Nie widzę zbytnio logiki w kupnie takiego zestawu do feedera. Waży to tyle ile mój zestaw karpiowy z wędką 13ft i ultegrą 14000. Ustawienie tak długiej wędki w dobrej pozycji do obserwowania szczytówek może okazać się wyzwaniem w wielu miejscach. Wolałbym taki zestaw zastąpić miękka karpiówką 12ft 2,75lb i no ultegra 5500. Byłoby to lżejsze i według mnie o wiele mądrzej pomyślane 🙂. A jak ktoś łowi takim zestawem z alarmami to już wgl tego nie rozumiem.
Logika jest bardzo duża
Inaczej Węgrowie nie używali by takich kijów. Rzucisz nim masakrycznie daleko przy relatywnie małym obciążeniu + jak to feeder świetnie amortyzuje. Tego kija nie można rozpatrywać jako zwyczajnego feedera bo po prostu nim nie jest. Ciężka metoda dedykowana pod duże ryby
Co do widoczności szczytówki nie ma żadnych problemów. Potrafiłem się rozbić i normalnie komfortowo łapać w ciasnych miejscówkach między chaszczami.
Jeśli chcesz łowić na wodach typu Dzierżno czy Rybnik to "rzucić masakryczne daleko" nie załatwia sprawy. To są dziesiątki hektarów otwartej wody, gdzie wiatr i fala potrafią w ciągu krótkiej chwili zrobić szkwał. Wiatr ma tam gdzie hulać i nic go nie zatrzymuje. Ciężarek 30 gram może być przesuwany po dnie, dodatkowo ciężko dobrze naprężyć szczytówkę przy takich odległościach i tak małym oporze jak 30 gram czy nawet 40.
Kozi ma racje, być może rozwój feedera na Węgrzech każe im przesuwać kolejne granice dystansu, i są oni nie wątpliwie w tym świetni. Pytanie, to na ile wód każdy z was realnie musi rzucić powyżej tych bezpiecznych 50 metrów by się dobrać do ryb? I czy kopiowanie stylu węgierskiego, jakże trudnego dla szarego wędkarza, jest tym co powinniśmy robić?
Fala, wiatr, słowem żywioł. Czy wejście w to środowisko z takim sprzętem i bez takich umiejętności jakie mają Gabory jest droga do sukcesu? Waga zestawu o którym pisze Kozi też się będzie przypominać, w przypadku częstych rzutów.