Ja nie jestem pracoholikiem. Bliżej mi do lenia. Jednak wczoraj musiałem dłużej popracować. Często tak mam, że muszę w nocy posiedzieć aby coś zrobić. Kiedyś w ramach przerw i odprężenia oglądałem mecze NBA, futbolu amerykańskiego, teraz czytam o PZW
Jak się spotkamy (sądzę, że już niedługo
) to Wam powiem dokładnie dlaczego chciało mi się o czymś czytać, coś robić
Przez lata miałem bowiem na to wywalone w związku z tym, że żyję w takim rejonie Polski w którym nie ma wód - rzeki o ile płyną to są kolorowe lub zabetonowane i płyną sobie pod chodnikami. Najbliższe sensowne zbiorniki pozostające we władaniu PZW to odległość rzędu 70 km.
W tym miejscu mogę jedynie powiedzieć tyle, że to chyba też dzięki kolegom Rybalowi i Kotwicowi chciało mi się „coś” sprawdzić. Ich „pycha” bijąca z postów odnośnie swoich wybitnych osiągnięć naukowych, jak i poglądów na temat tego dlaczego mamy takie wody, a nie inne, mocno mnie wkurzyła. Wrzucanie jako argumentów naukowych np. poglądów grupy rybackiej z Finlandii zaprezentowanej w formie prezentacji w Powerpoincie, naginanie badań w zakresie odłowów szczupaka przedtarłowego i jego wpływu na zdrowie konsumenta, zarybienia w oparciu o dane wzięte z kosmosu, naginanie wniosków z unijnych publikacji. To wszystko mi się nie podoba. Sądzę, że gdyby Rybal siedział cicho i nie pisał tu na forum swoich prawd objawionych, to ten temat umarłby śmiercią naturalną. Sądzę, że gdyby Kotwic nie "cisnął po mnie" na innym forum to ten temat umarłby śmiercią naturalną.
I najważniejsze nie podoba mi się pewien „system”. System „współpracy” pewnych ludzi z PZW, jak i samo zarządzanie tą organizacją (z ewenementem w skali światowej jakim jest zarząd składający się z ponad 30 osób).
Tak jak nie podobają mi się karuzele podatkowe, kartele, zmowy cenowe tak i nie podobają mi się pewne „systemy” istniejące w Polsce. Nie podoba mi się, że istnieje pewna sieć powiązań osobowych pomiędzy stowarzyszeniem wędkarskim, a państwowymi instytutami mówiąca innym co mają robić, gdy ci inni zasuwający po nocach i dniach w swoich kołach, widzą jak naprawdę jest w rzeczywistości. Nie podoba mi się to, że na terenach niezwiązanych z rybactwem bierze się unijne pieniążki z funduszu przeznaczonego na restrukturyzacje rybactwa…bo tak można i robi się w tym zakresie wszystko aby to było zgodne z prawem. Nie podoba mi się, że w wielu miejscach w Polsce nieruchomości stanowiące własność związku wędkarskiego stają się siedzibami Lokalnych Grup Rybackich, czy też są przez nie użytkowane. Nie podoba mi się wiele rzeczy.
I żeby nie było, że zwalam winę wyłącznie na „Nich”. Sam dobrze widzę skalę wędkarskiej patologii, która jest ogromna. Jednak jak ktoś mi mówi, że widząc tą rzeszę wędkarskich patusów - zabijających wszystko, co tylko się zmieści w małym słoiku pełnym zalewy octowej - mam jednocześnie wody pełne ryb, a tym samym jak widzę m.in. że:
- pół Polski najlepiej to byłoby zarybić karpiem i to jest ta racjonalna gospodarka i dbanie o środowisko,
- nawet jak mam kasę to nie mogę „swojej” wody zarybić bo mi operat, który opiniują pewni panowie, na to nie pozwala;
-jak widzę to cholerne naginanie badań,
to mi się to wszystko nie podoba i jest mi po prostu smutno z tego powodu, że po blisko 30 latach od upadku systemu komunistycznego w pewnych kręgach życia społecznego dalej mamy elementy gospodarki centralnie planowanej, czy też powiązań z organami państwa, które są złe dla idei samorządności. Bardzo mi się to nie podoba. I mocno się zastanawiam dlaczego się o tym nie pisze, nie mówi, gdzieś indziej aniżeli na forach wędkarskich.
Jest jeszcze jedna rzecz o której warto wspomnieć… w dobie internetu i tanich lotów wiem co jest w innych krajach Europy. Nie jestem człowiekiem majętnym, ale dziś nie jest to przeszkodą, aby przy znajomości języków obcych, móc podróżować sobie po świecie. Dlatego podróżuje sobie po świecie co roku i widzę jak fatalny jest stan naszych wód i za ten stan nie odpowiadają wyłącznie wędkarze, czy też kormorany, jak sądzą co niektórzy robiący badania finansowane z unijnych środków i dla których środki na te badania są być albo nie być w dalszej egzystencji.