Lubię karpia...ale tylko raz w roku, właśnie w Wigilię. Jem go wtedy w ilościach hurtowych. Zasadniczo jem wtedy wyłącznie karpia. No może jeszcze chleb i opłatek
Dlatego też jestem wybrednym smakoszem karpia
Kiedyś jak nie było innej możliwości kupna karpia aniżeli żywego, to po zabiciu i przed patroszeniem polewało się go wrzątkiem, aby pozbyć się śluzu. Teraz jak kupuje się go już zabitego to wystarczy zalewa z mleka i cytryny (można dodać do tego odrobinkę majeranku), jak i pobyt w lodówce przez kilkanaście godzin. Umożliwia to pozbycie się całego smrodu z tej ryby. Nie znoszę tego mułowatego smrodu
Często jednak jak jestem na Wigilii poza domem rodzinnym jakaś pseudo Gesslerowa przyrządzi mi "walącego" karpia. Czuje się wtedy jakby mi ktoś położył na talerz "kapkę" mułu ze stawu lub kanału. Mam nadzieję, że przyszła teściowa tego nie czyta
Wtedy ze smutkiem zerkam na inne dania
Oczywiście karp z dobrego źródła nie powinien walić mułem, gdyż powinien być wcześniej umieszczony przez hodowcę w zbiorniku o dużym przepływie zimnej wody, ale w dzisiejszych czasach nie każdy tak robi. Potem wystarczy tylko sól, jajko, mąka i patelnia z olejem, czyli klasyka gatunku. Tak właśnie karpia przyrządza u mnie w domu moja mama. Inne dania z ryb (w tym z łososiowatych) na wigilię przyrządza już mój brat -zawodowy szef kuchni, ale tym daniom jest daleko...do tego wyrafinowanego smaku karpia z patelni