Tyle że im większa ryba, tym droższa
A leśne dziadki moim zdaniem spokojnie sobie poradzą z takimi karpiami po 4-5 kg, bez mrugnięcia okiem. Nie raz widuję u siebie nawet przy spławikówkach mocne kije, duże haki, i grube żyłki. Są też tacy, co łowią na grubaśne plecionki. Daleko nie szukając, na mojego pierwszego feedera z DS, co mi go lata temu polecił sprzedawca w wędkarskim, spokojnie można takiego karpia jak wyciągarką wyjąć z wody. "Lepiej mieć nadmiar mocy niż jej brak", jak to często można usłyszeć.
O ile nie zepną ryby nieumiejętnym holem, to i takiego średniego karpia wyciągną. A trzeba im oddać, że naholowali się w życiu już sporo, i raczej tą rybę dociągną do brzegu. A wtedy zarybianie większą też się niespecjalnie sprawdzi, tym bardziej, że i ona zapewne (nie mam pewności) też będzie brała przez pierwsze kilka dni bardzo łapczywie. W końcu jak ktoś dwoma karpiami wyjmie z wody 10 kg, to chyba bardziej mu to konsumpcyjnie podpasuje, niż tylko 4 kg z dwóch ryb.
Za to takie zamykanie zbiornika na kilka miesięcy to bardzo dobre rozwiązanie. Wtedy nawet mniejsze ryby mają szansę na solidne zadomowienie się w zbiorniku, i przeżycie "szału" pobierania pokarmu tuż po zarybieniu. A że będzie ich więcej, to może też lepiej zniosą presję wędkarską w późniejszym okresie.