Przeliczanie wędkarstwa na korzyści finansowe, jest jakimś nieporozumieniem, bo jeśli kpimy z tych, o im „karta się zwróciła”, to dlaczego niektórzy Moi Koledzy mówicie, że nieekonomicznie jest produkować sprzęt wędkarski samodzielnie?
(„Nie chodzi o to, by złapać zajączka, ale by go gonić…”).
Dla mnie WarshawAngler (Kolego, podaj w stopce swoje imię, bo nie wiem, czy zwracam się do człowieka czy do klubu), jest świetnym przykładem wędkarza kombinatora, którego cieszą „wynalazki”, które jeszcze do tego się sprawdzają. Tu nie chodzi o pieniądze, nie chodzi, czy to się opłaca, tylko czy daje to zadowolenie/satysfakcję.
Bo jednego cieszy droga wędka (co nie znaczy funkcjonalna), innego cieszy wędka własnoręcznie zrobiona czy to z kupionych blanków, czy to wędka zrobiona na bazie taniej wędki, ale tuningowanej, (a już szokiem dla innych jest to, kiedy ja na przykład robię wędkę pod dane łowisko, pod dana porę doby – inne na dzień, inne na noc itd., - to są dopiero odchyły…), jeszcze innego cieszą kolorowo-cukierkowate przynęty czyli kulki proteinowe i jeden je kupuje, drugi produkuje sam (sam też wymyśla dodatki, kolory, smaki, zapachy itd.). Taki wędkarz może godzinami siedzieć w kuchni.
Kolego WarshawAngler. Mieszek z siatki psiknij cynkiem w płynie, zamiast dziadowskich gum wędkarskich, które parcieją po roku kup w aptece cewniki urologiczne Foleya (po około 2,5 z sztuka), które są nie do zdarcia, bo wykonane z silikonu lub gumy (wybierz sobie) z dodatkiem czegoś, co konserwuje materiał, widełki zrób z grubego drewna (lepszy chwyt i ręka się nie męczy, no i szerszy zrób rozstaw widełek, bo to nie jest proca bojowa a wędkarska) i… masz procę na lata.
Ja kupiłem 3 rodzaje cewników i zrobiłem też trzy proce o różnym zasięgu. Kupnych proc mam chyba z 10, a tylko 3 zdały egzamin i to te najtańsze w tym jedna kupiona na giełdzie… samochodowej.
Swoją drogą, gratuluję pomysłu zrobienia mieszka z sitka do herbaty. Ciekawe jak by zrobić mieszek z cedzaka do makaronu?...