No właśnie mój ojciec nic tam nie zastał...

Nikogo nie było - myslałem, że jak się ociepli to łowisko ożyje. Niestety obawiam się, że jeżeli poprzedni opiekun zrezygnował z prowadzenia interesu - to mógł ryby odłowic aby odzyskac część pieniezy zainwestowanych w zarybienie. I teraz jest 'doopa blada', że się tak wyrażę. Tym łowiskiem opiekowal się ktoś z 'drugiej ręki' - właścicielem lub dzierżawca jest ktoś, kto daje wodę w zamian za opłatę. Byc może zeszły rok nie dał oczekiwanych rezultatów?
Taka mała tragedia, że się tak wyrażę...
Kto wie, czy nie będzie musiał ruszyć plan awaryjny...