Nie ma innych związków bo.....nikt ich nie założył
A jeśli PZW kosi wszystko to skąd tyle zbiorników pod opieką stowarzyszeń?
W najblizszej okolicy mam ze 2 lub nawet 3. Fakt że przejete są stawy ale od czegoś trzeba zacząć. Nikt nie broni stowrzyszeniom rozwoju. Tak przynajmniej mi sie wydaje.
Wysłane z mojego SM-G920F przy użyciu Tapatalka
Związek wędkarski a stowarzyszenie opiekujące się daną wodą, czyli dzierżawiącą ją to całkiem coś innego. Gdyby wszystkie wody państwa udostepnić teraz w przetargu, wtedy mogłyby się zawiązać inne związki wędkarskie. PZW za PRL otrzymał przewodnią i jedyną rolę jako związek, otrzymał majątek, jakies obowiązki. Trudno więc mówić, że mogą powstać jakieś konkurencyjne organizacje. Ponadto wędkarze, którzy nalezęć mogli do jednej tylko organizacji za PRl i po nim przez jakiś czas, sporo inwestowali w wody. Trudno więc o konkurencję dla PZW.
Ale wcale nie chodzi o to aby konkurencja była. Powinno być przekazanie wód wędkarzom, ot co. Duzy związek oznacza niższe koszty uzytkowania, ochronę prawną i lobbystyczną. Jeżeli PZW będzie związkiem kół wędkarskich, z dużymi okręgami opiekującycmi się resztą wó, wszystko będzie wyglądało o wiele lepiej. Teraz większość wód ma pod opieka PZW, najlpeszych. Są to zaporówki, jeziora, rzeki, kanały. Trudno więc nie mówić o monopolu. Ktoś chcący łowić na Odrze, nie będącej pod opieka PZW ma łowić gdzie? Po stronie niemieckiej? Czy ma sobie 'zrobić' inną Odrę? Wykopać?
O to chodziło w zapisie tego posła - gdyż niezrzeszeni w PZW musieli płacić bardzo wysokie stawki za dzienne pozwolenia. Na takich Mazurach stawki dzienne za wędkowanie są bardzo ważne, gdyż ich wysoka cena hamuje rozwój turystyki wędkarskiej.
PZW za PRL przejęło co mogło, więc jest monopolistą w pewnym sensie. Z drugiej strony nikt nie rozwiązał bajzlu prawnego, jakim była zmiana systemowa. PZW pozostał w swojej starej formie, pomimo zmian w ustroju państwa. Stąd na przykład idiotyczne zapisy w statucie, które sa kombinacją socjalistycznych zapisów i komunałów o ochronie środowiska, sporcie czy o pracy z młodzieżą, z pominięciem walki o podstawową rzecz - zapewnienie zrzeszonym jak najlepszych warunków do wędkowania. Dochodzi do patologii, gdzie GR Suwałki, działające jakby na zlecenie ZG PZW, sieciuje wody wędkarzom mazurskim, niszcząc wodę, jednocześnie żądając wysokich opłat za wędkowanie. Od początku lat 90tych część tych wód powinna być tylko wędkarska. zresztą rybacki odłowy komercyjne w samym związku budzą poważne wątpliwości co do sensu jego działania. Tylko w Polsce chyba PZW uchodziło za związek sportowy, mając 1% zrzeszonych uprawiających sport, z jednoczesna działalnością gospodarczą jaką są odłowy rybackie, smażalnie itd.
Dlatego powinno się oddać wody wędkarzom, przekazać je kołom. Koła powinny podpisywać umowy z Polskimi Wodami, następnie powinny same sobie gospodarzyć. Kwestie prawne, dotyczące komu się należy dostęp do wód, muszą być odpowiednio wyjaśnione. Przede wszystkim politycy, odpowiadający za tworzenie prawa, powinni zrozumieć, jakiej degradacji wód dokonano w Polsce, jak bardzo spustoszono wody. Dlatego wszelkie dyrdymały o wolnym dostępie do wszystkich wód należy zablokować, gdyż właśnie niefrasobliwa gospodarka rybacka połączona z brakiem kontroli państwa doprowadziła do tego, że ryb nie ma. Urzędnicy i politycy powinni sobie zdać sprawę, że nie ma już ryb w polskich wodach, są niedobitki. Dlatego należy prawnie ograniczyć możliwość zabierania ryb, tak aby degradację zatrzymać a potem odwrócić. Dlatego potrzebne są odpowiednie rozwiązania. I nie ma sensu powoływać się do końca na modele z innych państw (odnośnie praw obywateli do połowu, czyli zabierania ryb), gdyż u nas trzeba wpierw odbudować wody. A samo państwo ma dostawać kasę od wędkarzy, nie może być tak, że wszystko bierze PZW. Dlatego model z licencją roczną jest bardzo dobrym wyjściem.