Ja przez 4 lata śmigałem na rybki Subaru Foresterem 2,0t, lekko podłubanym (turbo z imprezy wrx, większy hamulec, twardszy zawias) i z lpg. Dobił u mnie do 400 000 km i niedopilnowałem blacharki. Nie udało się uratować, ale auto totalnie bezkosztowe pod względem napraw. U mnie przejechało ponad 100 000km i tylko bieżące rzeczy eksploatacyjne typu oleje, rozrząd, tarcze, klocki itp.
Później chwilowo Jaguar X-type 3.0 AWD - fajne, wygodne autko, ale kosztowne. Przejeździł 2 lata i prawie 8k włożone w naprawy. Niestety - skasowane w wypadku w wakacje
Obecnie - Grand Scenic 1,6 z 2008r. Po zakupie wyszło od razu, że coś tam trzeba zrobić (nawiew, zawias), jeżdżę od wakacji i poza tym nic się nie wydarzyło nieprzewidzianego. I w końcu mam miejsce na całość gratów bez kombinowania, a i przespać się spokojnie można