Dziś na poczcie jeden anglik miał pretensje do Pani że po angielsku nie mówi. Ostre ku.. sadził i myślał że nikt nie rozumie. Chciałem podejść już do niego lecz się ogarnął jak zauważył że rozumiem co mówi. Zachowywał się jak idiota i myślał że jest najważniejszy. Tak patrzą niestety na polaków. Kiedyś siedzieliśmy w jakiś barze we dwóch z przyjacielem i byliśmy już dobrze zrobieni a grupa anglików zachowywała się nie tak jak powinna. Uciszyliśmy ich i grzecznie siedzieli do naszego wyjścia. Moim zdaniem jeśli jedzie się do jakiegoś kraju to powinno się znać podstawowe słowa w tymże właśnie języku a jeśli nie to grzecznie powinno się spytać czy ktoś mówi po angielsku a nie jak ten baran z dzisiejszego dnia. Fakt że na poczcie Pani powinny znać jeszcze inny język niż polski lecz to nie jest ich wina że nikt tego nie wymaga.
Będąc we Francji udałem się na pocztę bo obiecałem komuś wysłać pocztówkę i mimo że Panie nie znały angielskiego kartka doszła w tydzień i jeszcze Pani wybiegła za mną i pokazała abym się wrócił bo nie do tego otworu wrzuciłem kartkę. Dało się wszystko załatwić na migi bo niestety z francuskiego tylko podstawowych kilka słów znam.
Ten gość co na żywca zjadł rybę to ostro zrobiony był i pewnie litwin? Takich zdjęć w polsce też nie brakuje i robią je polacy więc jak pojadą za granicę to co ma się zmienić? Tylko chyba ilość ryb nic więcej bo przecież zdjęcie z rybą na podwórku czy w zlewie jest - bezcenne