Byłem wczoraj na stawach w Wiskitkach. Chyba po raz drugi w życiu. Gdyby nie naprawdę spora obsada wędkarska w środku tygodnia (boję się myśleć, jak tam wyglądają weekendy...), to naprawdę super łowisko.
Szkoda wielka, że nie łowiłem tam, mieszkając w Żyrardowie
Obok mnie siedziało mocno posunięte w leciech małżeństwo. Na spławiczek spod nóg tłukli płoteczki i japońce. I do siaty. Na koniec spakowali się, pan wyjął aparat, pani wyjęła siatkę, z siatki co większe okazy, zrobili sobie zdjęcia i... WSZYSTKIE RYBY WRÓCIŁY DO WODY!!!
Już samo to zdarzenie było dla mnie warte pojechania nad wodę
Myślałem, że nie dożyję takiego widoku.
Złowiłem w sumie 5 karpi 40-45 cm i jednego linka takiego pod 30 cm (zważywszy na obłożenie łowiska jestem zdumiony, że się tam od wiosny uchowały, ale w sumie nikt więcej żadnego karpia w tym czasie nie złowił). Miałem 3 spinki, w tym coś trochę większego. Miła odmiana od ostatnich leszczy
Zdjęć nie robiłem, bo zapomniałem ręcznika i nie chciałem telefonu zafaflunić.
Jestem mega zadowolony i następnych kilka wyjazdów to będą Wiskitki.