Dla tych co uważają, ze wędkarze nie mogą się dobrze ustawić, że prawo nie pozwala na to, że ludzie są nie tacy i tak dalej - polecam ten artykuł:
https://splawikigrunt.pl/artykuly-i-porady/wedkarska-publicystyka/mozna-czy-nie-mozna-dlaczego-mysliwi-sa-potegaJak się okazuje, myśliwi potrafią wywalczyć 'swoje', nie mają problemu z poparciem we wszystkich partiach. Wierzycie, że wędkarze, których jest więcej, nie mogą osiągnąć tego samego?
Sprawa jest bardzo prosta, mamy po prostu związek, który nie ma pro-wędkarskich celów, kierują nim zaś ludzie, którzy rzadko kiedy do tego się nadają. Jak to odwrócić? Chyba przede wszystkim przez zmiany na samej górze. Może już najwyższy czas podziękować co niektórym za 'wkład i dorobek', i postawić na tych, co myślą tylko o wędkarzach. Nie o gazecie, związku działaczy, sztandarach, opłatkach, dożynkach, dietach, sportach rzutowych i cholera wie czym jeszcze. Powinno być 'kawę na ławę', bez ściemy, czyli po prostu realizacja wędkarskich celów - jak to w statucie stoi czarno na białym!
Kto wie, czy nie powinniśmy zrobić czegoś na kształt wotum zaufania co do pewnych ludzi... Dopóki kombinatorzy będą robić kasę na rybactwie w PZW, dopóty nigdy nie wyjdziemy z dołka. Tak naprawdę to tacy Bedyńscy żyją jak pączki w maśle, bo dostosowali sobie PZW do własnych potrzeb, my jesteśmy tłem. Cholera wie jak wiele moglibyśmy ugrać i utargować, gdybyśmy zjednali sobie polityków... Z drugiej strony, to chyba właśnie wierchuszka PZW urobiła polityków pod siebie. Nam się tylko wali ściemę, że prawo na coś nie pozwala, że naukowcy nie pozwolą, że to, że tamto. Jakby walnąć pięścią w stół, w imieniu milionowej rzeszy moczykijów, wiele drzwi stanęłoby nagle otworem. Pytanie tylko, czy zdajemy sobie z tego sprawę?