Czy jako mniejszość (wędkarze popierający no kill i wszelkie za ostrzenia RAPR względem limitów i wymiarów ochronnych) w PZW jesteśmy w stanie wprowadzić zmiany w prawie?
Zacznę od tego jak ja widzę pozycję mniejszości kierującej się poglądami jakie są prezentowane na SIG-u - widzę ją słabo
. Irytuje mnie podejście w stylu weź się do roboty to zmienisz świat. A no właśnie gówno zrobisz, bo to jest stowarzyszenie gdzie decyduje wola większości. Bardzo lubię historię okresu starożytności z której czerpiemy pełnymi garściami w naszym życiu codziennym i już bodajże Platon zauważył, że tak naprawdę demokracja prowadzi do dyktatury. U mnie w kole średnia wieku lat 60. Panowie znają się chyba jeszcze z czasów zakładowych, ale nic mi do tego, bo naprawdę szanuję tam każdego i z każdym mogę porozmawiać i tak też sobie rozmawiamy wspólnie nad wodą, bez jakiejkolwiek spiny miło i na temat. Żebyście mnie opacznie nie zrozumieli. Wiele się nauczyłem, często prosiłem o rady. Nie wiek czyni z danej osoby porządnego lub też nieporządnego człowieka.
Jednak jak przychodzi co do czego i słyszą o jakichkolwiek zmianach to budzi się w nich obawa, co by jakiś spisek żydowsko-masońsko-niemiecki miał się odbyć i co bym im ryby zdrajcy narodu chcieli zabrać. I to jest smutne. W skrócie żadnych zmian, chociaż wielu widzi i rozumie, że tak dalej być nie może. Jednak no pasarán. I wiem, że mógłbym może i rozwalić cały ten układ sprawdzając dokładnie dokumenty, ale jak widzę, że dla tych ludzi udział w PZW jest nobilitacją i czymś czego nie mają w swoim życiu codziennym, z jaką dumą wykonują oni swoje obowiązki, to mam moralniaka, co z tym fantem zrobić. Zabrać komuś coś co traktuje jako ważną część swojego życia i naprawdę się stara na tyle na ile może? Nie wiem. Mam z tym problem.
Dlatego jedyna szansa obecnie jest taka - oprócz tego co już pisaliśmy wcześniej - należy tak zmienić przepisy, aby przymusić do udziału w życiu kół wszystkich członków stowarzyszenia. Są na to sposoby. Tak się robi też w innych stowarzyszeniach. Nie bierzesz udziału to pracę społeczne/dodatkowe opłaty pomogą ci wziąć udział
Tak aby mieć możliwość budowania opozycji do danych poglądów. Gospodarka rybacka popsuła rządzących tym związkiem. Układ z rybakami i kasa z Unii powodują, że nikomu nie chce się nic zmieniać, o nic lobbować. Śmieszne jest to, że sport wędkarski miał być tym co wyróżnia tak naprawdę wędkarza od rybaka, to poległ w gruzach i nawet tego teraz nie ma. Co to za związek sportowy, który nim nie jest. Dlatego albo wszyscy zaczną brać udział w życiu związku albo należy modlić się do rządzących i prosić o zmiany, jednocześnie pokazując im to co źle robią. Czuwać nad nimi
Czasem wsadzić patyk w szprychy w koła co by ktoś się wyp...wywrócił i żeby inni się ogarnęli patrząc na ten upadek.
Pytanie do kolegi Selektora : jeśli założylibyśmy stowarzyszenie w celu ochrony ryb czy mogli byśmy zlecić badania rybostanu w takim powiedzmy Zalewie Zegrzyńskim naukowcom z Czech. Jaką by miały one moc prawną w stosunku do badań wykonanych przez IRŚ z Olsztyna. Czy takie badania mogły by być przedstawione na komisji ochrony środowiska w Sejmie .
Tu poruszyłeś ciekawą rzecz. Mamy Rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 29 marca 2002 r. w sprawie operatu rybackiego, które jako wszechwładzę w tym zakresie wskazuje 3 podmioty, w tym IRŚ. Jednak to, że są oni wyłącznie uprawnionymi nie oznacza jeszcze, że nie możemy skorzystać z tzw. opinii prywatnych i zlecić ich wykonanie np. Czechom. Jest to jeden z plusów bycia w UE. "Moc dowodowa" byłaby słabsza, bo operat z IRŚ jest dokumentem urzędowym, a nasza czeska opinia byłaby prywatną opinią. Takie stowarzyszenie można byłoby oczywiście zakładać i lobbować u posłów o zmianę prawa, ale chyba nikt nas by nie wziął na poważnie. Ochrona ryb i wędkarze? Ekolodzy by nas wyśmiali. Opinię najłatwiej przedstawić posłowi z tej komisji i nie musisz być wówczas w żadnym stowarzyszeniu.
Jednak jest jeden kluczowy problem, który nie pozwoli nam tego uczynić - nikt by nam nie pozwolił tam wykonać jakichkolwiek badań wiążących się odłowami, bo nie mamy praw do tej wody.
Wydaję mi się, że łatwiejszą drogą byłby ten myk. Wiem, że jest wałek. Mam kilku świadków, jakieś dokumenty. Składam zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez konkretne osoby odpowiedzialne za daną decyzję np. zarybienia i w tym zawiadomieniu zawieram wniosek dowodowy o dopuszczenie dowodu z opinii biegłych z Instytutu.......na okoliczność i tu wymieniamy na jaką ich chcemy powołać. Ciekawe co by zrobił prokurator?
Przecież to byłby kluczowy wniosek dowodowy. Nie mógłby go odwalić i musiałby na koszt państwa dopuścić taki dowód w postępowaniu przygotowawczym. Wtedy biegli musieli by to sprawdzić.
Jest też dużo łatwiejsza droga...lobbing ZG PZW
Ups sorry ...jaki lobbing, no chyba że dotyczący sieciowania i kormorana