Cześć wszystkim po dłuższej przerwie,
mam nadzieję, że wszyscy macie się dobrze i że Mikołaj dopisał. I ja poniekąd w sprawie Mikołajowej właśnie. Otóż, miałem niedawno wieczorem pogawędkę z kolegą, który po latach wędkarskiej abstynencji planuje od najbliższej wiosny powrócić do nałogu. Kolega wychowany jest teoretycznie i praktycznie w epoce pancernej gruntówki spod znaku tzw. telewizora i enerdowskich teleskopów, z rozdziawioną gębą słuchał więc o drgających szczytówkach, pellet-wagglerach i innych rybnych wunderwaffen. Niestety, przy okazji dowiedział się ode mnie, że ryb w Polsce już nie ma, bo się dało, dawno wyczapkowano z przeznaczeniem na pasztet, mimo wszystko jednak spróbuje

Kolega zadał mi więc pytanie z gatunku fundamentalnych: co ma sobie kupić, żeby fajnie i uniwersalnie połowić feederem?
Cel jest taki: 70 do 30 wody PZW do komercji. Głównie woda stojąca, ale w zasięgu jest także Wisła w Krakowie, więc tam też będzie siadać. Czyli kręcimy się w obrębie raczej niedużego białorybu z rzadkimi przyłowami drapieżników oraz (daj Boże) brzan. A czasem na komercji uwiesi się jakiś karp.
Pyta mnie: ile wędek, jaka długość i CW? I powiem Wam, sam mam zagwozdkę. Powiedziałem mu szczerze, że jak zacznie i łyknie przynętę, to zawsze sprzętu mieć będzie za mało

Mógłbym mu oczywiście coś podrzucić bazując na swoich obserwacjach, ale pomyślałem, że zbiorę więcej opinii.
Pomożecie? Kolega prosi jednak i tak o poradę. Może wydać na sprzęt do 4500 zł. Myśli o trzech kijach na start i dwóch kołowrotkach.
Acha, nie interesuje go spławik. Karpiarstwo oczywiście również

Co byście poradzili?