Wywołałem ponownie dyskusję, dlatego postaram się poszerzyć moje doświadczenia związane ze stawem - może pomogą one przyszłym posiadaczom własnego kawałka wody jak i ustrzegą przed błędami w zarybianiu zarówno na stawach prywatnych jak i w kołach PZW.
Prywatny staw ma ten przywilej, że można pozwolić sobie na każdy gatunek ryb rodzimych jak i obcych, zgodzę się z przedmówcami, ze niektóre gatunki obce w stosownych rozsądnych ilościach mogą być w naszych wodach pożyteczne - takim przykładem jest Tołpyga, a szczególnie w niektórych przypadkach Amur... tak było w przypadku mojego zbiornika, gdzie masowo w okresie od maja do listopada staw porastała rzęsa, która rozrastała się na taką skalę, że tworzył się kilku centymetrowy puch, który zabierał słońce, wychładzał wodę, nadmierna ilość celulozy i procesów gnilnych przyczyniała się do szybkiej eutrofizacji zbiornika - być może przyczyną tak obfitych zakwitów była woda dochodząca ze zródła, która mogła zawierać za duże dawki azotu i fosforu, w momencie kiedy do zbiornika zdecydowałem się wpuścić Amury rozwiązały one problem w kilka miesięcy zbiornik wodny odzyskał dostęp do światła i zwiększyła się temperatura wody co przyczyniło się do intensywnego żerowania ryb - ciekawostka dotycząca Amurów jest taka, że można je przyzwyczaić i karmić jak zwierzęta roślinożerne, które dzięki wrzucaniu do stawu roślin wodnych, lub traw rosnących na brzegach stawu osiągają imponujące rozmiary w krótkim czasie. Znawcy tematu wiedzą że Amur świetnie uzupełnia się w polikulturze z Tołpyga, ponieważ niezjedzone resztki wydalane przez Amury służą jako pokarm dla Tołpyg, dlatego dla równowagi wpuściłem Tołpygi, dzięki czemu te dwa gatunki świetnie się uzupełniają.
W moim stawie były już dojrzałe Karpie kroczek Lina piękne Karasie pospolite... i podjąłem najgorszą decyzje... mianowicie pozwoliłem się przekonać do dorodnych Karasi srebrzystych.... co ciekawe Krasie pospolite żyły w symbiozie z w/w gatunkami ryb do momentu gdy pojawiły się Karasie srebrzyste... po pewnym czasie u Karasi pospolitych pojawiła się nieznana choroba... ryby stały się apatyczne pojawił się u nich szary szlam... i po niedługim czasie zaczynały snąć, nie pomogły lekarstwa od znajomego właściciela gospodarstwa rybackiego...wszystkie inne gatunki ryb z nieszczęsnym Karasiem srebrzystym przetrwały...Karaś pospolity wymarł.
Dzięki Amurom rzęsa zanikła i nastąpiło znaczące ogrzanie się wody, dopiero w tym momencie na wiosnę wystąpiły sprzyjające warunki do tarła Karasia srebrzystego z Karpiem... co ciekawe Karaś srebrzysty miał do wyboru dojrzałe samce Amura Tołpygi i Karpia.. wybrał wyłącznie Karpie... do tatła Karasie wybrały wygrzane lekko zarośnięte miejsce o głębokości od 30 do 60 cm.. woda była w tych miejscach tak ciepła że według metodyki książkowej powinny przystąpić do tarła Karpie z Karpiami, Tołpygi oraz Amury, tak się nie stało tarło nastąpiło tylko pomiędzy Karasiem srebrzystym, który tylko w znany sobie sposób 'wykorzystał" do swojego celu samce Karpia, w efekcie czego mam w stawie pływające hybrydy Karpia i Karasia srebrzystego.
Reasumując - Karaś srebrzysty do tarła z gatunków obcych wykorzystuje wyłącznie Karpia (przykład mojego stawu).
Karaś srebrzysty moim zdaniem jest poważnym szkodnikiem - dziwię się wędkarzom, którzy piszą ze PZW podchodzi czysto komercyjnie do ' ochrony naszych wod'! bo chyba między innymi jest to jeden z obowiązków tego Towarzystwa.
Nie zgodzę się również z myśleniem niektórych przedmówców, że Karaś srebrzysty będzie paszą dla ryb drapieżnych.. i sugerują że dobrze iż stawiamy na tego szkodnika, równie dobrze wystarczy uświadomić działaczy PZW, żeby zarybiali zbiorniki wodne naszym rodzimym Karasiem pospolitym i ten po wytarciu wyłącznie z przedstawicielami swojego gatunku jest tak samo atrakcyjny wędkarsko jak i może służyć za pokarm drapieżników.
Mam nadzieję że moje doświadczenie z Karasiem srebrzystym pozwoli zastanowić się przyszłym właścicielom własnego kawałka wody nad przemyślanym zarybieniem, jak i działaczy PZW czy warto zarybiać tym szkodnikiem nasze wody.
Karaś srebrzysty to w moim stawie intruz, który po złowieniu trafia do garnka, bo jego mięso jest tak ościste, że naddaje się wyłącznie na zupę rybną z do walki z mniejszymi osobnikami zatrudniłem... Sandacze z prostej przyczyny, Sandacz posiada w przeciwieństwie do innych drapieżników wąski przełyk dlatego największe ryby jaki jest w stanie schwytać mają maksymalnie ok 12 cm.
Na koniec jeszcze jedna ciekawostka:
Hybryda Karasia pospolitego jak i Karpia posiada u mnie niespotykaną zdolność - Karpie z tego tarła w przeciwieństwie do zwyczajnych osobników są za swoimi braćmi Karasiami odporne na niską zawartość tlenu w wodzie.
Myślę że w pełni wyczerpałem temat, dziękuję za zainteresowanie i podzielenie się uwagami.