Ja uważam, że ten sport to jeszcze jedna z nielicznych, pozytywnych rzeczy, które są w PZW. Ile razy ja się nasłuchałem, że jakby nie sport, to było by wpuszczone 500 a może i 1000 kg ryby więcej. Teraz mi powiedzcie, czy jest jakaś ilość, której amatorzy rybiego mięsa nie są w stanie przerobić? Im więcej ryb, tym więcej wyłowią i zjedzą. Jeśli zmienią się limity, jeśli powstaną limity tygodniowe, jeśli zacznie się chronić odpowiednio wyjątkowe dla Nas gatunki ryb rodzimych - wtedy pieniądze zaoszczędzone na sporcie realnie mogą poprawić rybostan.
Trzeba też pamiętać, że ten sport to w 70% koszta zawodów dzieciaków (przynajmniej u mnie w kole tak jest) a one są przyszłością PZW. Bo jeśli mięsiarze wymrą naturalnie, a młodzi zamiast łowienia ryb będą wybierać komputer, to po jakimś czasie okaże się, że nie będzie więcej ryb ale mniej, bo liczba członków drastycznie spadnie.
Tłumaczę Wam, bo znam sytuację doskonale. Jeśli w kole, jeśli w jakiejś grupie jest przewaga mięsiarzy, to obojętnie, czy zarybicie 1000 kg ryb czy 5000 kg ryb, efekt będzie taki sam!
Bez limitów tygodniowych i prawidłowej ochrony odpowiedniej do obecnych czasów możemy sobie zarybiać i zarybiać i tak w kółko. To nic nie da. Przekonałem się o tym osobiście.
Piszecie tutaj o komercjalizacji, o sponsorach sportu etc. Większość przyklaskuje, popiera. Pytam się teraz. Kto z Was, jest chętny sponsorować moją szkółkę wędkarską i dzieciaków w 2018 roku?
Mam ambitnych i osiągających sukcesy młodych sportowców. W tym roku jedziemy na GPX Polski. Kto mi pomoże? Chętnie przyjmę każdą pomoc. Oczywiście nie ma problemu z reklamą, napisami na koszulkach itd. Zobaczymy w tym wątku, ilu zgłosi się chętnych do pomocy. Wszystko fajnie pięknie, ale w zeszłym roku próbowałem poszukać sponsora, niewielkiego, by kupić nowe żyłki, jakieś haczyki, spławiki, akcesoria. Pomógł tylko Kacper Górecki, który wysłał swój sprzęt. Zawody czy sport w PZW, to nie tylko seniorzy typu Horemski, Milewski etc. Sport w PZW to w większości szkółki wędkarskie i dzieciaki, które uczy się prawidłowego podejścia do ryb, etyki wędkarskiej, obecnie zasady no-kill, wędkowania różnymi technikami, są wyjazdy na zawody itd. Ale to praca trudna i wymagająca, do tego niestety kosztowna. Ale to nie jest pieniądz stracony. Obiektywnie stwierdzam, że ta część pieniędzy, przeznaczona na sport i te dzieciaki jest dużo lepiej wydana, aniżeli pozostałe 90 ileś %, które są zżerane przez mięsiarzy albo działaczy. Bo uśmiech dzieciaka, zadowolonego, w którym zaszczepia się pasję, który czerpie radość z łowienia i spędzania aktywnie czasu a nie przed komputerem jest bezcenny. Wolał bym na to wydać 50 % pieniędzy PZW, aniżeli oszukiwać się wielkimi zarybieniami, gdzie wrzucamy do wody pieniądze, które po prostu przez amatorów mięsa są z wody wyciągane, pozyskiwane. Najpierw ochrońmy to, czym zarybiamy aktualnie a zobaczycie, że nie trzeba ani złotówki więcej na zarybiania itp. Póki to będzie się odbywało na zasadzie wpuszczenia i wyłowienia, to zawsze będzie błędne koło. Niezależnie od tego jaką ilością zarybimy. Nie ma takiej, której nasi umiejętni koledzy z PZW nie są w stanie złowić, przerobić, zjeść.