Wędkarski sezon 2016 już mam praktycznie za sobą.
Wybiorę się ( lub nie
) jeszcze ze 2-3 razy nad wodę, ale już na żadne specjalne wyniki nie liczę.
Odniosę się więc do założeń na ten rok, cytując siebie samego z innego wątku :
Ubiegły rok był dla mnie uboższy wędkarsko niż 2014.
Poznałem (za dużo powiedziane ) 2 nowe łowiska, zacząłem kompletować sprzęt i experymentować z metodą.
Póki co bez rewelacji. Kilka leszczyków, największy zaledwie kilogram, 3 niewielkie linki ok 0,6-0,7 kg.
Łowię na wodach Pzw, na wodach gdzie brak karpi, czy karasi srebrzystych ( o ile mi wiadomo).
Mój ulubiony bacik dał mi kilkanaście linów, nieznacznie poprawiając swój PB 1,35 KG.
Plan na ten sezon to osiągnąć granicę 1,5 kg jeśli chodzi o lina.
Początek sezonu( tak do połowy kwietnia) poświęcę Warcie z myślą o jaziu i kleniu.
Dotychczas te gatunki omijały moje feederki, więc będę próbował znaleźć na nie sposób.
Później płotka na jeziorach i oczywiście moje ulubione liny.
Muszę popracować dalej nad metodą, stosowałem pellety Lorpio 2 mm do podajnika, teraz spróbuję z zanętami i miksami ich z mikropeletem. Druga część sezonu to w dużym stopniu będą nocki z myślą o leszczu.
Dużo pracy mnie czeka, ale "pracy" przyjemnej.
Kwiecień spędziłem w większości nad rzeką Wartą.
Niestety po raz kolejny polowanie na jazie i klenie nie przyniosło rezultatu.
Wciąż pozostają poza moim zasięgiem. Kilka wypraw zaowocowało krąpiami, trafiły się płotki , niewielki leszcz i rozpiór.
Końcówka kwietnia to pierwsze nieśmiałe próby na jeziorach.
Tu zaskoczenie. 27.04 przynosi mi na zupełnie nowej wodzie, pierwszego w życiu amura o wadze 2,52 kg.
To zarazem moja życówka i największa ryba złowiona na "metodę".
Od maja całkowicie poświęciłem się wodom stojącym.
Jako że ukochałem łowienie linów, to one co sezon stają się głównym "celem" moich wędkarskich aspiracji i marzeń.
Cel w postaci przechytrzenia 1,5kg lina udało się osiągnąć.
Zielona piękność o masie 1,52kg zagościła na brzegu.
Cały sezon przyniósł mi 17 linów, z czego 2 szt. na bata, pozostałe 15 na "metodę".
Uwielbiam łowić na bata, ale to właśnie metoda "zawładnęła" mną począwszy od czerwca.
Po ubiegłorocznych początkach, ten sezon stał się pierwszym, w którym skupiłem się na niej w dużym stopniu.
Moje ulubione jezioro nie należy do wód łatwych. Stosunkowo klarowna woda, przy tym dość głęboka (jak na metodę ) 5-6m. Największe wyzwanie stanowi jednak podwodna roślinność. Łąki podwodne stanowią prawdziwe utrapienie, stąd w poprzednich sezonach najchętniej wędkowałem tam na spławik.
Bacik i kukurydza na haku, zazwyczaj przynosiły mi przyzwoite płotki i kilkanaście linów w sezonie.
W tym sezonie jednak, to wędkarstwo gruntowe zdominowało niemal całkowiecie moje połowy.
Pellety Lorpio Basic 2mm dalej gościły w moim arsenale i z pewnością zagoszczą w przyszłym.
Tak jak sobie obiecałem, popróbowałem zanęt na bazie mączek rybnych i tu również z MMM jestem zadowolony.
Zanęty Sonubaits nie należą do tanich, ale to dobre mieszanki i wykorzystam dodawane podajniki.
Co prawda podajnik Prestona 15gr jest może zbyt lekki ale po dociążeniu (ciężarki do kół) spełni swoje zadanie
Zwłaszcza że ilość podajników Drennana którą straciłem w tym sezonie jest zatrważająca (odpadające obciążęnie).
W przyszłym sezonie to podajniki Prestona staną się moimi podstawowymi.
Co do taktyki to na mojej wodzie zdecydowanie "opłaca się" korzystać z dwóch wędek.
Wody te są ubogie, ilość brań niewielka, więc trzeba zwiększać swoje szanse.
Jedna wędka lokowana blisko brzegu (za pas trzcin z nastawieniem na lina ) - przerzucana żadziej.
Druga dalej od brzegu, częstrze, aktywniejsze poszukiwanie ryby, z myślą o leszczu.
Przekonałem się że ważna jest obserwacja pow. wody.
Spławy, bąblowania kilkukrotnie naprowadziły mnie na rybki i przyniosły brania.
Na mojej ulubionej wodzie nie ma karpia, ani karasia ( a w każdym razie nie znam nikogo kto je tam złapał) i chciałbym w przyszłym sezonie spróbować je złapać.
Na jeziorku Pzw gdzie złowiłem amura te rybki ponoć występują, więc spróbuję tam na nie zapolować.
Choć niestety to łowisko nie należy do "kameralnych" - sporo łowiących, spacerowiczów , a w pełni lata kąpiących sprawia że z niechęcią myślę o takiej pespektywie.
Druga część mijającego sezonu to nocki, sporo godzin nad wodą, starałem się zarazem wykorzystać pory zmierzchu i świtu. Przetestowałem dużo nowych przynęt, jedne wypadły świetnie a inne zawiodły.
Zdecydowani zwycięzcy tego sezonu to ananasowy dumbells Drennana i waniliowa kukurydza Cuka.
Leszcze jako głowny cel nocnych połowów dopisywały raz lepiej, raz gorzej.
Z całą pewnością dzięki "metodzie" unikałem 20-30cm leszczątek co jest jej zaletą.
Wśród testowanych na włosie przynęt nie znalazły się białe robaczki, a i "pop-apy" stosowałem krótko i z taką jakąś wewnętrzną nieufnością.
W roku 2017 muszę spróbować dać tym przynętom więcej szans.
Choć średnia wagi poławianych leszczy nie powalała, oscylując zapewne w okolicach 0,6-0,7kg to jednak trafiły się i rodzynki.
Dwa razy poprawiałem swój PB jeśli chodzi o leszcza a sztuki 1,67, 1,73 i 1,76 kg stanowiły przyjemne zwieńczenia wypraw.
Tak wiem że to nie kolosy
a dla kolegów "rozpieszczonych" komercyjnymi okazami pewnie nie wartymi uwagi.
Generalnie sezon uważam za udany.
Obiecująco wygląda przyszły sezon, na ile może taki wyglądać na ubogich wodach PZW.
Na podstawie zapisków z tegorocznych wypraw sporządziłem sobie zestawienie.
Miało ono zobrazować skuteczność testowanych przynęt w "metodzie", oczywiście na mojej wodzie
Nie odwzwierciedla ono jednak niewykorzystanych brań, a było ich przecież dużo, oraz spiętych ryb - co muszę też stanowczo poprawić. Na moje potrzeby uwzględniłem tylko rybki które znalazły się na brzegu.
A były tam również przynęty które dały mi brania a nie dały ryby - jak choćby "sławna" Pikantna kiełbaska