Albo ma się "skilla" albo nie. Wędkarstwo jest dziedziną sportu rzekłbym rekreacyjnego i tak jak w innych dyscyplinach trzeba mieć umiejętności. Kto je ma, szybko się wybija na tle innych co "skilla" nie mają. I czy będzie łowił na naturalne przynęty czy też na sztuczne będzie miał wyniki. Umiejętności to z jednej strony naturalny dar, a z drugiej wyuczone, wyćwiczone zachowania - w tym przypadku nad wodą. Zaczynające się od wyboru łowiska, przygotowania zanęt, przynęt, odpowiedni dobór sprzętu, a kończąc na precyzji rzutów czy zacięć. Kto ma mniejsze umiejętności pochodzące z daru natury musi dłużej ćwiczyć. I tu się kończy temat dlaczego jedni łowią a inni nie. Pomyślcie ilu z Was już niejednokrotnie było w takiej sytuacji, że tam gdzie inni siedzieli bez brania my łowiliśmy jedną za drugą. I było tak gdy łowiliśmy na "ruskie" teleskopy na ciasto z kaszki manny, czy też na spining, na sprężynę wypełnioną byle jaką zanętą po dziś dzień, gdy łowi się na mmm z dumbelsem. Nic się nie zmieniło, wędkarstwo stało się nowocześniejsze, przynęty trwalsze, czasami ryby te same a MY nadal z przodu. Bo po prostu mamy SKILL.
Pochodzę z małego miasteczka, gdzie ludzie nadal wierzą w przynęty naturalne i te, na które łowiło się kilkanaście lat temu. Na jeziorze mego koła kilku próbuje jak ja łowić na metodę i bez skutku. Też słyszę bzdurne wymysły - "nie znają to nie biorą". Mnie to cieszy, mam mniejszą konkurencję. Ja wierzę w to co robię i w to, że robię to dobrze. I mam wyniki kilkakrotnie lepsze od innych. Miałem gdy łowiłem na białego robaka, na kulki i mam łowiąc na dumbelsy. Chyba po prostu mam skilla.
Hahahha - był takie wierszyk. "Samochwała w kącie stała ........ '