Spławik i Grunt - Forum
ORGANIZACJE WĘDKARSKIE => PZW, czyli Polski Związek Wędkarski... => Wątek zaczęty przez: Mateo w 26.07.2016, 21:07
-
Tak się ostatnio zastanawiałem nad dobowym limitem ilościowym dla lina, który obecnie wynosi 4 sztuki.
Czy często zdarza Wam się złowić więcej niż 4 sztuki linów? Na moich wodach jest to niezwykle rzadki połów. Jedynie zaraz po zarybieniu linem wędkarze łowią po kilka sztuk. Zdarza się, że powyżej 4 sztuk.
Wszyscy chyba wiemy, że na nadmiar lina nasze wody nie narzekają. Wiemy też jak wolno rośnie ta ryba (http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=2045.0).
Skoro tak rzadko wędkarz wyciąga z wody więcej niż 4 liny w ciągu jednej wyprawy, to można powiedzieć, że limit 4 sztuk tak naprawdę nie jest żadnym limitem. Dochodzimy więc do wniosku, że piękna ryba, której jest niedobór w naszych wodach, tak naprawdę nie jest w ogóle chroniona.
Czy zatem tak ustalony limit (uwzględniając obecny stan naszych wód) spełnia swoje zadanie?
W załączonej ankiecie celowo pominąłem opcję całkowitego zakazu zabierania linów. Wielu bowiem z nas hołduje zasadzie "no kill" i zapewne wybrałoby taką właśnie opcję. Pewnie nie tylko w odniesieniu do lina, ale również innych gatunków. Nie jest to jednak sonda dotycząca kill/no kill, ale próba wyznaczenia realnego do wprowadzenia limitu. Lina nikt przecież nie zaliczy do gatunków podlegających prawnie całkowitej ochronie.
-
1 na dobe to max.
Uważam, że dodatkowo powinien być wprowadzony limit roczny.
-
Ja może powiem tak, jak już ktoś bierze niech bierze, ale limit np karpia to 35 sztuk rocznie, u nas w okręgu zamojskim.
Lin jak już max 5 na rok i koniec :) Max a najlepiej zero :P
Piękna ryba której u nas np na wodach PZW ciężko złowić bo zapewne jej nawet nie wpuszczają :P zdarzają się pojedynki dosłownie :/
-
W moim regionie jest takie łowisko gdzie podczas jednej wyprawy często wpada od kilku do kilkunastu szt lina w wymiarach powyżej 40 cm (najmniejszy jaki w tym sezonie złowiłem miał 43 cm, a najlepszy dzień przyniósł 15 szt)
(http://images77.fotosik.pl/776/d36e5597ea02cfe6med.jpg) (http://www.fotosik.pl/zdjecie/d36e5597ea02cfe6)
Ja ryb nie zabieram więc dla mnie limit jest bez znaczenia, ale uważam że 3 szt to max.
-
Tylko i wyłacznie 1!!
Boże chcesz jeść rybę to kup sobie morską w sklepie!
Łapmy ryby dla przyjemności nie dla przetrwania >:O
-
W moim regionie jest takie łowisko gdzie podczas jednej wyprawy często wpada od kilku do kilkunastu szt lina w wymiarach powyżej 40 cm (najmniejszy jaki w tym sezonie złowiłem miał 43 cm, a najlepszy dzień przyniósł 15 szt)
Super, że jest takie łowisko w okolicy.
Ale przy założeniu że 3 szt to max.
To przy 10 osobach które dziennie zabiorą ryby zgodnie z limitem po miesiącu ubędzie z łowiska 900 linów.
To tak optymistycznie licząc.
-
Jestem za całkowitym zakazem zabierania linów z łowiska. Zaznaczyłem opcję pierwszą, bo to najmniejsze zło.
-
1 sztuka na dobę to za małe obostrzenie. Powinien być jeszcze limit miesięczny. Np. 5 sztuk w miesiącu. Na każdym lowisku dla kazdego gatunku powinne być wprowadzone takie obostrzenia. W zależności od rybostanu.
-
W moim regionie jest takie łowisko gdzie podczas jednej wyprawy często wpada od kilku do kilkunastu szt lina w wymiarach powyżej 40 cm (najmniejszy jaki w tym sezonie złowiłem miał 43 cm, a najlepszy dzień przyniósł 15 szt)
(http://images77.fotosik.pl/776/d36e5597ea02cfe6med.jpg) (http://www.fotosik.pl/zdjecie/d36e5597ea02cfe6)
Ja ryb nie zabieram więc dla mnie limit jest bez znaczenia, ale uważam że 3 szt to max.
Takiej wody tylko można pozazdrościć...
-
Jestem za całkowitym zakazem zabierania linów z łowiska. Zaznaczyłem opcję pierwszą, bo to najmniejsze zło.
:thumbup:
Dokładnie to samo myślę.
-
Mateo, edytuj ankietę, proszę. Dodaj opcję "0 sztuk".
Z góry dziękuję ;)
-
W zależności od rybostanu.
Nie zgodzę sie z Tobą.
Limity powinny być stałe i wszędzie. Rybostan nie ma tu nic do rzeczy. Jak miesiarze wpadną to w moment czyszczą nawet najlepsze łowiska.
Zwiększenie limitów na rybniejszych łowiskach szybko sprowadziłoby te łowiska do typowo mazowieckich pustyń.
-
W zależności od rybostanu.
Nie zgodzę sie z Tobą.
Limity powinny być stałe i wszędzie. Rybostan nie ma tu nic do rzeczy. Jak miesiarze wpadną to w moment czyszczą nawet najlepsze łowiska.
Zwiększenie limitów na rybniejszych łowiskach szybko sprowadziłoby te łowiska do typowo mazowieckich pustyń.
Nie na temat - i dlatego opłata na cały kraj jedna jest do d... Jak pójdzie pocztą, że na jeziorze XXX bierze i są np liny to będą jechały całe wycieczki.
A co do limitu - góra jedna sztuka i wymiar 30 cm .
JK
-
Łapmy ryby dla przyjemności nie dla przetrwania >:O
Gdyby to chodziło o przetrwanie to rozumiem zjesz-przeżyjesz. Tu chodzi o ... Nie wiem, po co ludzie biorą.
Złap&wypuść!
-
Zdecydowanie 1 sztuka na dobę oraz max 3 na tydzień
-
1/2/4
-
W zależności od rybostanu.
Nie zgodzę sie z Tobą.
Limity powinny być stałe i wszędzie. Rybostan nie ma tu nic do rzeczy. Jak miesiarze wpadną to w moment czyszczą nawet najlepsze łowiska.
Zwiększenie limitów na rybniejszych łowiskach szybko sprowadziłoby te łowiska do typowo mazowieckich pustyń.
Trochę nie o to chodzi. Są jeziora, jak wspomniane powyżej, gdzie złapanie wielu linów dziennie to nie problem. Są takie, gdzie lin praktycznie nie występuje. Stosowanie tych samych ograniczeń dla obu tych zbiorników jest trochę bez sensu.
Choć osobiście chciałbym, żeby na każdym występowały jak najostrzejsze.
-
1/2/4
Rozwiń szyfr, proszę :D
-
Ja zagłosowałem na 1 tylko dlatego, że nie ma na przykład 1/tydzień zamiast 1/doba. Zdecydowanie jestem za limitami tygdniowymi zamiast dobowych.
-
Michał - dzień tydzień miesiąc
Choć optował bym za całkowitym zakazem zabierania lina,
I używania siatek. Ryba z limitu powinna być automatycznie po zdjęciu z haka zabita (tak jak to jest w Nl na wodach morskich) co z pewnością ułatwia kontrole i karanie miesiaży. Na tym forum promujemy skuteczne połowy (metoda) jak myślicie miesiaże tu nie zaglądają? Tylko patrzeć jak rybostan w polskich wodach będzie leciał na łeb i szyję-Znając realia taka opcja nie przejdzie, dlatego ustawiłem j/w
-
Dlaczego nie zrobicie cos w kierunku zeby PZW zaczeło zwiększać populacje ryb. Tylko wszyscy się wymądrzacie że trzeba wędkarzowi zabrać.
Ja nie zabieram wcale ryb tylko chodzi mi o to że nawet gdy wedkarze doprowadzą do zwiększenia populacji ryb w Polsce to wtedy już dopiero Pzw nic nie zrobi bo po co? Jak sami dajecie radę! Jedyne co będzie się zmieniało to wysokość składek.
Rybak siecią łowi wszystko co popadnie ale o tym to już nie wspomnicie!
jeden opłaca karte bo traktuje to jak sport a drugi bo chce zjeść rybę.
-
Dlaczego nie zrobicie cos w kierunku zeby PZW zaczeło zwiększać populacje ryb. Tylko wszyscy się wymądrzacie że trzeba wędkarzowi zabrać.
Ja nie zabieram wcale ryb tylko chodzi mi o to że nawet gdy wedkarze doprowadzą do zwiększenia populacji ryb w Polsce to wtedy już dopiero Pzw nic nie zrobi bo po co? Jak sami dajecie radę! Jedyne co będzie się zmieniało to wysokość składek.
Rybak siecią łowi wszystko co popadnie ale o tym to już nie wspomnicie!
jeden opłaca karte bo traktuje to jak sport a drugi bo chce zjeść rybę.
Jeśli twierdzisz ze nikt nie wspomina o połowie siecią, na tym forum - to czeka cię dluuuuga lektura :D
-
Trzeba zacząć od przewracania stołkøw i usadzenia na nim odpowiedniego wedkarza a poźniej zaostrzenia. Bo zaostrzenia są ale tylko po to żeby straż rybacka mogła dorobić. To jest hak zamknięte koło.
Ty zrobisz źle to dla nich lepiej. Wplywy z mandatów i rozne
-
To tylko jeden z (najswierzszy) z tematów
http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=5055.msg153246#msg153246 (http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=5055.msg153246#msg153246)
-
Dlaczego nie zrobicie cos w kierunku zeby PZW zaczeło zwiększać populacje ryb. Tylko wszyscy się wymądrzacie że trzeba wędkarzowi zabrać.
Ja nie zabieram wcale ryb tylko chodzi mi o to że nawet gdy wedkarze doprowadzą do zwiększenia populacji ryb w Polsce to wtedy już dopiero Pzw nic nie zrobi bo po co? Jak sami dajecie radę! Jedyne co będzie się zmieniało to wysokość składek.
Rybak siecią łowi wszystko co popadnie ale o tym to już nie wspomnicie!
jeden opłaca karte bo traktuje to jak sport a drugi bo chce zjeść rybę.
Wspominamy tylko nie w tym wątku :P
JK
-
Trzeba zacząć od przewracania stołkøw i usadzenia na nim odpowiedniego wedkarza a poźniej zaostrzenia. Bo zaostrzenia są ale tylko po to żeby straż rybacka mogła dorobić. To jest hak zamknięte koło.
Ty zrobisz źle to dla nich lepiej. Wplywy z mandatów i rozne
Sebek sprawdź jak jest a potem pisz - tej kasy z mandatów ani PSR ani PZW nie widzi.
JK
-
Jeżeli Państwo nie położh twardej ręki na tym wszystki to my płoteczki nic nie poradzimy. Nic. Można gadać i pprodukowac sie do woli.
-
Trzeba zacząć od przewracania stołkøw i usadzenia na nim odpowiedniego wedkarza a poźniej zaostrzenia. Bo zaostrzenia są ale tylko po to żeby straż rybacka mogła dorobić. To jest hak zamknięte koło.
Ty zrobisz źle to dla nich lepiej. Wplywy z mandatów i rozne
Sebek sprawdź jak jest a potem pisz - tej kasy z mandatów ani PSR ani PZW nie widzi.
JK
więc kto? ? ?
-
Jestem za całkowitym zakazem zabierania linów z łowiska. Zaznaczyłem opcję pierwszą, bo to najmniejsze zło.
Myślę dokładnie tak samo :thumbup:
-
Michał - dzień tydzień miesiąc
Choć optował bym za całkowitym zakazem zabierania lina,
I używania siatek. Ryba z limitu powinna być automatycznie po zdjęciu z haka zabita (tak jak to jest w Nl na wodach morskich) co z pewnością ułatwia kontrole i karanie miesiaży. Na tym forum promujemy skuteczne połowy (metoda) jak myślicie miesiaże tu nie zaglądają? Tylko patrzeć jak rybostan w polskich wodach będzie leciał na łeb i szyję-Znając realia taka opcja nie przejdzie, dlatego ustawiłem j/w
Oczywiscie, że tu siedzą.
Mało tego. Do wielu z nas podchodzą nad wodą, podpatrują i podpytują.
-
Michał - dzień tydzień miesiąc
Choć optował bym za całkowitym zakazem zabierania lina,
I używania siatek. Ryba z limitu powinna być automatycznie po zdjęciu z haka zabita (tak jak to jest w Nl na wodach morskich) co z pewnością ułatwia kontrole i karanie miesiaży. Na tym forum promujemy skuteczne połowy (metoda) jak myślicie miesiaże tu nie zaglądają? Tylko patrzeć jak rybostan w polskich wodach będzie leciał na łeb i szyję-Znając realia taka opcja nie przejdzie, dlatego ustawiłem j/w
Oczywiscie, że tu siedzą.
Mało tego. Do wielu z nas podchodzą nad wodą, podpatrują i podpytują.
Wiec przyczyniamy sie do zmniejszania rybostanu
Dlatego wspomniałem o zakazie używania siatek, co na pewno uskutecznia kontrole
-
U mnie na zalewie poglowie ryb diametralnie spadło. Właśnie po wprowadzeniu dobrych zanęt i przynęt do miejscowych sklepików...
-
Trzeba zacząć od przewracania stołkøw i usadzenia na nim odpowiedniego wedkarza a poźniej zaostrzenia. Bo zaostrzenia są ale tylko po to żeby straż rybacka mogła dorobić. To jest hak zamknięte koło.
Ty zrobisz źle to dla nich lepiej. Wplywy z mandatów i rozne
Sebek sprawdź jak jest a potem pisz - tej kasy z mandatów ani PSR ani PZW nie widzi.
JK
więc kto? ? ?
Urząd wojewody. Z resztą tak jak w przypadku mandatów od policji.
JK
-
U mnie na zalewie poglowie ryb diametralnie spadło. Właśnie po wprowadzeniu dobrych zanęt i przynęt do miejscowych sklepików...
I nic z tym nie zrobimy Michał, w dobie internetu wieści sie roznoszą baaaardzo szybko
-
U mnie na zalewie poglowie ryb diametralnie spadło. Właśnie po wprowadzeniu dobrych zanęt i przynęt do miejscowych sklepików...
Nie tylko.
Masa ludzi z okolic którzy sa w mazowieckim przeniosła sie na skierniewickie bo blisko i sa ryby.
W grodziskich sklepach zalew jest zachwalany niczym targ z rybami. Sprzedawca opowiada o tym ile to nie połowil i zabral. Doradza rzeczy które sie sprawdzają. A wiem, ze on, jego szwagier i masa klientow jezdzi. Biora wiadrami. Leszcze większe niz my łapiemy. I liny. I karpie.
Ten nasz kłusol to tez z mazowieckiego i klient tego sklepu.
Fama sie rozeszła a ryby zjedzone.
Wiec tak jak Ci pisalem wczesniej, bardzo rybny zbiornik staje sie
-
Panowie, pozwolę sobie na rozwinięcie tematu. Trzeba spojrzeć na sprawy limitów nieco szerzej.
A więc - limit dobowy 4 sztuk, jaki obowiązuje w moim okręgu przynajmniej - katowickim, to kpina. Na jakiej wodzie można złowić dużo linów? No właśnie. Po co więc taki limt? Kto go stworzył?
I tu mamy do czynienia z pierwszym problemem. Ten limit pochodzi sprzed dwudziestu lat, przynajmniej odnosi się do czasów, kiedy ryby jeszcze były. Obecnie jest to coś, co wyraźnie pokazuje,że ktoś ma nas za wariatów, bo wyznacza coś co nieosiągalne, z drugiej strony można wnosić, że osoby odpowiedzialne za ustalanie tych limitów nie mają wiedzy na temat zasobności wód w Polsce. Wyraźnie widać, że nie jest to przepis uwzględniający realne warunki. Za co więc płacimy składki do PZW? Kto nas tam reprezentuje?
Problem drugi. Lin to ryba, która zachowuje się w ciągu roku specyficznie. Grupuje się do tarła w okresie kwietnia-lipca, to ma miejsce, gdy woda osiąga odpowiednią temperaturę. Czyli mamy do czynienia z sytuacją, gdzie złowienie lina jest najłatwiejsze w momencie zanim przystąpi on do tarłA! Tak więc zdecydowana większość złowionych przedstawicieli tego gatunku nie da początku nowym pokoleniom, gdyż wyląduje na patelni. Inaczej jest z leszczem czy takim szczupakiem, ryby te trą się wcześniej. Sam szczupak ma okres ochronny. Tak więc limit 4 linów na dobę, to wyraźna nieznajomość faktów, lub ich olewanie. Skoro ryba ta jest nie chroniona okresem, ma tylko wymiar 25 cm - to jakim cudem możemy liczyć na jego wielką jak niegdyś populację? To tak jakby zrobić dziurę w materacu i dziwić się, że nie można go napompować! Ktoś tu wyraźnie nie monitoruje stanu polskich wód.
Problem trzeci. Samo ustalenie limitu na takim poziomie, świadczy o tym, że nie prowadzi się w Polsce racjonalnej gospodarki rybackiej czy wędkarskiej. O ile złowienie lina na jakimś jeziorze może się udać, i ilość 4 sztuk jest osiągalna, to jednak na zdecydowanej większości wód tej ryby brakuje. Jeżeli więc się nią zarybia, i do wody trafia kroczek lina mający w granicach wymiaru ochronnego, to ludzie korzystając z limitów, będą łowić rybę zanim ta dorośnie. Czyli mamy sytuację, gdzie zarybienie w większości ląduje na patelni - oczywiście zanim dojdzie do tarła naturalnego. W sytuacji takiej więc należałoby zmniejszyć wszędzie ilość ryb do zabrania do jednej lub góra dwóch, i to nie na dobę, ale minimum tydzień. Oczywiście jednocześnie powinno się wprowadzić górny wymiar ochronny - który chroniłby największe z osobników, dających najwięcej ikry. Według mnie powinno to być 40 lub 45 cm. Trzeba mieć świadomość, że większe są samice, tak więc trzeba aby do tarła przystępowały też samce (wymiar 50 cm to zbyt mało).
Racjonalna gospodarka powinna zakładać, że dana woda posiada stałą populację danego gatunku, i ewentualne braki są uzupełniane poprzez zarybienia. Przy limicie 4 sztuk na dobę, mowy o racjonalizmie nie ma. Taka ilość może się odnosić do jakiś mazurskich jezior, gdzie lin ma swoje siedliska, najczęściej w okolicy grążeli, roślinności podwodnej, i jest go tam sporo. Przepraszam, było sporo, bo rybacy zrobili swoje.
Problem czwarty. Lin jest 'atakowany' nie tylko przez wędkarzy. Gatunek ten cierpi też na skutek zarybień karpiem, amurem i karasiem srebrzystym, które to wyżerają jego wylęg, lub niszczą jego naturalne siedliska (karp niszczy dno usuwając roślinność podwodną, często prowadzi to do zmiany warunków w zbiorniku). Tak więc wpuszczenie takiego karpia, japońca - automatycznie osłabia naturalne tarło lina. Oczywistym więc jest, że w takiej sytuacji należałoby odpowiednio pomóc zagrożonemu gatunkowi zmniejszonymi limitami, górnym okresem ochronnym, stworzeniem stref naturalnego tarła na których nie wolno wędkować... Tego się nie czyni. Jeżeli dodatkowo wrogiem lina będzie kormoran, który tak jak w UK - potrafi w okresie gdy jest zimno polować na ryby nie mające ochrony roślin i będące w letargu, dojść można do wniosku, że robi się zbyt mało. Działania takie jak zarybienia karpiem powinny automatycznie powodować zmniejszanie limitów połowowych lina - tego się nie czyni...
Problem piąty. Rejestry połowów i brak kontroli nad wodami. Rejestry połowów nie są wypełniane tak jak powinny być. Brak kontroli nad wodami sprawia, że nie trzeba pisać prawdy. Wielu wędkarzy ukrywa fakt, że zabiera więcej niż można, lub czasami nie pokazuje tego w rejestrze. Wielu wychodzi z założenia, że jak można łowić 4 sztuki na dobę, to 'jak ja zabiorę sześć i nie łowię przez następne kilka dni, to się nic nie dzieje'. Efektem takiego stanu są papierowe stany ryb, jakie ma RZGW. Nie ma to pokrycia w rzeczywistości. Tak więc limity często odnoszą się do 'papierowych' stanów, gdyby taki ichtiolog określał 'możliwości produkcyjne' każdej z wód, myślę, że limitu 4 sztuk na dobę nie przyznałby prawie żadnemu zbiornikowi. W ogóle aby jakieś limity miały sens, należy kontrolować, aby rejestry były wypełniane - trzeba edukować ludzi i tłumaczyć im, że to dla ich dobra (jak się wykaże, że rybę zabrano z łowiska - to będzie można dostać pozwolenie na to aby nią zarybić - odnoszę się tu do poprawek do operatu rybackiego, o jakie może wnosić dzierżawca, tez zaś robić to może na żądanie wędkujących). I znowu dochodzimy doi sytuacji - gdzie nie wiadomo, za co płacimy składki. ZG PZW nie potrafi nawet wywalczyć tego, aby więcej zarybić jałowe juz bardzo wody...
Podsumowanie
Problem limitów, jakie obowiązują w Polsce, odnosi się nie tylko do lina. Wyraźnie widać, że sposób w jaki gospodarzy się polskimi wodami jest zły i nieefektowny. Ja główna winą obarczam ZG PZW oraz naukowców z Instytutu Rybactwa Śródlądowego w Olsztynie, ponieważ to oni razem do kupy odpowiadają za całokształt. Może gdyby do spółki nie sieciowali wód Mazur, byłoby inaczej? Póki co ryb w naszych polskich wodach brakuje. Limity absolutnie są oderwane od rzeczywistości, i ich wielkość oraz brak okresów ochronnych dla takiego lina to powód, że tej ryby tak jest teraz mało. PZW razem z IRŚ powinni pilnować, aby polskie prawo nadążało za rzeczywistością. Bo limit czterech sztuk dla lina dziennie to idiotyzm. Na dodatek pozwala na zabijanie tych ryb przed tarłem...
Co zakrawa na ironię, to jak nasze wody są słabe, widzą głównie wędkarze. Dlaczego nie widzą tego ichtiolodzy i osoby z Twardej 42? Ci pierwsi twierdzą, ze ryba albo jest, albo za jej brak odpowiadają wędkarze. Ci drudzy mają nas w nosie i niczego nie muszą twierdzić, jak przychodzi co do czego to tłumaczą się przepisami jakie obowiązują w Polsce...
Panowie, trzeba się szykować, aby protestować przeciwko rzeczywistości z jaką mamy do czynienia. W innym wątku pojawi się dyskusja odnośnie petycji do władz koła, aby zarybiać większymi ilościami lina i karasia związkowe wody, oraz aby zacząć chronić te gatunki. Jak widać większość z nas uznaje obecne limity za nonsens. Trzeba też dokręcać tez śrubę nieudacznikom z ZG. Zacznijmy działać!
-
A po co zmieniać limity dzienne? Limit roczny 10 sztuk, widełki ochronne 35-40 i po problemie. Za 10 lat będą duże liny.
-
Okręg Zamość
Limit dobowy 2 sztuki
Wymiar 30 cm
Może kiedyś widełki ;)
-
U mnie tylko widełki są 30-45cm
-
Zaostrzenie wymiarów, limitów, limity roczne, miesięczne, tygodniowe - to wszystko zacne idee, tylko kto tego będzie pilnował?
-
Zaostrzenie wymiarów, limitów, limity roczne, miesięczne, tygodniowe - to wszystko zacne idee, tylko kto tego będzie pilnował?
Zlikwidować PZW i tyle. ;)
Zrobić ja w Anglii, stworzyć kluby, oddać im większość wód i będą ryby (może...).
-
Problem czwarty. Lin jest 'atakowany' nie tylko przez wędkarzy. Gatunek ten cierpi też na skutek zarybień karpiem, amurem i karasiem srebrzystym, które to wyżerają jego wylęg, lub niszczą jego naturalne siedliska (karp niszczy dno usuwając roślinność podwodną, często prowadzi to do zmiany warunków w zbiorniku). Tak więc wpuszczenie takiego karpia, japońca - automatycznie osłabia naturalne tarło lina. Oczywistym więc jest, że w takiej sytuacji należałoby odpowiednio pomóc zagrożonemu gatunkowi zmniejszonymi limitami, górnym okresem ochronnym, stworzeniem stref naturalnego tarła na których nie wolno wędkować...
W moim okręgu na jednej z wód byłem przy 4 zarybieniach i tak jak piszesz, ryby jakie są wpuszczane to jedynie Karp i karaś i czasami po 5 amurów na jeden zbiornik.
Nie widziałem ani jednego lina, a "japońce" to po prostu taczkami tak samo jak karpie. Niestety te zbiorniki są oblegane w 90% przez osoby zabierające praktycznie wszystko.
Na jednym ze zbiorników Lin występował dało się go złapać jak najbardziej, na początku tego sezonu niestety nikt lina nie widział.
Prawdopodobnie został skutecznie odłowiony a resztę załatwiły inne gatunki.
Na 18ha wody tylko na tym 1.5 ha zbiorniku były.
Okres ochronny powinien być chociaż od początku kwietnia do końca sierpnia, może wtedy dało by się jakoś utrzymać pozostałości Lina w wodach PZW gdzie ciężko o tą rybę.
Tak że limit roczny 4 był by odpowiedni a może i to za duży biorąc pod uwagę że prawie go nie ma.
-
A w jaki sposób ten karp niszczy dno? ;)
-
Ja u siebie zarybień linem jeszcze nie widziałem.
Parę lat temu na jednym ze zbiorników lin był najczęstszą (!) zdobyczą latem. Plotki głosiły, że byli to uciekinierzy ze stawów hodowlanych, którym wiosenne rozlewiska otworzyły drogę ku wolności, więc nastąpiło takie zarybienie z przypadku. Efekt był taki, że dla większości przestały się liczyć jakiekolwiek limity i na kolejny rok o lina było trudno, a ostatnio można o nim jedynie usłyszeć w opowieściach.
Dlatego najpierw trzeba zadbać o kontrolę, bo inaczej psu na budę limity i zarybienia.
-
A w jaki sposób ten karp niszczy dno? ;)
A na przykład szukając ochotki, która żyje w mule.
Ale amur robi większe spustoszenie. Na swoim stawie miałem dużo roślinności, do czasu wpuszczenia amurem. Teraz ostały się tylko pałki i sitaki rosnące poza wodą :D. Kosz (od kosiarki) trawy opędzlują przez dzień, a jest ich może 10-15 sztuk w przedziale wagowym 1-2 kg.
-
Aha to tylko karp tak, żeruje ? A stado leszczy przeszukujące dno nie robi tego samego?
-
aha to tylko karp tak , żeruje ? A stado leszczy przeszukujące dno nie robi tego samego ?
Raczej robi, a gdzie ostatnio widziałeś na jednym zbiorniku stado leszczy większe od stada karpi? :)
Ale do opinii Lucjana, że japoniec niszczy rośliny, to się nie zgodzę, owszem wyżera ikrę (jak większość ryb), ale nie żywi się typową roślinnością wodną.
-
Są takie zbiorniki
Karp nie jest jedyną rybą , która ryje w dnie.
Wyżeranie narybku lina czy karasia przez karpie ??? a jaka ryba tego nie robi?Widzieliscie kiedyś co robią bolenie,okonie i jazie z narybkiem?
Jaka ryba nie wyżera ikry? To jest naturalny pokarm każdej ryby.
Kiedyś starsi ludzie wywalali na brzeg okonie,jazgarze właśnie przez takie poglądy o wyżeraniu ikry.
Ja osobiście nie mam nic do karpi niech będą ale w innych proporcjach .
-
Ja osobiście nie mam nic do karpi niech będą ale w innych proporcjach .
:bravo: :thumbup:
-
Ale do opinii Lucjana, że japoniec niszczy rośliny, to się nie zgodzę, owszem wyżera ikrę (jak większość ryb), ale nie żywi się typową roślinnością wodną.
Japoniec nie niszczy roślinności, tego nie napisałem ;) Jest konkurentem pokarmowym innych karpiowatych, rozmnaża się bardzo intensywnie i szybko, krzyżuje, wyżera ich ikrę i wylęg. Zabiera miejsce innym pożądanym gatunkom...
Są takie zbiorniki
Karp nie jest jedyną rybą , która ryje w dnie.
Wyżeranie narybku lina czy karasia przez karpie ??? a jaka ryba tego nie robi?
Problem karpia polega na tym, że jeżeli jest go zbyt dużo, to wtedy ryjąc w dnie usuwa z niego rośliny. Dodatkowo zamula wodę, przez co rośliny nie mają się jak rozwijać, gdyż potrzebują słońca aby przeprowadzać fotosyntezę. Bez roślin wiele gatunków traci ochronę i nie ma miejsca do przeprowadzenia tarła. Jeżeli na wodzie bez roślin siądzie stado kormoranów, to jest rzeź. Sztuka polega na tym, aby nie wprowadzić zbyt dużo karpia właśnie.
Co do wyżerania wylęgu. Na pewno ma to miejsce i więcej szkody zrobi kilka karpi w miejscu tarłowym lina, niż okonie i jazgarze. Zresztą i tak większa część narybku zginie zanim uzyska wymiary 10 cm, ile ich przeżyje? Na hektarowej wodzie może kilkadziesiąt, kilkaset małych linków?
-
Łowie na zbiornikach gdzie jest masa zarybieniówek karpia, woda krysztął wiec śmiem wątpić w jego wielkie szkodzenia bo rycie w dnie to normalna sprawa wielu gatunków.
Co do zjadania narybku taka samo nikt mi wmówi , ze karpie zjadły narybek i nie ma ryb.
Bo To co z nim robi boleń,okoń i jaż jest dużo większą rzeźnią ;)
W Polsce po prostu brakuje osób , które ustalały by jakieś sensowne zarybienia.
Bo jak na razie większość zbiorników to tak jak pisałem to zupy rybne wpuszcza się masę gatunków do jednego gara.
Mam niedaleko fajna wodę ponad 20h i wyszedł taki miszmasz (płoć,wzdrega, leszcz,karaś s, karaś z,karp,amur,lin,boleń,jaź,kleń, szczupak,okoń,sandacz,sum)
Następny zbiornik około 1000h ryby te same z tym, ze zbiornik jest przeleszczony woda jeden wielki syf brudna , smierdząca, zamulona .
Wiele wód wygląda podobnie, wiec jak ten beidny lin i karas ma dojść do naszej przynęt kiedy ma tylu konkurentów?
Ważną rzeczą były by tarliska i zakaz połowu na takowej części zbiornika, ale to chyba nierealne.
-
Masz rację, nie wszędzie karp robi problemy. Ja mam na myśli raczej mniejsze zbiorniki, takie 'linowe'. Trafia tam nagle po kilkaset kilo karpia rocznie, i lina jest coraz mniej. Po prostu presja jednego gatunku na drugi. Jeżeli ktoś mądrze ustali liczbę wpuszczanych ryb, i monitoruje wodę - to wie co i jak wpuszczać co roku, aby była równowaga.
Dlatego uważam, że każdy okręg PZW powinien zatrudniać kilku ichtiologów. Niech wędkarze płacą za ich etaty (większe składki) - ale tacy goście mogliby kontrolować i monitorować zbiorniki. A więc widzieliby co łowią wędkarze, czego nie. Mieliby obraz - i mogliby kierować wnioski o dodatkowe zarybienia. Jeżeli robi to wykształcony ichtiolog (po szkole wyższej), to wtedy jest podstawa aby to uznać. Nie widzę problemu aby RZGW oponował. Wędkarze mieliby wtedy więcej ryb... Bo niestety prawda jest taka, że wpuścić ryby to nie wszystko. Trzeba zadbać aby dana woda mogła wszystkie wyżywić, aby rosły, nie dusiły się zimą. Musi być to równowaga. Ja widzę jak moje kluby bawią się w ichtiologię i jak im to nie wychodzi. Dlatego wody potrzebują fachowców. Nie ma się co bać za to zapłacić. Bo składki już w dół nie pójdą, na pewno jednak można liczyć na coraz to gorsze wyniki. Dlatego taka alternatywa jest jak najbardziej potrzebna. Dodatkowo ci ichtiolodzy mogliby pisać prace dotyczące wędkarskiego wykorzystania wody. Póki co mamy ichtiologów co są specjalistami od rybactwa, mają oni specyficzne podejście do wędkarstwa, mam wrażenie, że go jakby nie uznają. Trzeba to zmieniać!
-
No właśnie Lucjan, ty mówisz o małych zbiornikach i o karpiu. Rozumiem, często o tym mówisz na swoich filmikach, że woda mętna, to karp żeruje. Ale to nieduże akweny z dużą ilością ryb, głownie karpia. Ale nie znajdziesz raczej wody PZW takiej 10 hektarów+, na której jest za dużo jakiejkolwiek ryby. :)
-
Zapewniam Cię, że na wielu jest pełno ryb. Leszczyków, płotek czy japońców :D
Masz rację - rzeczy o których ja piszę są rzadkie w Polsce, bo zarybieniowy karp trafia w przeciągu kilka dni na patelnię, zostaje zazwyczaj jakis procent (10-30%), który przeżywa do następnego roku. Ale co by było, jakby takie pół tony kroczka dorosło? Szok!
Ja uważam, że zamiast wpuszczać pół tony karpia, lepiej wpuścić 200 kilo sztuk od 1 do 2 kg, i kilkanaście takich po 3-4 kilo. Reszta zarybienia to niech będzie lin, karaś i szczupak. Wędkarsko wtedy będzie ciekawiej, te większe karpie łapały by się na górny wymiar ochronny. Jest wtedy co łowić oprócz małych karpików...
-
No, ale małego karpia najłatwiej złowić. "I tak ma być!"~ powiedzą starsi panowie, którzy uważają, że ryba jest, ale bierze tylko przez tydzień po zarybieniu.
Niestety, taka rzeczywistość... Aby coś zmienić trzeba poczekać kilka lat. Na razie można tylko narzekać...
3 najaktywniejsze w tym momencie wątki i tak zmierzają do jednego... Klasyka... :)
-
Luk mam i taki mały linowy zbiornik , woda mega trudna zarośla jak nie wiem co łowi się na spławik w oczkach , woda czysta , ale to chyba zasługa źródeł .
Karpie są ale dużo więcej karasi i linów presja znikoma bo nie każdy lubi łowić w takich warunkach.
Karpie rzadko biorą i rosną byki szanse w tych zaroślach na udany hol znikome ;)
Łatwo zobaczyć na tym przykładzie co robi odpowiednie zarybienie karp jest ale dominuje karas i lin
Tak szczerze to powiem wam , że duzo lepeij było by kiedy ryby były by w okolicy 20cm.
Po zarybieniu karp to głupia ryba bierze na wszystko, a skoro jest niewymiarowy to wraca do wody i ma szanse przeżyć
-
A w jaki sposób ten karp niszczy dno? ;)
A na przykład szukając ochotki, która żyje w mule.
Ale amur robi większe spustoszenie. Na swoim stawie miałem dużo roślinności, do czasu wpuszczenia amurem. Teraz ostały się tylko pałki i sitaki rosnące poza wodą :D. Kosz(od kosiarki) trawy opędzlują przez dzień, a jest ich może 10-15 sztuk w przedziale wagowym 1-2 kg.
A to leszcz i lin nie ryje ?
Panowie inna sprawa jak mamy dziurę w ziemi z karpiami a inna jak zbiornik naturalny.
Nie zgodzę się, że karp niszczy wszystko i w ten sposób wypiera liny czy leszcze.
Dlaczego na dobrych koercjach liny i leszcze żyją w tej samej wodzie? Proste - bo za ryby trzeba zapłacić.
Dlaczego jak naście lat temu wędkowałem na Oczku w Zegrzu łowiłem oprócz karpi leszcze, karasie ( te nasze złote ) a jak kiedyś zobaczyłem trące się liny to aż dech mi zaparło takie kabany. Nie zwalajcie winy na karpie a wędkarzy co biorą i brali wszystko co złowili byleby wymiar miało.
I jeszcze jedno - jak się zarybia ( obojętne jakimi rybami ) powinny być niewymiarowe o czym pisał @ fEeDeReK bo inaczej wszystko co ma wymiar wyłowią do cna.
I jeszcze o linie - na jednym z portali taki sobie wędkarz z uporem wklejał komplety linków a teraz nie wkleja. Ciekawe czy liny się skończyły ?
JK
JK
-
JKarp, ja takie wody widzę u siebie. Old Lake - jeszcze kilka lat temu rosły tam lilie. Lin był w różnych miejscach zbiornika, łowiło się duże karasie (sam złowiłem dwie wielkie sztuki). Teraz nie ma w ogóle lilii - karp do spółki z leszczem je wyłomotał. Lina sie tam juz nie łowi, oprócz kilku miejsc. Oczywiście nie ma linowego narybku również.
To samo jest na kilku innych zbiornikach. Zazwyczaj większa ilość karpia sprawia, że zanikają rośliny, mniej jest drobnicy. Traci ona naturalną ochronę.
Ten schemat trudny jest do realizacji w Polsce, bo ryba trafia na patelnię. Ale jeżeli by się to zmieniło? Słyszał ktoś z Was o linach z wód bez roślinności? Tak się składa, że ta ryba jej potrzebuje. Jak nie ma roślin, to nie ma też wielu linów. Jest dużo zielska - są liny :)
JKarp - ja nie chcę robić z karpia demona, nie jestem z 'tych'. Jednak zarybienia wielu wód to setki kilogramów kroczka i nic więcej, może oprócz szczupaka. Karp nie przynosi korzyści żadnej wodzie, nie wpływa pozytywnie na rozwój rodzimych gatunków, przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Warto trzymać się pewnych proporcji. Zarybienia to ich wielkie zaburzenie. Gdyby tak pozwolono się rozwinąć tylu cyprinusom, nie było by dobrze... Ale z pomocą przychodzi wiadomo kto... :D
-
Całkowity zakaz zabierania lina, karasia złocistego- albo
Tak jak pisałem wcześniej - zakaz używania siatek, wspomaga kontrole, a uśmiercanie ryb limitowych zaraz po wypięciu z haka ją wspiera.
Ryby mocno ryjace w dnie przyczyniają sie do zanieczyszczenia fizycznego wody,za czym idzie mała dostępność światła, co nie sprzyja rozwijaniu sie roślinności.
Odmienna rzeczą jest Amur, co zeżre wszystko co napodka - jak koza
Edit:
Dodam jeszcze ze zanieczyszczenia mechaniczne oblegają roślinność co utrudnia roślinom fotosyntezę
Skutek- brak roślinności
-
JKarp, ja takie wody widzę u siebie. Old Lake - jeszcze kilka lat temu rosły tam lilie. Lin był w różnych miejscach zbiornika, łowiło się duże karasie (sam złowiłem dwie wielkie sztuki). Teraz nie ma w ogóle lilii - karp do spółki z leszczem je wyłomotał. Lina sie tam juz nie łowi, oprócz kilku miejsc. Oczywiście nie ma linowego narybku również.
To samo jest na kilku innych zbiornikach. Zazwyczaj większa ilość karpia sprawia, że zanikają rośliny, mniej jest drobnicy. Traci ona naturalną ochronę.
Ten schemat trudny jest do realizacji w Polsce, bo ryba trafia na patelnię. Ale jeżeli by się to zmieniło? Słyszał ktoś z Was o linach z wód bez roślinności? Tak się składa, że ta ryba jej potrzebuje. Jak nie ma roślin, to nie ma też wielu linów. Jest dużo zielska - są liny :)
JKarp - ja nie chcę robić z karpia demona, nie jestem z 'tych'. Jednak zarybienia wielu wód to setki kilogramów kroczka i nic więcej, może oprócz szczupaka. Karp nie przynosi korzyści żadnej wodzie, nie wpływa pozytywnie na rozwój rodzimych gatunków, przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Warto trzymać się pewnych proporcji. Zarybienia to ich wielkie zaburzenie. Gdyby tak pozwolono się rozwinąć tylu cyprinusom, nie było by dobrze... Ale z pomocą przychodzi wiadomo kto... :D
Skąd pewność że to karp i leszcz?
Też jestem za tym żeby karpia nie wpuszczać byle gdzie a już na pewno nie do małych sadzawek, zbiorników itd. Oczywiście proporcje to podstawa.
To ostatnie zaznaczenie przypomina mi zdanie: W czasie burzy należy wystrzegać się piorunów ;) Ja osobiście nie znam naszego rodzimego gatunku ryb który dobrze wpływałby na inne nasze rodzime ryby no bo niby jak miałby to zrobić ?
Poza tym wszystkim woda wodzie nie równa. Na jednej trzy karpie potrafią nabałaganić a na innej 30 karpi i śladów nie ma.
A tu zaprzeczenie, że tam gdzie karpie tak nie ma grążeli 8) :P
Moje oczko :D
JK
-
Ładne oczko.
-
Ja osobiście nie znam naszego rodzimego gatunku ryb który dobrze wpływałby na inne nasze rodzime ryby no bo niby jak miałby to zrobić ?
Karaś i lin na przykład sobie nie szkodzą i świetnie się komponują :) Płoć, okoń i szczupak tez do nich pasują jak ulał i jest git majonez. ;)
Powtórzę, nie zawsze karp będzie robił szkody, jednak ilości zarybień w Polsce są szalone. Jest tej ryby za dużo ładowane do wody. Oczywiście ktoś kto karpiuje może się ze mną nie zgodzić, ale mi chodzi o ilości. Bo ładnych karpi w Polsce wielu nie ma. Są na łowiskach, bo zazwyczaj są ostrożne, nie dają się łatwo złowić, rwą zestawy - sami forumowicze często raportują o czymś co szybko rozprawiło się z podajnikiem :)
Ktoś, kto wpuszcza ryby do danej wody, musi mieć świadomość, że tona kroczka to już dwie tony za rok. To oznacza dużą presję - od zmian właśnie w dnie, roślinności, poprzez nawożenie wody, jej zmętnienie, co pogarsza warunki życia innych gatunków.
Dlatego ważny jest umiar. Jasne, że pięć czy dziesięć karpi nie usunie lilii czy grążeli z łowiska. Ale ja widzę u siebie komercje i wiem co mówię, większa ich ilość może już cos takiego powodować. Zwłaszcza, że karpie nie żerują pojedynczo rozstawiając się w odstępach co kilkanaście metrów. Często skupiają się w grupy, stada, znajdują się w jednej partii zbiornika.
Moje zastrzeżenia co do samego karpia spowodowane są tym, że jeżeli w kołach zaczęto by nim zarybiać w takich ilościach jak teraz, bez ich odławiania, to byłaby masakra. Trzeba zachować umiar. I myśleć o innych gatunkach. Bo jeżeli karp wyżera linowi ikrę, to znaczy, że jakby go nie było to by jej nie wyżerał :) Wszystko zależy od ilości pokarmu jaką ma zbiornik. Ryby nie tylko jedzą konkretny pokarm, ale też drobne mikroorganizmy. Tak więc karp będzie po prostu pływając jadł jakieś algi, sinice, dafnie i takie tam. To pożywny pokarm bardzo. Jeżeli jednak wody są czystsze - to znaczy, że jest go mniej. Wtedy uzupełnieniem diety będą konkretniejsze rzeczy.
Tak więc wiele zależy od specyfiki zbiornika. Na pewno nie warto przesadzać z ilością tego gatunku. Nas wędkarzy interesują 'ładne sztuki', więc tak naprawdę lepiej jest mieć ich pewną ilosc w ładnym wymiarze, niż hordę wygłodniałych karpików, rzucających się na wszystko.
Dlaczego nie ma lina w Polsce? Ja po części wiążę to właśnie z zarybieniami ukierunkowanymi na karpia i amura głównie. Nie winię karpia, bo to tylko ryba, ale bardziej chciałbym wskazać na pewien brak odpowiedzialności i zaślepienie. Wielu wędkarzy ma w nosie równowagę, dla nich liczy się mięso. A karp stoi wysoko w hierarchii 'patelnianej'. Trzeba myśleć perspektywicznie, pewne działania mogą spowodować poważne zmiany. Widzimy to na przykładzie takich krajów jak Hiszpania chociażby. W Polsce tez są tacy, co chcą sobie pomanipulować naturą. Przypomnę zarybienia sumem albinosem Wisły. To jest proszenie się o kataklizm.
Ze swojego doświadczenia widzę, że karp i leszcz potrafią zdominować łowiska kosztem lina i karasia. Te dwa gatunki mają problem, gdy zanika roślinność. Na komercjach na przykład nie ma małych linków i karasi, gdyż ikra jest już pożerana, resztki wylęgu również. To pokazuje więc, że można trochę 'namieszać'. Wystarczy brak roślinności, zmętnienie wody... O dziwo płoć, okoń i wzdręga są odporne na takie zmiany i się rozmnażają bez problemu. Karaś i lin nie. Mam kilka takich łowisk u siebie i wiem, że nie ma tam młodych osobników tego gatunku.
-
Dajcie już spokój z tą " Świnią wodną " ;)
-
Zazdroszczę tym osobom, które mają możliwość łowienia na łowiskach, które są zarybiane karpiem. U mnie niestety karp to rzadkość. Nad okolicznym zalewem było podobno kiedyś sporo karpia i lina, ale wpuścili suma i teraz tych ryb już nie ma. Nad jeziorem położonym 25km od mojego miasta, też wpuścili suma a po kilku latach zdecydowali się wynająć płetwonurków żeby z kuszy odstrzelili te bydlaki. Nie wiem ile w tym prawdy, ale słyszałem tą historię od 2 starszych wędkarzy. Nie rozumiem na jaką cholerę wpuszczać suma na takie małe zbiorniki, przecież takie bydle zeżre lina czy karpia 40cm bez problemu...
-
Zazdroszczę tym osobom, które mają możliwość łowienia na łowiskach, które są zarybiane karpiem. U mnie niestety karp to rzadkość. Nad okolicznym zalewem było podobno kiedyś sporo karpia i lina, ale wpuścili suma i teraz tych ryb już nie ma. Nad jeziorem położonym 25km od mojego miasta, też wpuścili suma a po kilku latach zdecydowali się wynająć płetwonurków żeby z kuszy odstrzelili te bydlaki. Nie wiem ile w tym prawdy, ale słyszałem tą historię od 2 starszych wędkarzy. Nie rozumiem na jaką cholerę wpuszczać suma na takie małe zbiorniki, przecież takie bydle zeżre lina czy karpia 40cm bez problemu...
Wędkarze zapewne pomogli sumom zjeść ryby.
-
Stara śpiewka. Wszystko zeżrą, a potem wina suma.