Wyprawa. Planowana od środy. Celem stara żwirownia okręgu Skierniewice otoczona przez lasy państwowe. Miejsce piękne, pełne zieleni, treli ptaków, niezwykłych owadów. Miejsce, które wraz ze zmianą pór roku zmienia swój charakter, oraz swoje kolory, przechodząc z soczystej zieleni po czerwień jesiennych liści.
Budzik przezornie ustawiłem na 3:15. Po przemyśleniu dodałem też 3:16, oraz 3:17.
Sytem drzemki pozwolił mi przeciągnąć ten czas do 3:27. Następny alarm by nie zadzwonił i wiedziony wewnętrznym głosem zwlekłem się z łóżka.
Szybka kawa I bezmyślne patrzenie na zegar pozwoliło mi za 10 czwarta wyjść z domu. Było już jasno, a to bardzo zły znak.
Czy zdażę? Czy będzie miejsce? Czy na plaży będą zwłoki nawalonych nastolatków? Czy będą w bojowym nastroju? Czy wczoraj był mecz? A, to luz...
Na miejscu 2 auta. Zniwu dobry znak. Plaża pusta - dzięki za mecz. Mijam kolejne miejsca. Zatoczka kusi, aby usiąść, ale trzymam się planu i idę dalej. Wybrane miejsce jest puste, wokół żywego ducha. Tylko śpiew ptaków niesie się zewsząd.
Zarzucam graty z wózka i przystępuje do namaczania zanęty. Radą Michała zrobiłem na szybko wczoraj wieczorem.
Dwie garście śruty sojowej, dwie garście mielonego pelletu Skrettinga, dwie garście mielonego halibutowego, dwie garście mączki... na miejscu dodałem pieczywka fluo w kolorze żółtym i pół puszki kukurydzy. wyszło 2kg...
Nasypałem kilogram. Dodałem wody także do pelletu, do którego dałem koncentrat scopex cream w ilości 5ml. W końcu jestem tu po wytęsknione leszcze.
4:50..
Wędki prawie gotowe. Zawiesiłem koszyki 30g i sprawdzam głębokość. Raz, dwa, trzy... szczytówka prostuje się po 8 sekundach. Głęboko. Drugi zestaw wędruje na szósty metr. O 15 metrów bliżej i 20 na prawo.
Oba uzbrojone w haki Kamasan Animal na gotowych przyponach na z zyłką 0.16. Szybko zrezygnowałem z hakow 16 na rzecz czternastek.
Założona kukurydza podbita robaczkiem.
Zestaw na 8m ląduje bez problemów, natomiast ten na 6m głębokości nie dociera na dno. Pierwszy gigant, których z opadu złowiłem dziś ze 30...
Po 20 minutach na 8m branie. Na macie.. kurna! Nie zabrałem maty...
... ląduje pierwszy leszcz.
Następne 10 minut i kolejny.
Trzeci
Piąty
Siódmy
Po tym zdjęciu zlitowałem się nad telefonem i postanowiłem więcej śluzu w niego nie wcierać.
Skończyłem na 13. Szczęśliwa liczba. Jak tylko słońce zza drzew oświetliło moją rynnę brania ustały. Było koło 8:00. Następnym razem wstaje przed 3.
Ryby jakie zlowilem mieściły się w przedziale 30-37cm. Tylko jeden gigant miał 43cm.
Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka