że wyczynowiec zgodziłby się, że pewne wynalazki nie są potrzebne, osoby łowiące na swoich, sprawdzonych setki razy łowiskach czują się dobrze z 'naturalnymi' przynętami. Nie zmienia to faktu, że 'nowe' nadchodzi i jest coraz popularniejsze, nie można odmówić mu skuteczności. Tak jak kiedyś sprężyna i koszyk zrobiła rewolucję wypierając takie 'trumienki', tak teraz pojawia się Metoda z miksami 50/50, dumbellsami i Lavami, wypierając sprężyny. Ryby będą dobrze reagować na pellety, kulki, boostery, Goo i inne rzeczy, tak jak reagują w UK, Czechach czy Francji. Rzeczy 'naturalne' tez będą dalej działać :)
Ryba jest rybą, jednak w Polsce coraz mniej pochodzi jej z naturalnego tarła a coraz więcej z zarybień, gdzie hodowana jest w specyficznych warunkach. Tym bardziej 'nowe' będzie się sprawdzać.
Tak jak kukurydza konserwowa spowodowała boom w łowieniu w Polsce w latach 90tych, tak samo zrobił to pellet halibutowy w UK, gdzie takie brzany po prostu szalały za nim. Wiele rzeczy - takie jak dumbellsy czy Lava, działać będą szczególnie dobrze ze specyficznymi technikami - jak Metoda chociażby. Na wszystkich wodach. Może na tych naturalnych trochę dłużej trzeba będzie czekać na lepsze efekty, więcej trzeba będzie kombinować. Ale działać będą, chociaż nie zawsze.
Czy są teraz karpiarze, łowiący skutecznie dzisiaj na ziemniaka? Dlaczego większość z nich używa kulek i pelletów? :D
-
Ja skromnie jako młody padawan powiem, że w tym roku zafascynowalem sie metodą i od początku czerwca lowie "wynalazkami" bez skutku.
Nie wydaje jednak wyroku gdyż każdy wyjazd dziele tak, ze 3/4 czasu lowie wynalazkami, a 1/4 klasycznie i nie ma różnicy. Sąsiadujący wędkarze mówiący na "normalne" przynety tez szalu nie robią stad wciąż wierze ze dumbellsy jeszcze w tym roku pokażą na co je stać :)
Ciekawa obserwacja co do tego czy ryba lubi/zna takie cos jak dumbells - jak zakładam na wlos itd to narazie w tym roku cisza, ale jak rzucę go na wode przed siebie (jest to dumbells plywajacy) to niemal natychmiast tańczy na wodzie, cos go skubie... Podobnie kulki tutti frutti. Czyli drobnica sie tym interesuje :)
-
Grzegorz- zacząłeś dyskusję z przytupem, więc i niektórzy odpowiedzieli z przytupem :) Wg mnie dyskusja była dość rzeczowa, podparta argumentami i własnymi doświadczeniami forumowiczów.
Oczywiście, że wyczynowiec zgodziłby się, że pewne wynalazki nie są potrzebne, osoby łowiące na swoich, sprawdzonych setki razy łowiskach czują się dobrze z 'naturalnymi' przynętami. Nie zmienia to faktu, że 'nowe' nadchodzi i jest coraz popularniejsze, nie można odmówić mu skuteczności. Tak jak kiedyś sprężyna i koszyk zrobiła rewolucję wypierając takie 'trumienki', tak teraz pojawia się Metoda z miksami 50/50, dumbellsami i Lavami, wypierając sprężyny. Ryby będą dobrze reagować na pellety, kulki, boostery, Goo i inne rzeczy, tak jak reagują w UK, Czechach czy Francji. Rzeczy 'naturalne' tez będą dalej działać :)
Ryba jest rybą, jednak w Polsce coraz mniej pochodzi jej z naturalnego tarła a coraz więcej z zarybień, gdzie hodowana jest w specyficznych warunkach. Tym bardziej 'nowe' będzie się sprawdzać.
Tak jak kukurydza konserwowa spowodowała boom w łowieniu w Polsce w latach 90tych, tak samo zrobił to pellet halibutowy w UK, gdzie takie brzany po prostu szalały za nim. Wiele rzeczy - takie jak dumbellsy czy Lava, działać będą szczególnie dobrze ze specyficznymi technikami - jak Metoda chociażby. Na wszystkich wodach. Może na tych naturalnych trochę dłużej trzeba będzie czekać na lepsze efekty, więcej trzeba będzie kombinować. Ale działać będą, chociaż nie zawsze.
Czy są teraz karpiarze, łowiący skutecznie dzisiaj na ziemniaka? Dlaczego większość z nich używa kulek i pelletów? :D
Powód jest prosty - w szczególności kulki to przynęty bardzo trwałe. Jeśli dołożyć do tego fakt, że dość często wywożę zestawy w konkretne miejsce i wcale nie jakoś specjalnie daleko, chciałbym aby ta przynęta co najmniej 12 godzin a czasem i dłużej tam była. Łowiłem na ziemniaki w swoim życiu i wiele razy tak było, że albo spadał przy rzucaniu ( łowiłem nie na spławik a z gruntu i trzeba było majtnąć ) albo co kilka godzin ściągać zestaw i sprawdzać czy drobnica ziemniaczka nie oskubała. Owszem był sposób ale od początku mi się nie podobał - mały ziemniak naciągnięty na kotwiczkę >:O
JK
-
Ja skromnie jako młody padawan powiem, że w tym roku zafascynowalem sie metodą i od początku czerwca lowie "wynalazkami" bez skutku.
Nie wydaje jednak wyroku gdyż każdy wyjazd dziele tak, ze 3/4 czasu lowie wynalazkami, a 1/4 klasycznie i nie ma różnicy. Sąsiadujący wędkarze mówiący na "normalne" przynety tez szalu nie robią stad wciąż wierze ze dumbellsy jeszcze w tym roku pokażą na co je stać :)
Ciekawa obserwacja co do tego czy ryba lubi/zna takie cos jak dumbells - jak zakładam na wlos itd to narazie w tym roku cisza, ale jak rzucę go na wode przed siebie (jest to dumbells plywajacy) to niemal natychmiast tańczy na wodzie, cos go skubie... Podobnie kulki tutti frutti. Czyli drobnica sie tym interesuje :)
Zobacz - łowisz na Metodę, masz miks 50/50 w koszyku, jak 'książka mówi' zarzucasz 4-6 razy na klipie w jedno miejsce na początku, aby wprowadzić inicjującą porcję 'towru', póxniej łowisz... Dumbells ma za zadanie wyróżniać się na zanęcie, ma być oczywistym celem dla ryby. Bo zapach daje zanęta, pellety z miksu. Dumbells działa poprzez kolor głównie. Jego zaletą jest też miękkość, dwa rozmiary w pudełku, trwałość. Nie połowi on wcale gorzej niż kukurydza (mowa o łowieniu z gruntu). Jeżeli woda jest mętna, to wtedy pelelty świetnie się sprawdzą... Dają mocny zapach, naprowadzający ryby na niego (jak juz podejdą do miksu).
To przykład przynęt nowych, tego jak działają. Tu nie chodzi o to czy ryba to zna czy też nie, jedne działają poprzez kolor, inne zapach. Trudno aby lepiej połowić na ziarno łubinu czy fasoli :) To jest nowoczesne podejście właśnie, to są nowe przynęty, cholernie skuteczne. Nie zawsze jednak działają, trzeba znaleźć często 'klucz' do ryb.
Wody o których piszesz może nie są rybne, ale na pewno warto próbować się wstrzelić. Jeżeli łowisz Metodą, znajdujesz wcześniej miejsce na około 2 metrach, i używasz dużych podajników teraz, wcześniej zaś nęcisz - wprowadzając tam ileś koszyków z miksem, bądź też kul, to wyniki jakieś powinny być. Może wtedy, kiedy podejdzie ryba, której wiele tam nie ma. MOże trzeba tak nęcić kilka miejsc podczas sesji i szukać ryby? Absolutnie nie winiłbym tutaj 'nowości' ;) W końcu się wstrzelisz!
-
Założyciel wątku już się zmył z forum :p
Dobry koleś... Powiedział co wiedział i się zmył obrażony na to że mu ludzie racji nie przyznali :p
-
Uwaga raczej niepotrzebna bo teraz ci nie odpowie i nie odpowie innym, którzy odpowiedzą w wątku.
-
Może i niepotrzebna, ale wszak tak to wygląda.
Normalna dyskusja, a człowiek się obraził, bo mu racji nie przyznali.
-
Każdy ma "swoje racje" . Ale bez przesady :P. Chciał to poszedł z forum :P . Nie zatrzyma go nic 8)
-
A ja nie wiem czy nie jest to ktoś kto innym forum podjął bardzo podobny temat ale tam panuje większa swoboda więc jakby bardziej się rozwinął w swoich wypowiedziach ;)
W każdym razie pisząc kontrowersyjne posty trzeba być przygotowanym na bardzo merytoryczną dyskusję a nie zabierać zabawki i iść do siebie na podwórko ;)
JK
-
A ja nie wiem czy nie jest to ktoś kto innym forum podjął bardzo podobny temat ale tam panuje większa swoboda więc jakby bardziej się rozwinął w swoich wypowiedziach ;)
W każdym razie pisząc kontrowersyjne posty trzeba być przygotowanym na bardzo merytoryczną dyskusję a nie zabierać zabawki i iść do siebie na podwórko ;)
JK
I tu się zgadzam: mamy wolność słowa i wymiany poglądów jeden twierdzi, że lepsze kulki, drugi, że kukurydza ale 90% tego co wrzucamy do wody nie występuje w wodzie! Mączka rybna w sumie pływa w postaci ryb, robaki czasami wpadną do wody lub w niej żyją.
Łówmy przy pomocy rąk bo: wędka jest sztuczna, żyłka/plecionka o haczyku nie wspomne :P
-
Przepraszam, a co dla ryby jest naturalne? Kukurydza? Pszenica? Groch? Zanęta marcepanowa? A może coś opartego na mączce rybnej?
Mosteque :bravo:
Naturalna, to jest tylko ochotka. I też nie wszędzie, bo nie wszędzie występuje. Reszta to wynalazki, które człowiek zaczął wrzucać do wody i najzwyczajniej rybom się spodobały. Jedne występują w "naturalnej formie" (ziarna, robactwo) inne w przetworzonej - kulki, pellety, ciasta czy też różnego rodzaju zanęty. Więc tak na prawdę, gdyby ktoś chciał łowić na przynęty typowo naturalne (dla ryb) to musiał by łowić tylko na ochotkę...(nie kombinuję już z małżami i innymi tego typu stworami).
W związku z tym, pisanie o przynętach naturalnych dla ryb typu kukurydza, pszenica etc. to błądzenie w ciemności, bo kukurydza czy pszenica w wodzie nie rosną. Rozmoczony chleb czy ciasto z niego również. Dla mnie więc te przynęty "niby naturalne" są takimi samymi przynętami jak pellety, dumbellsy czy inne nowoczesne ustrojstwa.
Ryby nie interesuje z czego zanęta czy przynęta są zrobione ani czy to pseudo naturalne rzeczy czy też nowczesne wynalazki. Nie można analizować skuteczności zanęt i przynęt w taki sposób. Jedyna słuszny wniosek może być taki, że ryby w danym jeziorze czy też danego dnia żerują w ten czy inny sposób i wolą tę czy inną przynętę lub zanętę - z różnych przyczyn.
Jedne mogą inaczej pachnieć, inne mogą inaczej pracować, jeszcze inne pracują od razu a te drugie (jak na przykłąd pellet) rozkładają się nieco dłużej. Kukurydza wabi kolorem, smakiem czy też konsystencją. Pęczak może wabić delikatnym smużeniem. Zanęta sypka do mix, który pracuje bądź nie pracuje w zależności od rodzaju i przygotowania, wabi zaś zapachem, kolorem, smakiem. Pellet większy bądź mniejszy, działając z opóźnieniem przyciąga ryby mniejsze lub większe w zależności od wielkości, podobnie kulki. Jedna zanęta jest wyjedzona szybciej inna zaś wolniej. Jedna przyciągnie ryby szybciej i je nasyci, inna zadziała z opóźnieniem ale pozwoli zwabić większe ryby. I to wszystko nie opiera się na tym czy przynęta bądź zanęta są naturalne a na tym jakie ryby chcemy łowić bądź czy słusznie określimy naszą taktykę nęcenia i łowienia w zależności od zbiornika, gatunku ryb, sposobu żerowania czy nawet ich gustów danego dnia.
-
Przygodę z metodą rozpocząłem od sezonu 2015, zawsze łowię na dwie wędki, jedna to metoda druga klasyczny koszyk przeważnie z przynętą zwierzęcą, robie dwie oddzielne zanęty oraz nęce dwa miejsca na różnych odległościach. Łowie tylko na wodach PZW. Uważam że każde łowisko ma swoje specyfike a rolą wędkarza jest przystosowanie się. Przykład: sesja z mixem Luka i różnego rodzaju pelety oraz kulki wynik zero brań zmiana przynety na białe robaki i woda nagle ożywa dwa nieduze karpiki i systematyczne brania dużych krąpi i leszczy sredniej miary. Wniosek taki ze łowisko było dobrze zanecone zaneta na bazie mączek trzymała ryby cały czas w łowisku. Innym razem żwirownia koszyk daje małe ryby, branie niesystematyczne natomiast metoda milczy do momentu założenia peletu pikantna kiełbasa co skutkuje 4 jaziami w przedziale 40-45cm. Pewnie każdy z was który czesto kombinuje nad wodą w koncu trafia w ryby, łowię na dwa różne zestawy by spradzic czy ryba woli pobierać przynęte bezposrednio z podajnika czy tez jak w przypadku koszyka oddaloną o kilkadziesiąt cm. Obie metody są skuteczne to wędkarz musi je tak dopracować by miały odzwierciedlenie w braniach.
-
A ja tam ostatnio byłem 2 razy nad wodą i sprzęt został w domu :D Posiedziałem nad wodą posłuchałem śpiewu ptaków , poobserwowałem rybki, jaszczurki, ważki, kaczki i inne zwierzątka. Porozmawiałem z kolegami o "dupie marynie" i było super . :D :D
A przynęty no cóż zmieniają się ale to My wrzucamy do wody te różne cuda ( które produkowane są po to by zostać sprzedane z maksymalnym zyskiem) i uczymy powoli rybki reagować na nie. Czy się sprawdzą ? Czas pokaże, ale stare przynęty zostaną ale nowe już niekoniecznie.
-
Pike, zgadzam się z Tobą. Często technika determinuje wyniki jakie mamy. Metoda to pułapka której blisko do doskonałości, nieważne jaki to zbiornik, jezioro, woda PZW czy komercja. Jakie jednak wyniki tam mamy, w dużej mierze zależy od nas samych, od tego jak kombinujemy.
Ja podaję często jeden przykład. Pellet pikantna kiełbasa to dla mnie wysmienita przynęta. Ale na połowie wypadów nie działa, jest beznadziejny. To proste - bo na tej wodzie nie działa! Ale jak zmienią się warunki, pora roku, technika - może być całkiem odwrotnie. Nie wiem dlaczego pelletom czy jakimś innym 'wynalazkom' dawano tak niskie noty, obstawiam, że w większości warunków wypływa to z nieumiejętności łowiącego. Zanim powstało to forum, na innych często atakowano mnie za pokazywanie rzeczy, które na 'normalnych' wodach się nie sprawdzają. Teraz jest inaczej, nagle okazało się, że się właśnie sprawdzają, a dziesiątki polskich firm sprzedają pellety, kulki, nowoczesne zanęty na bazie mączek. Co wcale nie oznacza, że te tradycyjne rzeczy nie działają!
Jedna rzecz która jest dość istotna - to nastawianie się na pewne ryby. Na przykład Metoda nie jest techniką do łowienia mniejszych ryb. Te zazwyczaj powodować będą spinki, problemy z odróżnieniem brania od wskazań. Tutaj lepszy będzie delikatny helikopter i dwa lub jeden biały na haku. I ktoś, kto nie potrafi odnaleźć się w takich warunkach method feederem, obwinia 'nowości' za to, bo ktoś obok ze zwykłym zestawem 'kosi', ze zwykłą zanęta i z pinką na przykład. Ale to nie wina nowości, to jest przykład złego ich użycia.
A przynęty no cóż zmieniają się ale to My wrzucamy do wody te różne cuda ( które produkowane są po to by zostać sprzedane z maksymalnym zyskiem) i uczymy powoli rybki reagować na nie. Czy się sprawdzą ? Czas pokaże, ale stare przynęty zostaną ale nowe już niekoniecznie.
Nie przesadzajmy z tym maksymalnym zyskiem. NIe znam firmy, która nie chce sprzedawać z zyskiem. Słowo 'maksymalny' jest niepotrzebne :) Można by wyczuć jakiś spisek firm wędkarskich :D :D :D