Dziś nad Wisłą. 5 godzin z przystawką i bardzo skromnie, choć lepiej niż poprzednim razem.
Zaczęło się od tego jegomościa:

Potem coś dużo większego urwało przypon. I na tym się na dłuższy czas skończyło.
Potem dwa maluchy i jeszcze mniejszy klenik, już be fotki.


Wszystko na białe robaczki. Czerwone, kuku i groch bez efektów.