Mówicie o poniesieniu wymiaru i wpuszczaniu mniejszych. Przecież wymiary są podnoszone u mnie lin miał wymiar 25 cm teraz 30 cm , karp miał 30 teraz ma 35. Nie mówiąc ,że kiedyś wymiaru nie miał. I wcale nie wpływa to na polepszenie sytuacji. I nie rozumiem co ma dać następne podniesienie.
Chodzi o to, że ryba wpuszczona do takiej wody przez rok urośnie, dzięki czemu jest jest 'więcej wagowo'. Karp ma bardzo duże przyrosty, i przyjmując, że wędkarze nęcą, miałby co jeść. Tak więc rachunek ekonomiczny - zarybienie kosztuje dużo mniej, z drugiej strony wszystko sobie dorasta, rok po roku. Tak więc nie zabierasz ryb przez rok, aby po roku juz miec co zabrać. Może z innej strony jeszcze. To jak kupić prosiaczka, z którego jest mało mięsa. Jak się go podchowa, podkarmi, to po jakimś czasie jest o wiele więcej 'mięsa'. I taki jest sens wszystkich zarybień. Wprowadza się narybek lub małe sztuki, aby w wodzie podrósł. Tylko w Polsce mamy do czynienia z idiotyzmem, gdzie wędkarz odławia wpuszczona rybę, i narzeka jednocześnie, że zarybia się zbyt mało
I jak pisałem, karp się uczy, i nie będzie po roku już taki łatwy do złowienia. Kilka razy zostanie złowiony i wypuszczony, gdyż nie będzie miał wymiaru, i szybko pojmie, że warunki się zmieniły, że nie jest już dokarmiany jak w stawie hodowlanym wcześniej.
W mieście, w którym mieszkam jest jedno koło PZw - opiekuje się dwoma stawikami - ok 10 i 12 ha
Zarybienia 2017.
mniejszy ok 1400 kg karpia na 4ry tury
większy ok 1200 kg na 3 tury.
+ dodatkowo niewielkie ilosci lina i szczupaka.
Przed każym zarybieniem ok 2 tyg. jest info - kto chce może pomóc (nie zdarza się) i może przyjść popatrzć, po każdym zarybieniu jest minimum 2 tygodniowy zakaz połowu (niekiedy dłuższy).
1. Trzeba być niezłym filozofem, żeby wymyślić inny system przy tak małych stawach - tym bardziej, że większy staw ma w najgłębszym miejscu 1,50 m a przeciętnie 80 cm - co kilka lat, systematycznie przyducha wybija znaczną część ryb.
2. 90 % ludzi chce tak łowić - w takim systemie - wpuścic i wyłowimy - im to pasuje.
To dobry system jeżeli wprowadza się karpia handlowego. Członkowie płacą za taką rybę i ja odławiają, wg mnie jest to słuszne, patrząc pod pewnym kątem oczywiście. Karp pełnić powinien rolę mięsa, które wędkarz zabierający ryby może sobie 'odebrać'. Kilka tur zarybień, zrobionych w odpowiedni sposób (np. 1 maja, 1 czerwca) sprawić może, że wielu wędkarzy odpuści szczupakom czy sandaczom. Oczywiście musi być to też rachunek ekonomiczny. Bo jeżeli koło ma takie wody i je zarybia, a odławia ryby masa wędkarzy spoza tego koła, to takie działanie jest wskroś nieopłacalne. Jeżeli zaś koło ma takie wody na wyłączność, jego członkowie sami szybko zrozumieją jakie są tu zależności, relacja pomiędzy cena karpia wpuszczonego a wysokością składek. Takie działanie oczywiście może mieć miejsce tylko na wybranych wodach. Łatwo wtedy podnieść górne wymiary ochronne, ograniczyć zbieranie innych ryb. Wędkarz dostaje 'mięso' i jest zadowolony, odpuszcza zaś innym gatunkom, następuje odbudowa stad tarłowych, chociażby poprzez odbudowę zarybieniami.
Tylko kilka gatunków jest tak łatwych do łowienia, taki lin czy karaś są praktycznie nie do złowienia po wpuszczeniu, potrzebują wcale niemałego czasu aby się przystosować do nowych warunków.
Lin po wpuszczeniu na zbiornik Bogdanka został wyłapany w ciągu 4 dni do tygodnia. Było to jakieś 4 lata temu.
Wędkarze wyciągali tylko okazy po 44 cm do 48 cm czyli dokładnie takie jak były wpuszczone.
Zakazu połowu po zarybieniu nie było lub trwał 3 dni.
Może wpuszczali jakieś inne te liny?
Co do zarybiania niewymiarowymi rybami to się zgadzam. Po części rozwiązało by to problem pozostania świeżego narybku w zbiorniku.
Ja piszę o zarybieniach które powinny się odbywać po zakończeniu już tak naprawdę sezonu wędkarskiego, a więc o listopadzie. Lin z racji swej natury powinien już być nieaktywny. Myślę też, że jest tez tu ważne skąd pochodzi ta ryba. Bo zazwyczaj z innych zbiorników, gdzie nie jest raczej dokarmiana. Taka ryba więc jest ostrożna. Jeżeli natomiast zarybienie ma miejsce na wiosnę, czyli wtedy kiedy pokarmu w wodzie jest mało zaś ryba grupować się będzie w stada, to raczej szybko będzie odłowiona.
Czy jest sens wpuszczać lina wiosną, gdy nie ma na wodzie ograniczeń w jego zabieraniu? Wg mnie to wywalanie pieniędzy w błoto. Takie liny powinny być traktowane jako osobniki do odbudowy populacji, ryba też powinna się zaaklimatyzować w łowisku. Szkoda takich ryb
Tu też trzeba wspomnieć o tym, że lin i karaś pospolity maja najgorzej z tarłem. Nie dość, że odbywają je późno, to przeszkadzają im w tym inne gatunki, na dodatek lin grupujący się jest łatwym celem. Dlatego wędkarze powinni rozumieć, ze zarybienia takim linem i karasiem, powinny być stałe, aż odbuduje się populacja. Jeżeli zbiornik jest dobrze zarośnięty jest sporo grążeli lub lilii, lin ma dobre warunki do życia, ma stałą osłonę. Na zbiornikach gołych zaś skuteczność jego tarła jest bardzo niska. Więc przy gospodarce wędkarskiej polegającej na zabieraniu ryb, taki gatunek należy stale wzmacniać corocznym zarybianiem.